Początek końca to jego 5-te wybory prezydenckie, które odbyły się 20 października - centralna komisja wyborcza publicznie przekazuje przychodzące wyniki z kolejnych komisji aż do momentu, gdy okazuje się, że urzędujący (od 2006 roku) prezydent nie wygra w I turze (45:38). Po znaczącej przerwie przewodniczący komisji informuje, iż prezydent już wygrał i to większością 10% !
Nawet wyjątkowo spokojny i cierpliwy w swoich biedach naród Boliwii nie wytrzymał takiego bezczelnego oszustwa i wybuchł w całym wysokogórskim kraju. Co zaskakujące, mimo nie najgorszych warunkach życia, w ostatnich latach szybko się polepszających (oczywiście jak na biedny poziom południowoamerykańskiej prowincji). Protestujący podpalili siedzibę centralnej komisji wyborczej i inne budynki państwowe, zniszczyli pomnik nieżyjącego prezydenta sojuszniczej Wenezueli Hugo Chaveza, który był już za życia czczony przez jego boliwijskiego naśladowcę.
Notabene, w państwie spadkobiercy Chaveza Nicolasa Maduro sytuacja gospodarcza od kilku lat jest nieporównywalnie gorsza od jakiegokolwiek kraju Ameryk obu, a jednak mocno wspomagane przez zagranice protesty nie osiągnęły takich wyników i wydawałoby się wszystkim oczywistego rezultatu - krachu i ucieczki reżimu.
Co prawda, w kilku decydujących o zachowaniu władzy momentach socjalistycznych "czawinistów" uzurpatora Maduro i jego towarzyszy wsparła pomoc Rosji (np. przysłanie 3 tysięcy wojskowych "doradców") i to uratowało ich. Na razie. A zagrożenia dla trwania narkotykowej dyktatury zmniejszono przez swobodne umożliwienie emigracji - wskutek niewyobrażalnie strasznych warunków życia Wenezuelę opuściło ponad 3 miliony mieszkańców (z 32 mln populacji).
Prezydent Evo Morales ma bardzo bohaterskie epizody w swoim życiu i karierze lidera biednych, uciskanych Indian i Metysów Boliwii. Jest pierwszym autochtonicznym prezydentem z ludu Ajmara. Ale przyssawszy się do prezydenckiego fotela i związanej z nim władzy, nie potrafił się od nich oderwać po 3 kadencjach, mimo że boliwijska konstytucja zabrania pełnienia urzędu więcej niż 2 razy. Zorganizował więc referendum, w którym obywatele mieli dać mu swoją zgodę na czwartą kadencję prezydencką. Ale w 2016 roku, na tle różnych skandali politycznych i obyczajowych naród nie udzielił mu na to swojej prolongaty.
Mimo to zdecydował się zachować władzę za wszelką cenę i w tym celu nawiązał ścisłą współpracę z krajem specjalizującym się od lat w eksporcie przodujących technologii fałszowania wyborów. O czym my w Polsce wielokrotnie się przekonywaliśmy, m.in. dwukrotne utrącenie legalnie wybranego króla Stanisława Leszczyńskiego (który do bagna saskiego totalnej destrukcji Rzeczypospolitej nie doprowadziłby), sejmy rozbiorowe, a z najnowszej historii grupa pułkownika Arona Pałkina wzorcowo fałszująca referendum 1946 r. i szkolące ekipy do "wyborów" w 1947 i później. U siebie i w Afryce (Sudan, Madagaskar, Czad, Benin i in.) towarzysze ze spadkobierczyni NKWD-KGB dzielnie kontynuują tradycje ojców, za każdym razem pewnie zapewniając partii Putina "Jedina Rossija" i jej kandydatom zwycięstwo nawet przy 146 % frekwencji.
- Niemożliwe? Ech, ludzie malej wiary, w Rossiji nigdy nie byliście, najbardziej charakterystyczna pieśń stamtąd przecież zaczyna się od słów "Ja innego takiego kraju nie znam, gdzie ..."
Zabezpieczył się więc Morales kontraktami z rosyjskimi firmami, wszak czasy bezinteresownej internacjonalistycznej, nawet niechcianej pomocy (jak ta z 1956, 1961, 1968, 1979-89, 1980-81 i in.) odeszły bezpowrotnie.
I tak np. RosAtom (przedsiębiorstwo z-cy dyrektora Administracji Prezydenta Rosji Kirienki) ma zbudować centrum atomowe w El-Alto, znany nam nieźle GazProm (Pawlaku Waldemaru i innym w doli priwiet) ma wydobywać gaz, Rosyjskie Helikoptery sprzedadzą tam swoją, niechcianą nawet w Wietnamie produkcję, itd.
W czerwcu 2019 r. został doktorem honoris causa moskiewskiego Uniwersytetu Przyjaźni Narodów
A do Boliwii wyruszyła ekipa specjalistów i doradców na czele z Władimirem Riabinem i innymi specjalistami od "wyborów" w putinowskiej Rosji: Aleksandrem Szeremietiewem (wcześniej nazwisko Pustowoj) i Walerij Sołowiow, twórca fejkowych kont internetowych podczas niedawnych pseudo-wyborów na gubernatora Sankt Petersburga (wynik przedstawiciela putinowskiej władzy wiadomy i przewidywalny od samego początku "kampanii"). Ten ostatni odpowiadał za wdrożenie na boliwijskim terenie systemu "Prizma" - putinowskiej Wunderwafli do wygrywania kampanii jakimśkolwiek sposobem.
No cóż, jak widać ta putinowska cudowna broń sprawdziła się podobnie jak hitlerowska w 1945 roku.
Na otarcie łez i dla zabezpieczenia dostatniej starości szefowa putinowskiej propagandy Margarita Simonian zaproponowała już uciekającemu dyktatorowi pracę w hiszpańskojęzycznym oddziale swojej telewizji Russia Today.
Ale przypomina mi się tu nasza polonica z tym tematem związana - w 2013 roku, prawda, że to inna epoka, polska Centralna Komisja Wyborcza Stefana Jana Jaworskiego, powołana jeszcze za czasów Kwaśniewskiego i Tuska, pojechała do Moskwy i tam przez 2 dni uczyła się (czego?!) od rosyjskiej komisji wyborczej słynnego tam i znienawidzonego fałszerza Czurowa (pseudo "Czarodziej") - PKW na moskiewskim kursie. Tak-trzymac!
rmf24.pl/fakty/swiat/news-ucza-sie-demokracji-od-rosjan-czlonkowie-pkw-pojechali
"..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08
..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." "
Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności"
JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka"
"350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..."
Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...)
"Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел"
= "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka