Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
4417
BLOG

Tusk wysadził w powietrze retorykę o neosędziach

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Donald Tusk Obserwuj temat Obserwuj notkę 113
Donald Tusk złożył kontrasygnatę pod decyzją prezydenta Andrzeja Dudy o wybraniu sędziego Krzysztofa Wesołowskiego na przewodniczącego zgromadzenia sędziów wybierających prezesa Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. To granat wrzucony w rozpolitykowane środowisko sędziowskie, domagające się wręcz usunięcia wszystkich sędziów zaprzysiężonych po grudniu 2017 r., wpakowania wielu z nich do więzienia i bojkotu zapadłych wyroków w ostatnich siedmiu latach. Tusk, choć tłumaczy się „błędem” swojego współpracownika Macieja Berka, formalnie nie wierzy w istnienie grupy „neosędziów” – wystawił więc do wiatru tysiące przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości protestujących za rządów PiS.

W Monitorze Polskim 27 sierpnia opublikowano ważne postanowienie o wyborze sędziego Krzysztofa Wesołowskiego na przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. To grono dokona następnie wyboru prezesa tejże izby. Chrapkę na stanowisko mają oczywiście sędziowie, którzy uczestniczyli w protestach za rządów PiS – jak w „marszu tysiąca tóg” czy „miliona serc”, organizowanych przez Donalda Tuska w kampanii wyborczej. Premier tak się odwdzięczył Piotrowi Gąciarkowi, Waldemarowi Żurkowi, Krystianowi Markiewiczowi czy Pawłowi Juszczyszynowi, że zgodził się na to, by – w mniemaniu dużej części środowiska sędziowskiego – to ktoś spoza starego układu miał wpływ na sytuację kadrową w ważnej izbie Sądu Najwyższego.

Rząd zatrzymuje się na Izbie Cywilnej

17 sierpnia prezydent Andrzej Duda wydał postanowienie o treści: „Na podstawie art. 15 par. 3 w związku z art. 13 par. 3 Ustawy z 8 grudnia 2017 r. o Sądzie Najwyższym wyznaczam sędziego Sądu Najwyższego, Pana Krzysztofa Andrzeja Wesołowskiego, na przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego dokonującego wyboru kandydatów na stanowisko Prezesa Sądu Najwyższego kierującego pracą Izby Cywilnej Sądu Najwyższego”. Dziesięć dni później ta decyzja została poparta przez Donalda Tuska i opublikowana w Monitorze Polskim.

Na konferencji prasowej wczoraj sam zainteresowany tłumaczył się błędem, wynikającym z roztargnienia jego prawej ręki, ministra Macieja Berka. Tusk podpisał więc postanowienie przypadkiem, za co ponosi odpowiedzialność – nie dodał tylko jaką, a zdania na temat reformy sądownictwa nie zmienił – przekonywał na spotkaniu z dziennikarzami.

Co to oznacza? Po pierwsze, premier przez przypadek nie dokonał totalnej rozwałki w sądownictwie i poszedł po rozum do głowy. Przynajmniej w kontekście Izby Cywilnej SN. Wszak ustawa o KRS, firmowana przez resort sprawiedliwości, wywraca do góry nogami sytuację w państwie. Adam Bodnar, choć pierwotnie był zwolennikiem udziału sędziów zaprzysiężonych na mocy znowelizowanej ustawy o KRS w grudniu 2017 r. do nowej rady, to w lipcu wystąpił z poprawką o wykluczenie ich z kandydowania. Był to zresztą element nacisku środowiska sędziowskiego, które zaczęło po kilku miesiącach od sformowania rządu Donalda Tuska krytykować ministra sprawiedliwości za brak twardego rozliczenia z sędziami, których nie znoszą, czyli za to, że nie łamał przynajmniej w tym obszarze konstytucji i obowiązujących ustaw.

Liberałowie i lewicowcy w togach domagają się nie tylko wykluczenia ze środowiska legalnie wybranych sędziów – ludzi z wykształceniem prawniczym, po zdanej aplikacji, wybranych przez zreformowaną KRS i przede wszystkim zaprzysiężonych przez prezydenta – lecz nawet zarzutów karnych choćby za podpisanie listy poparcia pod daną kandydaturą i zagłodzenia finansowego obecnych członków Krajowej Rady Sądownictwa, wybranych w poprzedniej kadencji Sejmu.

Tusk nie wierzy w bajki

Po drugie, okazało się, że szef gabinetu najwyraźniej sam nie wierzy w to, że istnieje kategoria neosędziów. Bo skoro są ci „prawidłowi” i „uzurpatorzy”, a obejmowanie stanowisk w sądach przez tych drugich jest niezgodne z konstytucją, to czy Donald Tusk ryzykowałby złamanie ustawy zasadniczej i postawienie się w niewygodnej sytuacji przed Trybunałem Stanu? Jeśli szef gabinetu rzeczywiście wierzyłby w retorykę najbardziej zagorzałych, upolitycznionych do cna sędziów, że ten podział ma sens, to umieściłby kontrasygnatę pod postanowieniem prezydenta, przy tak ostrym konflikcie politycznym? I to nawet zakładając, że kompromis ws. Izby Cywilnej Sądu Najwyższego jest elementem rozmów premiera z głową państwa, np. za cenę zgody przez tego drugiego na kandydaturę Piotra Serafina na funkcję komisarza w Komisji Europejskiej?

No nie, trudno to sobie wyobrazić, by Tusk w takiej sprawie zaprzeczył sam sobie w imię politycznych interesów. On po prostu nie wierzy w sztucznie wykreowany podział wśród sędziów, doskonale zdając sobie sprawę, że był mu potrzebny tylko na użytek rozgrywek i mobilizowania elektoratu. Przedstawiania, jak to PiS rujnuje sądownictwo, mianując nielegalnych jego przedstawicieli. Reforma sądownictwa była omawiana na wszelkie sposoby, ale warto w tym miejscu przypomnieć – w konstytucji, w art. 187, wprost zapisano: „Ustrój, zakres działania i tryb pracy Krajowej Rady Sądownictwa oraz sposób wyboru jej członków określa ustawa”. I tę o KRS legalnie zmieniono w 2017 r. – nie uchwałą, jak ma to miejsce w przypadku wygaszania składu i orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, ale normalną ścieżką legislacyjną.

Może się komuś ta reforma nie podobać, bo Sejm zyskał większą kontrolę nad wyborem członków KRS, którzy później decydują o kształcie sądownictwa, jednak nie można robić z logiki kurtyzany i opowiadać bzdur, jakoby reforma zgodna z konstytucją była „nielegalna” czy „niepraworządna”, ponieważ sędziowie przestali na wyłączność decydować o polityce kadrowej w wymiarze sprawiedliwości. Nawet Donald Tusk to wie.

„Sędziowie są zdruzgotani”

Przeciwnicy reformy PiS w togach znowu politykują. Zmienili tylko cel swoich publicystycznych zarzutów i rugają szefa rządu za kontrasygnatę. „Na początku byłem przekonany, że to zbyt nieprawdopodobne, by było możliwe. A jednak” – napisał w mediach społecznościowych sędzia Sądu Najwyższego Włodzimierz Wróbel, dodając, że „premier obecnego rządu umożliwił politycznym nominatom poprzedniej władzy zachowanie kontroli nad jedną z najważniejszych części Sądu Najwyższego”.

„Pan prezydent powołał neosędziego SN do kierowania zgromadzeniem Izby Cywilnej. Pan premier się zgodził na to. Halo, Houston, czy leci z nami minister sprawiedliwości? To kompromitacja klasy politycznej z obu opcji” – zarzucił Tuskowi Piotr Gąciarek, jeden z aktorów wojny doprowadzającej do anarchii w wymiarze sprawiedliwości.

„Sędziowie Sądu Najwyższego są zdruzgotani, oszołomieni. Czują się zdradzeni” – to opinia Krystiana Markiewicza, prezesa Iustitii. „Albo z namysłem, albo bez namysłu. W obu przypadkach źle” – nie kryje rozgoryczenia Bartłomiej Przymusiński, sędzia i rzecznik wspomnianej organizacji.

Ale spokojnie, Donald Tusk wespół z Adamem Bodnarem wszystko państwu zrekompensuje. O ile Koalicja Obywatelska wygra wybory prezydenckie. Wtedy to przejedzie się po sądach walec praworządności, który wyrzuci na bruk ponad 3 tys. legalnie zaprzysiężonych sędziów na mocy znowelizowanej ustawy o KRS. Donald Tusk wstrzymuje się z podejmowaniem radykalnie antypaństwowych decyzji do czasu opuszczenia Pałacu Prezydenckiego przez Andrzeja Dudę.

Fot. Premier Donald Tusk/PAP

Tekst opublikowano w "Gazecie Polskiej Codziennie"

Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).  Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (113)

Inne tematy w dziale Polityka