Władimir Putin podczas mundialu 2018 roku w Rosji.
Władimir Putin podczas mundialu 2018 roku w Rosji.
Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
2014
BLOG

Żadnych ruskich na sportowych salonach. Inaczej igrzyska nie będą miały sensu

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 54
Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) szuka pretekstu, by Rosjanie i Białorusini wystąpili na przyszłorocznych igrzyskach w Paryżu. Protestuje Polska, kraje bałtyckie i skandynawskie. Najwyraźniej działacze sportowi w Lozannie nie są w stanie pojąć, że pójście na ustępstwa wobec Moskwy będzie wykorzystane propagandowo. Sport w Rosji służy reżimowi Władimira Putina i przynosi ogromny zastrzyk finansowy i propagandowy władzy.

Niestety, nie wszędzie rosyjscy sportowcy mogą czuć ostracyzm. Nieliczne wyjątki stanowią tenis, gimnastyka i boks. Nawet do cna przeżarte milionami w różnych walutach FIFA i UEFA zdecydowały o wykluczeniu reprezentacji kraju i klubów z państwa agresora, choć przecież jeszcze w 2018 roku Władimir Putin pozował z pucharem Mistrzostw Świata organizowanych w Rosji. Teraz MKOI zastanawia się, czy dla „ducha” rywalizacji sportowej nie dać im szansy na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu, które odbędą się od 26 lipca do 11 sierpnia 2024 roku. Rozważa udział Rosjan i Białorusinów pod neutralną flagą, by nie razić rosyjskimi barwami Ukrainy i wolnego świata.

Szczególnie niepokojąco wygląda komunikat, wydany z okazji pierwszej rocznicy pełnoskalowej wojny. MKOI przypomina w nim o wsparciu dla ukraińskich sportowców, potępia wojnę, ale jednocześnie niebezpiecznie wskazuje na sport jako czynnik łączący zwaśnione narody ponad podziałami. „Igrzyska olimpijskie mogą stanowić przykład dla świata, w którym wszyscy szanują te same zasady i siebie nawzajem. Mogą nas zainspirować do rozwiązywania problemów poprzez budowanie mostów, prowadzących do lepszego zrozumienia między ludźmi. Mogą otworzyć drzwi do dialogu i budowania pokoju” – czytamy w oświadczeniu organizacji. MKOI wymienił skonfliktowane kraje Korei Południowej i Północnej, Izraela i Palestyny, Armenii i Azerbejdżanu, podejmujące rywalizację w zawodach sportowych. Nie dodaje jednak, że o ile regionalne konflikty wywołują podział ze względu na międzynarodowe układy i sojusze, o tyle na Ukrainie trwa pierwsza wojna na taką skalę w Europie od 1945 roku. I niemal wszystkie kraje na świecie stoją murem za Kijowem, nie wliczając postawy Chin, Iranu czy będących w rozkroku ze względu na zależność od wschodnich surowców Węgier.

MKOI pęka. Kuriozalny powód do wpuszczenia Rosjan na salony

MKOI tuż po nowym roku oświadczył, że planuje zezwolić na udział rosyjskich i białoruskich sportowców pod neutralną flagą z zastrzeżeniem, że chodzi tylko o tych, którzy nie popierają polityki Władimira Putina. Nikt jednak nie jest w stanie podać kryteriów selekcji. Wystarczy nie zabierać głosu, by walczyć o medale w Paryżu, czy może decydujący wpływ będzie miało pisemne oświadczenie? Międzynarodowy komitet wpada w pułapkę retoryczną, zastawioną przez „realistów”. Od początku inwazji przekonują oni, że nie można utożsamiać wszystkich Rosjan – przedstawicieli świata kultury, sportu, wreszcie zwykłych obywateli – ze zbrodniczą agresją na Ukrainie. Ba, często w mediach – nie tylko polskich – mówi się, że to „wojska Putina” dokonują inwazji – w takim oto kontekście, by wyłączyć z odpowiedzialności naród rosyjski.

Tymczasem z wielu badań opinii – nawet jeśli weźmiemy pod uwagę surowe konsekwencje dla kogoś, kto powiedziałby pracowni sondażowej coś odbiegającego od oficjalnej polityki państwa – zdecydowana większość Rosjan (tuż po 24 lutego 2022 roku było to około 80 proc.) popiera napaść na sąsiada, nawet, jeśli entuzjazm wobec tej polityki systematycznie spada na skutek niepowodzeń na froncie i sankcji. Wykluczenie Rosjan z cywilizowanego świata jest moralną powinnością, ale nie tylko. To element nacisku, żeby zapanował pokój, i jedyne, co mogą zrobić sportowe federacje, oprócz pomocy finansowej udzielanej Ukraińcom. Jakim prawem ukraińscy sportowcy, którzy nie mają takich samych szans przygotowań do Igrzysk Olimpijskich jak zawodnicy z innych krajów, mogą rywalizować z przedstawicielami państwa, które ich zabija? MKOI powinien też wyciągnąć lekcję z tego, co działo się podczas niedawnego Australian Open. Tam wystąpili rosyjscy tenisiści, a dopingujących im kibiców wpuszczono na korty. Efekty? W meczu pochodzącej z Ukrainy Kateryny Baindl z Rosjanką Kamillą Rachimową rosyjscy fani rozwiesili w sektorze dla publiczności wielką flagę narodową. Ukrainka wygrała mecz, incydent został skrytykowany przez ukraińskich tenisistów i dyplomatów w Australii. Ale organizatorzy Australian Open nabrali wody w usta. Tak samo stchórzyli, gdy podczas pojedynku Novaka Djokovića z Andriejem Rublowem kibic z Rosji założył koszulkę z symbolem „Z”. Organizatorzy nie zrobili nic, by zwolennikowi mordowania Ukraińców zakazać wstępu na turniej wielkoszlemowy. Przypomnijmy, że tenisiści z Rosji i Białorusi mogli grać, ale tylko pod neutralną flagą, a surowo zabronione było wnoszenie symboli narodowych obu krajów. I co? Tak samo będzie podczas Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, jeśli MKOI nie zmieni zdania. Jeszcze jeden dobitny przykład: w ubiegłym roku po zawodach Pucharu Świata w gimnastyce sportowej w Dausze Iwan Kuliak prowokował ukraińskiego rywala na podium literą „Z” na trykocie. Ekipa Rosjan tłumaczyła po skandalu, że czuje się… poszkodowana i wyśmiewana przez Ukraińców, którzy wyrażali dezaprobatę wobec startu w imprezie z przedstawicielami narodu oprawców. CZYTAJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Presja i zjednoczenie federacji jedynym sposobem

Dlatego tak ważna jest presja, jaką związki sportowe powinny wywierać na światowej federacji olimpijskiej. Minister Sportu Kamil Bortniczuk nie wykluczył opcji „atomowej”, jeśli MKOI przeforsuje miłosierny krok wobec rosyjskich i białoruskich olimpijczyków, choć daje szansę światowej federacji na zmianę stanowiska. Gdyby Polska i wszystkie kraje sprzeciwiające się wojnie zbojkotowały igrzyska, wówczas organizatorzy stanęliby pod ścianą. W nadchodzących Igrzyskach Europejskich zabraknie z pewnością piewców Putina na arenach sportowych. – Nie ulega wątpliwości, że w jednych zawodach nie może startować agresor i ofiara – mówił prezes PKOI Andrzej Kraśnicki. „Ze zdziwieniem i oburzeniem przyjęliśmy oświadczenie Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego z 25 stycznia, w którym znalazły się zapisy otwierające furtkę dla sportowców Rosji i Białorusi do powrotu na międzynarodowe areny sportowe, w tym również do udziału w kolejnych igrzyskach olimpijskich. Biorąc pod uwagę fakt, że zarówno od roku sytuacja na froncie wojennym w Ukrainie nie uległa żadnej zmianie, a rosyjskie bomby w dalszym ciągu spadają na ukraińskie miasta, w tym obiekty sportowe, uważamy propozycję MKOl za bulwersującą” – brzmi wspólne oświadczenie polskich związków sportowych. Podobne stanowisko wyrażane jest w wielu innych krajach. „Jeśli będziemy w stanie zidentyfikować neutralnych sportowców, to mogłoby to być rozwiązaniem. Jeśli pokażecie mi rosyjskiego sportowca, który od początku wojny nie otrzymał żadnych pieniędzy ani wsparcia od rosyjskiego rządu, a przy tym potępił zbrodnie” – tłumaczyła Gunta Vaičule, rzeczniczka łotewskich lekkoatletów.

Bojkot imprezy w Paryżu rozważają Estończycy, którzy nie wyobrażają sobie wysłania swoich sportowców do rywalizacji z Rosjanami. „Stanowisko łotewskiego NKO było, jest i pozostaje niezmienne i fundamentalne – dopóki na Ukrainie trwa wojna, udział rosyjskich i białoruskich sportowców w igrzyskach olimpijskich, bez względu na to, pod jaką flagą, jest niedopuszczalny” – oświadczył łotewski komitet olimpijski. Podobny głos dobiegał z federacji z Danii, Finlandii, Islandii, Norwegii, Szwecji czy Wysp Owczych. Rosjan i Białorusinów nie chcą także widzieć u siebie władze Paryża. Dlaczego tych głosów nie bierze pod uwagę MKOI?

Sport to narzędzie dla kremlowskiej władzy

W Rosji sport ściśle wiąże się z polityką. Kluby są tam kontrolowane przez oligarchów, doskonale znających się z Putinem i jego otoczeniem. Nieprzypadkowo prezydent Federacji Rosyjskiej przemawiał tuż po rozpoczęciu wojny i w pierwszą rocznicę pełnoskalowej inwazji do wielotysięcznej publiczności, zgromadzonej na stadionie Łużniki w Moskwie. Sport służy do ideologizacji społeczeństwa, jak w państwie totalitarnym, a sportowcy są drogowskazem dla młodych obywateli. „Dla naszych sportowców reprezentowanie Ojczyzny to honor i duma. Żadna polityka nie może i nie powinna mieszać się do sportu, tu nie ma miejsca na spekulacje wokół specjalnej operacji wojskowej” – przekonywał rosyjski minister sportu Oleg Matycyn.

Tuby propagandowe Kremla i MSZ sprzeciwiają się blokowaniu swoich sportowców na igrzyskach, mówią o „filtrowaniu”, „selekcji” i „dyskryminacji”. Tyle że wojna dotyczy wszystkich aspektów życia i odbiera życie również sportowcom. MKOI także z tego względu nie może pójść na rękę Moskwie. Jeśli to zrobi, jedyną formą nacisku pozostanie groźba bojkotu igrzysk w Paryżu. Szkoda, gdyby święto sportu nie odbyło się z powodu strachu i tchórzostwa, a może i nacisków ze strony Rosjan na MKOI. 

Artykuł ukazał się w "Gazecie Polskiej" 

Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).  Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (54)

Inne tematy w dziale Polityka