Od początku było wiadomo, że sejmowa akcja rodziców niepełnosprawnych dzieci to walka AntyPiS-u z rządem. Nic nowego. To, że ktoś jest niepełnosprawny, albo ma chore dziecko, nie oznacza, że nie zapadł na psychiczną chorobę, jaką jest nienawiść wobec J. Kaczyńskiego. Zresztą co tu udowadniać? Jeśli rodzice niepełnosprawnych współpracują z osobami, które chętnie by te dzieci przez urodzeniem pomordowały, to znaczy, że w ich domach chorują wszyscy.
Bywa jednak, że niepełnosprawni stają się bezczelni i nie o pomoc im chodzi, a o zadymę - jak dzisiaj w Sejmie. Każdy bowiem komu zależy na pomocy, otrzymawszy ją dziękuje. Nawet jeśli jest to pomoc mniejsza niż się spodziewał. Zawsze jednak jest przecież większa niż to, co miał wcześniej.
Ale rodzice niepełnosprawnych wykrzyczeli dzisiaj „My tego nie chcemy!” oraz „Nie wierzymy w dobrą wolę rządu”. Nie to nie.
Swoją drogą myślę, że dla większości rodziców niepełnosprawnych dzieci zaoferowana pomoc byłaby naprawdę dużym wsparciem. Bo oznacza więcej niż było. Oszalały AntyPiS – sekcja niepełnosprawni - nie o dzieci jednak walczy.
Trudno. Niech te rodziny zostaną więc ze swoją niepełnosprawnością i dokładnie takim samym poziomem pomocy, co za rządów AntyPiS-u. Powodzenia, miłych wakacji i wygodnego korytarza do leżenia. A gdy pomocnicy tych rodziców dojdą kiedyś do władzy (nie daj Boże), to przy okazji ich dzieciom na starość być może jeszcze eutanazję zaoferują.
I jedyne czego żal, to tych rodziców i tych niepełnosprawnych dzieci, które swoje problemy przeżywają z dala od Sejmu. Bo są niezasłużonymi ofiarami politycznych gierek osób pokroju Hartwich czy Scheuring - Wielgus.