Odwołanie premier Szydło, a potem dymisja Antoniego Macierewicza spowodowały, że wśród części żelaznego elektoratu PiS pojawiły się wątpliwości, czy partia wciąż chce radykalnego oczyszczenia państwa i czy w 2018 r. cele są takie same, jak były w 2015 r.?
Cezary Krysztopa w tekście „Trudny rozwód PiS z elektoratem” (Tekst 1) pisze, że najważniejsza część wyborców PiS przestaje rozumieć partię. W TV Republika w „Wywiadzie z chuliganem” gość mówi: - „Po odwołaniu Macierewicza straciłem grunt pod nogami” (tekst 2). Jan Pospieszalski pyta „Jak ukradziono dobrą zmianę?” (Tekst 3). Podobnych głosów jest więcej.
Czy istnieje problem w relacji PiS – elektorat? Owszem, ale to nie PiS, a jego twardy elektorat nieco zbłądził.
Jesteśmy w rzeczywistości, którą trudno było sobie wyobrazić trzy lata temu i własne zachowanie trzeba dostosować do nowych okoliczności. Opozycja jest skompromitowana nawet w oczach swojego zaplecza. To wzmacnia szansę, że część centrowego elektoratu, który wcześniej nie głosował na PiS, ale nie jest też zaczadzony nienawiścią do niego, w 2019 r. jeden jedyny raz postawi na tę partię. Bo PiS sprawdza się w rządzeniu, nie ma poważnej konkurencji, wielu ludzi ze sobą oswoił. Nie są mu oni wprawdzie bliscy tożsamościowo – tak jak żelazny elektorat - ale mogą docenić jego pragmatyzm.
Dla takich wyborców trzeba jednak zbudować mosty, którymi do PiS trafią. W jaki sposób? Częściowo odpartyjniając rząd, zdejmując Macierewicza z pierwszej linii, być może trochę łagodząc retorykę w kontaktach z UE. Na razie jest to tylko szansa, a nie pewność, że zabieg się powiedzie, ale i tak warto tę szansę podjąć. Wszystko to nie oznacza jednak w żadnym stopniu zmiany programu, ale oznacza zmianę strategii. I dlatego Jarosław Kaczyński podczas ostatniej miesięcznicy mówił w zaufaniu.
Co jest celem całego przedsięwzięcia? Nowa konstytucja po 2019 r. Jeśli bowiem nie da rady zrobić tego teraz, to najprawdopodobniej w przewidywanej przeszłości będzie to niemożliwe. Dlatego myślę, że J. Kaczyński patrzy dalej niż zwyczajna wygrana w wyborach i twardy elektorat. Ten na dzisiaj pozwoli wygrać wybory, prawdopodobnie utrzymać większość w Sejmie, ale nie przybliży go do większości konstytucyjnej.
Plan walki o wszystko wymaga jednak innej strategii. To samo zresztą dotyczy sytuacji na arenie międzynarodowej, która także może być przyczyną ostatnich zmian. Chcąc nie chcąc (bardziej nie chcąc) permanentna wojna z Brukselą będzie nas osłabiać. I być może to są te „kręte drogi”, o których mówił J. Kaczyński. I to właśnie musi zrozumieć żelazny elektorat PiS (sam się za taki uważam, więc tym bardziej mnie irytują wszelkie głosy, że „głosowaliśmy na PiS, a robi się UW”). PiS wyborców jak dotąd nie zdradził (serio ktoś uważa, że Kaczyński po Smoleńsku idzie na układ z III RP? No litości…), ale dobiega końca symboliczna wojna z tymi, którzy nie są z nim, ale wcale nie są tak bardzo przeciwko niemu. Pierwsza kadrowa – niech tak ładnie zostanie ujęte zaangażowanie żelaznego elektoratu - zrobiła w 2015 r. co trzeba, lecz Polska jest pojęciem szerszym i jeszcze inni też się w niej zmieszczą. Wojna domowa na teraz jest wygrana, totalnej opozycja zostanie 20-25% najbardziej sfanatyzowanego antypisowskiego elektoratu. Ale walka z KOD, byłymi ubekami i III RP zaczyna być w tej chwili jałowa. Ci ludzie ze swoimi fobiami zostaną. Odcięto ich od wielu wpływów i na tym koniec. Nie ma potrzeby do nich wracać. Chyba, że zrobi to Ziobro z prokuraturą. A tutaj bynajmniej żadnych choćby symbolicznych ustępstw nie ma.
PiS ma w tej chwili realną możliwość przesunąć się do centrum. Oczywiście nie po to, by stać się Unią Wolności, ale dlatego, że w centrum także są Polacy. I musi przy tym pokazać bardziej ugodową twarz. O tym, że Dobra Zmiana została ukradziona będzie można mówić dopiero wtedy, gdy nastąpi odpuszczenie takich tematów, jak Smoleńsk, Amber Gold, reprywatyzacja, reparacje od Niemiec i wyłudzenia VAT (choć w tym ostatnim przypadku nic się jeszcze nie zaczęło). Gdy zaczniemy przyjmować islamskich nachodźców (naprawdę, a nie na niby, co stara się wmówić aktywna w sieci kremlowska propaganda) oraz gdy tresujące Polaków media III RP uznają, że sytuacja się uspokoiła. Na razie żaden z tych punktów nie zaistniał, więc proszę, by część w gorącej wodzie kąpanego elektoratu PiS uprawiał dywersji we własnym obozie.
Jeśli kogoś nie chcemy w domu, to możemy go poszczuć psem, by uciekał (tak się robi, gdy niczego od gościa nie chcemy i tak do tej pory rozumował żelazny elektorat). Ale możemy także powiedzieć z uśmiechem na ustach, żeby gość sobie poszedł i ów gość będzie szczęśliwy, że szykuje mu się udany spacer. Efekt ten sam, ale strategia inna. No więc teraz liczę na to, że realizowany jest scenariusz numer dwa.
Rocznik 1981, mieszkam w Toruniu. tak w ogóle to młody, wykształcony i z dużego miasta.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka