Wojenny atak Rosji na Ukrainę zmieni układ sił politycznych w Europie i postawi pod znakiem zapytania jej status quo, tak w skali globalnej, jak i wewnętrznej.
Wojciech Błasiak
Koniec Europy jaką znamy
Wojenny atak Rosji na Ukrainę zmieni układ sił politycznych w Europie i postawi pod znakiem zapytania jej status quo, tak w skali globalnej, jak i wewnętrznej.
Koniec świata jaki znamy
W 1999 roku twórca teorii systemu światowego, nieżyjący już znakomity amerykański socjolog i historyk Immanuel Wallerstein, sformułował hipotezę "końca świata jaki znamy" ("The End of the World as We Know It..."; polskie wydanie w 2004 roku). Jest to hipoteza końca, po 500 latach istnienia, światowego systemu kapitalistycznego. Jego zdaniem, światowy system społeczny w jakim żyjemy, jak każdy system we Wszechświecie, kończy swoje "życie" wchodząc w strukturalny kryzys. Ten kryzys systemowy, prowadzi do stanu chaosu i sytuacji bifurkacji czyli dwoistego rozgałęzienia struktury, w poszukiwaniu jednej z dwóch nowych ścieżek przekształceń.
Autor dowodził w swych analizach, iż powstały w Europie w "długim wieku XVI-tym" światowy system kapitalistyczny, którego systemową prawidłowością jest nieustanna globalna akumulacja kapitału, wyczerpał możliwości dalszej globalizacji gospodarczej. Równocześnie okres porządkującej i stabilizującej system hegemonii geopolitycznej Stanów Zjednoczonych, dobiega końca. W latach 70. poprzedniego wieku, system wszedł w fazę stagnacyjną, z której nie może znaleźć wyjścia. Stąd spekulacyjna finansjeryzacja globalnej akumulacji kapitału i światowa implozja finansów w 2008 roku, a następnie światowa depresja gospodarcza.
Zasadniczą cechą tego kryzysu systemowego, który zdarza się tylko raz w życiu każdego systemu we Wszechświecie, jest narastający chaos. Chaos systemowy, nie jest sytuacją przypadkowych zdarzeń, lecz sytuacją gwałtownych i stałych fluktuacji we wszystkich parametrach systemu światowego. Czyli od gospodarki światowej, przez system międzypaństwowy, po prądy kulturowo-ideologiczne, jak również dostępność zasobów niezbędnych do życia.
System się rozpada i już nie można mu przywrócić równowagi. Jest to sytuacja chaosu, gdy system zmienia się gwałtownie, silnie i dziwacznie, czyli zaskakująco nieprzewidywalnie. W tym punkcie system wchodzi w stadium bifurkacji, zgodnie z matematyczną teorią katastrof, i rozwidla się. Następuje ostra walka o to, która z dwu alternatywnych ścieżek może przynieść nowy systemowy porządek, tworząc nowy system społeczny. Rozstrzygniecie jest niemożliwe do przewidzenia. Niepewność rozstrzygnięcia jest potęgowana przez fakt, iż w warunkach bifurkacji systemu relatywnie małe siły i wkłady na wejściu, dają duże wyniki na wyjściu. Jest to odwrotność czasu normalnego funkcjonowania systemu, gdy użycie dużych sił daje nikłe efekty. Jest to sytuacja tzw. efektu motyla, opisującego niezwykłą wrażliwość matematycznych układów nieliniowych na warunki początkowe. Jest to obrazowane sytuacją, gdy niewielka lokalna zmiana w powietrzu dzięki machaniu skrzydełkami przez motyla, może w dłuższym okresie czasu wywołać huragan w innej części świata.
Choć zdaniem I. Wallersteina nie można w żaden sposób przewidzieć jaki nowy system społeczny lub systemy społeczne wyłonią się z bifurkacyjnego rozwidlenia, to będzie to jego zdaniem wynik walk politycznych pomiędzy tym, co określił on jako "duchem Davos" i "duchem Allegre". "Duch Davos" to światowy nurt polityczny chcący w tworzącym się nowym systemie zachować i rozwinąć trzy istotne cechy obecnego; hierarchiczność, eksploatację i polaryzację. "Duch Porto Allegre" to nurt polityczny, którego celem jest system społeczny relatywnie bardziej demokratyczny i względnie bardziej egalitarny w stosunku do obecnego. Rozstrzygnięcie ostateczne walki miedzy tymi dwoma ścieżkami bifurkacji nastąpi zdaniem I. Wallersteina około roku 2050. Oczywiście pod warunkiem, że nie nastąpi światowa superkatastrofa, czyli nieodwołalna zmiana klimatu, rozległe masowe epidemie i wojna nuklearna.
Niemiecka hegemonia gospodarcza
Utworzenie Unii Europejskiej traktatem z Maastricht w 1992 roku, było realizacją projektu geopolitycznego Niemiec i Francji. Unia Europejska miała stać się geopolityczną trampoliną dla zbudowania utraconej przez te byłe mocarstwa światowe ich europejskiej i światowej pozycji. Neokolonialna transformacja krajów Polski i pozostałych krajów Europy Środkowo-Wschodniej po rozpadzie imperium Związku Radzieckiego, stworzyła nade wszystko Niemcom, choć również pozostałym krajom europejskiego centrum, podstawy pod procesy przekształcania tych krajów w swój obszar zaplecza gospodarczego. Drastycznym tego przejawem był ich eksport bezrobocia dzięki gigantycznej nadwyżce w wymianie handlowej z Europą Środkowo-Wschodnią. Jak ustalił to Mieczysław Kabaj, w latach 1951-1995, a więc w ciągu 45 lat, liczba pracujących w 15. krajach należących obecnie do UE zwiększyła się o 14mln osób, zaś w latach 1996-2004, a więc w ciągu 9. lat prawie o 20 mln, czyli 70-krotnie więcej.
Ta neokolonialna transformacja, której "najlepszą inwestycją niemiecką w Polsce" okazał się Leszek Balcerowicz, doprowadziła do głębokiej dezindustrializacji i depolonizacji naszej gospodarki. Zlikwidowano 1/3 przemysłu, czyli 1675 polskich przedsiębiorstw przemysłowych, w tym do 25% w drodze wrogiego przejęcia przez zachodnie kapitały, jak to ustalił Andrzej Karpiński. Symbolem tej wojny ekonomicznej Niemiec z Polską stał się zakup przez niemiecki koncern Siemensa największego i najbardziej nowoczesnego polskiego przedsiębiorstwa przemysłu elektronicznego "Elwro" we Wrocławiu. Zostało ono natychmiast po zakupie w 1993 roku zlikwidowane wręcz fizycznie.
Nowe możliwości neokolonialnej ekspansji gospodarczej szczególnie Niemiec dało rozszerzenie w latach 2004 - 2006 UE o kraje środkowoeuropejskie. Umożliwiło to przenoszenie tam części produkcji przemysłowej ze względu na zasadniczo niższe koszty pracy. Pozwoliło to na rosnący udział poddostawczych półproduktów z tych krajów dla wyrobów eksportowych niemieckiego przemysłu samochodowego, maszynowego i elektrycznego, zwiększając ich konkurencyjność. Obrazuje to fakt, iż w 2019 roku obroty handlowe Niemiec z państwami Grupy Wyszehradzkiej były półtora razy większe, niż handel z największym parterem niemieckim, jakim są Chiny.
Obszar gospodarczy krajów Europy Środkowo-Wschodniej został w wyniku celowej i agresywnej polityki gospodarczej Niemiec przekształcony w obszar niemieckiej Mitteleuropy, oparty o neokolonialny podział pracy przemysłowej. Ten podział to koncentracja wysoko przetworzonej technologicznie przemysłowej produkcji finalnej w Niemczech, a delokalizacją do krajów środkowowschodniej Mitteleuropy przemysłowej produkcji poddostawczej i montowniczej, z równoczesną głęboką penetracją eksportową rynków wewnętrznych tych krajów, jako obszaru zbytu niemieckich finalnych produktów przemysłowych Niemiec. Dzięki kompradorskiej i podporządkowanej niemieckim celom ekonomicznym polityce gospodarczej kolejnych polskich rządów, nie wyłączając obecnego - z kluczową rolą premiera Mateusza Morawieckiego, polska gospodarka stała się dodatkiem do gospodarczego produktu finalnego Niemiec.
Niemiecka strefa euro jako pułapka ekonomiczna
Tę względnie stabilną europejską sytuację niemieckiej hegemonii gospodarczej, opartej o dominację niemieckiego przemysłu i jego możliwości eksportowe, zburzyło powołanie w latach 1999/2000 wspólnej strefy walutowej euro. Jego głównym inicjatorem była Francją, błędnie oceniająca, iż zwiąże to gospodarczo Niemcy z całością UE. Stało się wręcz odwrotnie, a sama Francja została ofiarą swej polityki.
Największym, a wręcz wyłącznym beneficjentem wprowadzenia wspólnej waluty euro na obszarze 17. krajów UE, stały się Niemcy. Niemcy, dzięki eksportowej przewadze gospodarczej i technologicznej swojego przemysłu, przeszły z niewielkiego deficytu w handlu zagranicznym w 2000 roku, do olbrzymich nadwyżek w bilansie płatniczym, rzędu 164,6 mld euro w 2011 roku, 190 mld euro w 2013 roku i 257 mld euro w 2015 roku. Strefa euro stała się dla Niemiec zasadniczą dźwignią ich narastającej hegemonii ekonomicznej i rosnącej hegemonii politycznej w samej UE, ale i mocarstwowości gospodarczej w skali światowej.
Wynika to z faktu, iż niemiecki eksport przemysłowy do krajów strefy euro jest niezwykle konkurencyjny, gdyż kraje tej strefy nie mogą bronić swego bilansu handlowego i płatniczego potanieniem własnej waluty, gdyż jej nie posiadają. A Niemcy to największy na świecie eksporter finalnych produktów przemysłowych, z których 40% trafia właśnie do strefy euro.
Ale strefa euro stała się groźną, a myślę że długookresowo wręcz śmiertelną, pułapką ekonomiczną dla większości jej krajów, głównie południowoeuropejskich, od Grecji, Hiszpanii, Portugalii po Włochy, a stopniowo i Francji. Zgodnie bowiem z prawidłowością odkrytą przez zmarłego już brytyjskiego ekonomistę Wynne Godley'a, a nazywanej przeze mnie prawem tożsamości finansów narodowych, deficyty bilansów płatniczych, czyli nadwyżki sektora zagranicznego, muszą się przekładać na deficyty sektora krajowego, czyli krajowego sektora prywatnego i sektora rządowego. Bilans bowiem tych trzech sektorów musi wyjść na zero. I nadwyżki sektora zagranicznego krajów południowoeuropejskich przekładają się na narastające deficyty rządowe, a w konsekwencji narastające długi publiczne. Mówiąc w uproszczeniu, to olbrzymie nadwyżki eksportowe Niemiec dzięki wspólnej walucie euro, są głównym powodem olbrzymich deficytów rządowych i długów publicznych państw południowoeuropejskich. A konsekwencją jest zamieranie gospodarki krajów strefy euro. Z wyjątkiem wszakże Niemiec.
Można więc powiedzieć, iż Niemcy stały się pasożytniczym hegemonem gospodarczym i finansowym strefy euro, drenującym nadwyżki ekonomiczne słabszych gospodarczo krajów tej strefy i przekształcając je w swoją ogromną nadwyżkę w bilansie płatniczym. I jest pasożytnicza ekonomicznie hegemonia, która wyniszcza gospodarczo większość krajów strefy euro. Niemcy pustoszą ekonomicznie kraje strefy euro.
Jeżeli więc w Polsce stale pojawiają się publicznie ludzie, a są to zwykle utytułowani akademiccy ekonomiści i politycy, namawiający Polaków do przyjęcia wspólnej waluty euro, to są to albo głupcy ekonomiczni, albo niemieccy agenci wpływu. Trzeciego wyjścia nie ma.
Niemiecka hegemonia geopolityczna
Dla zagwarantowania i rozbudowy swej hegemonii gospodarczej, Niemcy rozpoczęły budowę swej hegemonii politycznej w UE. Ich celem politycznym jest przekształcenie UE w unię polityczną sfederalizowanych państw pod niemieckim zwierzchnictwem politycznym, w formule politycznego nadzoru unijnych struktur Brukseli. Oznacza to zasadnicze ograniczenie suwerenności państwowej poszczególnych krajów oraz ograniczenie ich niepodległości narodowej, rozumianej jako historyczną zdolność do samoorientacji i samootywacji. Struktury organizacyjne UE będą w tej konstrukcji niemieckiej hegemonii już bezpośrednim narzędziem niemieckich celów politycznych.
Ma to umożliwić Niemcom występowanie w roli mocarstwa unijnego, z możliwością pretendowania do roli mocarstwa światowego. Oznacza to dążenie do budowy wielobiegunowego świata mocarstw wraz z Chinami i Rosją, ale obok USA czy Japonii. Wpływy mocarstwowe USA w Europie są tu przeszkodą w tych dążeniach, a ich ograniczanie jest dyskretnym celem niemieckim. Tym celem natomiast jest świat wielobiegunowy, co jest wspólne z celami Rosji i Chin. Doprowadziło to Niemcy do ich dyskretnego sojuszu politycznego z Rosją. Ich strategiczne interesy geopolityczne są daleko zbieżne.
Niemcy jako hub energetyczny Europy
Ale niemiecka agresja ekonomiczna i dążenie do podporządkowania gospodarczego i politycznego państw UE poszła jeszcze dalej. I chyba o jeden krok za daleko. Wykorzystując podległe sobie struktury brukselskie UE, Niemcy rozpoczęły bowiem tworzenie warunków do panowania nad europejskimi źródłami energii. Tym samym do dyktowania podstawowych warunków ekonomicznych rozwojowi gospodarek krajów UE.
Temu służyło i służy strategiczne porozumienie Niemiec z Rosją w sprawie dostaw gazu ziemnego z ominięciem państw Europy Środkowo-Wschodniej. Realizacją tego strategicznego projektu jest idący po dnie Bałtyku gazociąg Nord Stream I i Nord Stream II. Gazowe porozumienie niemiecko-rosyjskie ma umożliwić stworzenie na obszarze Niemiec hubu gazowego, a w konsekwencji energetycznego, po wyeliminowaniu konkurencyjnych źródeł energii z węglem kamiennym w roli głównej.
Wykorzystując podporządkowane Niemcom struktury brukselskie UE rozpoczęto narzucanie polityki tzw. neutralności klimatycznej dla emisji dwutlenku węgla, a w istocie redukcji wytwarzania energii elektrycznej w oparciu o najtańszy na świecie surowiec energetyczny jaki jest węgiel kamienny.
Kolejnym krokiem było utworzenie tzw. Funduszu Odbudowy, którego rzeczywistym celem jest likwidacja wytwarzania taniej energii nade wszystko z węgla kamiennego. Fundusz powiązano bowiem z finansowaniem tzw. transformacji energetycznej, w postaci likwidacji wytwarzania taniej energii elektrycznej nade wszystko z węgla, na rzecz drogich odnawialnych źródeł energii, czyli głównie Słońca i wiatru. Oznacza to kilkakrotny wzrost cen energii elektrycznej w perspektywie zaledwie 10 lat.. Będzie to oznaczać pozbawienie takich krajów jak Polska całkowitej gospodarczej konkurencyjności, a nade wszystko ich przemysłów w stosunku do przemysłu niemieckiego. Ta konkurencyjność bowiem, przy niższej wydajności pracy, była i jest gwarantowana taniością energii elektrycznej produkowanej z węgla dla gospodarki i gospodarstw domowych. To po to wprowadzono unijne opłaty za uprawnienia do emisji CO2, aby tę konkurencyjność stopniowo likwidować.
Polska, dzięki akceptacji przez rząd M. Morawieckiego tego Funduszu, zadłuży się więc po to, aby ostatecznie zlikwidować swoją konkurencyjność gospodarczą, a długofalowo pozbawić się całkowicie bezpieczeństwa energetycznego w postaci likwidacji górnictwa węglowego, co zapowiedział rząd Mateusza Morawieckiego. Sam zaś premier M. Morawiecki podpisał w grudniu 2020 roku na unijnym szczycie zgodę na redukcję do 2030 roku emisji CO2 o 55% w stosunku do roku 1990, zamiast pierwotnych 45%. To, że było to zrobione wręcz ukradkiem wobec polskiej opinii publicznej świadczy, że premier miał świadomość działania na szkodę Polski.
Wojenny wstrząs geopolityczny w Europie
Wojenny atak Rosji na Ukrainę, którego celem jest co najmniej całkowite podporządkowanie tego państwa rosyjskim celom neoimperialnym, a być może i jego likwidacja, był i jest nade wszystko uderzeniem politycznym w strategiczny sojusz energetyczno-gazowy i dyskretny sojusz polityczny Rosji z Niemcami. Sytuacja wojny te sojusze całkowicie odsłoniła. Jeśli chodzi o sojusz energetyczno-gazowy uruchomienie gazociągu Nord Stream II wydaje się w perspektywie kilku lat prawie niemożliwe.
Prowadzi to do znacznego osłabienia politycznej siły Niemiec w Europie. Przede wszystkim ta wojna zawiesza realizację niemieckiej kontroli na europejską energetyką. Silnie też podważy politykę transformacji energetycznej krajów UE. Równolegle osłabia pozycję polityczną Niemiec, jako dyskretnego sojusznika Rosji, z której to roli Niemcy nie mają zamiaru się ostatecznie wycofać.
Ta wojna ujawniła, iż państwa europejskie mogą liczyć tylko na swoją narodową siłę i ewentualne wsparcie polityczne i militarne USA i NATO. Struktury UE politycznie nie mają żadnej siły i niczego nie gwarantują. Nie ma unijnej solidarności, gdyż interesy geopolityczne Niemiec, choć i Francji, tę solidarność rozsadzają. Tym samym mocno podważa i delegitymizuje niemiecką federalizację UE, prowadzoną pod szyldem wspólnej europejskości.
Ta wojna wzmacnia pozycję USA w Europie, a szerzej również struktur NATO. Do lamusa odsyła niemiecko-francuskie pomysły budowy wspólnej armii UE.
Ta wojna wzmacnia znaczenie polityczne unijnych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, jako samodzielnych graczy politycznych w relacjach z Ukrainą, Niemcami i USA. Szczególnie dotyczy to Polski.
Ta wojna zmienia więc układ sił politycznych w Europie, ale tylko w tym sensie, że podważa istniejący polityczny status quo, z narastającą hegemonią gospodarczą i polityczną Niemiec i jej aspiracjami politycznego i gospodarczego podporządkowywania słabszych krajów UE. Jest to wszakże tylko strategiczne pęknięcie w układzie sił. Ale to pęknięcie otwiera nowe możliwości działania dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej, w tym szczególnie Polski, a ogranicza możliwości Niemiec i krajów centralnych UE.
Wszystko to trzeba widzieć w sytuacji możliwych głębokich wstrząsów europejskich i światowych w zakresie przede wszystkim kryzysu paliwowo-energetycznego i żywnościowego. Hipoteza Immanuela Wallersteina o końcu świata jaki znamy, która po ponad 20. latach jest coraz silniejsza, skłania do poszukiwania korzystniejszych alternatyw rozwojowych również dla Polski. Albo też będziemy spychani w jeszcze gorsze dla nas alternatywy zewnętrznej dominacji, peryferyzowania i pauperyzacji.
Problem w tym, że z tymi politycznymi grupami przywódczymi, od rządzących po opozycyjne, w naszym kraju nie mamy w tworzącej się na naszych oczach historii czego szukać. A wymienić je może tylko głęboki wstrząs polityczny, którego po prostu może nie być. Historyczne szanse na zmianę naszych możliwości rozwoju i wyjścia z neokolonialnej spirali gospodarczej i politycznej mogą bezpowrotnie przejść obok nas.
6.06.2022
Inne tematy w dziale Polityka