BLOG
Komentator S24 kelkeszos, komentując notkę newsroomu S24 "Polscy Żydzi przeciw słowom Katza o polskim antysemityzmie. "To znieważa też nas"
pisze z pasją: "Czas też najwyższy na dokładną analizę wszystkich wydawanych w Izraelu polskich paszportów."
Służę taką analizą w przystępnej formie. Na każde życzenie mogę opublikować także wersję scholastyczną tej notki, z kompletem odnośników do Dzienników Ustaw II RP, PRL i III RP, dokumentów Rady Europy i orzecznictwa Sądu Najwyższego i Najwyższego Sądu Administracyjnego RP, które obecnie, w wersji popularnej, pomijam dla lepszej czytelności wywodu .
Otóż, wydawanie paszportów polskich obywatelom Izraela przez Ambasadę i Konsulat RP w Tel Avivie nie jest wynikiem knucia chytrych Izraelitów, korupcji polskich urzędników ani prożydowskiego spisku na szczytach władzy Rzeczpospolitej Polskiej.
Jest wynikiem – zamierzonym lub nie – zabójczej głupoty ustawodawców III RP odpowiedzialnych za regulację prawną kwestii obywatelstwa polskiego.
Osoby występujące o wydanie paszportów polskich do polskich placówek w Izraelu i otrzymujące tam te paszporty są obywatelami polskimi korzystającymi ze swojego prawa do paszportu. Ewentualna odmowa wydania im polskich paszportów jest zaskarżalna do polskich sądów administracyjnych i nie ma szans utrzymania się w mocy w obecnym stanie prawa.
Niewykonalne prawnie i politycznie jest wpisanie do ustawodawstwa paszportowego III RP klauzuli "obywatel polski ma prawo do otrzymania paszportu polskiego, pod warunkiem że nie jest Żydem".
Przyczyna, dla której wszyscy ubiegający się o paszporty polskie w Izraelu są obywatelami polskimi, mocno stojącymi na gruncie polskiego prawa, jest arcyboleśnie prosta. Obecna ustawa o obywatelstwie polskim (Dz.U. 2012 poz. 161), oraz jej poprzedniczka z 2000 roku (Dz.U. 2000 nr 28 poz.353) zostały oparte o bezmyślnie skopiowane podstawowe założenia gomułkowskiej ustawy o obywatelstwie polskim z 1962 roku (Dz.U 1962 nr 10 poz.49).
W myśl aktualnie obowiązującej ustawy, obywatelem polskim jest każda osoba, urodzona z co najmniej jednego z rodziców z obywatelstwem polskim. Obywatelstwo polskie jest dziedziczone w nieskończoność, bez ograniczenia ilości pokoleń.
Dziecko, urodzone z obojga rodziców z obywatelstwem polskim, zostaje obywatelem polskim automatycznie, bez możliwości opt-out.
Rodzice dziecka, z których jedno jest, a drugie nie jest obywatelem polskim, teoretycznie mają opcję opt-out od obywatelstwa polskiego, ale jest ona tak ustawiona administracyjnie, że mało kto o niej wie, więc mało kto dotrzymuje krótkiego i restrykcyjnego terminu zgłoszenia do polskiej placówki intencji skorzystania z tej opcji, w następstwie czego dziecko takiego związku także zostaje automatycznie obywatelem polskim.
W związku z tym, każdy Żyd, obywatel Izraela lub jakiegokolwiek innego kraju, który jest w stanie udokumentować, że jego dowolnie odległy przodek był, w jakimkolwiek czasie w ciągu ostatnich 100 lat, obywatelem II RP, PRL lub III RP – jest automatycznie obywatelem polskim, a co za tym idzie ma z mocy polskiego prawa prawo do otrzymania paszportu polskiego bez względu na posiadanie innego obywatelstwa lub obywatelstw.
Wobec liczebności mniejszości żydowskiej w II RP, liczba osób uprawnionych w ten sposób do posiadania paszportu polskiego to obecnie prawdopodobnie setki tysięcy lub miliony.
Przedwojenna ustawa II Rzeczypospolitej z 1920 roku (Dz.U 1920 nr 7 poz. 44) dwustronicowe arcydzieło kryształowej polszczyzny i jednoznaczności prawnej, regulowała kwestię obywatelstwa polskiego Polaków zamieszkałych za granicą w sposób wytwornie prosty:
Kto nabywał jakąkolwiek drogą jakiekolwiek obywatelstwo obce, ten automatycznie tracił w tym momencie obywatelstwo polskie. Automatycznie, z mocy prawa, bez potrzeby składania wniosków i suplikacji z furmanką załączników.
W ten sposób, ostatnie słowo w sprawie posiadania lub nie posiadania obywatelstwa polskiego znajdowało się w rękach samego obywatela, a nie państwa.
Kto chciał zachować obywatelstwo polskie, ten się nie naturalizował gdzie indziej i żył długo i szczęśliwie w kraju swego stalego zamieszkania jako osoba z prawem pobytu stałego, lecz nie jego obywatel.
Kto chciał otrzymać obywatelstwo swego nowego kraju, ten naturalizował się tam i w ten sposób automatycznie rezygnował z obywatelstwa polskiego. Dla państwa polskiego był od tej chwili cudzoziemcem, co naturalnie nie przeszkadzało mu w żadnej mierze w utrzymywaniu związków rodzinnych i kulturowych z Polską.
Trudno prościej.
Tego prostego i jasnego stanu rzeczy jednak po wojnie komuniści tolerować nie chcieli, ponieważ stwarzał on możliwość trwałego urwania się obywatela z państwowej smyczy PRL poprzez wyjazd z kraju, zamieszkanie gdzie indziej, i otrzymanie z czasem tamtejszego obywatelstwa.
Komuniści tymczasem pragnęli mieć opcję prawną pozwalającą im na dorwanie każdego, kogo PRL uważała za swego obywatela.
Wprowadzono zatem do ustawodawstwa instytucję zgody Rady Państwa na zmianę obywatelstwa – trudną na pograniczu niemożliwości do uzyskania z inicjatywy jednostki, ponieważ Rada Państwa posiadała prawo odmowy bez podania przyczyn.
W ten sposób ostatnie słowo w sprawie utraty obywatelstwa polskiego przeszło z rąk obywatela w ręce państwa.
Ten komunistyczny wynalazek został bezmyślnie przeniesiony do ustawodawstwa III RP, w formie osobistej, nie delegowanej na nikogo (sic!) zgody Prezydenta RP na własnowolne zrzeczenie się obywatelstwa polskiego, jaką ma uzyskiwać każdy obywatel pragnący tak uczynić na podstawie art 34 ust.2 Konstytucji RP.
Przepisy wykonawcze regulujące procedurę uzyskiwania zgody Prezydenta RP na zrzeczenie się obywatelstwa polskiego zostały ustawione tak, by w najwyższym stopniu utrudniać, a idealnie uniemożliwiać zrzeczenie się obywatelstwa polskiego z wlasnej inicjatywy obywatela posiadającego rownież inne obywatelstwo.
Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało – mamy obecnie, w Izraelu i wielu innych miejscach świata, setki tysięcy, jeśli nie miliony, potomków Żydów polskich, nie mających żadnego związku z Polską, nie znających języka polskiego, głeboko gdzieś mających polską kulturę, ale za to posiadających żyjących lub zmarłych przodków z obywatelstwem polskim.
W wyniku głupoty polityków krajowych którzy etatyzm, autorytaryzm i zamordyzm wyssali z mlekiem matki, wszystkie te osoby i ich potomstwo – dzieci, wnuki, prawnuki etc., do skończenia świata i o jeden dzień dłużej, są automatycznie obywatelami polskimi, mającymi prawo do paszportów polskich.
Ponieważ nie sposób wprowadzić do polskiego ustawodawstwa o obywatelstwie klauzuli norymberskiej – obywatelstwo polskie nabywa się przez dziedziczenie, pod warunkiem, że dziedziczący nie jest Żydem – będziecie bardzo długo jeszcze zbierać owoce własnej głupoty i nalegania na zachowanie w prawie III RP komunistycznej zasady, że "obywatel jest własnością państwa" i nie może zrzec się obywatelstwa polskiego bez zgody najwyższego organu państwa, ani stracić go w wyniku uzyskania innego obywatelstwa.
Albo możecie przywrócić ustawę o obywatelstwie polskim z 1920 roku, arcydzieło najlepszej polskiej myśli prawnej, która jednym cięciem rozwiązałaby wiele problemów.
Ale takiej myśli prawnej w Polsce już nie ma. Od sprawiedliwości droższa jest wam wszechobecność, wszechmoc i wszechwiedza państwa, które chce moć uwiązać tęgą smycz do każdej polskiej szyi.
Na zdrowie zatem.
Na ulicy Tel Avivu, gdzie znajduje się konsulat polski, już słychać tętent koni czterech jeźdźców polskiej Apokalipsy: Bezczelność, Bezkarność,Bezradność, Bezmyślność.
PS. Próby pozbawienia wyjeżdżających z Polski 'emigrantów marcowych' 1968 roku obywatelstwa PRL okazały się prawnie nieskuteczne, z powodu krytycznej wady prawnej w nieopublikowanej uchwale Rady Państwa PRL w tej sprawie. W III RP, Sąd Najwyższy i Najwyższy Sąd Administracyjny orzekły wielokrotnie, że osoby "wyjechane" z Polski po 1968 roku nie straciły obywatelstwa polskiego, choćby organom państwa wydawało się inaczej.
Inne tematy w dziale Polityka