ABW wchodzi do "Wprost". Oczekujmy wyjaśnień

Jak się dowiedzieliśmy z Twittera, ABW właśnie wpada do redakcji "Wprost". Poinformował o tym dziennikarz tygodnika, Michał Majewski. Zapewne służby wykonują rutynową kontrolę, nieprawdaż? Wcale nie chodzi o zgarnięcie kompromitujących nagrań, by już żadne z nich nie ujrzało światła dziennego?

Wiemy już, że na taśmach w "Sowie" został zarejestrowany m.in. Aleksander Kwaśniewski. Wiemy, że Belka złamał ustawę o NBP, a Sienkiewicz mówił wprost o dodrukowaniu pieniędzy nie w celu ratowania budżetu, a partyjnych notowań. Dalsza godzina nagrania ma być jeszcze bardziej piorunująca. To nie będzie już problem knajackiego stylu przeprowadzonych rozmów, jak niektórzy sądzili. Donald Tusk trzyma jeszcze gardę, otrzymał kilka ciosów prosto w twarz, jest rzucony na liny przez przeciwnika. Publikacja reszty nagrań pośle go ostatecznie na deski.

Wysłanie ABW do redakcji tygodnika, który ujawnił nagrania - bez względu na interesy tajemniczego oficera, rozgrywającego całą aferę i przeszłość redaktora naczelnego - jest skandaliczne. Sienkiewicz działa we własnym, politycznym interesie. Jest sędzią we własnej sprawie. Gdyby coś takiego działo się w czasach rządów PiS, gdyby ABW weszła do siedziby TVN-u po opublikowaniu nagrań z rozmowy Beger-Lipiński - o przecież mikroskopijnym znaczeniu z punktu widzenia interesów państwa - interweniowałaby Helsińska Fundacja Praw Człowieka, a dziennikarze wyszliby protestować na ulicę.

Mam nadzieję, że tak się stanie tym razem. Działania służb przeciwko mediom to nie sen, to rzeczywistość. Oby dziennikarze zabezpieczyli materiał, który wysadzi rząd w powietrze.

Oddajmy głos Majewskiemu: "Weszło trzech panów z ABW. Żądają wydania nośników". I wszystko w tym temacie.