Ja chyba jestem nienormalna. Doszłam do takiego wniosku dzisiaj, wczesnym rankiem. Czy można uznać za normalną osobę, która płaci 2 zł dziennie za prąd i tyle czasu i życiowej energii poświęca opisowi energetyki krajowej oraz światowej? Za dostawę do domu internetu, TV i telefonu płacę od 4 do 5 zł na dobę, korzystając zawsze tylko z jednego z nich - i nie robię rabanu. Trzeba do nich dodać prąd, bez którego nie pożyją długo. Resztę prądu zużywa 2-metrowa lodówka, pralka, czajnik, odkurzacz, żelazko, światło - i płacę tylko czy aż 2 zł/dobę.
Zostawiam te porównania na boku, bo szaleństwo moje musi iść dalej. Nie ma na nie lekarstwa, a gdyby nawet takowe było, to moje poczucie ekologii nie dopuszcza zanieczyszczania ścieków zbędną chemią, która w moim przekonaniu mi nie pomoże a naturze szkodzić może.
Ostatnio wiele osób ma problem z kolejnymi regulacjami energetyki w Polsce w odniesieniu do kontraktowania mocy. Zwykle bardzo dobra Unia, tym razem zgodziła się na zaproponowane przez niedobrą Polskę regulacje w tej dziedzinie. Tragedia i lament: Znów będą podwyżki. Trwają obecnie w PSE konsultacje w sprawie zaspokajania obecnego i przyszłego zapotrzebowania na energię elektryczną w latach 2018-2027. Ktoś, kogo stać na płacenie 2 zł/dobę za prąd nie będzie się zagłębiał w szczegóły dyskusji energetyków ze społecznikami. Przystępuję zatem do pokazania z czym zmaga się krajowa energetyka. Przypatrzmy się ostatniemu rysunkowi z danymi o zapotrzebowaniu mocy w grudniu 2017 r. Jest to ostatni raport miesięczny dostępny dzisiaj w bazie PSE
Na rysunku widzimy zmienne zapotrzebowanie na energię w odstępach kwadransa. Oś X opisana jest co godzinę, ale dane na wykresie są zagęszczone. W grudniu maksymalne zapotrzebowanie występowało 19 grudnia, a minimalne w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia. Świąteczne różnice mocy są zapewne spłaszczone nocą wigilijną i wynoszą one mniej niż 3,5 GW. Różnica w dniu roboczym wynosi 8,6 GW. Najwyższe zapotrzebowanie świąteczne jest niższe od najniższego zapotrzebowania przedświątecznego. Chyba każdy z czytelników przyzna, że operatorzy sieci mają z tak zmiennym zapotrzebowaniem "ukręt wielki". O ile kształty krzywej zapotrzebowania są dość przewidywalne, to w miksie z bardziej zwariowaną ode mnie energią wiatru, wymagają od dyspozytorów istnej ekwilibrystyki. A działo się wtedy wiele, czego nie będę tu ponownie opisywać, bo link jest czynny i otwiera starszą notkę na nowej stronie.
Energetyka wiatrowa w styczniu br. została już zaprezentowana u mnie, ale podglądanie wielkiej flauty lutowej zmusiło mnie do pokazania początku lutego jako kontynuacji stycznia.
Luty, który w ubiegłym roku był lepszy od stycznia (m/m), w tym roku zaczął się fatalnie dla wiatrakowców i dobrze dla energetyków, bo zarządzanie siecią z tak niezrównoważonym medium wymaga więcej pracy. W lutym wiatraki odpoczywają. Czy zbudzą się na karnawał? Nie wygląda to jednak dobrze https://www.pse.pl/home
Przypuszczam, że sprawność układu energetycznego w lutym jest wyższa, od sprawności styczniowej i grudniowej. Istniejące zaplecze energetyki cieplnej jest duże, co już wcześniej opisywałam w notce Bezpieczeństwo kosztuje.
Może jest ktoś chętny do rachunkowego sprawdzenia tego mojego przypuszczenia?
Wykształcenie techniczne, praca w zawodzie.
Do pisania na S24 namówił mnie wnuk Jędrzej.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka