Dwa lata temu służby wykryły złote algi w Odrze, które zanieczyszczają wodę i doprowadzają do katastrofy ekologicznej. Instytut Rybactwa Śródlądowego we współpracy z ówczesnym rządem oświadczył, że glony na skutek zakwitu powodują pojawienie się toksyn, szkodliwych dla zwierząt. Moją intencją nie są oczywiście rozważania na temat przyrody i prób ratowania Odry – od tego są eksperci, wyśmiewani i podważani rok temu i w 2022 r. – ale pokazanie histerycznej propagandy, która służyła jako młot na oponenta, by osiągnąć polityczny cel. Złote algi były jednym z głównych motywów wielomiesięcznej kampanii ówczesnej opozycji, z której już nic nie zostało.
Tusk żądał dymisji w rządzie
Na piedestał w wykorzystaniu tematu wysuwa się naturalnie Donald Tusk. Obecny premier łoił rządzących na przemian, że są jak „rtęć”, sugerował celowe zatruwanie Odry, brak reakcji ze strony gabinetu PiS. Nie podobało mu się nawet wysłanie żołnierzy WOT do pomocy. Domagał się też dymisji od ministrów i samego premiera Mateusza Morawieckiego.
– Dzisiaj nie ustalimy, kto zatruł Odrę, od tego są instytucje, które już dawno temu powinny to stwierdzić, zapobiec tej katastrofie, która zmierza już do samego Szczecina. 26 lipca było wiadomo, że Odra jest zagrożona katastrofą ekologiczną, już wtedy setki kilogramów śniętych ryb płynęły Odrą. 3 sierpnia już była interpelacja poselska złożona przez jedną z liderek naszej partii koalicyjnej, Zielonych. Dzisiaj dowiadujemy się, że pan Błaszczak wysyła tam żołnierzy, kiedy Odra już właściwie na całym biegu jest zatruta – grzmiał szef KO w sierpniu 2022 r. TVN24 częstowało widzów żółtymi paskami, podsycając narrację opozycji.
Na polityczny front lider KO wysunął Elżbietę Polak, wtedy marszałek województwa lubuskiego, z którą organizował posiedzenie „sztabu kryzysowego”, udając, że ma na cokolwiek wpływ w Polsce. To ona jako pierwsza informowała o rzekomej rtęci w Odrze po kontakcie ze stroną niemiecką, co natychmiast podłapały media. Potem Polak tłumaczyła, że „błąd” wynikał z informacji otrzymanych od wędkarzy. Mało tego, dwa lata temu mówiła tak: – Stężenie rtęci w rzece było tak wysokie, że nie można było określić skali.
Posłowie – do dzieła, łowić śnięte ryby!
Kontrole poselskie na wyścigi urządzali znani znawcy tematu Michał Szczerba i Dariusz Joński. – Nie odpuścimy. Kontynuujemy nasze kontrole poselskie z zeszłego roku. Będziemy tutaj prawie codziennie – zapowiadali w ubiegłym roku, a w 2022 r. na Campusie Polska Przyszłości ogłosili z pewnością siebie: „Ktoś wlał truciznę”. – Nigdy nie wybaczę im tego zatrucia. Truciciele i chroniąca ich podła władza zostaną rozliczeni. Obiecuję – podkreślał Szczerba na Twitterze. „Śledczy” dziwnie milczą, a od kilku tygodni w Prośnie w Kaliszu, zbiorniku Dzierżno Duże i Kanale Gliwickim wyławiane są śnięte ryby. Jak widać, temat ich kompletnie nie interesuje – duet wykazał się przed wyborami parlamentarnymi, by mielić „aferę” i zajmować czas antenowy stacjom informacyjnym. Można się rozejść.
– To jest olbrzymia katastrofa ekologiczna i do tej pory nie wiemy, ile lat będą trwały jej skutki. Wydarzenie, które pokazuje, że państwo w Polsce się rozpadło, że go nie ma – zaręczał Bartłomiej Sienkiewicz w TVN24, zresztą autor słynnego powiedzenia z taśm Sowy, że państwo za pierwszych rządów Donalda Tuska to „ch..., d... i kamieni kupa”.
– Od ponad dwóch tygodni w Odrze płynie zabójcza substancja. O tym, co to jest, Polacy dowiadują się z ustaleń niemieckich służb. Za co wy, dranie, bierzecie pieniądze? – dorzucał trzy grosze do „polityki miłości” Jan Grabiec z KO. Gorszy od przyszłych koalicjantów nie chciał być Włodzimierz Czarzasty. On też wykorzystał politycznie kryzys ekologiczny. – To jest największa katastrofa ekologiczna od 1989 r.! Odra umiera, a rząd nie reaguje, bo jest na wakacjach – komentował. Naturalnie powstrzymać nie mógł się Szymon Hołownia. „Kolejna katastrofa wywołana przez PiS” – oznajmił na Instagramie. „Gdzie jest dziś nasz premier? Czy nie powinien być nad Odrą? Czy nie powinien osobiście nadzorować tego, co się tam dzieje? Gdzie jest premier w sytuacji tak poważnego zagrożenia? (...) Gdzie wy jesteście? Koryto Odry umiera, a wy jesteście przy swoim korycie” – dopytywał prezes Polski 2050.
Kpiła ze złotych alg, teraz o nich mówi
Gdy naukowcy i GIS wykazali, że to złote algi odpowiadają za zasolenie Odry i pomór ryb, Urszula Zielińska z Zielonych w odpowiedzi zwyczajnie kpiła. – Wmawianie nam, że słonowodna alga bez przyczyny zakwitła w słodkowodnej rzece, to kpina z rozumu! Źródło przyczyny? Solanka zamiast wody. Dziś znów w Kanale Gliwickim odłowiono pół tony martwych ryb. Jak długo jeszcze Ministerstwo Klimatu i Środowiska i Wody Polskie będą pozorować działania? – pytała, uderzając w minister Annę Moskwę.
Media połknęły haczyk
Politycy, szukający dodatkowych punktów i okazji do osłabienia rywala, to jedno. Gorzej, że basowali im dziennikarze i aktywiści, bezmyślnie powtarzający formułki o „rtęci”. – A więc Odrę zatruto rtęcią! Śmiertelnie niebezpieczną dla wszystkiego co żyje substancją – dla ludzi także… Jak to możliwe, że to nie zostało wykryte? Żyjemy w państwie z rozmokłego kartonu, które przypomina ZSRR w epoce Czarnobyla – porównywał publicysta i działacz miejski Jan Mencwel.
– Rtęć w Odrze. Nie wykryły jej polskie laboratoria. Pierwsze informacje o martwych rybach i smrodzie pojawiły się 13 lipca. Zaobserwowano je przy śluzie na kanale poniżej państwowych zakładów chemicznych w Kędzierzynie – ogłaszał dziennikarz śledczy TVN24 Bertold Kittel, zdobywca Grand Pressa, którego „w konia” zrobił niedawno byle Stonoga.
A oto prawdopodobnie nośny lider w tym zestawieniu, choć akurat mam wewnętrzne przekonanie, że faktycznie uwierzył w narrację ówczesnej opozycji. Konrad Piasecki był przerażony widmem rtęci w Odrze z powodu urlopu. – Od wczoraj jestem w Szczecinie. 300 metrów od Odry. Którą za chwilę przypłynie tu rtęć. Czekam na alert RCB. Podobny do tych, jakie dostawałem po awarii Czajki. Przecież to niemożliwe, żeby względy polityczne sprawiały, że wciąż go nie dostaję – powielał fake newsa.
Bo tu nie chodziło o Odrę
Przyłapany na gorącym uczynku Piotr Zgorzelski z PSL, nie wiedząc, że redaktor w Polsacie News cytuje jego słowa sprzed dwóch lat o „całkowitym rozkładzie państwa w segmencie rządowym” w związku z sytuacją na Odrze, odparł, że to „pisowska narracja straszenia”. Napomniany, że mowa o jego słowach z 2022 r., wypalił: „To jest narracja polityczna, która dzisiaj, moim zdaniem, ma zupełnie inny charakter, bo widzę, że kierownictwo coś robi”. Tak się robi z ludzi frajerów, by następnie okładali się w sieci i tonęli w kłótniach np. o Odrę. Ekologia służyła wtedy jako pałka na PiS z politycznego punktu widzenia. To właśnie dziś powiedział nam Zgorzelski swoją kłamliwą reakcją na własny wpis z mediów społecznościowych, gdy było łatwiej o złote rady i rzucanie oskarżeniami o zatruwanie rzek rtęcią.
Media nie urządzają jednak wokół tematu złotych alg takiego kociokwiku jak w latach 2022–2023. Nie oskarżają, nie wskazują palcem, kto personalnie odpowiada za katastrofę ekologiczną. Śnięte ryby służyły tylko do uderzania w Zjednoczoną Prawicę, tak jak wiele innych kwestii, które niekiedy natychmiast, a niekiedy po czasie okazały się operą mydlaną. Wam nie chodziło o przyrodę, ale o powrót na stołki. – Dzisiaj mam wrażenie, że trzeba w polityce kłamać. Po prostu kłamać. I nie to, że kłamstwo ma krótkie nogi, tylko ma szybkie nogi. Innymi słowy, trzeba jedno kłamstwo przykryć drugim kłamstwem. Tak żeby o tamtym pierwszym ludzie zapomnieli – mówił Marek Belka w 2019 r. w Onecie. I to był główny motyw kampanii wokół Odry i rtęci.
Fot. Marsz żałobny na cześć Odry z 2022 roku/Wikipedia
Tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie"
Komentarze
Pokaż komentarze (183)