Ze wszystkich stron sypią się ostrzeżenia: kler to zło! Dziecko, unikaj księdza! A w tym samym czasie uśmiechnięta pani z telewizji czochra przed kamerą cudze dziecko.
Prawdopodobnie cudze, bo dzieje się to w jednej z reklamówek cyklu popularnej telefonii komórkowej, w którym pani z telewizji gra rolę dobrej cioci. W innym filmiku zagląda nieznanym babkom do telefonów, w kolejnym zderza się z elegancką kobietą na ślubie, obłapuje ją i robi zdjęcie rodzinie państwa młodych, czyli jest ciocią co najwyżej przyszywaną, więc dotyka też raczej cudze dziecko. Dotyka bez żenady – przed kamerą, do której się szczerzy. Aż strach pomyśleć, co się dzieje, gdy kamera jest wyłączona.
Domyślam się, co te bezpośredniości mają oznaczać: uśmiechnięta pani to fajna, mądra, sympatyczna dziennikarka, budzi zaufanie i pokonuje zbędny dystans, zupełnie jak nasza telefonia, którą reklamuje. Tylko że jednocześnie w świat idzie przekaz, że taka osoba ma prawo dotknąć dziecko, i to bez pytania!
Moje dziecko, kiedy miało 10-12 lat, jak chłopiec w reklamówce, w podobnej sytuacji narobiłoby wrzasku na całą szkołę (rzecz dzieje się na boisku szkolnym). Albo na ulicy, klatce schodowej czy jakimkolwiek innym miejscu, w którym coś takiego by się wydarzyło. Takiego zachowania uczono w podstawówce już co najmniej 10 lat temu. Obca osoba cię dotyka? Natychmiast wołaj o pomoc!
Dlaczego dziecko na filmiku reklamowym nie wzywa pomocy, tylko uśmiecha się do agresorki? Bo to pani? Bo z telewizji? Bo się uśmiecha? A przecież równie dobrze mógłby to być ksiądz, nauczyciel albo oblech spod budki z piwem. Bez różnicy. NIKT OBCY NIE MA PRAWA DOTYKAĆ DZIECKA W TAKI SPOSÓB. Kropka.
Na koniec eksperyment myślowy. Co by było, gdyby, zamiast dziecka, czochrana była po głowie nauczycielka? Kierowca taksówki? Albo gdyby to panią z telewizji ktoś nagle poczęstował czule „z liścia”? Czy wtedy byłoby to zabawne? Dlaczego więc popularna telefonia i uśmiechnięta pani, popularna dziennikarka, która lubi wyrażać publicznie zdanie na temat tego, jak powinno się postępować, a jak nie, lansuje postępowanie naruszające godność dziecka i jego granice, a do tego może osłabić czujność wobec potencjalnie niebezpiecznych zachowań dorosłych?
Zajmuję się opowiadaniem historii. W pracy najpierw szukam interesujących wątków, a potem składam je w możliwie najbardziej atrakcyjną opowieść: artykuł o miejscu, człowieku lub zjawisku. Czasem czytam, a potem pytam autora o szczegóły, budując kolejną historię - samej opowieści i spotkania, które w trakcie tej opowieści się toczy. Szperam w przeszłości i próbuję opowiedzieć historię mojej rodziny, dzieląc się tą pasją z moją Mamą. A czasem trafiam na historię, która chce być opowiedziana jako ballada lub cały musical. Siadam wtedy i piszę, z przerwami na chodzenie i sen, bo w rytmie kroków słowa chętniej do mnie przychodzą, a czasem potrafią się wyśnić.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości