Witek Witek
2040
BLOG

PO i były dyrektor bronią wystawy Muzeum II wojny jak niepodległości

Witek Witek Muzea Obserwuj temat Obserwuj notkę 65

Wiosną ubiegłego roku opublikowałem dosyć rezonansowy artykuł pt. "Gdańska wojna o Muzeum II wojny". W nim napisałem m.in.: "połączone placówki powinny dostać marketingowo lepszą nazwę Muzeum Westerplatte i II Wojny Światowej i powinny się wzajemnie uzupełniać, a nie ze sobą konkurować".
   Prawie rok później wicepremier Gliński zdecydował się na odważny krok powołania na dyrektora nowo połączonych muzeów II wojny i Westerplatte młodego, świetnie zapowiadającego się historyka gdańskiego IPN dr Karola Nawrockiego.
   Naturalnie zgodnie z tym, co napisałem wtedy: "oburzonemu Adamowiczowi z gdańskiej PO nie chodzi o nazwę muzeum, jego idee, kształt i treść ekspozycji, a o wpływ na obsadę personalną tychże ważnych propagandowo placówek." 
- wybór bardzo nie spodobał się całej Platformie, jak i zwalnianemu dyrektorowi Machcewiczowi.
- Pan Nawrocki jest figurantem politycznym, komisarzem zesłanym do tego muzeum. Jaki uczciwy, rzetelny naukowiec będzie dyrektorem po twórcy, profesorze Machcewiczu? Trzeba mieć ciśnienie na karierę, że przyjmuje się po kimś takim pracę - mówił prezydent Gdańska Adamowicz w Rozmowie Kontrolowanej Radia Gdańsk.
- Cały czas mam akt notarialny, akt darowizny. Zareaguję wtedy, kiedy będą podejmowane działania z nim niezgodne. 
- Obserwuję, co dzieje się w Muzeum II Wojny Światowej. Na razie pan Nawrocki, dysponent polityczny, nie degraduje wystawy stałej."
https://radiogdansk.pl/wiadomosci/item/56059-adamowicz-i-po-bronia-muzeum-ii-wojny-swiatowej-miasto-pojdzie-do-sadu

   Młodość (34 lata) nowego dyrektora natychmiast zaczęto przedstawiać jako wadę, zapominając wcześniejsze zachwalanie 28-letniego małżonka platformerskiej radnej, potem posłanki POmaski Macieja Krupy - właśnie jako młodego, niezaangażowanego w historyczne spory człowieka z zewnątrz:
- "Maciek ma talent organizacyjny, a poza tym potrzebuję kogoś zaufanego na tym stanowisku" – mówił ówczesny minister Nowak (PO) o nominacji.
– "Pan Krupa ma bardzo dobrą znajomość trzech języków" – zaznaczył z kolei Mirosław Kamiński (PO), prezes Pomorskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. (Ów Mirosław pewnie żadnej (lingwinistycznej - Kogoś tam musi znać ;), bo na pewno nie języka polskiego - W.)

    To, iż dr Nawrocki zajmował się do tej pory  historią najnowszą, specjalizujący się w "polskiej zbrodni w Jedwabnem" profesor przedstawił jako eliminującą przeszkodę, zapominając wcześniejsze słowa swojego szefa, premiera Tuska, 
jak i samego PO-wskiego kandytata na dyrektora historycznej placówki: 
- "Brak zainteresowania historią to moja zaleta. Dzięki temu będę mógł chłodnym okiem patrzeć na konflikty naukowców – oświadcza 28-letni Maciej Krupa".
   Nawet Gazeta napisała wtedy: "Kandydatura Krupy wywołała ogólnopolską burzę medialną. Niesmak powstał też w samej PO. Nowak i Krupa poinformowali o nowym dyrektorze budowanego muzeum, zanim decyzję w tej sprawie podjął oficjalnie minister kultury."
   Przypomnę, iż taki pośpiech chwalenia się obu koleżków z gdańskiego podwórka wiązał się z wewnątrz platformerskim ślubem Pomaski i Krupy, na który taki właśnie prezent - posada dyrektora Muzeum - był pomyślany:
Gdańska wojna o Muzeum II Wojny
Na foto trojmiasto.wyborcza: prezydent Gdańska Adamowicz (co ciągnął samolot OLT/Amber Gold), marszałek pomorskiego Kozłowski, POmaska, Krupa - wszyscy PO
Ale "ten misterny plan poszedł w ... out" ;) Zbyt szybko się kolesie cieszyli...

   Przeszły lata, nawet epoka, zmienił się rząd i wizja polskiej polityki historycznej, której symbolem było pytanie Andrzeja Duda do urzędującego prezydenta z PO podczas debaty, dlaczego uznał Polaków za naród - sprawcę odpowiedzialnego za tragedię w Jedwabnem? 
„naród ofiar był także sprawcą”. Panie prezydencie, jak wygląda pana polityka obrony dobrego imienia Polski, jeżeli pan w swoich wystąpieniach używa określenia, które niszczy rzeczywistą pamięć historyczną?" 
- na które "Bul"-Komorowski,  z wykształcenia historyk i z zawodu nauczyciel, pożal się Boże, historii i religii, umiał odpowiedzieć głównie SKOKami, senatorem Biereckim i Luksemburgiem ...

tvp.info/20106395/polityka-historyczna-w-debacie-duda-zagral-jedwabnem-prezydent-zrewanzowal-sie-pytaniem-o-skok-i-dal-miniwyklad 

   P
retekstem do obrony starych porządków przez personalny atak, stały się uwagi nowego dyrektora Nawrockiego do wyraźnych błędów i rażących braków wystawy organizowanego od 8 lat Muzeum. Zagrzmiał zwolniony dyrektor:
- "Ta wystawa jest efektem ośmiu lat ciężkiej pracy najwybitniejszych historyków polskich i zagranicznych, z którymi dr Nawrocki nie może się równać pod żadnym względem" – dodał, przypominając, że pod tą ekspozycją podpisali się tak wybitni znawcy II wojny i XX-wiecznych totalitaryzmów jak Norman Davies, Timothy Snyder, Tomasz Szarota, Włodzimierz Borodziej czy Jerzy Borejsza". 
- Dyżurny platformiany historyk z importu Davies nikogo chyba nie zdziwił, natomiast mnie zaskoczyło ostatnie nazwisko, które kojarzyło mi się baaardzo nieładnie. Nie wierzyłem własnym odczuciom, więc sprawdziłem w necie i ... :
...Jerzy Borejsza, właściwie Beniamin Goldberg - publicysta, propagandysta, działacz komunistyczny, polityczny i kulturalny, wydawca, narodowości żydowskiej; brat Józefa Różańskiego i ojciec Jerzego Wojciecha Borejszy. (...)
W 1929 wstąpił do Komunistycznej Partii Polski (KPP), zajmując się agitacją i propagandą, za co był z przerwami więziony w latach 1933–1935. W 1935, po tym jak Komintern zalecił wdrażanie w życie pomysłu tzw. frontu ludowego, zaczął publikować, już pod nazwiskiem Jerzy Boreisza. 19 listopada 1939 podpisał oświadczenie pisarzy polskich, witające przyłączenie Zachodniej Ukrainy do Ukrainy Radzieckiej. 19 września 1940 został uroczyście przyjęty do Związku Radzieckich Pisarzy Ukrainy.  Po wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej w latach 1942–1943 walczył jako ochotnik w Armii Czerwonej. W 1 Armii Wojska Polskiego dosłużył się stopnia majora. Od 1944 należał do Polskiej Partii Robotniczej (PPR), później PZPR. Zorganizował i redagował naczelny organ PKWN. W ostatnich latach podjął się wraz z Wandą Jakubowską stworzenia biograficznego filmu o generale Karolu Świerczewskim"
(- miałem okazję obejrzeć tego mega-długiego pierwszego PRL-owskiego"pułkownika", dużo tam o "gestapowskich i amerykańskich agentach" Gomułce i Zawadzkim, późniejszych liderach PRL ;)) oraz piękne anty-kłamstwo o Powstaniu Warszawskim: "niewiarygodna podłość jaka nie ma równych w dziejach Polski" - W.) 

- Ale to chyba nie ten! To o jego ojcu - jak widać super-resortowe dziecię, w dodatku z importu - sowieckiego jak wyborcza komisja pułkownika Aarona Pałkina. Kliknąłem przy okazji brata, czyli stryja autorytetu byłego dyrektora Machcewicza:
Józef Różański pierwotnie Józef Goldberg – oficer NKWD i MBP, zbrodniarz stalinowski.
W 1940 rozpoczął pracę w Oddziale Politycznym NKWD dla polskich jeńców 1939 – pełnił funkcję oficera polityczno-wychowawczego oraz służył za tłumacza. Słynął z donosicielstwa do NKWD na wszystkich, w tym także swoich towarzyszy. W tym czasie zaskarbił sobie względy późniejszego założyciela "polskiej" bezpieki – gen. NKWD Iwana Sierowa. 22 czerwca 1941 roku dobrowolnie wstąpił do Armii Czerwonej, a 27.6 rozkazem Berii odwołany z powrotem do NKWD. Latem 1941 w czasie ewakuacji brał udział w rozstrzeliwaniu więźniów. Następnie wyjechał w głąb ZSRR, gdzie aż do 1943 pracował w NKWD. 16.9.1945 został kierownikiem Wydziału IV Samodzielnego MBP. 1.7.1947 został pułkownikiem i dyrektorem Departamentu Śledczego MBP w stopniu kapitana WP. Szybki awans w strukturach MBP zawdzięczał temu, że bez wahania wykonywał polecenia Bolesława Bieruta i Iwana Sierowa wobec których był w pełni dyspozycyjny.
   Ponurą sławę zdobyły metody śledcze Różańskiego, które sprowadzały się do dopasowywania materiału śledczego do wcześniej opracowanych tez oskarżenia. Zeznania były wydobywane za pomocą tortur, które Różański stosował powszechnie. Zyskał sobie miano człowieka bezwzględnego i niezwykle brutalnego. Osoby przez niego przesłuchiwane mówiły, że był sadystą. Różański sam bił do krwi, tolerował bicie i podżegał do niego podwładnych mu funkcjonariuszy, bijąc w ich obecności. Jego istotną umiejętnością „zawodową” było psychiczne dręczenie ludzi w śledztwie i wydostawanie od nich tą drogą informacji, często fałszywych, których wcześniej nie podaliby nawet podczas tortur w katowniach gestapo. Setki osób, przesłuchiwanych przez Różańskiego lub jego podwładnych, straciło życie lub zostało kalekami. Nadzorował śledztwo w sprawie Witolda Pileckiego i jest faktycznym sprawcą skazania go na karę śmierci."

-
Brak jakiejkolwiek informacji o roli i bohaterstwie rotmistrza Pileckiego, ochotnika do KL AUschwitz i Żołnierza Wyklętego w ekspozycji od Machcewicz i Borejsza vel Różański-Goldberg już chyba nikogo nie dziwi? Jak i wrogość od lat rządzącej w Gdańsku sitwy (jest na tę formację inne, włoskiego pochodzenia określenie) do nazwania placu, na którym znajduje się Muzeum, imieniem Witolda Pileckiego. 

- Na kogo więc powołuje się profesor od polskiego sprawstwa (czyżby i kierowniczego?) w Jedwabnem? 
Musi chyba na studenta Uniwersytetu w Kazaniu (za Stalina) i w Moskwie (za Berii i Kaganowicza) - 
Jerzy Wojciech Borejsza – publicysta i historyk. W latach 1952-53 studiował na Uniwersytecie Kazańskim, a następnie na Uniwersytecie Moskiewskim. W ramach represji pomarcowych zatrzymano wnioski o jego docenturę. W Instytucie Historii PAN jednak uzyskał tytuł docenta i w pamiętnym 39-tym roku PRL-u profesora. W wolnej Polsce otrzymał stanowisko kierownika Zakładu Systemów Totalitarnych i Dziejów Drugiej Wojny Światowej. Od 2004 jest  profesorem Wydziału Nauk Historycznych UMK, a od 2009 Wydziału Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych tego uniwersytetu." (wszystkie życiorysy za wikipedia) 

   Zrozumiały jest teraz ton Machcewicza, który twierdzi autorytatywnie:  
- "nie ma w Polsce innej wystawy, na której radziecki terror byłby pokazany w równie dobitny sposób co w Muzeum II Wojny".
   Ja nie zaryzykuję sporu z tym kategorycznym stwierdzeniem, ponieważ nie znam wielu innych polskich wystaw SOWIECKIEGO ludobójstwa i terroru, jednak zwiedzając dzieło profesorów pod wodzą Machcewicza uderzył mnie BRAK:
* informacji o rosyjskiej wojnie domowej, jej metodach (np. użycie gazu bojowych wobec własnej ludności cywilnej) i ponad 10 milionach ofiar oraz masowej emigracji inteligencji w tym technicznej np. Igor Sikorsky po zwycięstwie komunistów;
* plakatów antyreligijnych i innej propagandy o "opium dla ludu" (Lenin), represje duchownych i wiernych (na przykładzie "Myśl w obcęgach" Cata-Mackiewicza), "kąciki bezbożnika" w szkołach;
* informacji o zmianie kalendarza na 5-dniowy tydzień, różny dla 5 kategorii robotników (w latach 1929-30), a potem 6-dniowy tydzień, bez nazw dni zdradzających religijne pochodzenie (do 1939 r.) :
: image

Dni nazywane były: Pierwszy, Wtóry, Trzeci, Czwarty, Piąty, Szósty - Niedzieli (po rosyjsku Zmartwychstanie) nie mogło być! Jedyne dni wolne od pracy: 22 stycznia, 1 i 2 maja, 7 i 8 listopada (rocznica bolszewickiego przewrotu przekłamanego na Wlk.Socjalistyczną Rewolucję) i 5 grudnia (święto stalinowskiej konstytucji 1936 r. - obchodzone do 1977 r.)
* militaryzacja życia codziennego i donosicielstwo (np. Dziennik sowieckiej uczennicy z lat 1932-37 "Chcę żyć" Nina Ługowska);
* powolnym ludobójstwie kilku milionów tzw. "liszeńców" (m.in. duchownych wszystkich wyznań) mających status Żydów u nazistów do czasu realizacji "ostatecznego rozwiązania Judenfrage" - jedyna różnica, że w ZSRR nie było takiego pośpiechu;
* Wielki Głód 1931-33 - nie tylko w Ukraińskiej SRR (8 mln ofiar), ale i na Powołżu ("Myśl w obcęgach" Cata-Mackiewicza) i Kazachstanie umarło ok. 2 mln Kazachów (wg ocen Abyłchożyna, Kozybajew, Tatimow), co stanowiło połowę jego ludności. Razem ponad 10-15 mln zmarłych z głodu;
* paszportyzacji, wiążącej mieszkańców wsi niczym niewolników do najbliższej okolicy - kołhoźnicy dowody tożsamości otrzymali dopiero w latach 70-tych XX wieku (decyzja 1974 r.. wykonanie od 1976 r.)

- "Co do kwestii strat ludzkich, widzę w wywodach dyr. Nawrockiego wyraźną intencją manipulowania statystykami, by polskie straty były największe" – napisał Machcewicz.
- I to napisał "historik" (przecież profesor, podobnie jak minister kulta Rosji tow. Miedinskij), który odpowiada za podane na końcu wystawy następująco straty państw w II wojnie światowej:
OFIARY II WOJNY wojskowe i cywilne
ZSRR    17 mln i 10 mln
Niemcy   4-5 i 1,5-3,5 mln
Polska   300 tys. i 5,3 mln 

- Panie profesorze, jest Pan mocno, o 15 milionów sowieckich ofiar, spóźniony! Postsowieccy putinowcy chlubią się już 42 milionami ofiar Wielkiej Wojny Ojczyźnianej 1941-45 (do której II wojna światowa od 1938 do 2.9.1945) była mało znaczącym dodatkiem, tzw. sumą konfliktów lokalnych i imperialistycznych. 
   Z tą liczbą 10 mln cywilnych ofiar ZSRR można zgodzić się, jeśli zaliczyć do niej ofiary sztucznie wywołanego Wielkiego Głodu (10-15 mln) i represje 1936-38 (w tym ludobójczą "Polską operację" NKDW, w której 111 tys. osób zostało rozstrzelanych i drugie tyle deportowano na "nieludzką ziemię" gdzie co najmniej połowa z nich zmarła z głodu i chłodu - o tej największej sowieckiej zbrodni ludobójstwa popełnionego według kryteriów narodowościowych, a nie klasowych, brak jakiejkolwiek informacji w wystawie przygotowanej przez profesorów Machcewicza i Borejszę. Chyba nas już to nie dziwi...
   Poważni, niezależni od putinowej wszechwładzy i grantów twierdzą, że cywilnych strat sowieckich w latach 1941-45 nie było więcej niż 5-6 milionów i wliczając w nią 1 milion umarłych z głodu i rozstrzelanych przez sowieckie służby mieszkańców oblężonego (nie okrążonego, jak nam chcą wmówić niektórzy historycy) Leningradu, w tym katolików (m.in. ojciec Jan Chomicz), którzy po 25 latach terroru antyreligijnego nie zaprzestali uprawiać swoich "zabobonów"...
   W sprawie strat ZSRR opieram się na publikacjach jednego z najlepszych niezależnych historyków rosyjskich Marka Sołonina, który szacuje straty wojskowe na ok. 16 mln, a cywilne na 5-7 mln (z nich połowę stanowili Żydzi, a z nich większość mieszkańcy terenów wschodniej części Rzeczpospolitej, do 1939 roku będący obywatelami Polski) 
Echo.msk.ru/blog/solonin/1979356 i Solonin.org/article_trupolyubie 
image
http://waronline.org/fora/index.php?attachments/upload_2017-6-23_18-35-20-jpeg.60682/

   Na temat strat ludzkich i manipulowania nimi "w polską stronę" lepiej żeby profesor Machcewicz nie wypowiadał się publicznie (jeszcze przyjrzą się jego profesorskim kompetencjom różni siepacze).
Otóż w Muzeum II wojny na wyświetlaczu poświęconym Kampanii Wrześniowej 1939 r. widnieją (oprócz dyskwalifikujących 120 czołgów Wojska Polskiego) takie dane:
Straty polskie: 66 tys. zabitych
= w rzeczywistości samych tylko grobów poległych żołnierzy polskich we Wrześniu'39 jest 70'520 + 964 na terenach za obecną wschodnią granicą + kilka tysięcy Polaków zginęło w walce z napierającą ze wschodu Armią Czerwoną, ale ten temat prof. Machcewicz chciałby jak najgłębiej skryć - dlaczego? o tym poniżej.
Dane w Muzeum pochodzą z PRL-owskiej BOW z 1947 r., polskie straty od lat poważni historycy (C.Łuczak, T.Panecki, S.Jaczyński) oceniają na ok.80-97 tys. poległych.

Straty niemieckie: 16 tys. zabitych i 30 tys. rannych
= w  rzeczywistości: 17 106 zabitych + 486 zaginionych + 36 995 rannych żołnierzy Wehrmachtu, Luftwaffe i Kriegsmarine, nie licząc niemieckich dywersantów np. z Bydgoszczy (notabene, brak w całej wystawie śladu niemieckiego, antypolskiego filmu "Heimkehr", mającego usprawiedliwić okrucieństwa popełniane na Polakach i zachęcić Niemców do kolejnych. Podczas kręcenia tego filmu zamęczono kilku polskich przymusowych "statystów", których na potrzeby scen realnie bito do nieprzytomności, kalectwa i śmierci).

W archiwach niemieckich znajduje się również dokument o sygnaturze: BA-MA RH 3/134 według którego straty niemieckich wojsk lądowych w Kampanii Polskiej wyniosły: 16 843 zabitych i 320 zaginionych, co po dodaniu strat Luftwaffe i Kriegsmarine (odpowiednio 326 i 77 zabitych oraz 101 zaginionych) daje liczbę poległych 17 667 żołnierzy niemieckich. www.1wrzesnia39.pl

Ta dezinformacja wydaje się świadomym obniżaniem świadectwa wysiłku i bohaterstwa polskiego Żołnierza Września (nieźle bili się też Białorusini i część Ukraińców, a nawet sowieckich jeńców-dezerterów z Armii Czerwonej, np. w 60.dywizji płk Eplera)

   Liczba strat wojennych Polski firmowana przez prof. Machcewicza na 300 tys. żołnierzy jako wynik sumowania poległych w mundurach 147 tys. (T.Panecki, 1995 r.) i 240 tys. poległych żołnierzy konspiracji, którą się tak chlubimy, wydaje się nader skromna, pewnie to efekt manipulowania statystykami, aby polskie zaangażowanie w wojnę były jak najmniejsze.
I tak lepiej niż w ostatniej "książce" putinowskiego kolegi profesora, ministra kultury Miedinskiego, który dla Polaków podaje liczbę 100 tys. poległych.
- Po której jest pan stronie, panie profesorze?

   W wystawie popartej autorytetem sowieckiego wychowanka zaniżona jest również pozycja Siły sowieckie użyte przeciw Polsce: 450 tys. żołnierzy  
= W rzeczywistości: 617 588 w pierwszej linii atakującej Polskę 17.9.1939 (za Władmir Bieszanow "Czerwony Blitzkrieg")

W ekspozycji Muzeum II Wojny Światowej nie ma nic: 

- o polskiej obronie wschodniej Rzeczpospolitej przed niby pokojowo wkraczającą Armią Czerwoną,  w tym:
- o "grodzieńskich orlętach" - harcerzach wiązanych przez sowieckich czołgistach na tankach jako żywe tarcze podczas 3-dniowej bohaterskiej obrony Grodna,
- o wyczynie 101.pułku ułanów (w tym szwadronu rotmistrza Narcyza Łopianowskiego), który zniszczył ok. 20 sowieckich tanków w boju pod Kodziowcami (Sopoćkiniami),
- o prawdziwym pierwszym partyzancie II wojny - pułkowniku Dąmbrowskim (dowódcy bardziej znanego majora Hubala), który od października 1939 r. walczył z Sowietami w Puszczy Augustowskiej,
- o zwycięskiej bitwie pod Szackiem, gdzie rozbito sowiecką 52.dywizję, raniąc jej dowódcę Iwana N. Russijanowa, później 3-krotnie nagradzanego najwyższym medalem ZSRR (oczywiście Lenina);
- o klęsce pod Wytycznem, której epilogiem była typowo sowiecka podłość wobec klasowych wrogów: 

     „Po boju bolszewicy kazali ludności zebrać z pól poległych i rannych i pozwozić na plac przed Domem Ludowym. Rannych polecili wnieść do Domu Ludowego, gdzie zamknęli ich na klucz, nie udzielając żadnej pomocy lekarskiej. Dopiero w poniedziałek 2.10.39 zjechała z Włodawy sowiecka kolumna sanitarna, niby w celu udzielenie pomocy lekarskiej rannym. Oczywiście wszyscy ranni zmarli z upływu krwi. Poległych i zmarłych z ran żołnierzy polskich obdarto z mundurów, a dokumenty spalono. Umundurowaniem podzielili się Sowieci."

   Nie ma w Muzeum II wojny ani śladu niemieckiego ponaglania Sowietów do wypełnienia zobowiązań sojuszniczych z Paktu Mołotow-Ribbentrop, czyli rozbioru Polski, w telegramie od niemieckiego dowództwa:

Berlin, 15.09.1939, godz.20 min.20: "Będziemy wdzięczni, jeśli sowiecki rząd wyznaczy dzień i godzinę, w której jego wojska rozpoczną ofensywę, abyśmy mogli ze swej strony odpowiednio działać. W celu niezbędnej koordynacji wojskowych operacji obu stron potrzeba, aby przedstawiciele obu rządów, a także niemieccy i rosyjscy oficerowie w strefach operacji spotkali się dla przyjęcia niezbędnych decyzji. Dlatego proponujemy naradę w Białymstoku...."

   Nie ma w Muzeum II wojny takiej mapki z "Izwiestii" z 29 września 1939 roku (ani samej gazety pełnej zachwytów nad nowych nazistowskim sojusznikiem ZSRR)

image

Ani triumfującego kredo premiera ZSRR W.M.Mołotowa z 31 października 1939 roku:
   "Wystarczyło dostatecznie krótkiego uderzenia na Polskę ze strony najpierw niemieckiej armii, a potem - Armii Czerwonej, żeby nic nie zostało z tego pokracznego bękarta traktatu wersalskiego."

A przecież
przewrócenie porządku wersalskiego w Europie było wspólnym celem obu totalitaryzmów, niemieckiego i sowieckiego, a więc główną przyczyną wybuchu tej najokrutniejszej wojny.

Prawdopodobnie dlatego w tym Muzeum nie ma słowa o Traktacie w Rapallo, umożliwiającym długoletnią współpracę wojskową obu izolowanych przez Trakt Wersalski pokonanych potęg, mających pretensje terytorialne wobec Polski i innych powstałych po I wojnie niepodległych państw: Czechosłowacja, Finlandia, Rumunia, Litwa, Łotwa, Estonia.

   Nie ma w Muzeum II wojny świadectwa doskonałych stosunków łączących (od września'39 do czerwca'41 - pierwsze 22 miesiące II wojny światowej!) obu uczestników rozbioru "trupa pańskiej Polski":

BERLIN      25 grudnia 1939 r. Nr 355 (8040)
              DO PRZYWÓDCY PAŃSTWA NIEMIECKIEGO pana ADOLFA HITLERA
Proszę, aby przyjął Pan wyrazy mojej wdzięczności za pozdrowienia i uznania za Pana dobre życzenia dla narodów Związku Sowieckiego.
J.STALIN

image`
DO MINISTRA SPRAW ZAGRANICZNYCH NIEMIEC PANA JOACHIMA RIBBENTROPA
Dziękuję Panu, panie ministrze, za życzenia. Przyjaźń narodów Niemiec i Związku Radzieckiego, związana przez krew, ma wszelakie podstawy bycia długą i mocną. STALIN

   Nie ma w Muzeum II wojny nic, co uraziłoby patriotyczne uczucia postsowieckich patriotów odrzucających współodpowiedzialność Stalina i ZSRR za wybuch II wojny światowej, a przekonanych, że właśnie ich mocarstwo uratowało cały świat przed największy złem "faszyzmu". A "
upadek ZSRR był największą geopolityczną katastrofą XX wieku" - jak twierdzi wpływowy, widać i w Gdańsku, były podpułkownik KGB. 
Na pewno byłby (jest) zadowolony z wystawy autorstwa profesorów Machcewicza, Borejszy i innych.

P.S.
     Wymowa powyższej wystawy i ukazana w niej rola Związku Sowieckiego oraz skopiowane bez refleksji PRL-owskie i gorbaczowskie dane o stratach w Wielkiej Wojny Ojczyźnianej doskonale korelują z wypowiedziami czołowego putinowskiego propagandzisty historycznego, ministra kultury Rosji Władimira Miedinskiego, który wielokrotnie twierdził na wewnętrzny, rosyjski użytek, że "nie było agresji 17 września 1939, lecz wyzwolenie Białorusinów i Ukraińców", "we wrześniu'39 nie było oporu Wojska Polskiego przed Armią Czerwoną", "nie było działań bojowych, a akcja sowiecka miała charakter policyjny".
 Ostatnio zabłysnął na temat strat sojuszników i ZSRR następującą kłamliwą bzdurą i wytłumaczeniem powojennego sowieckiego dyktatu w Europie środkowo-wschodniej w swojej ostatniej książce "Wojna":

   "Najbardziej poszkodowanym z krajów-sojuszników ZSRR była walcząca o 2 lata dłużej od nas Wielka Brytania, której łączne straty w ciągu 6 lat wojny wyniosły 400 tysięcy ludzi  (dla Polski podaje on 100 tys. - W). Zapamiętajcie tę liczbę. Za każdym razem, gdy będzie się mówić o wkładzie w Zwycięstwo ZSRR, Anglii, USA czy Francji, proszę porównać tę liczbę i naszą - 27 milionów. Właśnie ta proporcja 400'000/27'000'000 = 1/67 - będzie najdokładniejszym matematycznym wzorem Ceny, zapłaconej przez sojuszników za wspólne Zwycięstwo. Argumenty przegranych, czy zwycięzców - każdego, nasuwają się same. Jakie moralne prawo miały inne państwa, oprócz naszego, na tle tych liczb, aby decydować o powojennym losie Europy? Tak, właśnie tak."

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj65 Obserwuj notkę
Witek
O mnie Witek

  "..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08 ..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." " Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności" JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka" "350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..." Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...) "Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел" = "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (65)

Inne tematy w dziale Kultura