Papież Franciszek. Mazur/episkopat.pl
Papież Franciszek. Mazur/episkopat.pl
Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
2246
BLOG

Nawa Piotrowa czy watykanskij karabl. Jak (nie) zrozumieć papieża Franciszka

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Kościół Obserwuj temat Obserwuj notkę 74
Papież Franciszek nie uda się z wizytą do Kijowa. To przygnębiający sygnał, który wskazuje, że głowa Kościoła katolickiego nie zamierza być motorem zmian w naszej części Europy i wywierać presji na rosyjskiego agresora. Franciszek, podobnie jak dyplomacja watykańska, ma poważny problem z nazywaniem zła po imieniu. W dodatku zaczyna coraz śmielej oskarżać NATO, wpisując się w machinę kremlowskiej propagandy.

Od początku inwazji Rosji na Ukrainę postawa papieża Franciszka wobec tej wojny jest co najmniej niezrozumiała, a w istocie z każdym dniem budzi coraz większe zdumienie, by nie powiedzieć – zgorszenie.

„Trochę tak; trochę nie” zamiast „Tak, tak; nie, nie”

W jednym, niestety, głowa Kościoła zdaje się konsekwentna – rozmydlaniu pojęć: tego, kto jest winny tragedii tej wojny, a kto jest jej ofiarą. Papież sprawia wrażenie, jakby zupełnie nie rozumiał dramatycznej sytuacji, w jakiej znalazł się napadnięty naród. Jakby nie znał politycznych realiów Europy Środkowo-Wschodniej, nie interesował się imperialną polityką Kremla od przejęcia władzy przez Władimira Putina nabierającej w ostatnich latach wyraźnie rysów neostalinowskiego totalitaryzmu.

To o tyle zaskakujące, że przecież Jorge Bergoglio był pod wrażeniem swojego mentora z czasów młodości, jednego z księży grekokatolickich z Ukrainy. Poza tym dyplomacja watykańska uznawana jest za jedną z najbardziej kompetentnych na świecie. A jednak od 24 lutego Stolica Apostolska w żadnym wezwaniu, homilii czy wpisie na Twitterze nie nazwała Rosji „okupantem” lub „agresorem”. Nie wezwała do natychmiastowego opuszczenia ziem Ukrainy, brutalnie zaatakowanych i systematycznie niszczonych.

Co prawda, z ust Franciszka padły już słowa „zbrodnia” i „ludobójstwo” po ujawnieniu dramatycznych scen z Buczy, gdzie odkryto masowe groby bestialsko pomordowanych mieszkańców, jak również ciała pozostawione na ulicach i pod domami – ale to zbyt mało. Świat, nie tylko wierni, oczekuje jednoznacznych i stanowczych słów, nazywania rzeczy po imieniu i działań na miarę możliwości papieskiej dyplomacji.

Przeszkoda na drodze do Kijowa

– Nie mogę zrobić czegoś, co wystawiłoby na ryzyko wyższe cele, jakimi są zakończenie wojny, rozejm albo przynajmniej korytarz humanitarny. Jak przysłużyłoby się to, gdyby papież pojechał do Kijowa, a wojna byłaby kontynuowana następnego dnia? – wyznał Franciszek w wywiadzie dla argentyńskiego dziennika „La Nacion”.

Innymi słowy papież uważa, że pielgrzymka do Ukraińców naraziłaby na szwank możliwość zawarcia pokoju i podważyłaby autorytet głowy Kościoła rzymskiego. Choć w czasie wojny wyjazd papieża do stolicy zaatakowanego kraju nosiłby znamiona podwyższonego ryzyka, to jest ono nieporównywalnie mniejsze, niż gdy udali się tam choćby premier Mateusz Morawiecki i prezes PiS Jarosław Kaczyński.

W zupełnie innych kategoriach od papieża myślą nie tylko europejscy przywódcy, którzy odwiedzają Wołodymyra Zełenskiego i członków rządu Ukrainy, ale także księża wyjeżdżający z misjami humanitarnymi do różnych miast i wiosek w trakcie inwazji.

Wina NATO

Z każdym kolejnym wywiadem postawa Franciszka coraz bardziej zadziwia. We wtorkowym „Corriere della Sera” wyjawił, że oto „szczekanie NATO pod drzwiami Rosji” mogło przyczynić się do agresji. – To złość, nie wiem, czy została sprowokowana, ale może tak ułatwiona – dodał.

Obrońcy papieża od początku wojny stracili właśnie podstawowy argument – dotychczas tłumaczyli, że o sytuacji na Ukrainie głowa Kościoła katolickiego wypowiada się w duchu Ewangelii, unikając politycznych deklaracji. Stąd brak nawiązań w publicznych wystąpieniach do postaci Władimira Putina i wydawałoby się oczywistego nazwania państwa rosyjskiego agresorem.

Szokuje ta niczym niepoparta krytyka NATO, gdy żadne zachodnie mocarstwo nie daje zielonego światła do wejścia Ukrainy w struktury Paktu. Nikt z zewnątrz nie sprowokował agresji, ale jeśli papież czerpie wiedzę z rosyjskich tub propagandowych, to można spodziewać się wkrótce powielanych przez nich sensacji o ukraińskich neonazistach i „misji specjalnej”, chroniącej ludność w Donbasie.

Uniki Franciszka wyglądają dodatkowo fatalnie, gdy uświadomimy sobie, że od końca lutego podejmował on próby kontaktu z otoczeniem Władimira Putina. Mało tego, w rozmowie z włoską prasą ponownie zadeklarował chęć wyjazdu do Moskwy, ale nie do Kijowa. Watykański sekretarz stanu rozmawiał bezpośrednio z Siergiejem Ławrowem, szefem rosyjskiego MSZ. Franciszek zaś tuż po wkroczeniu rosyjskich wojsk na Ukrainę bez wahania udał się do ambasady rosyjskiej, by apelować o pokój.

A z Cyrylem relacje są bardzo dobre

Tymczasem o podobnych krokach w stosunku do strony ukraińskiej nic nie wiemy. W tle Stolica Apostolska rozgrywała swój plan przełomowego spotkania z patriarchą Moskwy i całej Rusi Cyrylem, które miało odbyć się w czerwcu na neutralnym gruncie w Jerozolimie. Papież potwierdził w rozmowie z „La Nacion”, że spotkanie nie dojdzie do skutku, jednak stosunki z kremlowską agendą propagandową – bo tak trzeba traktować rosyjską Cerkiew – „są bardzo dobre”. – Nasze spotkanie w tym momencie mogłoby wywołać wielkie zamieszanie – dodał Franciszek.

Patriarcha Cyryl to posłuszny poddany Władimira Putina, związany agenturalnie od lat 70. XX w. z KGB – inaczej nie mógłby objąć tak ważnej funkcji. Rosyjska Cerkiew popiera w pełni zbrodniczą napaść na Ukrainę, jej przedstawiciele modlą się za rosyjskich maruderów i zabójców, wywierając tym samym znaczący wpływ na zwykłych Rosjan.

Według niezależnych badań, ponad ok. 86,6 proc. z nich popiera całym sercem inwazję. Cyryl powinien zostać otoczony taką samą infamią jak oligarchowie i sportowcy, identyfikujący się z reżimem Putina. Franciszek kompletnie ignoruje te niezwykle ważne fakty w kontekście potencjalnego spotkania ekumenicznego.

Najlepiej, gdyby Ukraina przestała się bronić

Zdumiewających komunikatów ze strony Stolicy Apostolskiej jest więcej. Nie tak dawno kardynał Parolin oświadczył, że choć Ukraina ma uzasadnione prawo do obrony – co przecież zakłada etyka chrześcijańska – to już dostarczanie broni przez państwa zachodnie na front jest czymś pogłębiającym skalę konfliktu.

 – Wspólnota międzynarodowa chce uniknąć eskalacji i dlatego nikt nie interweniował bezpośrednio, ale widzę, że wielu wysyła broń. To straszne, gdy się o tym pomyśli, to może wywołać eskalację, której nie będzie można kontrolować – ostrzegał watykański sekretarz stanu. Jeśli dosłownie interpretować słowa hierarchy, to radziłby on Ukraińcom, by bronili się sprzętem, który mieli do dyspozycji sprzed inwazji rosyjskiej. Pytanie: ilu wtedy niewinnych cywilów zginęłoby i kiedy padłby Kijów?

Zaskoczył także sam papież, na którego profilu w mediach społecznościowych pojawiło się takie oto zdanie: „Trzeba płakać na grobach. Nie zależy nam już na młodych? Napawa mnie bólem to, co dziś się dzieje. Nie uczymy się. Niech Pan zmiłuje się nad nami, nad każdym z nas. Wszyscy jesteśmy winni!”.

Nie, nie wszyscy odpowiadają za wybuch wojny, bo konflikt za naszą wschodnią granicą to „dzieło” tylko przedstawicieli jednego państwa. To rosyjscy żołnierze popełniają zbrodnie: gwałcą kobiety, dzieci, rozkradają na potęgę majątek Ukraińców i niszczą infrastrukturę bezwzględnym bombardowaniem. I to, zamiast dziwnych treści na Twitterze, powinno się pojawić na profilu Franciszka.

Papież, niejako przez rozłożenie win na obie strony, interpretuje ewangeliczne pojednanie i miłość do bliźniego – stąd „wszyscy jesteśmy winni”. Argentyński przewodnik Kościoła katolickiego zachowuje się tak, jakby Ukraina nie była integralnym, suwerennym państwem z wytyczonymi granicami chronionymi porozumieniami międzynarodowymi. Można odnieść wrażenie, że gdzieś na wschodzie Europy zwalczają się dwa narody, jak plemiona Hutu i Tutsi w Afryce. W żadnym wypadku nie chodzi o bezpieczeństwo Starego Kontynentu i wreszcie Polski oraz państw bałtyckich i Mołdawii, najbardziej narażonych na neoimperialne zakusy Putina. 

Tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" 

Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).  Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (74)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo