Nie są wielkimi faworytami w wyścigu o prezydenturę w Warszawie i Krakowie, a jednak dotrzymują tempa w kampanii rywalom. Ba, wyborcy, jak widać, doceniają ich pracę, bo idą łeb w łeb z Rafałem Trzaskowskim i Jackiem Majchrowskim. Patryk Jaki i Małgorzata Wassermann mają coraz więcej argumentów, by wygrać trudne starcia wyborcze. Kluczowe będzie przekonanie do siebie osób spoza elektoratu PiS w drugiej turze.
Patryk Jaki dogania Rafała Trzaskowskiego. Według najnowszego sondażu Millward Brown dla TVN24 różnica między politykami to zaledwie 4 proc. – a więc mieści się w granicach błędu statystycznego. W drugiej turze zdecydowaną przewagę ma Trzaskowski – zagłosowałoby na niego 56 proc., na Jakiego – 37 proc. Różnica znacząca, ale w toku kampanii wyborczej kandydat Zjednoczonej Prawicy jest w stanie ją zniwelować.
Rafał Plątonogi
Tym bardziej że ostatnie tygodnie są dla Trzaskowskiego jedną wielką porażką. W szeregach Platformy Obywatelskiej da się wyczuć zawód kampanią polityka. W powietrzu unosi się zapach powtórki z pijanej zakonnicy w ciąży, która zostaje rozjechana na pasach – jak to mawiał Adam Michnik, gdy oceniał, co musi się stać, by Bronisław Komorowski przegrał wybory z Andrzejem Dudą. Ten scenariusz jest jeszcze odległy, ale wcale nie nieprawdopodobny. Powód? Trzaskowski jest w stanie własnoręcznie rozłożyć na łopatki swoje szanse. Na dobrą sprawę – mimo kłopotów wizerunkowych Hanny Gronkiewicz-Waltz i relatywnie niskiego poparcia dla PO w kraju od trzech lat – Warszawa jest matecznikiem największej partii opozycyjnej. To tam od lat kandydaci uzyskują najwyższe poparcie – żeby przypomnieć choćby Donalda Tuska w wyborach parlamentarnych (ponad 300 tys. głosów) czy Bronisława Komorowskiego w 2015 r. Gdyby to wyborcy stolicy decydowali o prezydencie RP, zostałby nim nie Andrzej Duda, ale właśnie jego rywal. Uszczypliwi śmieją się, że nawet gdyby liberałowie postawili na konia, to i ten wygrałby rywalizację z kandydatem prawicy.
Szanse Jakiego
To jest właśnie największa trudność Jakiego. Przekonać do siebie nie tylko przekonany elektorat PiS, który w Warszawie waha się w zależności od wyborów w przedziale od 25 do 35 proc. , ale przede wszystkim obojętnych. Wyborców niezainteresowanych bieżączką, nieoglądających serwisów informacyjnych – po prostu niezadowolonych z życia w stolicy. Szczególnie młodych wkurzonych nie brakuje. Patryk Jaki stara się ich przekonać populistycznymi sztuczkami – rozdaje jabłka, kilka miesięcy temu smażył kiełbaski na grillu. Infantylne? Jasne, że tak. Ale skuteczne! Przecież na dobrą sprawę były wiceminister sprawiedliwości z Opola powinien mieć trzy razy mniejsze poparcie od Trzaskowskiego. Tymczasem idzie z nim łeb w łeb. Rafał Trzaskowski to znany polityk – zasiadał w rządzie Ewy Kopacz, od lat często pojawia się w mediach komercyjnych. Przystojny, nieźle wykształcony. Ma tylko jeden poważny problem: uważa, że wszystko mu się należy od ręki. Upaja się własnym wizerunkiem. Trzaskowski potrafi go jednak nadszarpnąć – choćby hejtując w głupi sposób defiladę 15 sierpnia. Wielka parada wojsk, inscenizacje, ponad 100 tys. warszawiaków na ulicach. A Trzaskowski na Twitterze wolał wyśmiać grupy rekonstrukcyjne, niż pojawić się na największej defiladzie po 1989 r. i zbierać punkty. Zupełnie niedorzeczne. Tak jak z taśmą i szybą – sztab Trzaskowskiego potrafił spaprać nawet umówione spotkanie z działaczką KOD. Zamiast zostawić szybę w spokoju i jakoś się wykręcić, zadzwonić po specjalistę, to Trzaskowski uwierzył, że nadaje się na szklarza. Zaczął kleić wypadającą szybę z drzwi… taśmą klejącą. Nawet nie ta niezręczna sytuacja działała na szkodę PO, ale reakcja sztabu. Pochwały, esemesy od pani Bożeny z KOD, tłumaczenia, że o żadnej ustawce nie ma mowy. W tak szybkim tempie nawet mało istotnymi szczegółami można położyć całą kampanię. Bowiem który kandydat będzie chciał przerzucić głosy w drugiej turze na kogoś, kto jest symbolem wpadek?
Patryk Zadaniowy
Siła Jakiego tkwi więc przede wszystkim w słabości kandydata. Trzeba jednak oddać politykowi Solidarnej Polski, że ostro pracuje na jak najlepszy wynik. Jego kampania jest pomysłowa – Jaki przemierza kilka kilometrów dziennie, rozmawia z każdym wyborcą, również ideologicznymi przeciwnikami. Co prawda niepotrzebnie porównuje infrastrukturę warszawską do bułgarskiej, ale jest to prosty chwyt wyborczy, który może poskutkować – skoro biedniejszą Bułgarię stać na metro z prawdziwego zdarzenia, dlaczego nie wybudować dwóch kolejnych linii? Pomysł jest, realizacja – proszę bardzo, jedziemy do Sofii, umawiamy spotkania z przedstawicielami tamtejszego metra. Widać, że Jakiemu się chce i bardzo się stara. W drugiej turze może liczyć na głosy Kukiz’15. Pytanie, jaki wynik zanotuje Jan Śpiewak i kogo poprze w dogrywce.
Sensacyjny sondaż
Dużo spokojniej batalia wyborcza rozgrywa się w Krakowie. A w zasadzie w ogóle trudno mówić o kampanii w dawnej stolicy Polski. Małgorzata Wassermann przygotowuje się do jesiennych przesłuchań w komisji śledczej ds. Amber Gold, aż tu nagle opublikowano sondaż, w którym w pierwszej turze wygrywa jednym punktem procentowym z Jackiem Majchrowskim. Profesor jest hegemonem, dzieli i rządzi w Krakowie od 20 lat. Dotąd żaden kandydat PiS nie mógł się równać poparciem z Majchrowskim – bardzo słaby wynik odnotował Andrzej Duda, bezskutecznie próbował rywalizować Ryszard Terlecki, najlepiej pod tym względem wypadł Marek Lasota w 2014 r. Dostał się do drugiej tury, ale przegrał. Kampania pracownika IPN nie była porywająca, zauważalny był brak wsparcia struktur partyjnych, które traktowały Lasotę jak ciało obce. My mówimy o wyniku 38 proc. w krakowskim sondażu dla „Do Rzeczy” – dla kandydatki bez sztabu i bez oficjalnego rozpoczęcia kampanii! Jeśli Wassermann weźmie przykład z Jakiego, to możliwy jest scenariusz wygranej w pierwszej turze. Pytanie jednak, czy komisja ds. Amber Gold nie jest priorytetem dla kandydatki PiS. Trudno połączyć analizę tysięcy stron dokumentów i przygotowanie pytań do świadków w Warszawie z rozwijającym się tempem kampanii w Krakowie. Dlatego wspomniany sondaż jest sensacyjny. Pamiętajmy też, że Majchrowskiego popiera koalicja PO-Nowoczesna. Elektorat liberalny w Krakowie to ok. 25–30 proc. Dość po-wiedzieć, że w 2015 r. Platforma w wyborach parlamentarnych przegrała w Krakowie z PiS pierwszy raz od 10 lat. Samorządy rządzą się swoimi prawami, ale spadek po-parcia dla PO w tym mieście jest faktem. I to też może działać na korzyść Wassermann.
Naturalny koniec ery Majchrowskiego?
Podobnie jak w przypadku Jakiego, kandydatka PiS w Krakowie to powiew świeżości w polityce. Efekt może zadziałać na wyobraźnię wyborców. W stolicy Małopolski jest tak, że ludzie są konserwatywni – w tym znaczeniu, że jeśli kogoś wybiorą, to długo podtrzymują swoją decyzję i nie chcą zmian. Może jednak większość – tak jak w 2015 r. – doszła do wniosku, że Majchrowski swoje zrobił, a piąta kadencja byłaby przesadą? Że przed Krakowem są wyzwania, takie jak walka ze smogiem i deweloperską bandyterką, która betonuje miasto, a obecny prezydent wydaje się bezradny? Więcej odpowiedzi przyniosą kampania wyborcza i debaty z udziałem kandydatów na włodarzy miasta. Dla Wassermann to, co jest obciążeniem, może się stać dodatkowym atutem. Jeśli posłanka PiS okaże się gwiazdą w starciu z Donaldem Tuskiem, Majchrowski wpadnie w poważne tarapaty. A jest jeszcze Łukasz Gibała, który raczej nie przerzuci w drugiej turze głosów na polityka, z którym od lat rywalizuje w Krakowie.
Tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie". Śródtytuły pochodzą od redakcji
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka