"Agresja Rosji na Ukrainę jest punktem zwrotnym dla świata, również dla Niemiec - zapewnił w niedzielę na Twitterze ambasador Niemiec w Polsce Arndt Freytag von Loringhoven. Gdy zmienia się świat, polityka Niemiec też musi się zmienić o 180 stopni - dodał."
Lubię wystraszonych Niemców. Nie mogliby czasem pozostać takimi na stałe?
Ale gadanie jest tanie. Niemcy będą teraz skręcać na nowe tory z wdziękiem pancernika 'Schleswig-Holstein', w nadziei, że zanim wykręcą o 180, to Kijów zostanie obrócony w gruzy, a Zelenski zginie. Po czym będą mogli kontynuować zakręt do pełnych 360 stopni, czyli wrócić na poprzedni kurs.
Ale na razie mamy nasze pięć minut. Jak ambasador mówi, że trzeba zakręcać o 180, no to o180. Należy obrócić ambasadora o 180 stopni i nadać mu przyspieszenie, przykładając siłę tam gdzie plecy nazwę tracą. Czyli uznać syna hitlerowskiego sztabowca i byłego wiceszefa BND, który więcej Polsce przeszkadzał niż pomagał, za persona non grata.
Niech ta zielona dziumdzia, którą w ramach umowy koalicyjnej zrobili ministrem spraw zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec, a która pragnie oprzeć politykę zagraniczną Niemiec na ekologii i feminizmie, przyśle do Warszawy jakąś nieszkodliwą feministkę w różowej bluzeczce, nie starszą niż 24 lata i z IQ nie wyżej 90, absolwentkę Gender Studies i literatury karaibskiej. Też nie pomoże, ale nie będzie przeszkadzać. Umówimy ją na kawusię z Ewą Kopacz i Terenią Piotrowską.
A jak baron Arndt Freytag von Loringhoven chce zostać, to niech się wcieli w postać pułkownika hrabiego Clausa von Stauffenberga. Nie musi wozić teczki z bombą na Kreml, ale niech osiągnie podobny efekt, publikując tekst paktu Merkel-Putin, czyli Ribbentrop-Mołotow II, razem z tajnymi protokołami dodatkowymi. W wyniku ostatnich wydarzeń nie ulega bowiem wątpliwości żadnego obserwatora, że Niemcy są od dawna dogadane z Rosją co do przyszłego losu Europy Wschodniej.
Inne tematy w dziale Polityka