Zawsze, gdy jestem w rusko-niemieckim kondominium, kupuję sobie Gazetę Polską. Taką mam przypadłość, taki gest. Zaraz potem to wyrzucam, ale co się przedtem naśmieję, to moje. Tak było i tym razem.
Zaczynam zawsze od ostatniej strony. Tam tradycyjnie – bluzgi Ziemkiewicza (uprzedzam, o Ziemkiewiczu będzie niedługo osoby wpis, bo człowiek na to zasługuje) oraz heroiczne wadzenie się Jacka Kwiecińskiego z językiem polskim. Urzekająca nieporadność semantyczna tego autora obsiada także całą przedostatnią stronę i walczy o lepsze z łatwością oburzania się – przejawiającą się głównie w nadużywaniu wykrzykników. Tym razem m.in. oburzenie, że Order Biały dla Michnika jest obrazą dla Tatusia Kwiecińskiego. (Ale to tylko w wersji papierowej, bo w wersji online, tu na Salonie, tego jęknięcia zabrakło). Aha, i jeszcze coś pro domo nostra: atak na lewicowego publicystę Igora Janke jako Obamofila.
Jak zawsze w GP – mocna reprezentacja stronnictwa PPKMO (czyli Pezetpeerowców i Poputczyków Którzy Muszą Odreagować): towarzysze Wolski, Grzybowska i Czabański; brakuje tylko towarzysza Wolniewicza i towarzysza Trznadla.
Ale najbardziej paradny i na swój sposób ujmujący jest Redaktor Tomasz P. Terlikowski – i jemu przeznaczam klejnot mojej uwagi tym razem.
Szlocha otóż Terlikowski, że już nie wiadomo jak to jest z tymi kondomami. Z jednej strony – uczył ksiądz na katechezie, że to grzech i utrata życia wiecznego. Z drugiej strony – prasowe interpretacje ostatnich wypowiedzi Papieża (no bo sam Papież nie może się mylić, ale już prasa – jak najbardziej) sugerują, że może czasem, w pewnych przypadkach, w specjalnych sytuacjach itp. – można tę prezerwatywę założyć, a szansy na życie wieczne nie utracić.
No i ma redaktor Terlikowski dysonans poznawczy. Jest, jak wiadomo, autoryzowanym interpretatorem woli Stwórcy – ale Papież również jest blisko tej woli. Czyli nie powiedział, choć powiedział?
Sugestia dla skołowanego redaktora Terlikowskiego jest taka: starać się o tym nie myśleć. Chce Pan, niech Pan sam nie zakłada, ale niech Pan nie popada w przygnębienie na myśl, że jacyś Murzyni, w jakimś odległym Gabonie lub Sudanie czasem sobie założą, redukując przy tym znacząco ilość zakażeń AIDS-em. Jeśli zyskają życie wieczne – okaże się, że Pan się mylił, a życie w błędzie nie jest przecież niczym dobrym. A jeśli Pan ma rację – to nie będzie Pan musiał obcować na wieki wieków z tymi grzesznikami, na dodatek czarnymi. Tak czy inaczej – wyjdzie na Pana.
Inne tematy w dziale Polityka