Młodym, którzy pamiętać nie mogą i starszym, którzy mogli już zapomnieć wydawać się może, że huczne obchody związane z rocznicami Powstania Warszawskiego'1944 zostały wymyślone przez środowiska okołoPiSowskie, lub przez nie zdominowane. Pozytywny związek kariery politycznej Lecha Kaczyńskiego z zorganizowaniem i prawdziwym sukcesem Muzeum Powstania może takie złudzenie potęgować. Choć największym wsparciem ówczesnego prezydenta stolicy było przekazanie spraw nowego Muzeum w ręce autentycznych fascynatów i fachowców pod kierownictwem Jana Ołdakowskiego, któremu wielki pokłon za wszystko co uczynił dla Pamięci Powstania'44 należy się nieprzemijająco.
Ale postawa oddania naszej Pamięci i Hołdu tym, którzy wtedy ruszyli "niczym kamienie rzucane na szaniec" również dla naszej Wolności jest całkowicie oddolna i autentyczna. Bardzo chętnie i spontanicznie podjęli ją ok. 20 lat temu młodzi kibice sportowi, na początku głównie z Warszawy i Gdańska, ale teraz już w całej Polsce.
Ja pamiętam, że zwyczaj spotykania się 1 sierpnia o godzinie 17-tej na wojskowych Powązkach był "od zawsze". Mój wielki Dziadek, mimo, że nie ujawnił się nigdy w PRL, na rocznicę Godziny "W" jeździł z odległego zakątka pomorskiej prowincji, gdzie zaszył się przed "ludowymi mścicielami utrwalaczami". Bardzo chciałem z nim przez wiele lat na Powązki pojechać, aż spełniło to się pierwszy i ostatni raz w 1989 roku. Było ciepłe, parne popołudnie, podobne to tego sprzed 45 lat...
Co ciekawe, czego sam nie wiedziałem, że ten zwyczaj spotykania się na warszawskich cmentarzach trwał nieprzerwanie już od 1-szej rocznicy wybuchu Powstania, kiedy w latach stalinowskich stosunek komunistycznych władz do niego i zwłaszcza do ludzi chroniących o nim Pamięć był zdecydowanie wrogi, wręcz chamski i brutalnie mściwy.
"Jak Warszawa zaczęła się odbudowywać, w pierwszych latach, jak ludzie wracali do Warszawy, to pierwszego sierpnia nie było przecież uroczystości, ale cała Warszawa była na cmentarzu. Miasto było puste. A nad cmentarzami były łuny światła. Wszyscy ludzie, którzy mieszkali wtedy w Warszawie, byli na cmentarzach i palili światła na grobach swoich bliskich. Niekoniecznie bliskich, to mogli być koledzy, też najbliżsi. Ludzie byli sobie bliscy w czasie Powstania tak jak jest najbliższa rodzina. To może wyrazić tylko wielki muzyk, wielki poeta, tego nie można wyrazić w obchodach. Można tylko w jeden sposób – jesteśmy na cmentarzu i palimy światła, pamiętamy."
Ze wspomnień Anny Borkiewiczówny, potem Celińskiej, łączniczki Andrzeja "Morro" Romeckiego, dowódcy najlepszej kompanii AK, baonu "Zośka" Zgrupowania "Radosław". Córki pułkownika Adama Borkiewicza, autora najpełniejszej pracy o militarnych aspektach Powstania Warszawskiej, wydanej dopiero w 1957 r. Sama pani Anna, inwalida po amputacji nogi w Powstaniu była w PRL przez kilka lat więziona "za próby obalenia ustroju komunistycznego", a w 1990 r. wydała najobszerniejszą pozycję o legendarnym batalionie AK "Zośka".
W temacie Powstania, jego sensu i konieczności napisałem przedwczoraj notkę "Ten dzień będzie narodowym świętem"
„Ostatnie polskie powstanie”
Opłakujmy godzinę
kiedy się wszystko zaczęło,
kiedy padł pierwszy strzał.
Opłakujmy sześćdziesiąt trzy dni
i sześćdziesiąt trzy noce
walki. I godzinę
kiedy się wszystko skończyło.
Kiedy na miejsce, gdzie było milion ludzi,
przyszła pustka po milionie ludzi.
Anna Świrszczyńska moim skromnym zdaniem "Homer" powstańczej Warszawy
Budowałam barykadę
Baliśmy się budując pod ostrzałem
barykadę.
Knajpiarz, kochanka jubilera, fryzjer,
wszystko tchórze.
Upadła na ziemię służąca
dźwigając kamień z bruku, baliśmy się bardzo,
wszystko tchórze –
dozorca, straganiarka, emeryt.
Upadł na ziemię aptekarz
wlokąc drzwi od ubikacji,
baliśmy się jeszcze bardziej, szmuglerka,
krawcowa, tramwajarz,
wszystko tchórze.
Upadł chłopak z poprawczaka
wlokąc worek z piaskiem,
więc baliśmy się naprawdę.
Choć nikt nas nie zmuszał,
zbudowaliśmy barykadę
pod ostrzałem.
Szczeniak
Kiedy zaczął rano ustawiać w bramie
butelki z benzyną,
stróż klął jak wściekły.
Szczeniak wywalił mu język do pasa.
Wieczorem przynieśli go żołnierze,
podpalił czołg.
Stróż klął już ciszej kopiąc na podwórzu
mały dołek dla szczeniaka.
Up-date / wspomnienie notki z 2011 r.:
Powstanie Warszawskie wygrało!
- Bist Du Banditin?
- Jestem żołnierzem Armii Krajowej.
(Ostatnie słowa przed śmiercią rannej, bez amputowanej ręki, łączniczki Marii Comer, będące odpowiedzią na pytanie niemieckiego oficera czy jest „bandytą”? 20 września 1944, ulica Wilanowska, Przyczółek Czerniakowski)
"Warszawa została zniszczona bardziej niż Berlin, klęska Polski w tej wojnie, w której Polacy walczyli w obozie zwycięzców, jest większa od klęski Niemiec.
Sowietom zależało na zniszczeniu Warszawy, a tak się pomyślnie dla nich składało, że dla tego zniszczenia nie trzeba było używać sowieckich armat ani pocisków. Od czegóż patriotyzm polski! Jest on wielki i wspaniały. Ale ma właściwość bezrozumnego dynamitu. Wystarczy do niego przyłożyć zapałkę prowokacji, aby wybuchł.
Przez wiele setek lat póki istnieć będzie naród polski każdy Polak będzie przyznawał, że Powstanie Warszawskiego było samobójczym szałem i będzie do niego miał synowską miłość i tkliwość. Będzie z niego dumny"
Stanisław Cat-Mackiewicz
Przeczytawszy przedśmiertnie wezwanie (może testament?) prezesa IPN Janusza Kurtyki „Powinniśmy tak działać, jakby Powstanie Warszawskie wygrało” zacząłem się zastanawiać co to znaczy„Powstanie Warszawskie wygrało" ?
Bo opanowanie miasta z łap hitlerowskich okupantów nie rozwiązywało problemu sowieckich "wyzwolicieli".
Lub tym bardziej doczekanie się ich odsieczy...
Zwycięstwem mogło by być, oprócz propagandowego okazania "jak Polak walczy i umiera", powstanie wolnej i niepodległej Polski, o którą modlił się np. Ziutek Szczepańki i tysiące Jemu podobnych.
Teraz wiemy, że po ustaleniach Teheranu 1943 po oszałamiającym przebiegu ofensywy sowieckiej na Białorusi i Ukrainie, wspomaganej przez rekordowe amerykańskie bezpłatne (sic!) dostawy wszystkiego (od czołgów i samolotów – 22 tys.!, przez buty, paliwo lotnicze do tuszonki i chleba), wzmocnieniu się niespotykanie dotąd ZSRR,
wreszcie, być może najistotniejsze – po fiasku antynazistowskiego puczu Stauffenberga 20 lipca’44, w wyniku tchórzliwej i koniunkturalnej, krótkowzrocznej polityki USA i osłabienia Wielkiej Brytanii, szanse na wolną Polskę były minimalne, jeśli nie żadne. Ale…
Ona powstała, w 45 lat po zakończeniu Powstania, które piszemy już z wielkiej litery.
Dlaczego ?
Bo Powstanie osiągnęło wszystkie swoje możliwe do osiągnięcia cele :
- pokazało kto jest wrogiem (od 1944 r. wiadomo bez złudzeń), a kto przyjacielem (= nikt, nawet Węgrzy nie pomogli),
- dało dowód nam i wrogom, że jesteśmy zdolni do (skutecznego) szaleństwa w ostateczności,
- co dało nam siłę i poczucie wartości, jesteśmy Wielcy! Choćby w szaleństwie…
- a zarazem przestrogę , aby nie iść tą drogą, drogą iluzyjnych sojuszy i nadziei na pomoc skądkolwiek... (jakże pomogło w 1956 i 1980 r. !)
- wrogom – przyszłym, również przestrogę - że jeśli posuną się do ostateczności, to będziemy palić ich czołgi jak w '44 r. niemieckie pancery! (jakże pomogło w 1956 i 1980-81 r.)
Wszystko to w całości + inne walory i historyczny fuks dały nam szansę, którą jednak od 1990 roku marnujemy. Niestety.
Ale to inny temat, natomiast - Powstanie Warszawskie wygrało.
Oczywiście są zwycięstwa piękniejsze i mniejszym kosztem zdobyte. Czy wtedy je się tak ceni?
Rzecz jasna można było za podobny efekt zapłacić mniej, znacznie mniej. I osiągnąć więcej – czy dużo więcej? Nie wiem… II wojna światowa to skupisko błędów po obu, tj. trzech stronach tej walki. Polacy popełnili w niej wcale nie więcej od innych, a raczej znacznie mniej.
Dziś, w rocznicę wybuchu Powstania i pozostałych 63 dni „krwi i chwały”, w święto narodowe, jak to zapowiedział jeden z bohaterów noweli Jerzego Stefana Stawińskiego „Godzina W”, oddajmy hołd i szacunek Tym wszystkim, dzięki którym, całkiem nie pośrednio, żyjemy w wolnym kraju i czujemy się nie gorszymi narodami od innych. Lepszymi – właśnie o to Powstanie.
Zwłaszcza Tym, którzy (i które !) jeszcze są wśród nas obecni.
Bo Powstańcy to tak samo chłopcy jak dziewczęta. Bez nich Powstanie nie było by takim jakim go odbieramy, nie przetrzymało by nawet połowy swych 63 dni.
Dziękujemy tym bardziej paniom Powstańcom! Oczywiście Panom również.
„Lecz zaklinam - niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą oświaty kaganiec;
A kiedy trzeba - na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!...”
I utwór napisany już w wolnej Polsce, ku czci tych co przed 60 laty -
Wolny naród musi być, wolny naród
Trzeci dzień jakpalę ogniem wilczura pysk
Setny świński blondyn z trupią główką polazł ziemie gryźć, ziemie gryźć,
Gar gówna tym gówno ryją i pstryczek w nos
Rykoszet rozpieprzył zboże w kiter no spale
papieros papieros papieros, papieros, papieros los, los, los
Barykado nasza Polsko mała- Idź pod prąd !
Na barykadzie na Rejtana jeden z drugm będzie w portki rżnąć, w portki rżnąć, w portki rżnąć
Żaden to wstyd wszak wszyscyśmy tutaj wiarą dusz
Polka na erkaem i granaty - Orkiestra dusz!
I bardziej lirycznie, o Bohaterach od Bohatera i geniusza :
pamięci Anny Ratyńskiej
Rozkaz ma być doręczony w ciągu godziny -
powiedział major.
To niemożliwe, tam piekło -
powiedział podporucznik.
Poszło pięć łączniczek,
jedna doszła.
Rozkaz był doręczony w ciągu godziny.
Miesiąc już mija od Powstania chwili,
łudzisz nas dział swoich łomotem,
wiedząc, jak znowu będzie strasznie potem
powiedzieć sobie, że z nas znów zakpili.
Czekamy ciebie, nie dla nas, żołnierzy,
dla naszych rannych - mamy ich tysiące,
i dzieci są tu i matki karmiące,
i po piwnicach zaraza się szerzy.
Czekamy ciebie - ty zwlekasz i zwlekasz,
ty się nas boisz, i my wiemy o tym.
Chcesz, byśmy legli tu wszyscy pokotem,
naszej zagłady pod Warszawą czekasz.
Nic nam nie robisz - masz prawo wybierać,
możesz nam pomóc, możesz nas wybawić
lub czekać dalej i śmierci zostawić...
śmierć nie jest straszna, umiemy umierać.
Ale wiedz o tym, że z naszej mogiły
Nowa się Polska - zwycięska narodzi.
I po tej ziemi ty nie będziesz chodzić
czerwony władco rozbestwionej siły.
Opublikowano: 01.08.2011 12:44.
"..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08
..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." "
Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności"
JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka"
"350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..."
Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...)
"Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел"
= "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura