Mundial za nami, a przyszłość Roberta Lewandowskiego stoi pod znakiem zapytania. Najpierw Bayern Monachium grabił sobie gremialną krytyką napastnika po nieudanych meczach w Lidze Mistrzów, później nasz kapitan sam dolewał oliwy do ognia. Aż wreszcie na mundialu - wydawałoby się - nie pokazał nic, co by skłoniło giganta do transferu. Jest tylko jedno ale...
Dominator w Lidze Mistrzów sprzedał Cristiano Ronaldo. Potrzebuje na gwałt napastnika, który zagwarantuje 25-30 goli na sezon, biorąc pod uwagę ewentualne wzmocnienia ofensywne i obecną kadrę. Nikt zdrowy na umyśle nie będzie żądał, nawet od Neymara, kupionego za przykładowe 300 baniek, by pobijał rekordy strzeleckie CR7. Real musi kupić natychmiast snajpera. Prawdopodobnie zostanie w drużynie Karim Benzema, którego chętnie widziałby w Napoli Carlo Ancelotii. Francuz - poza znakomitą postawą w Lidze Mistrzów - zawodził w lidze i nie dobił nawet do 10 bramek, co było jedną z przyczyn indolencji "Królewskich" na krajowym podwórku w minionym sezonie.
Zatem plusy transferu, oprócz odejścia Ronaldo. Polak w Realu Madryt - to zawsze brzmi dumnie. Przypominamy sobie casus Jurka Dudka, który rozegrał ledwie kilka meczów w składzie "Królewskich", a i tak wszyscy w Hiszpanii o nim pamiętają. A nawet na zakończenie kariery zrobili mu pożegnalny szpaler w 2011 roku. Lewandowski przychodziłby jako wielka gwiazda, oczywiście z jednoczesną plamą na honorze, jaką był katastrofalny mundial. Nawet, jeśli jego cena spadła, to za mniej, niż 100 mln euro nie zawita na Bernabeu.
Ma wszystkie walory, by trochę goli strzelić - a te, szczególnie w lidze, są potrzebne Realowi jak tlen. Wielu kibiców mówiło, że gdyby to Robert grał w ubiegłym sezonie w ataku, to Real strzelałby więcej jesienią i pogubiłby mniej punktów. Umówmy się, że Lewy z Bayernu Monachium, a Lewy w kadrze na mundialu to na nasze nieszczęście dwóch innych piłkarzy. Lewandowski potrafi się zastawić, wygrać pojedynek główkowy, a nawet strzelić z wolnego. Nie potrafi rozgrywać jak Benzema, ale miałby duże szanse wygryźć go ze składu.
Liga Mistrzów. Ostatnie lata pokazują dobitnie, że w Madrycie nie czekasz pięciu lat na triumf w najważniejszych klubowych rozgrywkach. Tam przerwa w ostatnich pięciu sezonach trwała rok. To wszystko nie tylko dzięki Ronaldo, którego w Realu już nie ma, ale genialnym środkowym pomocnikom, zjednoczeniu i walce do końca. Sam Xavi Hernandez powiedział kiedyś, że nawet, gdy Barcelona wygrywała mecz 3:0 z Realem, do końca nikt z drużyny nie był pewny końcowego wyniku. Bo Real ma to coś, co pozwala się podnieść nawet z katastrofy. Taki sam pogląd wyraził zresztą Leo Messi kilka tygodni temu. Robert potrzebuje Ligi Mistrzów, najbliżej do triumfu jest w Realu.
Miałby pierwszy skład - prawdopodobnie. Tylko taka postawa jak na mundialu sprawiłaby, że częściej szanse dostawałby Benzema. Sytuacja jeszcze bardziej się wyklaruje z punktu widzenia Lewandowskiego, jeśli Benzema z Realu ostatecznie odejdzie do Napoli.
Grałby z najlepszymi na świecie, w projekcie, z którym Bayern Monachium nie może się równać. Oczywiście na boisku wszystko wygląda wyrównanie - poza starciami z 2014 roku - ale mistrz Ligi Mistrzów nigdy nie pozwoli sobie na sytuację, w której na skrzydłach biegają 35-letni emeryci, a środkiem pola dyryguje kolejny emeryt (dziś już przygotowywany do roli trenera Xabi Alonso). To, co kiedyś Lewandowski mówił niemieckim mediom o tym, że Bayern nie wyczuwa wiatru zmian i konkurencji, odnalazłby z powodzeniem.
A teraz minusy. Po pierwsze - presja. Czy tego chce, czy nie, Robert byłby porównywany wynikami strzeleckimi do Ronaldo. I uprzedzam, niestety, nie pobije ich. Nie jest maszyną, nie jest lepszym piłkarzem, nie ma aż takiego zmysłu do zdobywania bramek. Presja jest ogromna w Realu. Biorąc pod uwagę przenosiny do swojego ulubionego klubu, Lewandowski musiałby przetrawić gwizdy po takich meczach, jak na mundialu. A nie każdy wytrzymuje taką krytykę. Na Bernabeu nie ma świętych krów, tym bardziej, gdy przychodzi gwiazda za ponad 100 mln euro.
Mundial. Co tu dużo mówić, to była tragedia, która mogła odstraszyć potencjalnych kupców albo pozwolić im zbić nieco cenę.
Wizerunek. Lewandowski w maju 2018 roku był inaczej postrzegany, niż w lipcu 2018 roku. Zachowania na boiskach w Rosji, dziwne wywiady, opowiastki o idealnych włosach w "Playboyu", konferencje prasowe, gdzie zrzuca odpowiedzialność za wyniki na innych. To nie przeszło bez echa w Madrycie. I z pewnością w gabinetach na Santiago Bernabeu. Robert poczuł się już na poziomie Ronaldo i Messiego, ale nigdy nie zbliżył się do niego. Nawet pięcioma trafieniami w 8. minut z Wolfsburgiem.
I wreszcie wiek. 30 lat to optymalny wiek dla piłkarza, ale nie dla łowców transferowych z Madrytu. W ostatnich latach tylko Ruud van Nistelrooy przechodził do Realu z 30. wiosnami na karku. Perez inwestuje w młodzież albo ukształtowanych piłkarzy w wieku 25-27 lat. Jego nos doprowadził do eksplozji talentów Luki Modricia, Cristiano, Benzemy, Di Marii, Pepe czy Sergio Ramosa. Robert pogra jeszcze trzy lata na wymaganym poziomie. Czy kontrakt, warty ponad 20 mln euro za sezon i kwota ponad 100 mln za transfer, to gra warta świeczki?
Podobno na dniach wszystko ma się wyjaśnić. Mimo mojego wkurzenia na Lewandowskiego, trzymam za niego kciuki w tym całym kociokwiku transferowym. Chciałbym, jako kibic Realu, zobaczyć go w białej koszulce. W grę wchodzi również Chelsea, ale tam trener Sarri woli kupić Gonzalo Higuaina. Czas pokaże, czy Lewy wyląduje w Madrycie.
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport