olgerd olgerd
439
BLOG

O tym, co było ukryte pod kołderką

olgerd olgerd Kultura Obserwuj notkę 1

 

W najnowszym „Afroncie” (nr 5/ V, 2013) zamieszczono wywiad ze mną. Ponieważ pismo jest bardzo niszowe i nawet autor nie dostaje egzemplarza, przedrukowuję obszerny fragment wywiadu. Trochę tu odkrywam kołderkę, pod którą na co dzień się skrywam. Rozmowę przeprowadził niezastąpiony Marcin Kolanko.

 

- Czy coś się zmieniło w twoim życiu od naszego ostatniego wywiadu?

- A kiedy to było?

- Półtora roku temu…

- No to trochę tak. Przez ten czas byłem prozaikiem i napisałem kolejną powieść. Poezją się nie zajmowałem… Ale teraz znów wróciłem do wierszy. Tak więc może jednak niewiele się zmieniło.

- Właśnie, o twoich powieściach chciałem porozmawiać. Co to za książki i dlaczego je napisałeś?

- Oczywiście dla sławy i pieniędzy. Pisząc poezję trudno zostać bogatym, może sławnym tak, ale bogatym już ciężko.

- Żartujesz sobie?

- Nie każ mi tłumaczyć moich żartów.

- To odpowiedz poważnie.

- Napisałem trzy powieści, bo czułem taką potrzebę. A poza tym to był mój obowiązek, bo całe życie obiecywałem mojej mamie, że napiszę ciekawą książkę. Ona zawsze mi powtarzała: „Ty te wiersze piszesz, opowiadania i felietony, a ja bym chciała, żebyś powieść napisał. Ale wiesz, taką dla kobiet…”

- I co, spodobał jej się „Wielkopolski”?

- Nie, bardzo jej się nie spodobał! On ją uraził! Powiedziała: „zaczęłam czytać i zaraz przestałam - przy opisie matki”. Próbowałem jej tłumaczyć, że to matka bohatera, a nie ona. Ale moja mama pewnie uważa, że „matka jest tylko jedna”. Nie dała się przekonać i książki nie przeczytała. Ojciec zresztą też nie, ale nie tłumaczył mi dlaczego…

- A domyślasz się dlaczego on też nie przeczytał?

- Może dotarł do opisu ojca Wielkopolskiego i również uznał, że to o nim? Nie wiem, szczerze mówiąc nie dociekałem. Nie przeczytali i tyle. Małżonka też nie przeczytała, ale ona w ogóle boi się czytać moje rzeczy. Ze strachu – mówi. Rodziny pisarzy, jak mi się zdaje, mają problem z odbiorem dzieł, w których, jak podejrzewają, mogą się pojawiać pod postaciami bohaterów. Pisarze też z tym mają problem, no bo jak własnej matce wytłumaczyć, że zła, neurotyczna matka z „Wielkopolskiego” to inna matka?!

- A czy lubisz swojego bohatera, Wielkopolskiego?

- Lubię. Jest mi go żal, czasami mnie bardzo wkurza, ale z drugiej strony są chwile, że jest bardzo zabawny i wtedy mu wybaczam jego wcześniejsze muchy w nosie. A ty go polubiłeś?

- Szczerze?! Nie za bardzo. Ja bym go najchętniej udusił, zakopał i udeptał na nim ziemię.

- Napisz potem, że w tym miejscu autora zatkało (śmiech).

- A ta druga powieść, zatytułowana „Małopolski”? Czy jej bohater też jest taki męczący, wkurzający i groteskowy, jak Wielkopolski?

- Nie, to kompletnie odmienny typ. To taki prostaczek, jak z Woltera. Zadaje wiele pytań sobie i światu. Gnębią go sprawy ontologiczne i kłopoty dnia codziennego. Myślę, że on bardziej da się lubić niż Wielkopolski. Powieść jest szczuplejsza od „Wielkopolskiego”, pisana krótkimi zdaniami; to właściwie zbiór sytuacji i przemyśleń. „Małopolski” powstał przed „Wielkopolskim”, ale nie pchał się na afisz, ani do koryta, więc go „Wielkopolski” wyprzedził na ostatniej prostej i ukazał się wcześniej. „Małopolski” tak się tym zdenerwował, że sobie odpuścił „ukazywanie się” i spokojnie oczekuje na lepsze czasy.

- „Wielkopolski” zebrał dobre recenzje. Czy został dobrze odebrany, tak jak sobie zamierzyłeś?

- Raczej tak. Recenzenci dostrzegli nie tylko tragizm tej postaci, ale i jej komiczność. Właściwie tylko jedna czytelniczka, dobra znajoma, źle go odebrała. Ale miała prawo, akurat podczas lektury książki straciła pracę – tak jak Wielkopolski. Nie było jej więc do śmiechu. Myślę, że w tym stanie, w którym była, nawet „Przygody dobrego wojaka Szwejka” uznałaby za drętwą apologię militaryzmu.

- Wielkopolski myśli o sławie i pieniądzach. Ty mówisz o tym w żartach, ale może rzeczywiście o tym marzysz?

- Marzę o pieniądzach, bo mam na wychowaniu szóstkę potomstwa, no i remontuję stary pałac, a taka inwestycja to, jak wiadomo, dziurawy worek w szambie bez dna. Właśnie zawaliła mi się narożna baszta… Muszę to jakoś zabezpieczyć. Sława mnie nie pociąga, bo nie widzę nic fajnego czy ekscytującego w tym, że mnie ktoś rozpozna na ulicy albo w autobusie, na przykład kanar: „Proszę o bilet do kontroli. O, to pan, może mi się pan podpisać na tym blankiecie?! Pokażę żonie, komu to wlepiłem karę za jazdę bez biletu”.

- Książki wydajesz w małych wydawnictwach. Czasem czytelnikom trudno do nich dotrzeć. Dlaczego nie współpracujesz z dużymi oficynami?

- Bo one nie chcą ze mną współpracować. Proste.

- A wysyłałeś gdzieś „Wielkopolskiego”?

- Nie, już mi się nie chce nic nigdzie wysyłać i potem czekać na Bóg wie co. Na ogół nawet nie odpowiadają. Zresztą, gdy się czyta ich zachęty do nowych autorów, to ma się wrażenie, że oni wcale nie chcą, żeby im coś wysyłać. Dostają stosy makulatury. Komu by się to chciało czytać. Mnie chyba też by się nie chciało (śmiech).

- Wspomniałeś, że znów piszesz wiersze…

- Jeśli to, co piszę, można nazwać wierszem. To są takie drobiazgi, jakieś ulotne myśli, spostrzeżenia poetyckie. Ale mam w planach poemat, trzynastozgłoskowcem, o cieciu na budowie, o którym wszyscy zapominają, a on się powoli zapija w swoje stróżówce, gdzie sobie sam bimber pędzi. Pan Tadziu, bo tak to się będzie zwać, wspomina cudowne czasy pracy w Ozorkowskim Przedsiębiorstwie Budowlanym, gdy cały czas był na lekkim czy cięższym rauszu, a mimo to wybudował wiele bloków i willi dla partyjnych działaczy.

- Może zaserwujesz nam jakiś maleńki cytat z tego ostatniego dzieła?

- …Na ten czas nie mam żadnych pragnień ni ochoty,    

Byle na wino owocowe mieć pięć złotych.

Chcę by te parszywe mendy dały mi spokój

Świat niepotrzebny mi i ja też światu na ch...             

- Poważne wyzwanie poetyckie…

- Całkiem możliwe, iż mu nie sprostam.

- Zdarza się, że coś ci nie wychodzi?

- Na ogół coś mi nie wychodzi. Gdyby mi wszystko wychodziło, to albo byłbym geniuszem, albo grafomanem. Ponieważ pierwiastka geniuszu u siebie nie zaobserwowałem, to łatwo się domyślić, dlaczego cieszę się z nieskończonych, poronionych dział, które zalegają twardy dysk mojego komputera.

- Co wśród nich jest?

- Cuda, panie, cuda! (śmiech).

- Jest wśród nich ta trzecia powieść?

- Jeszcze nie rozstrzygnąłem czy „Koniecpolski”, bo o niego pytasz, to płód poroniony.

- A o czym ona jest?

- Trzymaj się mocno zagłówka fotelu, żebyś nie spadł po tym, co teraz usłyszysz…

(…)

 

Reszta tego fascynującego wywiadu w „Afroncie”. Szukajcie „Afrontu” w sieci Empik.

 

W numerze także:

- Adam Zagajewski „na wesoło” – wybitny pisarz i eseista opowiada kapitalne anegdoty o  perypetiach z młodymi poetami, którzy nieustannie atakują go w swoich wierszach i wywiadach, za to w bezpośrednim kontakcie podlizują się i wciskają mu swoje tomiki czy maszynopisy. „Nie ma ucieczki przed nimi! – mówi Adam Zagajewski. – Ostatnio jeden z młodych poetów schował się w mojej sypialni, w szafie! Wieczorem, kiedy chowałem na wieszak ciemny garnitur i kamizelkę, nagle usłyszałem czyjś głos. To był znany, anarchizujący młody poeta, który recytował odę na moją cześć. Za karę zamknąłem go tam na całą noc. Powiedział mi potem, że opisze to traumatyczne wydarzenie w serii trenów żałobnych.”     

- Sesja zdjęciowa Jacka Podsiadły (stylizacja Adam Wiedemann)

- Wiersze Konrada Góry z nowego tomu p.t. „Żabki i Biedronki”.

- W dziale „Moje cztery kąty” Marcin Świetlicki oprowadza nas po swoim nowym mieszkaniu.

- Ponadto recenzje, wywiady i inne atrakcje. Wydawnictwo tradycyjnie okraszają akty młodych polskich poetek autorstwa znanego fotografika Tytusa Żalgirdasa.

UWAGA! Poza tym do każdego numeru dołączone są ekskluzywne zarękawki poetyckie, zaprojektowane przez samego Jacka Dehnela.

Czytajcie „Afront” - naprawdę warto!  

 

             

olgerd
O mnie olgerd

Byłem cieciem na budowie, statystą filmowym, ratownikiem wodnym, ogrodnikiem, dziennikarzem itp. Obecnie "robię w sztuce". Nie oczekuję, że zmienię świat; problem w tym, że on sam, zupełnie bez mojego wpływu, zmienia się na gorsze. Mrożek pisał: "Kiedy myślałem, że jestem na dnie, usłyszałem pukanie od spodu". To ja pukałem! Poprzedni blog: http://blogi.przeglad.olkuski.pl/nakrzywyryj/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Kultura