Sam Adam Bodnar kilka tygodni temu przyznał, że nie spotkał się z przypadkiem stosowania Pegasusa bez zgody sądu. Już to był dostateczny dowód na to, że stosowanie tego systemu wobec tzw. "urządzeń końcowych", czyli smartfonów, laptopów czy tabletów, był zgodny z prawem. "Nielegalne" podsłuchy - o których tyle trąbiono w ostatnich kilkunastu miesiącach - są wtedy, gdy służby specjalne działają na własną rękę z pominięciem wymiaru sprawiedliwości. W przypadku ponad 500 osób, którzy w latach 2017-2021 byli pod kontrolą Pegasusa, taka sytuacja nie miała miejsca. Czyli obecny układ rządzący powinien grzecznie przeprosić wszystkich za notoryczne wprowadzanie w błąd opinii publicznej i robienie wyborcom wody z mózgu.
Sędziowie wydający zgody na stosowanie Pegasusa
Kozielewicz z kolei to sędzia SN od 1999 roku, odznaczony przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Złotym Krzyżem Zasługi i były szef PKW. Trudno go przypisać do sędziów bliskich prawicy.
Salon24 potwierdza, że wnioski o zastosowanie techniki specjalnej były gruntownie omówione, a sędziowie, wydający zgody na rzecz SKW doskonale wiedzieli, że chodzi o włamanie do komunikatorów osób podejrzanych. Nie ma mowy o "wprowadzaniu w błąd" czy "wyłudzaniu" zgód. To teoryjka dla twardego elektoratu, żądnego widoku polityków PiS w więzieniach i dla niezorientowanych kompletnie odbiorców, czytających tylko tytuły i nagłówki w doniesieniach na portalach.
Fakty, nie opinie
Jeżeli ktokolwiek miałby usłyszeć zarzuty za legalne stosowanie techniki specjalnej, to nie mogłoby to ominąć sędziów. Zatem prokuratorom mianowanym przez Dariusza Korneluka wypada życzyć powodzenia w jeszcze mocniejszym dojeżdżaniu środowiska sędziowskiego, niż to miało miejsce w czasach rządów PiS. Pozostaje jeszcze jeden argument, podnoszony od miesięcy. Ponoć Pegasusa nie wolno stosować w innych przypadkach, niż szpiegostwo. Tyle, że to teza publicystyczna - opinia, nie fakt.
Fot. Sąd Najwyższy/Pixabay
Komentarze
Pokaż komentarze (156)