29.05.2022, Niedziela

Wiele rzeczy mnie irytuje. Również we Wspólnocie i podczas mityngów. Rozumiem Służby AA: rzeczników, mandatariuszy, kolporterów. Nie rozumiem jednak chwalenia się (i o to chwalenie się chodzi) służbami typu parzenie kawy czy mycie kubków po mityngu. Nie chodzi o samą czynność, a o traktowanie tego jako bycia lepszym członkiem wspólnoty, bo "coś robię dla AA". Z całym szacunkiem myślę sobie, że wielu alkoholików ma problem z egocentryzmem czy nawet narcyzmem i dlatego jak umyją po sobie kubek to korona im z głowy nie spadnie. 

Sam mam ten problem, a jednak nie mam problemu ze zrobieniem sobie, jak rownież przyjacielowi czy przyjaciółce kawy, a że kubków myć nie lubię, biorę papierowy, żeby go po sobie wyrzucić. Zostaję po mityngu, żeby pomóc tym, którzy sprzątają po książętach, którzy zjedli paluszki i cukierki ale do głowy im nie wpadło żeby wyrzucić swoje śmieci. 

Mam Żonę i Dzieci, pracuję zawodowo przy różnych projektach i dlatego nie biorę służb wymagających ode mnie bytności co tydzień w danym miejscu, bo raz będę mógł przyjechać a raz nie. Mimo to bardzo rzadko zdarza się mityng, gdy czegoś nie powiem, by dzielić się doświadczeniem, siłą i nadzieją. Wyłączam telefon i szanuję wszystkie zasady oraz innych uczestników mityngu. Dlatego nie lubię mityngów roboczych, dlatego też być może nie mam jednej, macierzystej grupy, bo to tylko lokalny przejazd Wspólnoty. 

Nie piję, więc nie boję się prowadzić samochód. I tak, jadąc z kimś na mityng, również mogę się udzielać.