Milionami lat po Ziemi Lubuskiej i Wielkopolsce,
czyli trochę geologii z najciekawszej strony
Reklamuję dzisiaj przydatny w każdym domu z głową produkt wytworzony przez znajomego geologa mgr Kazimierza Dyjaczyńskiego. Pan Kazimierz - emerytowany pracownik górnictwa naftowego w Pile oraz Zielonej Górze napisał pod koniec pracy zawodowej ciekawe opracowanie, które zostało wydane w numerze specjalnym Szejka zielonogórskiego z września 2011 roku.
Mam tę pozycję w broszurze z dedykacją Autora oraz w katalogu na komputerze. Polecam zainteresowanym geologią, nie tylko naftową lekturę tego opracowania. Jest w nim wiele danych wiarygodnych, np. fotografii zwykłych oraz specjalistycznych skał, rdzeni z otworów. Kamienie te nie są zwykłymi kundelitami do rzucania w kierunku atakującego nas psa, bo mają metryczki pochodzenia.
Po prawej zdjęcie z okładki omawianego Szejka. Opis zdjęć na stronie drugiej jest anonsowany tekstem: okładka:
Rdzenie i szlify mikroskopowe z naszych głównych gazonośnych i roponośnych poziomów litostratygraficznych (pokładów)
____________________
Polecam tę pozycję jako lekturę konieczną do zrozumienia wielu spraw związanych z poszukiwaniami węglowodorów w ogóle, a szczególnie w Polsce, które poruszam w swoich notkach zawodowych. Powtarzam, zmieniłam charakter swojego bloga na ukierunkowany zawodowo po ekscesach łupkowych wywołanych przez polityków. Jest w tym numerze strona Aktualności dotycząca poszukiwań w łupkach, ale tej strony nie napisał pan Kazimierz, znający wyniki pierwszego etapu rozwiercania paleozoiku na syneklizie bałtyckiej w latach 50-60 ubiegłego wieku. W reklamie cudzego produktu lokuję też informację, że i ja na syneklizie byłam, raz (w 1957 r.?) i to w dobrym towarzystwie bo przypominanego mi przez nazwę likwidowanej kopalni profesora Bolesława Krupińskiego, wówczas chyba szefa GIG.
Tym, którzy znaleźli czas na zapoznanie się z moimi notkami na temat złóż na bloku Gorzowa oraz wczorajszej o Kościanie i Brońsku polecam ten numer szczególnie, bo można w nim znaleźć mapy i przekroje pokazujące to o czym rozprawiam pokrótce w swoich notkach. Znajdziecie tam grafikę, także sejsmiczną, złóż ropy i kondensatu BMB i LMG (s. 35 i 36), Brońsko i Kościan (s.41). Warto przestudiować przebieg wału wolsztyńskiego - bez osadów piaszczystych permu dolnego czyli czerwonego spągowca. Zauważcie proszę różnicę w budowie grzecznego, łagodnego, uczesanego Żuchlowa (s. 42) oraz złóż obecnie eksploatowanych, które są rozczochrane, niespójne - jednym słowem współczesne. Rafy budowane przez żywe organizmy są podobnie jak ludzie i ich budowle mniej przewidywalne. Katastrofy budowlane rafom też nie są obce od początku ich istnienia na ziemi.
Praca geologów jest mniej widoczna na stronach oficjalnych PGNiG. Przypuszczam, że nie byłoby tej pozycji w druku oraz w internecie bez zaangażowania pani Doroty Mudry. Dzięki jej pracy możemy zapoznać się z podstawą działania specjalistów, którzy udostępniają kopaliny. Dobrze, że pan Kazimierz i pani Dorota pracowali razem w jednej firmie i chcieli się czegoś od siebie uczyć.
Geolodzy. Bez nich nie byłoby wydobycia kopalin: węgla, rud miedzi, cynku i ołowiu, siarki, soli itp. W Zielonej Górze zauważono potrzebę zapoznania ludzi z problematyką stanowiącą bazę działania bardzo licznej załogi zaangażowanej w przetworzenie tego co znaleziono w produkt handlowy. Jest tych produktów coraz więcej ze względu na pochodzenie gazu z wapieni i dolomitów permu górnego, czyli salinarnego cechsztynu.
Geolog naftowy ma pracę ciekawą i ... frustrującą. Na wyniki wierceń sprawdzających istnienie złoża w wytypowanej lokalizacji trzeba czekać długo, a wynik bywa często, a nawet częściej negatywny. Po doświadczeniu klęski poszukiwań ropy i gazu w mezozoiku, klęskę w łupkach mogliśmy sobie darować, bo nie było merytorycznych przesłanek do potwierdzenia hipotezy.
Wykształcenie techniczne, praca w zawodzie.
Do pisania na S24 namówił mnie wnuk Jędrzej.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka