To zdjęcie z gdańskiej dzielnicy Wrzeszcz obiegło przed dwoma miesiącami całe Trójmiasto. Podobne zdjęcie z Gdyni również zrobiło furorę.
Problemem Trójmiasta jest to, że leży nie tylko nad Zatoką Gdańską, ale i w górach - najwyższe wzniesienie w granicach miejskich ma ponad 200 metrów. Na tzw. "dolnym tarasie" (czyli nie w górkach) z roku na rok powiększa się problem z obrazka - z górek płynie coraz więcej wody, a studzienki deszczowe przypominają fontanny. Czy to wina Prusaków, którzy sto lat temu spaprali budowę kanalizacji deszczowej? Na pewno tak... Ale przede wszystkim przyczyna leży w zabudowie "górnego tarasu", czyli budowaniu domów, betonowych podwórek, dróg i chodników na górkach. Właśnie tam woda jeszcze niedawno spokojnie wsiąkała sobie w grunt, tworząc niekiedy urokliwe siedliska błotnych nimf i rusałek. Skończyło się :(
Miasto nie ma nic do gadania - nie wolno odmówić zatwierdzenia projektu.
Propozycja, by deweloperzy i właściciele zabetonowanych posesji samoopodatkowali się, została wyśmiana. Czas zatem na interwencję "z góry".
Niniejszym oświadczam, że jestem za podatkiem od każdego cala ziemi, na których woda nie ma gdzie wsiąknąć. Kto nie chce płacić - niech zdziera betonową kostkę i robi ogródki. Kto chce płacić mniej - niech kładzie płyty jumbo.
Hasło (polityczne) na rzecz podatku: Precz z betonem!
Oświadczam, jakem Wodzianna, że notka napisana została z pozycji autorytetu.
Inne tematy w dziale Gospodarka