olgerd olgerd
607
BLOG

Chciałbym, żeby była wojna

olgerd olgerd Kultura Obserwuj notkę 5

 

- Chciałbym, żeby była wojna... – powiedział chłopiec.

Matka załamała ręce.

- Co ty mówisz, Grzesiu, wojna to straszna rzecz. Wtedy umierają ludzie…

Chłopczyk nie dał się przekonać.

- Teraz też umierają ludzie, a nie ma wojny! – tłumaczył pokrętną logiką, jaką uprawiają nie tylko dzieci. – Jak jest wojna, to nie trzeba chodzić do szkoły… Nic nie trzeba…

Chłopiec stał przed lustrem; bardzo mu się to, co widział w lustrze, nie podobało. Był naburmuszony, bo wszystko wskazywało na to, że nic go nie uratuje i jutro pójdzie do szkoły. Jutro będzie pierwszy września, z dużym prawdopodobieństwem najtragiczniejszy dzień w jego życiu, dzień skażony szkołą, obcością, przymusem i rezygnacją. Ta data była dla niego takim zaskoczeniem jak niespodziewane uderzenie pałką albo kopnięcie w tyłek; nagłe przyjście dnia, który kończył jego wolność i niezawisłość. „To dlatego Niemcy napadli na nas właśnie pierwszego września tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego roku. Nie mogli wybrać lepszego terminu. Też chcieli wszystko skończyć w ten straszny dzień… „ – zatopił się w myślach chłopiec.

Matka kazała mu podnieść ręce; wkładała na jego wąską klatkę piersiowej białą koszule, którą kupiła synowi specjalnie na okoliczność rozpoczęcia roku szkolnego. Kiedy tak stał z podniesionymi rękami czuł się dodatkowo upokorzony.  

- Opuść już ręce – nakazała.

I zmieniła ton:

- Jestem taka z ciebie dumna – mruczała zapinając guziki.

„Chciałbym, żeby teraz przyleciały samoloty i nas zbombardowały” – myślał. Naprawdę tego chciał. Najbardziej nienawidzimy tego, co już znamy. A Grzesiu znał szkołę. I nienawidził szkoły z jej szerokimi korytarzami, wrzeszczącymi wniebogłosy dziećmi, buńczucznymi kolegami wspominającymi niewiarygodne wakacyjne historie, głupimi koleżankami fascynującymi się piórnikami z Chin; nienawidził białych koszul i nienawidził matki, która go zmuszała do uczestnictwa w tym całym cyrku. Zresztą cyrku też nienawidził, bo tam męczyli zwierzęta. Dlatego do cyrku nie chodził. Ale do tego przynajmniej nikt go nie zmuszał, a do szkoły musiał chodzić, choć gdyby miał wybór, to już wolałby iść do cyrku zamiast do „budy”.

Matka nachyliła się i założyła mu krawat. Był na gumce, która była za długa i matka musiała ją skrócić. Chłopiec nie posiadał się z oburzenia, że matka go tak stroi. Nie chciał koszuli, ale krawat, to już była ostateczna przesada. Pogrążył się w czarnych myślach. „Pewnie tylko ja będę w tym głupim krawacie!” – wściekał się.

‘Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii, buuuuuummmmmmmmmmm!” – wyobrażał sobie jak spadająca na ich dom bomba lotnicza niszczy to wszystko, co go tak wkurza. Chciał tego. Jakże miał już dość dnia, którego jeszcze nie było. „Czy można nienawidzić czego, czego jeszcze nie ma?” – zastanowił się.  

- Jesteś taki śliczny… – zachwycała się matka.

 - Zamknij się! – warknął, bo nie wytrzymał.

Kobietę zatkało. Syn nigdy tak się do niej nie odezwał.  

- Co ty mówisz, dziecko?! – zdołała wyksztusić.

- No co… - zaczął się wycofywać – Tata często tak do ciebie mówi… - próbował wybrnąć z sytuacji.

Matka wyprostowała się. Miała łzy w oczach.   

- Rozbierz się – powiedziała cicho.

I chociaż bardzo chciał już zdjąć z siebie to znienawidzone ubranie, ani drgnął.

Matka wyszła z pokoju. Nie odezwała się już do niego.

Chłopiec popatrzył w sufit. Ale nie widział białej, lekko zakurzonej powierzchni zwieńczonej kulistym żyrandolem. Nad głową miał zachmurzone, groźne niebo, upstrzone wrogimi maszynami latającymi, za których sterami siedzieli odziani w skórzane kurtki i pilotki niemieccy lotnicy. Mieli wąskie wargi złych ludzi i fikuśne wąsy; uśmiechali się ironicznie, a ty samym groźnie. Jego ojciec miał taki sam uśmiech… Widział zamknięte luki z bombami…  

- No, na co czekacie?! – niecierpliwił się chłopiec. – Zróbcie to! Teraz!

Tak jak się spodziewał – zawiedli go. Wszyscy go zawiedli.  

olgerd
O mnie olgerd

Byłem cieciem na budowie, statystą filmowym, ratownikiem wodnym, ogrodnikiem, dziennikarzem itp. Obecnie "robię w sztuce". Nie oczekuję, że zmienię świat; problem w tym, że on sam, zupełnie bez mojego wpływu, zmienia się na gorsze. Mrożek pisał: "Kiedy myślałem, że jestem na dnie, usłyszałem pukanie od spodu". To ja pukałem! Poprzedni blog: http://blogi.przeglad.olkuski.pl/nakrzywyryj/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Kultura