Wojciech    Wybranowski Wojciech Wybranowski
185
BLOG

Spec-słuzby połknęły Sumlińskiego

Wojciech    Wybranowski Wojciech Wybranowski Polityka Obserwuj notkę 35

Wojciech Sumliński nie jest mi ani bratem ani swatem. Nie znam go, nigdy go nie spotkałem.Nie rozmawialiśmy.  Słyszałem o nim opinie zarówno pozytywne jak i krytyczne. Nie bronię go przez zawodową solidarność- bo tej w naszej branży od dawna nie ma. Bronię go, bowiem śledząc od początku sprawę działań ABW zarowno w stosunku do Sumlińskiego jak i Bączka czy Pietrzaka nie mam nawet cienia wątpliwości, że stał się ofiarą prowokacji, w której zaangażowani są zarówno ludzie obecnej władzy jak i funkcjonariusze dawnego WSI, z których płk Aleksander Lichocki odegrał rolę emisariusza.

Informacja o tym, że Wojciech Sumliński został czasowo aresztowany nie jest zaskakująca. Co prawda raczej rzadko się zdarza, by sąd II instancji zmieniał decyzję instancji niższej , który nie wyrażał zgody na aresztowanie i do takiego wniosku prokuratury się przychylał, zazwyczaj dzieje się odwrotnie, ale ok- niech będzie, że się zdarza. Sęk w tym, że Sumliński jednak trafi za kraki mówiło się w środowisku spec-służb już mniej więcej od półtora tygodnia. Nieoficjalnie, ale jednak głośno. Na tyle głośno, by plotki na ten temat doszły również do dalekiego od stolicy Poznania. Krótko przed 21 lipca miałem okazje spotkać się na bardzo nieoficjalnej rozmowie z byłym wywiadowcą UOP, pozniej przez krótki czas funkcjonariuszem ABW, obecnie prywatnym specjalistą od tego i owego na rozmowie dotyczącej w zasadzie zupełnie innej sprawy- bo przedsiębiorców szykanowanych przez gdanski UKS pod dyktando pewnej gorliwej  acz niezbyt kompetentnej pani prokurator z Biura ds Przestęczosci Zorganizowanej w Poznaniu. Od słowa do słowa zeszło na dziennikarzy, służby, podsłuchy i wówczas po raz pierwszy padło, że bardzo ktoś ciśnie by Sumliński  trafił do aresztu. Ktoś mocno wpływowy. I bardzo mocno ciśnie. A także, że jest jakaś większa "operacja", w środowisku dziennikarzy, wiec lepiej uważac co się trzyma na twardym dysku i bron Boze nie rozmawiac o śledczych sprawach na gg. To był pierwszy sygnał. W ciągu ostatniego tygodnia z różnych żródeł pojawiały się kolejne pogłoski o naciskach na to by jednak Sumlińskiego przymknięto. Dla kogoś był bardzo niewygodny?

Krótko po przeszukaniach w mieszkaniach Piotra Bączka, Leszka Pietrzaka, Wojciecha Sumlińskiego i Aleksandra Lichockiego byłego pułkownika WSI prokuratura krajowa w osobie prok Majewskiego informowała o tym że w pomieszczeniach, w których przeprowadzano rewizje znaleziono i zabezpieczono dokumenty podlegające pod ustawę o tajemnicy panstwowej. Później mówiono już tylko o dwóch takich przypadkach. Udało mi się dotrzeć- o czym pisałem wówczas w ND, do dokumentów, dotyczących zabezpieczonych materiałów w trakcie przeszukań.  Jakie to były tajne dokumenty, o których tokowali na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej ludzie Staszaka? W domu Sumlińskiego zabezpieczono... materiały dotyczące śledztwa w sprawie zabójstwa księdza Popiełuszki, a także niewielką ilość materiałow dotyczących funkcjonowania zlikwidowanych Wojskowych Służb Informacyjnych. Zaznaczam- funkcjonowania WSI, nie zaś Komisji Weryfikacyjnej. Sumliński pracował nad materiałem dotyczącym dzialan WSI,popełnianych przestępstw, funkcjonariuszy materiały do których dotarł, a które zabezpieczyła ABW dotyczą wyłącznie tego wąskiego wycinka.

Tajne dokumenty jakie z kolei miano zabezpieczyć u Leszka Pietrzaka, z którym według prokuratury miał się spotykać, kontaktować i pozyskiwać do współpracy Sumliński... nie dotyczą nawet w najmniejszym stiopniu ani WSI ani Komisji Weryfikacyjnej. To komplet teczek, akt z nadrukiem "ściśle tajne" lub "poufne", tyle, że pochodzących z lat 1944-1956 i odtajnionych przed bodajże ośmioma laty z mocy ustawy. To materiały, które pochodziły ze zbiorów IPN, częśc z nich została opublikowana w ubiegłym roku w biuletynach IPN, częśc w pracy doktorskiej Pietrzaka. Dotyczą działań UB  w stosunku do Armii Krajowej i WiN na Lubelszczyźnie. Być może zajmujących je agentów ABW zmyliły znajdujące się w tych papierach sformułowania typu "operacja", "rozpracowywanie"...ale prokuratura jednak doskonale wie co zabezpieczono w pomieszczeniach.

Dlaczego więc nie dotyczące działan Komisji Weryfikacyjnej materiały- tak Pietrzaka  jak i Sumlińskiego wykorzystano by na specjalnie zwołanej konferencji prasowej przekonywać, że sa to ściśle tajne dokumenty, których posiadać wyżej wymienieni nie mieli prawa? Można też zapytać, dlaczego po dwóch miesiacach od zabezpieczenia tychże materiałów, a więc po okresie czasu wystarczającym by się z nimi w pełni zapoznać prokuratura krajowa odmówiła Pietrzakowi oddania archiwaliów historycznych dotyczących Podziemia argumentując, że "musi dokładnie sprawdzić czy miał prawo je posiadać". Historyk, do niedawna pracownik IPN.

W rzeczy samej jedyne mogące mieć wagę dowodową w sprawie materiały zabezpieczono... nie gdzie indziej a w domu pułkownika WSI Aleksandra Lichockiego. Przypadek? Wątpie. Zapewne miały się tam znaleźć tak by pozostałą trójkę, wskazać- najprawdopodobniej na podstawie "zeznań skruszonego Lichockiego" jak wspólników w procederze rzekomej korupcji. Gdybam oczywiście, ale w takiej sytucji Lichocki jako współpracujacy z prokuraturą wykpiłby się małym wyrokiem o ile w ogóle, pozostali wskazani przez niego byliby skompromitowani w opinii publicznej,. Co znamienne, prokuratura decydując się oskarżyć Sumlińskiego a przyznając status świadków Pietrzakowi i Bączkowi prowadzi wobec nich obecnie działania, które zazwyczaj prowadzi się wobec podejrzanych, nie świadków. Lichocki, który miał nakręcić calą sprawę zawalił? A może ABW nawaliło, bo zadziałało zawczesnie? Nie ulega wątpliwości, że Lichocki kręcił się w środowisku dziennikarzy jakby szukając potencjalnej ofiary do przeprowadzenia takiej operacji. Sylwester Latkowski pisał niedawno o nim na swoim blogu " Pułkownik Aleksander Lichocki pomimo kolejnych zmian politycznych doskonale poruszał się po świecie służb, biznesu i dziennikarzy."  i dalej informuje o tym, że Lichocki powoływal się na znajomości z Macierewiczem, ale mimo to znalazł się w raporcie z likwidacji WSI wreszcie to właśnie Lichocki To on upowszechniał niby wiarygodne informacje, które miały skompromitować Marka Borowskiego, Zbigniewa Bębenka (prezesa Zjednoczonych Przedsiębiorstw Rozrywkowych), Ireneusza Wilka (generalnego inspektora kontroli skarbowej w rządzie Jerzego Buzka, obecnie pełnomocnika rodziny Olewników), płk. Zenona Bilewicza (zastępcę szefa wywiadu w latach 2002-2005), płk. Janusza Luksa (w latach 90. kierował wywiadem Urzędu Ochrony Państwa).

Ani dokumenty zajęte w domu Sumlińskiego, ani materiały zabezpieczone w domu Pietrzaka, którego Sumliński miał rzekomo próbować pozyskać nie potwierdzają tezy stawianej przez  prokuraturę. Dziennikarza mogą obciążąć jedynie zeznania pułkownika Lichockiego i jeszce jednego oficera dawnych WSI, który ponoc "współpracuje z prokuraturą". Oczywiście nie bezinteresownie.

Czy Wojciech Sumliński był celem operacji spec-słuzb i danej agetury WSI? Sam w sobie raczej nie, zakładałbym raczej, że szukali dziennikarza śledczego, który patrzac na rękę włądzy, znany z negatywnego nastawienia do postkomunistycznych służb połknie haczyk, da się wkręcić w operację Lichockiego podpartą wrzutkami w kilku mediach. Dwie pieczenie na jednym ogniu - z jednej strony kompromituje się przed opinią publiczną Komisję Weryfikacyjną WSI, z drugiej uderza w bardziej niezależnych dziennikarzy śledczych dając bardzo czytelny synał "nie fikajcie, bo...".  Ci koncesjonowani śledczy, dziennikarskie "autorytety": Duda, Kittel, Marszałek- obecnemu układowi politycznemu nie podskoczą, niezależnych jak Sumlińskiego trzeba zastraszyć lub zniszczyć. Kanię załatwiono Dochnalem, (nie bez jej winy i udziału)Sumlińskiego -Lichockim, kto będzie następny?

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (35)

Inne tematy w dziale Polityka