Ziobro wybiera złą drogę

Nie chodzi o ciągłe występy w mediach, z których ziobryści korzystają bynajmniej nie po to, by - wzorem dawnych PJN-owców - dokopać Kaczyńskiemu. Od rozłamu w PiS mijają jednak kolejne dni, a poza stworzeniem klubu Solidarna Polska nie usłyszeliśmy żadnych konkretów. W dodatku jest to ciało "w ramach PiS", jak deklarują politycy.

Prawica powinna umiejętnie grać mediami. Z jednej strony możemy być raczej pewni, że Ziobro i Kurski funkcjonariuszy telewizyjnych nie pokochają i to ze wzajemnością. Rozłamowcy chcą wykorzystać swoje 5 minut do podbicia popularności, drudzy zaś, którzy ich wysłuchują, oczekują pikantnych szczegółów na temat znienawidzonego szefa PiS. Na razie dziennikarze stoją na przegranej pozycji - od tego, jak długi język będą mieli ziobryści, zależy powodzenie ich formacji.

Jednak tworzenie klubu i zapewnianie o dalszym związku z partią Kaczyńskiego w przypadku Mularczyka świadczy albo o nieznajomości jej statutu albo o sygnałach, wysyłanych do reszty członków PiS i tym samym prowokowaniu jej lidera. W sytuacji, w której trójka ziobrystów wyleciała jedynie za wywiady w prasie i ambicje, trudno oczekiwać, by tak samo prezes nie postąpił z resztą, zakładającą ugrupowanie. Reasumując: strzał w stopę i niezrozumiały chaos.

W każdym razie szeregi PiS topnieją i powody tego są różne. Od ambicji rozłamowców, po niereformowalność sposobu prowadzenia polityki i skuteczność opozycji, do walk frakcyjnych wyłącznie. Nie ma co udawać, że kryzysu na prawicy nie ma. Donald Tusk nie ma z kim przegrać, nawet ze zjednoczonym PiS i - co prawda - zmarginalizowanymi, kolejnymi znanymi politykami. Trudno, by nagle znalazł się poważny rywal w perspektywie 4 lat, jeśli nic znaczącego po prawej stronie się nie wydarzy. Być może świadomy tego jest Jarosław Kaczyński i dlatego bez mrugnięcia okiem wycina kolejnych polityków z ambicjami.