Jestem zafrapowany następującym fragmentem listu 23 słusznie już byłych ambasadorów:
Rola konia trojańskiego, jaką (Polska) przyjęła, dryfując ku obrzeżom wspólnoty wolności i demokracji, stawia ją na drodze, która jest destrukcyjna zarówno dla nas, jak dla naszych sojuszników, w tym USA.
Nigdzie się jednak w tym liście nie mogę doszukać, czyj to ma być koń trojański oraz jaką i w czyim imieniu niebezpieczną zawartość niesie nie podejrzewającym niczego obrońcom twierdzy.
W zamierzeniu autorów listu, co ten koń ma w środku?
Wygląda tak, jakby sygnatariuszom listu nagle zabrakło cojones aby to doprecyzować. A ta twierdza, którą ma opanować podstępny koń, to konkretnie co?
Myślę, że Targowica odleciała o jedną metaforę za daleko. Na Polskę jako konia trojańskiego Putina lub Xi, napchanego zawartością zabójczą dla cywilizacji zachodniej, nikt się raczej nie nabierze... Natomiast jeżeli Polska ma być według autorów koniem trojańskim Trumpa w Europie, to nie bardzo widzę sens skarżenia się na to do Trumpa.
Inne tematy w dziale Polityka