Zapewne rozpocznie się kolejne narzekanie na poziom mediów, które wyolbrzymiają wszystko, co Kaczyński mówi i robi, przedstawiając go w wyłącznie negatywnym świetle. Od wielu lat tak działają wielkie ośrodki medialne i już chyba wszyscy, łącznie z liderem PiS, zdążyli się z tym faktem pogodzić. Były premier co jakiś czas jednak sam dolewa oliwy do ognia i podkłada się do ostrzałów.
Nie inaczej było z tajemniczą listą osób zagrożonych, na której miał się znajdować gen. Petelicki. Kaczyński do dzisiaj nie wyjaśnił, czy chodziło mu o krąg osób, czy listę w sensie dosłownym. Przez parę dni zarzekał, że nie ujawni nazwiska informatora z oczywistych względów, choć każdy mógł się domyślić, iż aktywną obserwatorką polskiego życia publicznego i osobą, interesującą się transformacją ustrojową, jest prof. Jadwiga Staniszkis. De facto to ona sama się ujawniła i sprostowała, że wiedzę na temat zmarginalizowanych i ważnych postaci III RP przekazała politykowi w luźnej rozmowie, o żadnej liście i podejrzeniach, jakoby na kogokolwiek z wymienionych czekało zagrożenie życia, nie wspominając.
Zapewne zaraz przeczytam, że niegodziwcy analizują każdy krok Kaczyńskiego i czekają na jego potknięcie. Jest to jednak połowiczna prawda, bo wielu ma interes w tym, by lider PiS popełniał medialne błędy. Z drugiej strony - kto mu kazał wcielać się w rolę publicysty i opowiadać o rzeczach, które tak naprawdę nie miały miejsca? Czy nie wystarczyło przekazać opinii publicznej prostego komunikatu: Tajemnicza śmierć gen. Petelickiego może mieć związek z jego wiedzą nt. początków III RP i ktoś tą wiedzą mógł poczuć się zagrożony - koniec, kropka? Kaczyński dołożył jeszcze tajemniczą listę, dostał wezwanie na przesłuchanie w roli świadka i musiał opowiadać prokuratorom o prywatnej rozmowie z osobą, która mówiła o swoich przeczuciach (inna sprawa, że owe "przeczucia" prof. Staniszkis, często niepotwierdzone źródłowo, znajdują odniesienie w wielu faktach, np. w sprawie transformacji ustrojowej).
Nie wolno na takie rzeczy przymykać oczu, bo inaczej każdy polityk będzie brał społeczeństwo za wiernopoddańczych baranów. Dość, że jeden z liderów politycznych, obecny premier, już tak postępuje i za nic nie musi odpowiadać. Wiarygodność opozycji w takich czasach nie powinna być nadwyrężana przez jej szefa. To nauczka dla Kaczyńskiego, by kontrolował przekaz po ważnym wydarzeniu, ale w zupełnie inny sposób.
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka