Do połowy sezonu to jakoś nam szło, nawet jak Pamuła zrezygnował z gry, bo mu się studiować zachciało, jeszcze siłą rozpędu żeśmy brnęli, ale jak już się posypało, to na całego. Jeziorkowski musiał iść do roboty, bo mu żonę zwolnili w fabryce nocników, Korniszon złamał nogę i żeby to na meczu się stało, ale on na motorze się wypieprzył, i to akurat wtedy, gdy do kościoła jechał. A najlepszym naszym stoperem był, prawie tak dobry jak Rio Ferdinand, ino tysiąc razy tańszy w eksploatacji. Jak go zabrakło, to wszyscy z naszego poziomu rozgrywek zaczęli nas klepać jak trampkarzy młodszych. No i Fąfarski, golkiper z Bożej łaski, nagle zaczął mieć dziurawe ręce. Do tego ławkę mieliśmy krótką, no bo kto miał zastępować tych, którzy wypadli ze składu: Sierściuchowski, 17-latek, obrońca, który nie ma techniki, wydolności, ani doświadczenia? A w ataku kto miał wchodzić za Pamułę, junior Kocotówka, który głową muru nie przebije, bo o bramce to nawet nie ma co wspominać?! Taka na przykład sytuacja, jak z Tajfunem Sobiepany, wychodził na czystą pozycję, przed nim tylko bramkarz, już go nawet położył na murawie, ominął i zamiast strzelać zaczął się - gówniarz - oglądać, patrzeć, co się dzieje za jego plecami, jakby chciał lepiej w telewizji wypaść, i mu obrońca w ostatniej chwili wygarnął piłkę spod nóg, nawet rogu nie było. Nocoń, który w końcówce wiosennej rundy zastąpił niedysponowanego strzelecko Trzepiela, też wykazywał daleko posuniętą indolencję. Przykład pierwszy z brzegu: sytuacja z meczu wyjazdowego z Tartakiem Potylice, końcówka pierwszej połowy, jesteśmy w plecy dwie bramki, ale po faulu na Ciurlikowskim, mamy „wolnego” z 18 metrów, jest szansa na kontaktowa bramkę, bo bramkarz gospodarzy, to nie jest za przeproszeniem Ikar Casijas, Mazur wystawił piłeczkę Ciurlikowskiemu leciutkim kopnięciem, a ten jak nie huknie – tyle, że trafił w aut. Ci z Tartaku szybko wprowadzili piłkę do gry, poszła kontra, nasi się nie cofnęli - i było po herbacie, zeszliśmy na przerwę z trzema golami w plecy.
Tak, stało się, wygląda na to, że nie da się nic zrobić i spadniemy. Jak już wspominałem – złożyło się na to wiele czynników. Wspomnę jeszcze o pustej kasie, co to za zwyczaje, żeby w VII lidze piłkarze musieli sobie sami stroje kupować, z własną wodą mineralną przychodzić na treningi, a na wyjazdy brać kanapki przygotowane w domu! Toż to skandal!
Najgorsze, że teraz jest rozpacz w drużynie, bo cały rok chłopaki zapierd..., a na koniec dali ciała... Jedyna nadzieja, że działacze coś załatwią, może oni chociaż ruszą dupy i coś wykombinują, bo teraz juz nie ma czasu na granie, jest czas na załatwianie spraw przy zielonym stoliku; ponoć Gorzałka Teodorowice musi się wycofać z rozgrywek, bo przez ich stadion ma iść autostrada, więc nie będą mieli gdzie grać w przyszłym sezonie, to może nas zostawią w B klasie i nie spadniemy do C? Istnieje jeszcze ewentualność, że Górnik, mimo odwołania do Trybunału Arbitrażowego, jednak zleci z Ekstraklasy, wtedy do I ligi wejdzie Motorower Świdnik, w jego miejscu w II lidze będzie grał Naprzód Rybitwy, a do III awansuje Trzy Potoczki Witków, do IV ligi z V przejdą Wodociągi Śledziowa, do V awansują wówczas Sianokosy Opatkowice, a ich miejsce w VI lidze rozgrywek zajmie Furiat Durszlaki, którego miejsce w B klasie – jak łatwo się domyślić - zachowamy my! No, szansa jest, ale mało realna. Szkoda, bo drużyna jest młoda, perspektywiczna, chłopakom trzeba tylko czasu, żeby się zgrali, poczuli piłkę, a kiedy ta zacznie im się wreszcie lepić do nóg, to wtedy będzie dobrze, kto wie, może nawet A klasę zawojują? Trza im tylko dać minimum szans. I jeszcze ewentualnie przydałoby się boisko z prawdziwego zdarzenia, nie to nasze kartoflisko; no jak można grać, gdy tuż przy linii bocznej rosną drzewa i nie można ich wyciąć, bo to jakieś pomniki przyrody, a z drugiej strony żywopłot tak się rozrósł, że boczna linia jest półkolista. Jak inne drużyny do nas przyjeżdżają, to się śmieją z naszego boiska. Do tego woda na nim stoi, ino trochę popada, to kałuże się robią, jak w 1974, jak nasi grali na Mistrzostwach Świata z Niemcami. Nie idzie przejść środkiem, musimy skrzydłami grać. Ale kto ma nimi grać, skoro preferujemy tradycję gry środkiem i angielskie wrzutki w pole karne, na tzw. aferę?
Komentarze
Pokaż komentarze (4)