Wypadek autokaru we Francji pobudził z letargu medialne hieny - sezon ogórkowy, nie ma o czym/kim pisać, więc kraksa pod Grenoble to prawdziwy dar Niebios. No i zaczął się jazgot.
Niestety, w szopce tej wzięły udział najwyższe władze państwowe, z prezydentem i premierem na czele. A pomniejsi funkcjonariusze reżimu już nazajutrz po tragedii z dumą przedstawili tłuste kiście swoich genetycznie zmodyfikowanych pomysłów, których idea sprowadza się do jednego - ograniczenia, utrudnienia, złośliwego szykanowania przewoźników.
Forsą szerokim gestem sypnęli, forsą podatników, oczywiście. W imię "solidarnego państwa". Ciekawe, że to solidarne państwo nie obejmuje innych ofiar - co łikend ginie 30 osób, ich los zatroskanych Moczybrzuchów nie interesuje, wąż w kieszeni nagle budzi się ze śpiączki. Powiedzmy sobie szczerze - obowiązkiem władz było zapewnienie pomocy naszym rodakom za granicą, lecz ogłaszanie żałoby, kabotyńskie pozy i hojność za cudze, w takt przekaziorowego terroru to już przesada.
W czym 26 pielgrzymów (-- spoczywajcie w pokoju --) jest, z całym szacunkiem, lepszych od 26 ofiar innych wypadków komunikacyjnych? Czy naprawdę trzeba się efektownie i masowo zabić, by rodzina mogła zarobić parę groszy?
Xiazeluka
