2550
BLOG
'The Spectator' o Tusku i polskim kryzysie politycznym
BLOG
Brytyjski tygodnik 'The Spectator', w swoim czasie macierzysta redakcja Radka Sikorskiego i Anny Applebaum (cóż za wspaniała ironia), wyraźnie nie może pohamować sceptycyzmu wobec Nowego Wspaniałego Świata Donalda Tuska
Carson Becker
20 stycznia 2024
Donald Tusk sends police after journalists
Donald Tusk wysyła policję na dziennikarzy
Powrót Donalda Tuska do władzy w jesiennych wyborach w Polsce był interpretowany przez wielu jako zwycięstwo centryzmu nad populizmem. Wyrzucono zbuntowaną prawicową partię Prawo i Sprawiedliwość (PiS) i znów zwyciężyła przyzwoitość: tak przynajmniej głosiła światowa narracja. W Warszawie wszystko to wyglądało zupełnie inaczej. Podczas kampanii wyborczej Tusk wielokrotnie obiecywał „odpolitycznienie” państwowych mediów i przywrócenie praworządności. Kiedy w zeszłym miesiącu został zaprzysiężony jako premier, szybko uciekł się do autorytarnych metod, które doprowadziłyby do międzynarodowego oburzenia, gdyby nie stał za nimi rzekomo umiarkowany polityk.
Rankiem 20 grudnia, funkcjonariusze policji uzbrojeni w pistolety i pałki otoczyli siedzibę TVP, polskiej telewizji państwowej. Ustawiono metalowe barierki, przeszukano pojazdy personelu i wyłączono emisję wielu kanałów telewizyjnych. Dziennikarzy nie wpuszczano do ich biur, podczas gdy prywatne agencje ochrony w cywilnych ubraniach próbowały zmusić menedżerów do podpisania rezygnacji.
Na czele czystki stanął Bartłomiej Sienkiewicz (prawnuk noblisty Henryka Sienkiewicza), obecnie minister kultury. Mimo literackiego rodowodu, Sienkiewicz nie jest oczywistym wyborem do tej roli. To były pułkownik wywiadu, który koordynował pracę tajnych służb podczas pierwszej kadencji Tuska. W wieczór poprzedzający najście na TVP, Sejm – izba niższa polskiego parlamentu, przyjął niewiążącą uchwałę, w której zwrócił się do rządu o uporządkowanie mediów publicznych i przywrócenie „porządku konstytucyjnego". Sienkiewicz wysłał siły porządkowe, nie mając do tego wyraźnego upoważnienia prawnego.
Wybory nie wyparły Andrzeja Dudy, niezależnego prezydenta Polski, blisko powiązanego z PiS, którego kadencja kończy się w przyszłym roku. Do zadań Dudy, byłego prawnika, należy ochrona konstytucji i użycie prawa weta w określonych okolicznościach. Zapowiedział na przykład, że zawetuje ustawę o wydatkach państwa, w związku z zaniepokojeniem represjami w mediach, nazywając ją „rażącym naruszeniem konstytucji i zasad demokratycznego państwa prawa”. W odpowiedzi Sienkiewicz zapowiedział likwidację całej sieci telewizyjnej.
Tego samego dnia anglojęzyczny kanał informacyjny, TVP World, ogłosił zawieszenie swojej działalności. Kilku pracowników wyższego szczebla, w tym Filip Styczyński, dyrektor TVP World, zostało odsuniętych od pełnienia obowiązków, choć nie zwolnionych. Z prawnego punktu widzenia, redaktorów i dyrektorów TVP może zwolnić jedynie Rada Mediów Narodowych, powołana przez PiS w 2016 roku i chroniona poprzez uprawnienia prezydenta. Tusk i jego trójpartyjny rząd koalicyjny próbują ominąć Radę, której kadencja trwa do 2028 roku.
Żeby było jasne – TVP nie jest pomnikiem obiektywnego dziennikarstwa. Powstała w czasach komunizmu, a jej stanowisko redakcyjne zawsze faworyzowało tę partię, która zarządzała państwową kiesą. Po dojściu PiS do władzy w 2015 r. zawartość przekazu TVP stała się prorządową propagandą. „Stworzyliśmy propagandę na gorszym poziomie niż w latach 70-tych.” – przyznał niedawno prezenter Marcin Wolski. „Zwyciężyła stalinowska logika: kto nie z nami, ten przeciwko nam”.
Ta logika zawiodła. Bezczelna stronniczość TVP irytowała Polaków tak bardzo, że mogła kosztować PiS przegranie wyborów. W trakcie kampanii Tusk obiecał rozwiązanie Rady Mediów Narodowych w ciągu pierwszych 100 dni urzędowania. Drobny problem polega na tym, że Tusk nie ma do tego uprawnień prawnych. Twierdzi, że wywiązuje się ze swojej obietnicy „przywrócenia porządku prawnego i przyzwoitości w życiu publicznym”, jednak trudno pogodzić to twierdzenie z widokiem policji otaczającej stację telewizyjną i aresztowaniem przeciwników (zatrzymano dwóch byłych ministrów PiS, rzekomo z powodu transakcji dotyczących gruntów rolnych sprzed 15 lat).
Tusk może wierzyć, że jego antyliberalne metody są uzasadnione w dążeniu do pokonania „ciemności i zła” ostatnich ośmiu lat, ale pozostaje fakt że PiS jest najpopularniejszą partią w Polsce, a mimo utraty większości parlamentarnej nadal ma najwięcej mandatów w Sejmie.
Helsińska Fundacja Praw Człowieka, poprzednio zagorzały krytyk PiS, zaczyna się niepokoić Tuskiem i twierdzi, że przejęcie przez rząd mediów publicznych „budzi poważne wątpliwości prawne”, a nawet może naruszać standardy Rady Europy.
Czy powinniśmy spodziewać się protestów ze strony Brukseli? Przecież Polacy są przyzwyczajeni do komentarzy Komisji Europejskiej na temat pilnej potrzeby przestrzegania praworządności w Warszawie. Bruksela często ostrzegała PiS, że Komisja „nie zawaha się podjąć działań w przypadku niezgodności z prawem unijnym”.
Kiedy Tusk nagina prawo, UE wydaje się patrzeć na to inaczej. W końcu to Tusk jako przewodniczący Rady Europejskiej przez pięć lat podejmował decyzje w Brukseli i nie ulega kwestii, że jego byli koledzy aprobowali jego kampanię na rzecz powrotu do władzy w Warszawie. W ciągu kilku godzin od objęcia urzędu Komisja Europejska ogłosiła, że uwolni ponad 100 miliardów euro funduszów, których wypłatę poprzednio zawieszono.
Co chce zrobić Bruksela: bronić praworządności czy popierać Tuska? Czynienie jednego i drugiego jednocześnie może być trudne. „Mamy wiele oczekiwań i z pewnością będziemy go wspierać w jego wysiłkach” – powiedział niedawno Johannes Hahn, europejski komisarz ds. budżetu. Przyznał jednak, że Duda ma prawo weta wobec wielu zmian, których UE oczekuje od Tuska. Co gorsza, Duda ma półtora roku do końca swojej kadencji. „Z pewnością nie będziemy czekać półtora roku” – powiedział Hahn. – „Dlatego uważam, że musi istnieć jakieś rozwiązanie”.
Deklaracja UE, że „nie będzie czekać” z obchodzeniem aparatu polskiej demokracji, nie tylko nie pomaga, ale pogrąża kraj w poważnej batalii konstytucyjnej. Generał-porucznik Sir Adrian Carton de Wiart, w okresie międzywojennym szef brytyjskiej misji wojskowej w Polsce, zauważył kiedyś, że: „Polska zawsze ma kryzys polityczny”. Teraz z pewnością wygląda na to, że taki kryzys istnieje i został skonstruowany przez Brukselę w ścisłej współpracy z Tuskiem.
tłum. Stary Wiarus
Inne tematy w dziale Polityka