28 listopada 2020, po dwumiesięcznej przerwie na przeglądy i remonty elektrownia jądrowa rozpoczęła produkcję pełną mocą, wynoszącą ponad 2,2 GW. Po awariach w okresie letnich upałów, powodujących ograniczenie dostaw energii i dostrzeżeniu w październiku zerowe i ujemne dostawy energii jądrowej, napisałam notkę pt. Kalifornia bez energii jądrowej. W chwili pisania tamtej notki byłam przekonana, że całkowity brak produkcji oznacza - koniec tego źródła energii. Z dyskusji prowadzonej pod notką, doszłam dość szybko do wniosku, że jest nadzieja na powrót do produkcji energii z tego źródła, które jest wliczane do energii bez produkcji gazu szklarniowego (GHG - GreenHouse Gas). W czasie pisania notki znałam dane październikowe, potem poszukałam starszych danych, o czym piszę dość obszernie w komentarzach do linkowanej wyżej notki.
Pod dwoma schodami można zobaczyć szkic tego co działo się z podażą energii jądrowej w ciągu całego roku 2020. Są to przerwy w produkcji w następujących okresach:
13 - 16 lutego,
10 - 16 maja
17 lipca - 3 sierpnia
3 października - spadek 50%
15 października - 0,
następnie pobór mocy
Jednym z obliczanych w CAISO szczytów jest maksymalny udział czystej energii w 5-minutowym okresie dostaw. Wynosi on 80,3%, łącznie z energią z konwencjonalnych źródeł - energetyki jądrowej i wodnej. W zbrojeniach klimatycznych energia jądrowa ma dużo zalet, ale także poważną wadę - nie jest elastyczna. Nie może ustępować miejsca energii słonecznej, rządzącej w Kalifornii wszystkimi i wszystkim. Jest ona na czele zaprzęgu źródeł zwanych odnawialnymi, pędzącego do rajskiego życia bez ognia. Obserwuję jednak, że ostatnio dostała jednak trochę zadyszki, co widać na tym obrazku.
Przyrosty produkcji w 2019 roku nie są tak duże jak w poprzednich latach, co oznacza mniej inwestycji w nowe farmy fotowoltaiczne. W roku 2020 nie udało się pobić rekordu z 5 maja 2019 r. opisanego wyżej - 80,3% energii bez GHG przez 5 minut. Spodziewałam się bardziej określenia progu dostaw żywiołowej energii, którego wysokość dyktują inne źródła energii, w tym także energia jądrowa.
Czy gonitwa za rekordami pokrycia potrzeb energetycznych energią z OZE ma sens? W świetle doświadczeń z minionego lata, można powiedzieć, że uprzywilejowanie energii słonecznej i wiatrowej może powodować także szkody; szczególnie, gdy przyzwyczajenia ludzi stoją w opozycji do natury dostaw darmowej energii. Zastanawia mnie np. kalifornijskie siodło w zapotrzebowaniu mocy w czasie największej podaży energii słonecznej (zainstalowana moc 13 GW).
Moje zainteresowanie energetyką kalifornijską miało na celu szukanie lepszej drogi rozwoju energetyki w naszej szerokości geograficznej, zanim dojdzie się do przeinwestowania w dowolne źródło energii oraz w magazyny dla nadwyżek energii. Napisałam już notkę na ten temat, ale ciągle szukam czegoś więcej. Kilka dni temu zrobiłam porównanie zapotrzebowania mocy w jednym dniu w Polsce i w Kalifornii:
Zapotrzebowanie w Polsce wynosiło 531,6 GWh, średnia moc 22,15 GW.
Zapotrzebowanie w Kalifornii wynosiło 565 GWh, średnia moc 23,5 GW.
W planowaniu przyszłości energetycznej trzeba widzieć dobowe zapotrzebowanie w kształcie jednogarbnego wielbłąda zamiast polskiego zimowego słonia i letniego bociana; czy innego zwierza czworonożnego z przetrąconym kręgosłupem w Kalifornii. Bo dromader może pomieścić w swoim garbie to, co widzimy na ostatnich rysunkach z Kalifornii i z Polski.
Wykształcenie techniczne, praca w zawodzie.
Do pisania na S24 namówił mnie wnuk Jędrzej.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka