MSWiA ogłosiło, że przed każdą emisją filmu "Zielona granica" w kinach studyjnych będzie wyświetlany spot z opowiedzianą historią wojny hybrydowej, jaką Polsce wytoczyli Władimir Putin i Aleksander Łukaszenka. W normalnych warunkach, gdyby reżimy w Moskwie i Mińsku nie nasyłały imigrantów, nie byłoby problemu przemytu ludzi, czyhających na okazję po białoruskiej stronie i nie trwałaby wojna na Ukrainie, można byłoby krytykować rząd za nadmierną aktywność w wolną twórczość. Tyle że państwo ma obowiązek chronić mundurowych, strzegących naszego bezpieczeństwa. Spot informacyjny na podstawie faktów nie zaszkodzi w obliczu faktu, jak "Zielona granica" jest wykorzystywana w propagandzie rosyjskiej i białoruskiej.
Bo to, że film Agnieszki Holland jest wykorzystywany przez kremlowskie i białoruskie tuby propagandowe, by podważać wiarygodność i atakować Polskę, jest oczywiste. Przypomnę, co pisała choćby "Izwiestia", kierowana przez kochankę Władimira Putina, Alinę Kabajewą.
"Nagroda specjalna jury na festiwalu w Wenecji nie budzi żadnych wątpliwości. (...) Pisaliśmy już o tym filmie, jak i o niemal wszystkich laureatach. Przypomnijmy więc tylko, że mówimy o rodzinie syryjskich uchodźców, która utknęła na granicy Polski i Białorusi. Film jest aktem oskarżenia wobec obu krajów, ale przede wszystkim wobec Polski, która uchodźcom wydaje się ziemią obiecaną, a jednocześnie Straż Graniczna torturuje i zabija nieszczęśników na naszych oczach". Podobne wyrazy uznania płynęły z "Kommiersanta" i białoruskich mediów.
Tezy zdrajcy Czeczki
A to nie kto inny, tylko aktywiści i dezerter z wojska Emil Czeczko (zmarł w tajemniczych okolicznościach na Białorusi), od początku kryzysu na granicy podnosili teorie o zabijaniu imigrantów przez strażników granicznych i zakopywaniu ofiar w leśnych dołach. Czeczko - wykorzystany przez białoruskie służby do atakowania propagandowego Polski - twierdził nawet, że takich przypadków było kilkaset. Wątek sadystów, zakopujących cudzoziemców w dołach, pojawia się w "Zielonej granicy".
Poza tym, widzimy kompletnie obłąkane obrazki - przerzucanie ciężarnej kobiety przez zasieki albo celowe podawanie rozbitego termosu przez strażnika, by zamęczyć dręczonego imigranta na granicy. Dobrymi bohaterami w filmie są akurat ci mundurowi, którzy chcą pomagać - w domyśle najlepiej przyjmować - nielegalnym imigrantom. Reszta to pozbawione skrupułów zwierzęta.
Państwo ma chronić strażników
Państwo ma obowiązek dbać o ochronę granic, ale też o reputację strzegących naszego bezpieczeństwa. Gdyby Holland ograniczyła się tylko piętnowania push-backów, odbiór jej filmu na pewno nie byłby aż tak negatywny - i to nie tylko w prawicowych opiniach. Dlatego spot, przypominający jak wybuchł kryzys na granicy z Białorusią i szturmy imigrantów przy wsparciu białoruskich służb, emitowany przed pokazami "Zielonej granicy" w kinach, nie jest żadną ingerencją w wolność kultury, jak zapewne będą twierdzić obrońcy zakłamanego przekazu. To zwykła powinność w realiach wojny za naszą wschodnią granicą.
Komentarz ukazał się w niezalezna.pl
Fot. kadr z "Zielonej granicy"
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura