Niebawem w Polsce ma zjawić się Barack Obama. Prezydent Komorowski strzeli pewnie jakąś gafę, Tusk będzie gaworzył po angielsku i będzie przymilny, Buzek (pewnie będzie w pobliżu, ten facet jest wszędzie, nawet u Ciebie, drogi czytelniku, w lodówce) powie kilka okrągłych banałów. A jako że jesteśmy w Polsce, niemal na pewno zjawi się znikąd grupka ludzi krzyczących ZŁO-DZIE-JE ! ZŁO-DZIE-JE !
Nurtuje mnie, czemu ta cała wizyta ma służyć. Mam wrażenie, że polityka zagraniczna jako taka stała się już tak wypłukana ze wszelkiej treści, że nie tylko ludzie, ale i eksperci podniecają się samymi symbolami. Znawcy tematu rozprawiają między sobą, jak to kilka szejkhendów jest ważnych, gdyż jest to symbol. A co z niego wynika, tego już raczej nikt nie wie. Siądą sobie panowie prezydenci w fotelach, nasz będzie sobie wesoło gaworzył o bigosie, polowaniu i sejmikach a ich będzie udawał, że wszystko jest ołkej.
Ale może w tym jest drugie dno ?
Niezawodne pb.pl podało, że T. Geithner, sekretarz skarbu USA nieopatrznie chlapnął, że USA osiągną w sierpniu swój maksymalny pułap zadłużenia. Takie ichnie 60%.
pb.pl/2/a/2011/05/16/USA_sa_maksymalnie_zadluzone
A że USA są krajem w odróżnieniu od naszej nieszczęśliwej Ojczyzny poważnym, sztuczki księgowe nic w tym nie pomogą (albo już pomogły wcześniej tyle, że robić ich więcej niepodobna). A wydatki są ogromne i ciągle rosną: słynna ustawa zdrowotna uchwalona przez Obamę to niesamowicie kosztowna sprawa. Republikanie, mający większość w Kongresie odgrażają się, że nie zgodzą się na podniesenie podatków, o ile nie dojdzie do drastycznego cięcia wydatków, ale powiedzmy sobie szczerze, na ile ma to sens ? Można mieć drastyczne cięcia i bez podniesienia podatków: wystarczy czekać, aż ostatni dozwolony prawem dolar zostanie pożyczony i wtedy cięcia przyjdą same, nieprawdaż ?
Tak czy siak, USA są budżetowym zombie. Narósł im na plecach garb w wysokości 14,3 bln dolarów, od którego ciągle lecą odsetki i nie można już pożyczyć ani centa. A więc sa w podobnej sytuacji jak Grecja czy Portugalia, chociaż mają własną drukarkę, co czyni ich sytuację pozornie lepszą. Tak czy siak, powiedzmy sobie wprost: Barack Obama przyjedzie do Polski jako bankrut: pogrążony w długach i nie mogący już więcej pożyczać. Może więc przyjeżdża do nas po przysłowiowego piątaka ? Brzmi absurdalnie ? Nie sądzę. Tusk z Rostowskim nie takie rzeczy już robili. W końcu skoro mogli zadeklarować, że z pieniedzy polskiego podatnika będą ratować strefę euro, to czemu nie ma ich podkusić, by ratować złotówkami USA ? W końcu byłoby to znacznie lepsze pijarowsko niż szejkhendy: wyobraźmy sobie w końcu Tuska, ktory po chwili zastanowienia wyciąga z kieszeni jakieś drobne i daje Obamie. Flesz za fleszem !
Inne tematy w dziale Gospodarka