W atmosferze nieprzerwanych działań tajnej policji, całkowitego wpływu w niej komunistów i palących się akt - do MSW w marcu 1990 r. przychodził Krzysztof Kozłowski, redaktor „Tygodnika Powszechnego”. „Odbicie” MSW z rąk komunistów dawało nadzieje na rozliczenie komunistów i reformy w służbach specjalnych. Tak się jednak nie stało, co być może miało związek z filozofią środowiska, które objęło w 1989 r. władzę. Sam Kozłowski we wspomnieniach tłumaczył tak długą obecność ludzi starego systemu w resortach siłowych: [...] my byliśmy za ewolucją, choć od początku za ewolucją przyspieszoną. Ale też byliśmy przeciwko wyciąganiu armat, tym bardziej, że te armaty jakby nadal wszystkie pozostawały po tamtej stronie[1]. Obawiał się on konfliktów z PZPR, pogorszenia stosunków z ZSRR i siły komunistów, w dalszym ciągu mających do dyspozycji aparat bezpieczeństwa. Gdybyśmy chcieli wyrwać jeszcze MON i MSW, to zburzylibyśmy układ – przyznawał Kozłowski we wspomnieniach.
6 kwietnia 1990 r. Sejm przyjął ustawy o policji, UOP i urzędzie ministra spraw wewnętrznych. Nowa służba specjalna miała zajmować się przede wszystkim wywiadem, kontrwywiadem oraz zabezpieczeniem ważnych instytucji, związanych z rządem. MO została przemianowana na Policję, którą podzielono na: kryminalną, drogową i prewencji wraz z jednostkami antyterrorystycznymi i specjalistycznymi[2]. Krzysztof Kozłowski, jako pierwszy szef UOP, zapowiedział, iż nowa służba specjalna będzie śledziła działalność „ekstremalnych” ugrupowań tak z prawej, jak i lewej strony politycznej, a priorytetem pozostawała walka z terroryzmem[5]. Funkcjonariusze urzędu stanęli przed trudnym wyzwaniem: mieli przekonać społeczeństwo, iż służby specjalne nie zajmują się już permanentną inwigilacją i walką z wrogami jednej partii.
SB tylko formalnie przestawała istnieć. Krzysztof Kozłowski miał działać w jednej „drużynie” obok komunistów: gen. Czesława Kiszczaka (szefa MSW), wiceministra gen. Henryka Dankowskiego, a także gen. Zbigniewa Pudysza, podsekretarza stanu w MSW[6]. Jako jedyny w tym gronie nie miał pojęcia o specyfice pracy służb specjalnych, z SB stykał się na przesłuchaniach w okresie działalności opozycyjnej. Nowy minister w rządzie Mazowieckiego odpowiedział z rozbrajającą szczerością na pytanie dziennikarzy, dlaczego wybór padł na niego: Nie wiem. Padło na mnie. Może po prostu nie było nikogo pod ręką. [...][7].
Krzysztof Kozłowski działał w bliskim otoczeniu funkcjonariuszy komunistycznych. Jego doradcą w MSW był np. Andrzej Hempel, który kierował specjalną bojówką w latach 1983 - 1988. Grupa ta w czasie wieców opozycji, wyciągała z tłumów demonstrantów i doprowadzała do radiowozów, komisariatów. Hempel w latach 80. był komendantem ORMO w Śródmieściu, a po 1989 r. piastował funkcję zastępcy szefa Stołecznej Policji, zdymisjonowany 27 września 1990 r. po artykułach w „Gazecie Wyborczej” na temat jego przeszłości[8]. Sam zainteresowany odpowiedział emocjonalnie na zarzuty w liście otwartym, nazywając doniesienia red. Jachowicza „stalinizmem” i „polowaniem na czarownice”. Zaskakująca była myśl przewodnia, jaka wyłaniała się z odpowiedzi Hempela – podkreślił on, iż krytyka za działalność w aparacie komunistycznym [...] podważałaby całkowicie linię polityczną rządu Mazowieckiego, w którym jest sporo byłych członków PZPR[9].
Inny skandal, związany z kadrowymi posunięciami nowego kierownictwa MSW, opisano na łamach „Czasu Krakowskiego”. Józef Szaniawski ujawnił, że pół roku po zreorganizowaniu aparatu bezpieczeństwa i po ponad roku od objęcia władzy przez rząd „solidarnościowy”, w resorcie spraw wewnętrznych i wojsku zatrudnieni byli wciąż oficerowie komunistycznych służb, którzy odbyli kursy w Wyższej Szkole Oficerskiej KGB im. Feliksa Dzierżyńskiego w Moskwie, trwające od 9 miesięcy do 3 lat[10]. Dziennikarz i więzień polityczny PRL podnosił, iż zmiany w MSW objęły jedynie najwyższy szczebel generalski, natomiast pułkownicy na usługach SB i WSW przetrwali okres przemian. „Czas Krakowski” opublikował listę 20 oficerów, których oskarżył o działania na rzecz KGB. Znalazł się na niej m.in. płk Czesław Żmuda, przyjaciel gen. Kiszczaka i szef jego politycznego gabinetu w latach 1985 - 1990[11]. W 1990 r. doradzał już Kozłowskiemu, poza tym – co podkreślała gazeta – miał istotny wpływ na posunięcia kadrowe w komisjach weryfikacyjnych SB. Ppłk Zbigniew Chwaliński, kolejny wymieniony w artykule Szaniawskiego, był zastępcą Żmudy w gabinecie Kiszczaka. Po zreorganizowaniu organów bezpieczeństwa, posiadał duże wpływy w MSW jako kierownik Głównego Inspektoratu Ministra[12]. Kursy w Moskwie miał odbyć również płk Henryk Jasik – w latach 80. inwigilował zachodnie struktury „Solidarności”, był szefem Departamentu I (1986-1989), odpowiedzialnym za wywiad. Po powstaniu UOP pozostał na swym stanowisku pod zmienioną nazwą - w Zarządzie Wywiadu Urzędu Ochrony Państwa[13]. Szaniawski wymienił również płk Lucjana Jaworskiego, oficera SB i WSW, który, za wiedzą i zgodą premiera Tadeusza Mazowieckiego, miał zostać szefem kontrwywiadu[14].
Minister Kozłowski, jeszcze przed publikacją niewygodnych list, wziął w obronę trzech współpracowników: Żmudę, Chwalińskiego i Jasika. Byli funkcjonariusze SB okazali się podobno „pomocni” przy reorganizacji aparatu bezpieczeństwa. Kozłowski na konferencji prasowej poprosił dziennikarzy, by przedstawili mu dowody, wskazujące na działania wymienionej trójki oficerów, które doprowadziły do uwięzienia kogokolwiek w PRL[15].
Epizod z pracownikami MSW po szkoleniach w KGB był szeroko dyskutowany już na początku lat 90. To, że i dzisiaj ABW przypomina o zagrożeniu penetracją służb rosyjskich i o uwikłanych we współpracę z KGB funkcjonariuszach SB, świadczy też o zaniedbaniach w tym segmencie – albo, odpukać, świadomych decyzji – m.in. Krzysztofa Kozłowskiego.
Po śmierci pierwszego niekomunistycznego ministra, nikt o tych faktach zapewne przez lata nie przypomni.
[1] W. Bereś, K. Burnetko,
Gliniarz z Tygodnika, Warszawa 1991, s. 35.
[2] J. Jachowicz,
Policja, „Gazeta Wyborcza”, nr 84 z 9 IV 1990.
[4] J. Jachowicz,
Stój – UOP, nr 176 z 31 VII 1990.
[5] Śpij spokojnie, „Gazeta Wyborcza”, nr 108 z 11 V 1990.
[6] P. Piotrowski,
Przemiany w MSW..., s. 52.
[7] W. Bereś, K. Burnetko,
Gliniarz z Tygodnika, s. 27.
[8] J. Jachowicz,
Spec od prowokacji, „Gazeta Wyborcza”, nr 226 z 28 IX 1990.
[9] List otwarty Adama Hempla do redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, „Gazeta Wyborcza”, nr 238 z 13-14 X 1990, s. 8.
[10] J. Szaniawski,
V kolumna KGB w Polsce, „Czas Krakowski”, nr 185 z 4 XII 1990, s. 4.
[11] Aparat bezpieczeństwa w Polsce. Kadra kierownicza. Tom III 1975-1990, pod red. P. Piotrowskiego, IPN, Warszawa 2008, s. 64.
[13]Ibidem, s. 65; J. Szaniawski,
V kolumna KGB w Polsce, „Czas Krakowski”, nr 186 z 5 XII 1990, s. 5.
[14] J. Szaniawski,
V kolumna KGB w Polsce, „Czas Krakowski”, nr 187 z 6 XII 1990, s. 5.
[15] MSW: „Kto powiąże nici?”, „Czas Krakowski”, nr 171 z 17-18 XI 1990, s. 1, 2.
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka