Koniec 1942 roku to fiasko ostatnich prób niemieckich wygrania wojny na Ostfroncie i w basenie Morza Śródziemnego - klęska Hitlera wydaje się tylko kwestią czasu i ofiar. Wtedy...
1. Sowieci drogą namów i prowokacji przyśpieszają decyzję ukraińskich nacjonalistów o masowej dezercji z niemieckiej policji pomocniczej i ich zbrojnym wystąpieniom przeciwko dotychczasowym sojusznikom.
9 grudnia 1942 r. gen. Sudopłatow (superagent Stalina od najtrudniejszych spraw) napisał do zastępcy naczelnika 3. Zarządu NKWD I.I. Iljuszyna notatkę służbową:
„Na terytorium całej okupowanej Ukrainy, głównie na Wołyniu, Niemcy nasilili represje, ponieważ natknęli się na opór Ukraińców wobec swojej polityki podatkowej i innych przedsięwzięć. W szczególności chodzi o wywożenie ludzi na roboty do Niemiec. Banderowcy zobaczyli, że ludność zaczyna popierać partyzantów sowieckich, którzy operują na Ukrainie Prawobrzeżnej. Pod wpływem tych czynników banderowcy oraz część pozostałych ukraińskich partii nacjonalistycznych Ukrainy Zachodniej podjęli decyzję o nawiązaniu kontaktów z ZSRR i Polakami w celu wspólnej walki z Niemcami”'.
Adnotacja Iljuszyna na dokumencie brzmiała jasno:
„Wykorzystując wszystkie materiały orientacyjne, za celowe należy uznać, mając na uwadze sprzeczności, opracowanie planu naszych przedsięwzięć operacyjnych zarówno na naszym terytorium, jak i na zapleczu przeciwnika, zgodnie z linią walki”.
Kontakty z podziemiem ukraińskim zainicjował ppłk. Anton Brińskij (pseudonim „Diadia Pietia”), dowódca jednego z oddziałów dywersyjnych GRU - sowieckiego wywiadu wojskowego. Nie był chyba jedynym, lecz odtajniono jedynie jego relację, w której opisywał, że „OUN-B zorientowana jest na USA, bo w jej przekonaniu Niemcy wojnę przegrają, Sowieci zostaną rozbici, Anglia straci swoje znaczenie. Wobec wojny sowiecko-niemieckiej OUN-B zachowuje neutralność, bijąc się z Niemcami, ale nie podejmując ''działań aktywnych, nie zważając na to, że Niemcy ich prześladują i palą ich wsie''.
W styczniu Moskwa zgodziła się, żeby Brińskij spotkał się z szefami ukraińskiego podziemia. Ci zaprosili go na swoją konferencję (III Konferencję OUN-B), lecz na udział w niej nie dostał zgody Moskwy. Miał jednak podtrzymywać kontakt z podziemiem i doprowadzić m.in. do tego, by Ukraińcy nie wtrącali się do walki sowieckich partyzantów z Niemcami, a podjęli ją sami i nie stali z bronią u nogi. Z drugiej strony Brińskij miał działać tak, by rozbijać banderowców i szczuć na nich ludność jako nazistowskich pomocników.
Brińskij osiągnął spektakularne sukcesy - m.in. policja, która znajdowała się pod wpływem OUN-B, zaprzestała walki z sowieckimi partyzantami. Najważniejszym osiągnięciem Sowietów było jednak poszczucie Niemców na ukraińskich policjantów."
http://wyborcza.pl/magazyn/1,126715,13531487,Jak_Moskwa_rozpetala_pieklo_na_Wolyniu.html
Tenże Brińskij w powyższej relacji informował dowództwo, że zadał dotkliwy cios niemieckiej administracji okupacyjnej na Wołyniu, sprowokowawszy Niemców do aresztowań i egzekucji ukraińskich policjantów, co spowodowało ucieczkę pozostałych do lasu.
(G. Motyka, Podstawy wobec konfliktu polsko-ukraińskiego w latach 1939-1953 w zależności od przynależności etnicznej, państwowej i religijnej [w:] Tygiel narodów. Stosunki społeczne i etniczne na dawnych ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej 1939-53, red. K. Jasiewicz, Warszawa-Londyn 2002, s.361-2)
Potwierdza to depesza Komendanta Głównego Armii Krajowej gen. Grota-Roweckiego do Londynu z dnia 4 maja 1943 r.:
"(...) Przyczyny wołyńskiej akcji badam. Wersja niemiecka przypisuje ruchawkę banderowcom, których sieć organizacyjna była zagrożona przewidywanym rozbrojeniem policji ukraińskiej.
Niewątpliwy wydaje się wpływ propagandy sowieckiej, usilnie pchającej do przedwczesnego powstania elementy narodowe krajów okupowanych." Kalina 693
(Armia Krajowa w dokumentach, t.III, s.5)
Kalendarium konfliktu ukraińsko-niemieckiego na Wołyniu:
9 marca 1943, podczas ataku bojówki OUN-B Iwana Kłymyszyna Kruka na Bereźce, ukraińscy policjanci zabili 10 niemieckich przełożonych i zdezerterowali
18 marca policjanci ukraińscy z posterunku w Boremlu zabili komendanta posterunku i zdezerterowali
20 marca 1943 r. zdezerterował z Łucka kureń gospodarczy policji, liczący 320 policjantów oraz oddziały wartownicze i policja rejonowa w sile około 200 ludzi. Przed odejściem rozbito obóz jeniecki w Łucku, skąd uwolniono około czterdziestu osób oraz punkt zborny robotników przymusowych. Na bazie tych oddziałów utworzono w okolicy Kołek kureń UPA Rubaszenki
22 marca policjanci z Krzemieńca, uprzedzeni o grożącym aresztowaniu, zabrali z magazynów broń i amunicję i zdezerterowali. Większość policjantów rozeszła się do domów, pozostali weszli w skład oddziału OUN-M „Chrona" i UPA - „Kruka"
26 marca 1943 oddział UPA ostrzelał Maciejów. W pościg za partyzantami Niemcy wysłali batalion policji nr 103 w sile 32 policjantów ukraińskich i 186 junaków. Oddział ten zdezerterował, tworząc kureń UPA Iwana Kłymczaka Łysego
27 marca 1943 oddział UPA opanował Ołykę, a nad ranem wycofał się razem z policjantami
28 marca 1943 bojówka OUN-B Ołeksija Brysia Ostapa napadła na Horochów. Policjanci włączyli się do walki po stronie ukraińskiej, a po ataku wycofali się wraz z bojówką
6 kwietnia 1943 nastąpił bunt ukraińskiej policji w Kowlu. Policjanci zabili 18 Niemców, uwolnili z więzienia aresztowanych i więźniów obozu pracy przymusowej. Z dezerterów utworzono sotnię UPA Wowczaka.
2. W międzyczasie nieznani sprawcy z wyraźnym wskazaniem Sowietów na ukraińskich partyzantów (a było ich zimą'1943 co najmniej trzy rodzaje: bulbowcy, komuniści i nacjonaliści) zaczynają masakrować polskie wioski - dochodzi do zbrodni w następujących miejscach w następującach po sobie dniach marca:
10. Antonin - zostaje zamordowanych kilkunastu Polaków
12. Białk - kilkunastu Polaków
18. Borówka - zamordowanych 29 Polaków
20. Deraźno - zamordowanych kilkudziesięciu Polaków
25. Polaniec - 50 Polaków
26. Lipniki - zamordowanych 179 Polaków
27. Kadobyszcze - 19 Polaków.
Spalono wioski: Dąbrówka, Deryca, Dolina Dąbrowa, Jamieniec.
Wcześniej, 9 lutego dochodzi do niezwykle okrutnej z wymyślnymi torturami na polskich mieszkańcach masakry wsi Parośla, 12 km na południe (sic! ważne do wyjaśnienia sprawców mordu) od Włodzimierzca. Patrz rozdział: „Mord w Parośli - tajemniczy początek Rzezi Wołyńskiej”.
- „Należy opracować bardziej konkretny plan... uświadamiający miejscowej (tj. ukraińskiej) ludności, że polscy panowie mogą powrócić, jeżeli na tym terytorium nadal będą mieszkać Polacy” - taką radę na spotkaniu w dniu 8 lutego 1943 roku przedstawił major NKWD Czeprasow naczelnikowi Głównego Zarządu Bezpieczeństwa Państwowego (GUGB) przy NKWD Wsiewołodowi Mierkułowowi.
3. W miejsce Ukraińców, którzy uciekli do lasów, Polacy wstępują do niemieckiej Policji Pomocniczej.
Część Niemcy dyslokują z Generalnego Gubernatorstwa (202. Schutzmannschaftsbatallion) i polskojęzycznych terenów Wielkopolski i Śląska (włączonych do Rzeszy), resztę nabierają z miejscowych wołyńskich Polaków, przestraszonych i zagrożonych wzrastającą liczbą napadów ukraińskich partyzantów.
Na Kresach Wschodnich, które weszły w skład Komisariatu Rzeszy Ukraina, w jednostkach tych służyli przede wszystkim Ukraińcy. Sytuacja zmieniła się wiosną 1943 roku, gdy duża część policjantów ukraińskich zdezerterowała, by zasilić oddziały Ukraińskiej Armii Powstańczej. Wtedy składy wybrakowanych posterunków i kompanii został uzupełniony w dużej części przez Polaków. Tak było np. w batalionach nr 102 w Krzemieńcu, nr 103 w Maciejowie. nr 104 w Kobryniu czy w batalionie w Sarnach, nr 107 i 202
W miejsce zbiegłej do lasu policji ukraińskiej Niemcy rekrutowali Polaków (ok. 1,5-2 tys. osób), z Generalnego Gubernatorstwa ściągnięto Schutzmannschaftbataillon 202 (składający się z Polaków) oraz oddziały policyjne z Wielkopolski i Śląska. Prof. Igor Iljuszyn tak opisuje ukraińskie doświadczenie szczucia Polaków i Ukraińców na siebie:
„W kwietniu 1943 r. tylko podczas jednej akcji na terenie powiatu łuckiego Niemcy spalili pięć wsi: Kostiuchówkę, Wowczyska, Jabłonkę, Dowżycę i Zahoriwkę. Oprócz Niemców w akcji brali udział również Polacy. () Dziesiątego kwietnia szczególnie ucierpieli mieszkańcy wsi Kniaże. Spalono czterdzieści gospodarstw i zabito 172 osoby. Niemcy mordowali całe rodziny, grabili i palili, wykorzystując ułożone przez Polaków listy. Komisarz Erich Koch podczas swojego pobytu w Horochowie całkowitą odpowiedzialnością za niemiecką akcję we wsi Kniaże obciążył Polaków''.
4. Następuje akcja pacyfikacyjna ukraińskich wsi za sprzyjanie nacjonalistycznym partyzantom i ataki na Niemców - część sprowokowana przez sowieckich partyzantów zgodnie ze scenariuszem znanym z białoruskiej Chatyni czy litewskiego Pirciupie (patrz rozdział „Polsko-sowiecka wojna partyzancka na Kresach północnych 1943-45”).
Następujące wsie ukraińskie:
Zaborol, Omelnyk Duży i Mały (w odwet za zniszczenie folwarku Zaborol. Ludność wymordowały oddziały SS)
Chotyń 5.III - z udziałem Polaków bolszewiccy partyzanci zabili 10 i uprowadzili 9 nacjonalistów
Bogusze 8 i 9.III - bolszewicy zlikwidowali 26 OUN-owców i 100 mieszkańców
Remel 16.III - zamordowano kilkuset Ukraińców
Kniaże 10.IV - zamordowano 172 osoby narodowości ukraińskiej, w tym kobiety i dzieci. Spalono 40 gospodarstw. Prawdopodobnie na skutek prowokacji polskich (?) policjantów, który podrzucili do wioski broń i granaty, aby sprowokować Niemców do wydania rozkazu pacyfikacji wioski
Krasny Sad 19.IV - 106 mieszkańców zabito, całą wieś spalono. Wykonawcy: Niemcy i polscy policjanci
Pidłużne - pacyfikacja wsi opisana przez polskiego policjanta z 202.Schutzmannschaftu (m.in. u G. Motyka „Kolaboracja na Kresach wschodnich”)
Dermań-Załuże 30.V - 70 Ukraińców
Liubeńż i Lachwyczi - pacyfikacji dokonała polska komunistyczna partyzantka (prawdopodobnie oddział "Maksa" Sobiesiaka, który działał w akcjach opisanych poniżej:
Pod koniec marca 1943 r. grupa samoobrony z Huty Stepańskiej wraz z kilkoma partyzantami radzieckimi dokonała wypadu do Mielnicy Małej, gdzie rozbiła bojówkę UPA, zabijając kilkunastu Ukraińców. Podobna akcja miała miejsce 7 kwietnia 1943 r., na wieść o gromadzeniu się sił UPA w Butejkach. Grupa wypadowa samoobrony wraz z partyzantami radzieckimi rozproszyła upowców, zabijając kilkudziesięciu. Napad nie zapobiegł trageduu Huty Stepańskiej, a mógł jedynie wzmocnić zapał mordowania u Ukraińców.
5. Sowiecka agentura w niemieckim dowództwie- np. znany Hauptmann Zibert (major GRU Kuzniecow) dba, aby palenie wsi i morderstwa Ukraińców były wykonywane w dużej mierze rękoma polskich policjantów (pod niemiecką komendą) - np. Krasny Sad, Dermań-Załuże, Pidłużne.
- "Niemcy dali polskiej policji całkowitą swobodę działania wobec ludności ukraińskiej. Na gruncie nienawiści do nacjonalistów za dokonane przez nich zbrodnie polska policja przy poparciu Niemców mści się na całej ludności ukraińskiej" - pisał do Nikity Chruszczowa (wtedy sekretarza KC Komunistycznej Partii Ukrainy) dowódca podporządkowanego Sowietom oddziału „Jeszcze Polska nie zginęła” Robert Satanowski. Takiej treści raportów w sowieckich archiwach jest sporo.
(za Ihor Iljuszyn, Ukraińsko-polski konflikt etniczny w latach 1943-44)
Na bieżąco sytuację na Wołyniu latem'43 raportował do Londynu Komendant Główny Armii Krajowej gen. Bór-Komorowski:
"Organizacja rzezi odbywa się niejednokrotnie na lokalnym aparacie OUN opanowanym od dołu przez dywersantów sowieckich. Jej też należy przypisać odezwę z 18 maja rzucającą odpowiedzialność na Polskę, wysługiwanie się Niemcami i zapowiadającą wzmożenie rzezi. Przywódcy nacjonalistyczni nie panują nad dołami (...) Sowiety w oficjalnych odezwach przybierają rolę arbitra, by pogodzonych z Ukraińcami Polaków rzucić do partyzantki antyniemieckiej.
Niemcy sprowadzili też baon policji z Generalnego Gubernatorstwa co popełnianym bestialstwom nadaje charakter zemsty polskiej.(...)"
(Depesza KG AK nr 479 z dn. 19.8.1943, Armia Krajowa w dokumentach, t.III)
6. Wywołuje to żądzę zemsty na współpracujących z Niemcami (i Sowietami, np. polski oddział Józefa Sobiesiaka „Maksa”) Polakach. Zemsty możliwej i łatwo osiągalnej nie na rzeczywistych i rzekomych kolaborantach, a na bezbronnych polskich wsiach porozrzucanych pomiędzy ukraińskimi osiedlami i chutorami..
Raport z działań jednego z oddziałów UPA z czerwca z powiatu łuckiego: ''Otrzymałem rozkaz zniszczenia dwóch folwarków Hirka Połonka i Horodyszcze. (..) Powstańcy zdobywali budynek za budynkiem. Spod budynków wyciągali Lachów i zarzynali ich, mówiąc: To za nasze wioski i za rodziny, które spaliliście;. Polacy wykręcając się na długich sowieckich bagnetach błagali: "Na miłość Boga, darujcie nam życie, ja nic nie winien i nie winna. A z tyłu czotowy O. z rozbitą głową odzywa się: A nasze dzieci, nasi starcy, czy byli winni, kiedy wrzucaliście ich żywcem do ognia" I robota idzie dalej (..). Po krótkim boju podłożyliśmy ogień pod budynki z Lachami, w których ci się spalili''.
7. W tej niezwykle napiętej atmosferze wzajemnych oskarżeń, nienawiści i zemsty następuje przekłamanie przez „Kłyma Sawura”(dowódcę wołyńskiej OUN-B) rozkazu głównego dowództwa OUN-B o wypędzeniu polskiej ludności z Wołynia na bezlitosne wymordowanie całej polskiej ludności, co ochoczo wypełniają niedawni policjanci, teraz ukraińscy partyzanci, w taki sposób dokonując ekspiacji za wcześniejszą kolaborację.
Liczna wśród dowódców OUN-B sowiecka agentura dopilnowuje, aby morderstwa były odrażająco okrutne i wstrząsające, aby panicznie wystraszyć pozostałych przy życiu, aby deportowali się sami z tych miejsc przerażających zbrodni.
Decyzja o „ostatecznym rozwiązaniu kwestii polskiej” musiała zapaść w ścisłym gronie wołyńskiego kierownictwa OUN-B: Dmytra Klaczkiwskiego, kierującego wołyńską OUN-B, Wasyla Iwachowa, referenta wojskowego OUN-B oraz Iwana Łytwynczuka, dowodzącego siłami UPA na północno-wschodnim Wołyniu.
W tym punkcie cele Związku Radzieckiego i nazistów ukraińskich są zbieżne - oczyszczona od polskich, katolickich panów Ukraina aż do Bugu (linia Curzona - główne żądanie graniczne sowieckiej dyplomacji od lat, a wkrótce ma się odbyć spotkanie Wielkiej Trójki decydujące o powojennym ładzie w Europie).
8. Polacy broniąc się przed tą orgią przemocy korzystają z każdej pomocy, które jest im oferowana, zarówno od Niemców, jak i od partyzantki sowieckiej, którą postrzegają jako sojusznika i wybawiciela.
Niezwykle kontrastujące z tym są decyzje Komendy Głównej Armii Krajowej, która odmawia pomocy masakrowanym Polakom!
- „Udostępnienie broni na Kresach roznieciłoby ogień walki do niewyobrażalnych rozmiarów, a opinia światowa uzyskałaby argument, że walka o granicę wschodnią była błędem politycznym".
(SPP t.78, poz.184, nr 146) - Jan Rzepecki „Prezes", z-ca Komendanta Głównego AK, tak odpowiedział na prośby Wołyniaków o obronę, lub o broń.
Na tle takich wypowiedzi rośnie popularność polskiej komunistycznej partyzantki, do 1 maja liczącej tylko 43 ludzi (sic!), która później rozrosła się do nawet 7 tysięcy żołnierzy, przede wszystkim chcących bronić swoich rodzin i rodaków, walczyć i zabijać banderowców (niesłusznie jeszcze długo nazywanych na Wołyniu „bulbowcami” - mianem pierwszych ukraińskich antysowieckich partyzantów, którzy z morderstwami Polaków nie mieli nic wspólnego, nie chcieli mieć i za zdecydowaną postawę również w tej kwestii swojego przywódcy Tarasa Bulby (Tadeusza Borowća) słono zapłacili (łącznie z jego żoną, zamęczoną podczas tortur przez Służbę Bezpieczeństwa OUN-B)
Spirala przemocy rozkręciła się na tyle, że zatrzymać jej nie było już sposób. Rozpaczliwie próbował to czynić Zygmunt Jan Rumel, kochający Wołyń ponad życie, którego nauka w słynnym Liceum Krzemienieckim ukształtowała go jako przedstawiciela twórczej inteligencji polskiej, szczerze propagującej równość narodów, kultur i religii na byłych Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej. Jego teza o tym, że ma dwie matki - ojczyzny: Polskę i Ukrainę, znajdowała artystyczne odzwierciedlenie w pięknej, lirycznej poezji. Znawcy przedmiotu sytuowali jego twórczość wśród rówieśnych mu poetów: Baczyńskiego, Bojarskiego, Gajcego. Tragizm dziejów spowodował, że poeta przeistoczył się w żołnierza, który jednakowoż nie porzucił pióra.
W styczniu 1943 r. porucznik Zygmunt Jan Rumel stanął na czele Komendy Okręgu VIII (Wołyń) Batalionów Chłopskich. W lipcu 1943 r. na polecenie Delegata Rządu Kazimierza Banacha udał się do sztabu Ukraińskiej Powstańczej Armii, czyli wprost do ˝jaskini lwa˝, z zadaniem przeprowadzenia pertraktacji ze stroną ukraińską. Podjął się poeta - żołnierz misji pojednawczej, z gorącym pragnieniem powstrzymania rozlewu krwi. Jednak intencje obu stron były diametralnie różne. Człowiek udający się do sztabu UPA z oliwną gałązką pokoju nie miał w tamtych warunkach żadnych szans. Nie dane mu było wrócić z tej szlachetnej misji. 10 lipca 1943 r. w Kustyczach na Wołyniu Zygmunt Jan Rumel i towarzyszący mu oficer do zleceń specjalnych, a także przewodnik zostali ponoć bestialsko zamordowani poprzez rozerwanie końmi, a ich szczątki poćwiartowane i rozwłóczone po okolicy.
Śmierć z rąk banderowskich nacjonalistów w momencie, kiedy w pełni świadom zagrożenia zdecydował się jako emisariusz pertraktować z dowódcami Ukraińskiej Powstańczej Armii, aby zaniechali rzezi niewinnej ludności Wołynia, sytuuje go w panteonie narodowych bohaterów niewahających się przed złożeniem ofiary z życia w imię najwyższych wartości. W pełni uzasadnione jest, że po latach została odsłonięta tablica ku jego pamięci.
Chciałbym tu przemówić ustami jego poezji. Pisał on:
˝A tak własnej żałoby wątłą kruchą czarą
Trzeba serce rozdzierać - myślom kruszyć wieka -
I słowem niewybrednym - samotniczą gwarą
Czytać to co jest łzami spisane w powiekach.˝.
Czy można nie nazwać tego poety wieszczem, gdy jeszcze przed swoją śmiercią pisał:
˝Dziś gdy nad oceanem krążą Zeppeliny
I gdy oba bieguny flagami przybrano,
Gdy świat można objechać w przeciągu godziny...
Dziś rachunku sumienia zrobić nie umiano.˝
11 lipca 1943 roku w tzw. "czarną niedzielę", po kilku tygodniach mniej gwałtownych starć, dochodzi do apogeum Rzezi - co najmniej 99 ataków na polskie osiedla i miasteczka. Częścią z nich na pewno kierowali agenci sowieccy doskonale udający ukraińskich nacjonalistów, zresztą historia wielu prowokatorów pokazuje, że można było być jednocześnie czynnym radykalnym zwolennikiem Ukrainy od Sanu do Kaukazu i posłusznie wykonywać instrukcje z Kremla.
A z początkiem następnego roku 1944 ludobójcza rzeź, tym razem mająca taki charakter od razu z obu stron, choć na mniejszą skalę, została przeniesiona do Galicji Wschodniej.
Czym były grupy specjalne NKWD?
„NKWD na dużą skalę organizował również specgrupy udające UPA lub SB OUN. Pierwsze specgrupy utworzono już w 1944 r. Początkowo składały się z partyzantów sowieckich, szybko jednak zaczęto ich kadrę rekrutować spośród tych członków OUN i UPA, którzy ujawnili się lub zostali schwytani. W skład specgrup wchodzili pracownicy operacyjni NKWD. Mieli oni m.in. czuwać, aby przewerbowani upowcy nie zdezerterowali. Do tego ostatniego celu wykorzystywano spory frakcyjne między melnykowcami i banderowcami, którzy znalazłszy się w jednej specgrupie nawzajem siebie pilnowali. Specgrupy liczyły od trzech do pięćdziesięciu osób"
(Grzegorz Motyka, Likwidacja OUN-UPA w ZSRR - niniwa22.cba.pl/likwidacja_oun_upa.htm)
„Istnienie „specgrup” NKWD, które podszywając się pod partyzantów UPA, terroryzowały ludność Ukrainy, już dawno przestało być hipotezą. Zostały odnalezione i opublikowane dokumenty świadczące zarówno o skali działalności prowokacyjnej (do czerwca 1945 r. utworzono 156 specgrup liczących 1783 funkcjonariuszy), jak i o metodach ich działania, które wyprowadziły z równowagi prokuratora wojskowego wojsk MSW Okręgu Ukraińskiego płk Koszyrskiego, który 15 lutego 1949 skierował do I sekretarza KC KPU Chuszczowa notatkę o faktach rażącego łamania radzieckiej praworządności w działalności tzw. „specgrup MGB”. Dalej prokurator Koszarski podaje długi, wielostronicowy wykaz aktów „samowoli i przemocy”. (…)
Hipoteza nr 2 zakłada, że do rozprawienia się z ludnością cywilną stworzono specjalne grupy terrorystyczne (komanda NKWD) i informacje o przybitych za języki do stołu dzieciach, ukrzyżowanych w kościołach kobietach oraz innych niewyobrażalnych okrucieństwach są właśnie rezultatem ich działań. Od razu zaznaczę, że ta hipoteza nie wyklucza, a jedynie uzupełnia powyższe przypuszczenie o celowej i zleconej na samej górze demoralizacji Armii Czerwonej (podobnie jak bynajmniej nie hipotetyczny, a całkiem realny i aktywny udział organów OGPU w wywłaszczaniu chłopów nie wykluczał, nie zastępował, a jedynie uzupełniał i potęgował okrucieństwa mas wiejskiego lumpenproletariatu).
Ta hipoteza może wydawać się zupełnie nieprawdopodobna, ale jedynie w ramach wyobrażeń starego sowieckiego (czy najnowszego putinowskiego) podręcznika szkolnego. W kontekście realnej historii ZSRR jest wręcz banalna. Kłamstwo, prowokacja i terror kroczyły ramię w ramię od pierwszych dni bolszewickiej dyktatury: od zamachu na Lenina, o który oskarżono półślepą (i natychmiast rozstrzelaną) F.Kapłan, od dyrektyw Lenina nawołującego do wykorzystania „dogodnego momentu”, kiedy trupy umarłych z głodu leżą na drogach i powywieszać pod tym pretekstem jak najwięcej „kontrrewolucyjnych chłopów”; od operacji „Trest”, w której GPU organizowało fałszywą antysowiecką organizację jako „zatrutą przynętę”.
(Mark Sołonin „Zapomniana zbrodnia Stalina”, w: „Nic dobrego na wojnie”)
Inne rozdziały mojej pracy o tym temacie pod tagiem Rzeź Wołyńska
Cała praca pt. "KTO STAŁ ZA RZEZIĄ WOŁYŃSKĄ?" poniżej:
Ku przestrodze kolejnym pokoleniom przed skutkami prowokacji mistrzów prowokacji wszelakiej...
SPIS TREŚCI
Wstęp
Zadziwiające podobne bestialstwo dwóch fali ludobójstwa
Ludobójstwo Polaków na Kresach w wrześniu 1939 r.
Tło ukraińskich czystek etnicznych
Katyń i Khatyn
Polsko-sowiecka wojna partyzancka na północnych Kresach w latach 1943-45
Mord w Parośli - tajemniczy początek Rzezi Wołyńskiej
Cyngiel, który zdetonował Rzeź Wołynia. Kto i kiedy podjął decyzję o mordowaniu Polaków?
Rzeź Wołynia – Holocaust czy przerażające wystraszenie dla wypędzenia?
Wielkie wystraszenie Niemców
Tło strategiczne i doraźne skutki Rzezi na Wołyniu
Wzrost popularności komunistycznej partyzantki
"Spontaniczność" ludobójstwa
Apogeum Rzezi - symboliczna masakra w Porycku
Zbrodnia w Hucie Pieniackiej 28 lutego 1944
Pogrom kielecki jak Rzeź Wołynia i Galicji
Pogrom kielecki 4 lipca 1946 - polskie i międzynarodowe skutki udanej prowokacji
Równoległa w czasie, daleka geograficznie rzeź ludności przygranicznej
Scenariusz rozpętania ludobójstwa wołyńskiego
Ukraińcy a Powstanie Warszawskie. Fakty i propaganda
Podsumowanie
Bibliografia
Rzeź Wołynia (i Galicji) w latach 1943-45 to jeden z najtragiczniejszych epizodów naszej najnowszej historii, przerażający swoim niepojętym okrucieństwem i prymitywizmem masowego zabijania. Do tej pory dość słabo zbadany i prawie niewyjaśniony w aspektach przyczyn, chronologii przebiegu wydarzeń i tragicznych skutków.
Poniżej znajduje się tego próba - efekt wielomiesięcznych studiów, sporów i rozważań nad tym tematem.
Ukraińsko-polski spór graniczny zbrojnie ujawnił się w walkach o Lwów jeszcze przed odzyskaniem niepodległości przez Polskę - ukraińsko-polskie walki we Lwowie zaczęły się w noc na 1 listopada 1918 roku, kiedy to oddziały Strzelców Siczowych pod imieniem Państwa Zachodnio-Ukraińskiego usiłowały zawładnąć "zawsze wiernym" Miastem. Wojna z Ukraińcami trwała do czerwca 1919 r., kiedy to Wojsko Polskie wyparło ich siły za rzekę Zbrucz, t.j. za dawną granicę austriacko-rosyjską.
Potem była nieudane próby Józefa Piłsudskiego wskrzeszenia Ukraińskiej Republiki Ludowej, wszelako bez spornych ziem Małopolski Wschodniej, które arbitralnie włączono do Polski. Między innnymi również dyktat ten spowodował, iż polsko-ukraiński sojusz na takich warunkach nie uzyskał znaczącego poparcia rodaków Szymona Petlury.
Nad ówczesnymi decyzjami granicznymi zaciążył zasadniczy dylemat dotyczący kształtu ustrojowego przyszłej Rzeczpospolitej: unitarny przeciw federacyjnemu.
Po jednostronnym, bez zgody lojalnego ukraińskiego sojusznika, zawarciu pokoju z Sowietami, Polska nie wywiązała się nawet z zobowiązań z ustawy Sejmu Rzeczypospolitej z 26 września 1922 roku o zapewnieniu województwom o znaczącej liczbie ludności ukraińskiej autonomii, a wręcz przeciwnie - starała się je wynarodawiać z „niepolskiego materiału etnograficznego" przez rozmaite działania administracyjne. Ich skutkiem były m.in.: hańbiące dla Rzeczpospolitej i Wojska Polskiego akcje pacyfikacyjne ukraińskich wiosek w 1930 r. (m.in. słynne „tulipany” *) oraz wyburzanie prawosławnych cerkwi na wschodniej Lubelszczyźnie w 1938 r. (które wywołało m.in. ostry protest prasowy Stanisława Cata-Mackiewicza w wileńskim dzienniku „Słowo” - artykuł pt. „Dzieci na semaforach i zwrotnicach” z dn. 31.07.1938 r., skonfiskowany przez rządową cenzurę. W napisanej 2 lata później „Historji Polski 1918-39” rozdział poświęcony tym wydarzeniom zatytułowany dosadnie „Ludzie niedorośli do rządzenia” autor rozpoczął kategorycznie:
„Nigdy nie czułem tak wyraźnie, że Polską rządzą ludzie niedorośli do rządzenia jak z okazji sprawy cerkwi prawosławnej..."
A po klęsce września 1939 roku i objęciu władzy na emigracji i w krajowym podziemiu przez opozycyjne do sanacji ugrupowania było jeszcze gorzej, jeszcze mniej odpowiedzialnie za losy narodów zamieszkujących wschodnie ziemie II Rzeczypospolitej.
(O)Błędna polityka narodowościowa II Rzeczpospolitej i jej kontynuacja przez rządy emigracyjne i struktury Polskiego Państwa Podziemnego przy zajściu okoliczności nie do przewidzenia i prowokacyjnych technik nie do wyobrażenia przyczyniły się do jednej z najokrutniejszych tragedii narodu polskiego.
„Divide et impera” (dziel i rządź) to znana starożytna rzymska zasada opisująca klasyczną metodę skłócenia, a tym samym osłabienia niezgodą podwładnych lub konkurentów i wykorzystania efektów dla swojej korzyści. Stosowana zarówno w interpersonalnych, jak międzynarodowych rozgrywkach.
Zadziwiające, że żaden z polskich historyków do tej pory publicznie nie przedstawił możliwości wykorzystania tego klasycznego, dość prostego sposobu w niezwykle skutecznej próbie poróżnienia Polaków z ich największym wschodnim sąsiadem – Ukraińcami.
A przecież znane są powszechnie prowokacyjne przyczyny pełnej przerażających po dziś dzień okrucieństw koliszczyzny 1768 roku (bunt chłopstwa pańszczyźnianego i Kozaków na Ukrainie, podczas niego najbardziej znana Rzeź Humania z 20 tysiącami zaszlachtowanych w tym mieście polskich i żydowskich ofiar) wybuchłej podczas (i niewątpliwie przeciw) antyrosyjskiej Konfederacji Barskiej, niemal w przeddzień rozpoczęcia procesu rozbiorowego I Rzeczypospolitej. Jeszcze bardziej jawny był austriacki patronat nad chłopską rzezią Jakuba Szeli w Galicji 1846 roku.
Wymieniając skutki Rzezi Wołyńskiej, bezpośrednie, jak i te odsunięte w czasie, istnieją przesłanki, żeby postawić tezę, że Wołyń’43 został "wyhodowany" na gruncie nawożonego przez Abwehrę skrajnego nacjonalizmu (trzeba przypomnieć, że powstanie ukraińskie w 1939 r. jednak nie wybuchło) przez bardziej zdecydowanych graczy, którzy tym sposobem załatwili sobie 5 pieczeni na jednym ogniu:
1. Skompromitowali ukraiński antykomunistyczny ruch oporu;
2. Skłócili na wieki (w zamierzeniu) Polaków i Ukraińców;
3. Zapewnili sobie polskiego rekruta (nierzadko z szeregów Armii Krajowej) do własnych celów (na froncie antyniemieckim i antyukraińskim - tzw. „Istriebitelnyje Bataliony”);
4. Skomplikowali Niemcom sytuację aprowizacyjną na zapleczu frontu (spalona ziemia);
5. Wypędzili Polaków (najbardziej impregnowanej na wpływy turańszyzny grupy etnicznej, od której wolnością od stuleci zarażali się Słowianie Wschodni) z terenów od 200 lat należących do „imperium wewnętrznego”.
A ile pieczeni na tym ognisku da się jeszcze wysmażyć, wie chyba tylko w piekle sam Sudopłatow...
Jeszcze jedno: w 1933 r. Stepan Bandera objął kierownictwo Egzekutywy Krajowej Organizaji Ukraińskich Nacjonalistów. Dzięki poparciu młodych działaczy został zatwierdzony na tym stanowisku przez Prowid OUN na konferencji w Pradze w dniach 3-6 czerwca 1933. Przewodniczącym Egzekutywy był tylko przez jeden rok – od czerwca 1933 do aresztowania w czerwcu 1934.
Za jego sprawą na początku lat 30. OUN wzmogło działalność terrorystyczną, a zwłaszcza terror indywidualny. Charakterystycznym dla doboru celów zamachów było, że ofiarami padali w dużej mierze Ukraińcy i Polacy szukający porozumienia polsko-ukraińskiego, m.in. Iwan Babij, kierownik ukraińskiego liceum we Lwowie, prezes sejmowego klubu BBWR Tadeusz Hołówko oraz minister spraw wewnętrznych Bronisław Pieracki - jeden z największych zwolenników pojednania z Ukraińcami.
W 1933 roku Bandera miał... 24 lata!!! Kto inspirował tych „młodych działaczy” do wyboru taktyki konfrontacji polsko-ukraińskiej w czasie, kiedy na Ukrainie szalał ludobójczy Hołodomor?!!!
Może ktoś kiedyś odpowie na te pytania....
Ale nie będzie to „pani od historii” wyedukowana przez Siemaszków, Isakiewicza-Zalewskiego (kolejny „przekręcony”?) i zdjęcia dzieci szalonej Cyganki przywiązane do drzewa przy pomocy drutu kolczastego…
ZADZIWIAJĄCO PODOBNE BESTIALSTWO DWÓCH FALI LUDOBÓJSTWA
Rzeź Wołyńska 1943-45 wśród licznych w historii ludzkości ludobójczych masakr wyróżnia się nie tyle rozmachem liczbowym, czasowym czy terytorialnym, co niesamowitą, niewiarygodną wprost skalą okrucieństwa skierowaną nie tylko przeciw określonym prawdziwym czy wydumanym wrogom, co niespotykanym sadyzmem w stosunku do kobiet i dzieci. Jak napisał Mark Sołonin w „Nasza władza będzie straszna": „liczne relacje świadków Rzezi Wołyńskiej zachowały takie szczegóły, jakich nikt nie zaryzykuje pokazać w żadnym horrorze".
Podczas sztucznie wywołanego przez Stalina Wielkiego Głodu w Związku Sowieckim w latach 1932-34, zwanym na Ukrainie - Hołodomor, zmarło razem nawet do 15 milionów ludzi (prawie połowa w Ukraińskiej SSR, reszta na rosyjskim Powołżu i Uralu oraz Kazachstanie). Liczba żydowskich ofiar Holocaustu Hitlera jest szacowana na 6 milionów. Turcy w czasie I wojny światowej dokonali 3 wielkich akcji ludobójstwa: Ormian, Greków i Asyryjczyków mordując ogółem około 2-3 mln osób.
Jednak żadna z tych, ani z innych masowych potworności ery nowożytnej nie emanowała takim szokującym sadyzmem, co okoliczności Rzezi Wołyńskiej: rozpiłowywanie żywych kobiet piłami, przybijanie gwoździami dzieci do drzew i drzwi, wyłupywanie oczu, palenie żywcem, zakopywanie w popiele, innych już nie mogę wymieniać....
Żadna prócz jednej, która zaczęła się tylko rok po rozpoczęciu ludobójstwa na Wołyniu i jedynie o 350 km od niego oddalonego. W N*. I ta zbieżność obrazków dała mi do myślenia.
Zdjęcia z dwóch różnych masakr ludności cywilnej
A jeszcze bardziej od obrazków dały mi do myślenia opisy tych zbrodni:
„W N. zostało zamordowanych 72 mężczyzn, kobiet i dzieci. Kobiety i nawet dziewczynki uprzednio zgwałcono, kilka kobiet przybito gwoździami do wrót stodoły.”
„Ciało ojca znalazłem w zagrodzie, leżał twarzą do ziemi z dziurą w potylicy... W jednym pokoju leżeli mężczyzna i kobieta, oboje przywiązani do siebie plecami sznurem… W innym gospodarstwie zobaczyliśmy pięcioro dzieci z językami przybitymi gwoździami do stołu. Mimo natężonych poszukiwań nie znalazłem swojej matki… Po drodze zobaczyliśmy 5 dziewczynek, powiązanych jednym sznurem, odzież całkowicie zdarta, plecy rozdarte. Widocznie dziewczynki musiały być dość długo ciągnięte po ziemi…”
„Wszędzie znajdowano okaleczone ciała mieszkańców - w B., T, A.W. (tam w chlewie znaleziono kilka trupów spalonych żywcem ludzi) i w innych miejscach. „Przy drodze i na podwórkach domostw leżały trupy cywilnej ludności”– raportował A. – „widziałem wiele kobiet, które zostały zgwałcone i zabite strzałami w potylicę, niekiedy obok leżały zabite dzieci.”
„ W kurorcie M. znaleziono trupy kilkuset jeńców, częściowo zmasakrowanych do stopnia uniemożliwiającego identyfikację. Prawie we wszystkich domach i sadach leżeli zabici mężczyźni, kobiety i dzieci, na kobietach były widoczne ślady gwałtów, niekiedy były poodcinane piersi, dwie 20-letnie dziewczyny były rozerwane samochodami. Na stacji kolejowej stał pociąg pełen trupów zamordowanych uchodźców. (…) 27.2.1945 S. znalazł w żwirowym wykopie niedaleko skrzyżowania przed M. 12 ciał całkowicie nagich kobiet i dzieci leżących w „bezkształtnej kupie”, zmasakrowanych ciosami bagnetów i noży.”
„W Z. rozstrzelano po poddaniu potwornym torturom cywilów i ukrywających się żołnierzy oraz zgwałcono kobiety, wśród nich 86-letnią staruszkę i 18-letnią dziewczynę, które zmarły w strasznych mękach. Żonę oficera przybito gwoździami do podłogi. Po czym znęcali się nad nią, aż zmarła.”
„W pobliżu S. przy drodze na B. znaleziono ciała kobiety i mężczyzny. Kobieta miała rozcięty brzuch, z którego wyrwano płód i który następnie wypełniono śmieciami i słomą. ”
„Na zachód od M. jak oświadczył kapitan S. przy drodze aż do P. wszędzie leżały trupy ludności cywilnej, zabite strzałami w potylicę, albo „całkowicie obnażone, zgwałcone, a potem okrutnie dobite ciosami bagnetów lub kolb”. Przy skrzyżowaniu przed P. cztery rozebrane kobiety były zmiażdżone przez czołg. Kapitan S. i major prof. dr I. napotkali wręcz symboliczne pohańbienie świętego miejsca i życia ludzkiego: w kościele w G.H. została ukrzyżowana młoda dziewczyna, a po jej bokach powieszono dwóch żołnierzy”.
Takich opisów, łudząco podobnych do sadystycznych, wręcz rytualnych masakr Wołyńskiej Rzezi, można odnaleźć w opracowaniach historycznych sporo. Ich sprawstwo nie podlega wątpliwości. To znaczy miało nie podlegać wątpliwości, chociaż prawda okazała się znaczniej bardziej skomplikowana.
Jeszcze raz podkreślę – powyższe makabryczne opisy nie pochodzą z Wołynia. Mimo bardzo łudzącego podobieństwa. Czy nie nasuwa to podejrzeń o tego samego organizatora obydwu zaplanowanych, tylko pozornie spontanicznych, akcji?
LUDOBÓJSTWO POLAKÓW NA KRESACH WE WRZEŚNIU 1939
Po okazaniu wojennej pomocy III Rzeszy Adolfa Hitlera 17 września 1939 roku Związek Sowiecki przyłączył do siebie wschodnią połowę Rzeczypospolitej i "rozpoczął w niej taki terror, że prześladowanym wcześniej w II RP ukraińskim działaczom polskie szykany zaczęły wydawać się przedszkolnym pogrożeniem palcem" (Mark Sołonin w "Nasza władza będzie straszna...").
Wcześniej jednak doszło do "spontanicznego" odzewu na apel sowieckiego marszałka Timoszenki: "Bieritie topory i kosy! Rieżtie polskich panów!"[= Bierzcie siekiery i kosy! Rżnijcie polskich panów!]. Całe tereny okupowane po 17 września 1939 spłynęły wtedy polską krwią nie pod auspicjami nacjonalistów ukraińskich, lecz komunistycznych internacjonalistycznych bojówek złożonych z ukraińskich, białoruskich i żydowskich aktywistów sowieckich. (za Antoni Zambrowski)
Wg Krzysztofa Jasiewicza z rąk białorusko-żydowskich zginęło w tym okresie niemal trzykrotnie więcej właścicieli ziemskich niż z rąk Ukraińców. Dopiero zaprowadzenie "sowieckiej praworządności" położyło kres tej rzezi. Po 4-5 latach historia jakby się powtórzyła...
"Po 17 września 1939 roku na Kresach Wschodnich działy się rzeczy, przy których bledną okrucieństwa rabacji Jakuba Szeli. Pochodzący z Wołynia koledzy opowiadali mi w polskim sierocińcu nad Wołgą o rżnięciu piłą polskich osadników w myśl zasady "dobry pan - na jeden raz, zaś zły pan na dwa razy piłowania" . Działo się tak wszelako nie w myśl ideologii Dmytra Doncowa czy Stepana Bandery, lecz na wezwanie dowódców Armii Czerwonej idącej wyzwalać spod polskiego panowania "jedinokrownych" białoruskich i ukraińskich braci. Marszałek Siemion Timoszenko w odezwie do ludności wzywał: "Bieritie topory i kosy! Rieżtie polskich panow!".Więc rżnęli. Nie tylko na tzw. Zachodniej Ukrainie, ale i na Polesiu, i na Zachodniej Białorusi. Dmytro Doncow - znany ukraiński pisarz i publicysta nie miał z tym nic wspólnego, gdyż z polskim paszportem w ręku uciekł do Rumunii przed wkraczającą na Kresy Armią Czerwoną. Zresztą wątpię, aby napisane w okresie przejściowej fascynacji nacjonalizmem ukraińskim jego dzieła tłumaczono na jidysz." AntoniZambrowski.pl/artykuly_archiwalne/2009/wielebnemu_ksiedzu.html
Na wschodzie Rzeczypospolitej Sowieci organizowali antypolską dywersję od samego początku powojennego, niby pokojowego, sąsiedztwa. Studiując biografię i szlak bojowy wieloletniego dywersanta GRU i innych sowieckich specsłużb Kiriłła Orlowskiego, znajdujemy takie informacje:
„Partyzanckie, a tak naprawdę dywersyjne operacje zaczęły się w Białorusi latem 1921 r. Jednymi z dowódców takich dywersyjnych oddziałów byli Kirył Orłowskij i Stanisław Waupszasow.
Plan aktywnie był wprowadzany w życie do połowy lat 20-tych. „Czerwono-partyzanckimi” bandami na terytorium państwa, z którym był podpisany traktat pokojowy i o dobrosąsiedzkich stosunkach dowodzili kadrowi oficerowie RKKA, strzelali oni i wieszali oni wiadomo kogo - "białopolaków". K. Orłowskij, jeden z tych bohaterów "niewidzialnego frontu" w autobiografii napisał o swojej "bojowej pracy":
"Od 1920 do 1925 roku na rozkaz Zarządu Wywiadu pracowałem na tyłach białopolaków, na terytorium zachodniej Białorusi jako dowódca odcinka, dokładniej byłem organizatorem i dowódcą czerwono-partyzanckich oddziałów i grup dywersyjnych. Podczas 5 lat wykonałem kilkadziesiąt operacji bojowych, m.in.: 1. Zatrzymałem 3 pociągi pasażerskie, 2. Wysadziłem 1 most kolejowy, (...) 6. W ciągu tylko roku 1924 z mojej inicjatywy i osobiście przeze mnie zostało zabitych ponad 100 żandarmów i obszarników."
W książce Kołpakidi i Prochorowa "Imperium GRU. Zarys historii rosyjskiego wywiadu wojskowego" czytamy:
- w maju 1922 r. w rejonie Puszczy Białowieskie rozgromiono posterunek Policji;
- 11 czerwca 1922 partyzanci zajęli i spalili majątek Dobre Drzewo w powiecie grudnickim
- od 15 czerwca do 9 sierpnia 1922 r. ne terenie powiatów grodzieńskiego i ilickiego przeprowadzono 9 operacji, w wyniku których rozgromiono 3 majątki obszarników, spalono pałac księcia Druckiego-Lubeckiego, wysadzono 2 parowozy i most kolejowy, zniszczono tory kolejowe na trasie Wilno-Lida. Zabito 10 polskich ułanów.
[...]
W 1923 roku ruch partyzancki nasilił działanie, np.: z 19 na 20 maja 1923 r. 30 partyzantów rozgromiło posterunek PP i Urząd Gminy w Czuczewiczach pow. Łuniniec, 27 sierpnia analogiczną operację wykonano w m. Telechany pow. Kossów, ale podczas niej zabito 2 policjantów i wójta. 27 sierpnia 10 partyzantów napadło na majątek Mołodowo, powiat drogiczeński.
Od kwietnia do listopada 1924 r. partyzanci przeprowadzili 80 bojowych operacji. Najbardziej znana z nich to napad na miasto Stołbcy, gdzie w noc na 4 sierpnia 54 bojowców dowodzonych przez Stanisława Waupszasowa rozgromiło garnizon i stację kolejową, a przy okazji starostwo, powiatową komendę Policji i miejski jej posterunek, zajął więzienie i uwolnił więźniów, m.in. szefa wojskowej organizacji KPP Stanisława Skulskiego ("Mertens") i kierownika KPZB Pawła Korczika, co było głównym celem tej śmiałego najazdu. Zabito 8 policjantów i 3 raniono.
24 września 1924 r. partyzanci z oddziałów Orłowskiego i Waupszasowa napadli na pociąg relacji Brześć-Łuniniec i pochwycili wojewodą Polesia Downarowicza, którego wybatożyli. Sowieci zrabowali przewożoną pocztę i rozbroili jadących w pociągu żołnierzy i oficerów.
W noc na 3 października 1924 r. rozgromili majątek i posterunek Policji w Kożangródku
14 października spalili most kolejowy w powiecie nieświeskim.
3 listopada partyzanci zajęli pociąg na linii Brześć - Baranowicze.
Specjalne kursy dywersyjne przechodzili członkowie nielegalnych KPP, KPZB i KPZU - wyznaczany dla nich cel do urabiania i prania mózgów to mniejszości narodowe - inspirowania i podsycanie w nich nienawiści do Polaków, poczucia krzywdy i żądzy odwetu.
Białoruski historyk A.Taras utrzymuje, że tajne wiejskie komórki KPZU otrzymały już jesienią'1938 dyrektywę, aby natychmiast po rozpoczęciu wojny między ZSRR i Polską likwidować wszystkich znanych im agentów polskiego kontrwywiadu (Anatolij Taras, Anatomia nienawiści, Rusko-polskie konflikty w XVIII-XX ww., s.635).
Przerzucani agenci mieli za zadanie organizować powstańcze i partyzanckie oddziały złożone z miejscowych komunistów. Po 17 września 1939 r. takie oddziały powstały w 8 powiatach "Zachodniej Białorusi": Brześć, Wilejka, Wołkowysk, Grodno, Kobryń, Pińsk, Prużana, Drohiczyn i wielu powiatach położonych w strefie odpowiedzialności zachodnio-ukraińskich komunistów (szczególnie powiaty Kowel i Łuck).
Poprzez agitację zachęcano ludność do rozrachunków za przeszłość i do likwidacji "wrogów klasowych" i grabieży ich mienia. Dlatego po rozpoczęciu inwazji Armii Czerwonej rozlały się one po Kresach tak powszechnie i tak okrutnie.
Wojska sowieckie nie ukróciły tych rzekomo "samorzutnych", a w rzeczywistości starannie przygotowanych działań. Przeciwnie do rozpraw zachęcały rozkazy dowódców frontów Białoruskiego i Ukraińskiego. Agitowano żołnierzy Armii Czerwonej oraz wyzwalaną ludność, aby podjęli walkę z polskimi panami. Rozniecano klasową i narodową nienawiść.
W rozkazie 005 z 16 września 1939 Rady Wojennej Frontu Białoruskiego napisano:
"Polscy obszarnicy i kapitaliści ujarzmili lud pracujący (...) Zachodniej Ukrainy. Z pomocą białego terroru, sądów polowych i karnych ekspedycji tłumią oni ruch rewolucyjny, stosują ucisk narodowy i wyzysk, szerzą ruinę i spustoszenie. (...) Polscy obszarnicy i kapitaliści, zdławiwszy ruch rewolucyjny robotników i chłopów podbili (...) Zachodnią Ukrainę; pozbawili te narody ich Ojczyzny Radzieckiej i zakuli je w łańcuchy niewoli i ucisku. Teraz władcy pańskiej Polski wepchnęli naszych braci (...) ukraińskich w tryby wojny imperialistycznej. (...) Na Zachodniej Ukrainie szerzy się ruch rewolucyjny. Zaczęły się wystąpienia i powstania chłopów białoruskich i ukraińskich w Polsce. Klasa robotnicza i chłopstwo jednoczą siły, żeby skręcić kark swoim krwawym ciemiężcom" (Katyń. Dokumenty zbrodni)
Polskich "panów" zmiatał w ten sposób "gniew ludu". Antypolskie akcje miały stanowić świadectwo powszechnego poparcia "ludzi pracy" dla wkraczających "wyzwolicieli" - Armii Czerwonej, której "rewolucyjnym obowiązkiem jest udzielenie bezzwłocznej pomocy i wsparcie naszym braciom Białorusinom i Ukraińcom, że by zapobiec ich zrujnowaniu i ocalić przed zagładą (...)"
(Rozkaz nr 005 Rady Wojennej Frontu Białoruskiego Armii Czerwonej z 16 IX 1939 Smoleńsk , w: "Katyń. Dokumenty zbrodni", t. 1 "Jeńcy nie wypowiedzianej wojny sierpień 1939-marzec 1940", Warszawa 1995, dok. 4, s. 70-71)
"Nadszedł czas wyzwolenia bratnich narodów zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy od ucisku polskich obszarników i kapitalistów. Już od 20 lat policyjny but piłsudczyków bezkarnie depcze rodzinne ziemie braci Białorusinów i Ukraińców. Ziemie te nigdy nie należały do Polaków. Te rdzenne ziemie białoruskie i ukraińskie zagarnęli polscy generałowie i obszarnicy w te dni, gdy republika sowiecka, broniąca się przez licznymi siłami kontrrewolucji, była jeszcze niedostatecznie silna (...) Skierowali oni karabiny maszynowe i działa przeciw powstańcom. Ale nic nie jest w stanie ugasić gniewu narodów zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy. Poprzez huk dział słyszymy wezwanie narodu białoruskiego Na pomoc! Na pomoc, towarzysze! My nie mamy już sił, by znosić ucisk obszarników i generałów"
("Agresja sowiecka na Polskę w świetle dokumentów 17 września 1939" t. 3: "Działania wojsk Frontu białoruskiego" Warszawa 1995, dok.107, s. 356)
Efekty tej antypolskiej i klasowej nienawiści propagandy oraz przyzwolenie na przejaw najgorszych nawet żądz skutkowały na przykład takimi zbrodniami:
Ojca Antoniego Tomczyka (autora książki "Abyśmy mogli wybaczyć") wraz z innymi osadnikami zamordowała na Grodzieńszczyźnie grupa podległa miejscowemu rewkomowi [= komitet rewolucyjny]. Takich ofiar były tysiące.
Antoni Tomczyk wspomina: "Na własne oczy widziałem całe szeregi trupów leżących wzdłuż szosy Włodawa - Kowel. Dopiero po 3 dniach takiej rzezi Armia Czerwona nakazała oddać broń [...]
Po wkroczeniu Armii Czerwonej przez 3 dni władze sowieckie zezwoliły miejscowym komunistom pomścić się na polskiej ludności.
"Wokół nas były jaczejki kommunistyczne. Okolicznych sąsiadów ziemian pomordowano w okrutny sposób: wrzucano do dołu z niegaszonym wapnem, ciągnięto koniem na postronku przez 20 kilometrów, katowano na śmierć na oczach żony i dzieci itp. [...] Nas zamknięto w areszcie domowym. Przyjechał jakiś obcy. Mówiono o nim Emiljan. Zgromadził na podwórku fornali z rodzinami. Namawiał, aby nas zabić. Słychać było jego słowa: "Dieti toże, sztob pakalenia nie było!" Ale nasi fornali i ludzie ze wsi nas bronili, szczególnie jeden, który był kimś ważniejszym w komunistycznej jaczejce. [...] Ten, który nas bronił, przyszedł do nas i uspokajał Mamę, mówić, że jutro będzie spokojniej. Aby te trzy dni.” (ze wspomnień córki zamordowanego w 1940 r. w Katyniu ppor. rez. Piotra Krachelskiego, właściciela majątku Ułasowszczyzna koło Różanej, powiat Wołkowysk. Jego brata, rtm. kawalerii Stanisława Krachelskiego zamordowano w 1940 roku w Charkowie.)
(Pisane miłością. Losy wdów katyńskich, t.II, s.287-288)
"Tegoż wieczoru (18 września), po konfiskacie broni, jak został ów akt grabieży nazwany, w okolicy słychać było nieustanne wystrzały. Strzelano w lesie do obrabowanych uciekinierów cywilnych, policjantów i własnych sołtysów. Wójtowi i nauczycielowi wyprosiły życie wioskowe kobiety, z którymi obaj lubili żartować. Morderstwa miały na celu zdobycie szacunku i posłuchu dla nowo powstałej władzy, a mając zapewnioną bezkarność, dawały mordercom chwilowe zadowolenie nasyconej zemsty za błahe lub urojone winy ich ofiar. Znikoma garstka komunistów i i złodziei leśnych wraz z kilkoma malkontentami wioskowymi momentalnie opanowała władzę.
Podziemienie koło Kobrynia stały się pierwszym, przedwczesnym Katyniem - czytaj: "Podziemienie - bialoruski Katyn" -kresy24.pl/40124/podziemienie-bialoruski-katyn
Innym małym Katyniem stały się Mokrany na Polesiu, gdzie kilkudziesięciu jeńców - oficerów i podoficerów Marynarki z Flotylli Rzecznej Marynarki Wojennej (tzw. pińskiej) za zgodą oficerów Armii Czerwonej zamordowała bojówka komunistyczna Artiemija Sadza.
Zbrojna grupa białoruska ze wsi Kurpiki podległa rewkomowi Obuchowo zamordowała 22 i 23 września 18 polskich osadników ze wsi Lerypol i Budowla (powiat Grodno). Jednak ich rodziny uratowały się ukryte przez białoruskich sąsiadów we wsi Sawalówka.
W miejscowości Indura koło Grodna w nocy z 23 na 24 września miejscowa milicja kierowana przez oficera NKWD zamordowała po długich torturach 16 Polaków: urzędników, policjantów, osadników i ziemian. Ocalała tylko 1 osoba, której kula utkwiła w podniebieniu. (Marek Wierzbicki, Polacy i Białorusini w zaborze sowieckim)
Po bitwie pod Wytycznem 1 października 1939 r. kilkudziesięciu rannych polskich żołnierzy KOP dowództwo sowieckiej 45. dywizji piechoty bezdusznie skazało na śmierć przez wykrwawienie, przez dobę nie dopuszczając do nich żadnej pomocy. Naoczny świadek, wójt gm. Urszulin Józef Klauda był jednym z tych, którzy chowali polskich żołnierzy po bitwie:
"Po boju bolszewicy kazali ludności zebrać z pól poległych i rannych i pozwozić na plac przed Domem Ludowym. Rannych polecili wnieść do Domu Ludowego, gdzie zamknęli ich na klucz, nie udzielając żadnej pomocy lekarskiej. Dopiero w poniedziałek 2.10.39 zjechała z Włodawy sowiecka kolumna sanitarna, niby w celu udzielenie pomocy lekarskiej rannym. Oczywiście wszyscy ranni zmarli z upływu krwi. Poległych i zmarłych z ran żołnierzy polskich obdarto z mundurów, a dokumenty spalono. Umundurowaniem podzielili się Sowieci." (J.Klauda "Gdy zamilkły strzały", "Ład" 1989 nr 40)
Największą i najbardziej znaną zbrodnią wojenną podczas sowieckiej agresji na Polskę we wrześniu 1939 r. było rozstrzelanie w Grodnie 300 polskich obrońców po zdobyciu miasta (w ciężkich bojach ulicznych, które kosztowały Armię Czerwoną spore straty w zabitych i tankach, do których radzieccy czołgiści mieli przywiązywać polskich harcerzy jako żywe tarcze - patrz Tadeusz Jasiński). Sowieci rozstrzelali 300 Polaków, w tym wielu cywilów, harcerzy i gimnazjalistów. Mordów dokonywano głównie na Psiej Górce i „Krzyżówce”, gdzie między innymi zabito około 20 uczniów broniących Domu Strzelca. Koło Poniemunia rozstrzelano podchorążych, prawdopodobnie z 77 pułku piechoty w Lidzie.
"W relacjach powtarza się wersja o trzech dniach "swobody" dla tego rodzaju rozpraw, darowanych przez Sowietów wszystkim "pokrzywdzonym". Należy podkreślić fakt, że wielu Białorusinów - nie mamy danych dotyczących Ukraińców - odmawiało udziału w zabójstwach Polaków, a także starało się ich chronić. (Andrzej Przewoźnik, "Katyń. Zbrodnia - Prawda - Pamięć").
Jednak właśnie skomunizowani chłopi białoruscy pojmali przedzierającego się z Twierdzy Brzeskiej jej ostatniego bohaterskiego obrońcę kapitana Wacława Radziszewskiego, który do 26 września bronił się przed Niemcami, a od 22.IX przed Armią Czerwoną z grupką obrońców w V Forcie (zwanym Sikorskiego). Polski Leonidas został zamordowany w Katyniu: "koło Kobrynia pojmany przez skomunizowanych białoruskich chłopów i dotkliwie pobity, został wydany NKWD w Brześciu." (A. Przewoźnik "Ostatni obrońca Twierdzy Brześć" rp.pl/artykul/459139)
Podczas fali napadów różnych grup po wkroczeniu Armii Czerwonej na ziemie II Rzeczypospolitej we wrześniu 1939 roku miało zginąć - wg niepełnych danych - do dziesięciu tysięcy Polaków.
(Marek Wierzbicki, Polacy i Białorusini w zaborze sowieckim)
TŁO UKRAIŃSKICH CZYSTEK ETNICZNYCH
Polskie przewiny miały swój wpływ na nienawiść zawziętych z natury Ukraińców (pamiętamy obraz Bohuna u Sienkiewicza) : zdrada sojusznika z wojny przeciw Sowietom w 1920 r. (podpisanie pokoju za cenę rezygnacji z idei niepodległej Ukrainy), niewypełnienie zobowiązań Traktatu Wersalskiego o autonomii dla ludności ukraińskiej, stanowiącej większość w województwach południowo-wschodniej II RP, polityka gwałtownej polonizacji (m.in. osadnictwo wojskowe), polska buta i traktowanie Ukraińców jako obywateli II kategorii, karne ekspedycje polskiego wojska do niepokornych wiosek ukraińskich, a podczas nich publiczne hańbienie ukraińskich działaczy, w tym kobiet (np. publiczne biczowanie, tzw. „tulipany”), wreszcie palenie i dewastowanie im cerkwi aż do 1938 r. kiedy widmo wojny świeciło już Europie w oczy...
Wszystko to prawda, wielce, my Polacy, przez nasz głupi rząd (patrz np."Ludzie niedorośli do rządzenia" - artykuł Stanisława Cata-Mackiewicza z 1938 r.) i przez błędy (gorsze od zbrodni) państwa polskiego, zgrzeszyliśmy przeciwko naszym ukraińskim braciom, jednak te wszystkie przewiny logicznie mogłyby skutkować rewanżem podobnej skali - zdradą, knowaniem z polskimi wrogami, wreszcie w momencie ich przewag poniżaniem dawnych panów, okazywaniem im władzy i buty, wreszcie paleniem polskich chat i kościołów, nawet gwałtami kobiet i morderstwami mężczyzn.
Ale, na Boga! Nie rozpiłowywaniem dziewic i przybijaniem dzieciaczków gwoździami do drzew!!!...
Coś strasznego musiało się stać w międzyczasie, że ludzie zamienili się w krwiożercze bestie!!!
Muszę tu przypomnieć fragment poprzedniego rozdziału:
Po okazaniu sojuszniczej pomocy hitlerowskim nazistom 17.09.1939 Związek Sowiecki przyłączył do siebie wschodnią połowę Rzeczpospolitej i rozpoczął w niej taki terror, że "prześladowanym wcześniej w II RP ukraińskim działaczom polskie szykany zaczęły wydawać się przedszkolnym pogrożeniem palcem" (Mark Sołonin). Wcześniej jednak doszło do "spontanicznego" odzewu na apel sowieckiego marszałka Timoszenki: "Bieritie topory i kosy! Rieżtie polskich panow!" [= Bierzcie siekiery i kosy! Rżnijcie polskich panów!] . Całe tereny okupowane po 17 września 1939 spłynęły wtedy polską krwią nie pod auspicjami nacjonalistów ukraińskich, lecz internacjonalistycznych bojówek złożonych z ukraińskich, białoruskich i żydowskich aktywistów. Wg Krzysztofa Jasiewicza z rąk białorusko-żydowskich zginęło w tym okresie niemal trzykrotnie więcej właścicieli ziemskich niż z rąk Ukraińców. Dopiero zaprowadzenie "sowieckiej praworządności" położyło kres tej rzezi. Po 4-5 latach historia jakby się powtórzyła...
Sowieci jako wzоrowi internacjonaliści nie traktowali Ukraińców lepiej niż innych "wrogów ludu", więc ci, którzy podpadli nowej władzy, byli tak samo jak Polacy, Białorusini. Żydzi i Litwini więzieni, torturowani i wysyłani z rodzinami na Sybir. „Na równi z reprezentantami "polskiego nacjonalizmu" ofiarą deportacji padali także "nacjonaliści" ukraińscy czy żydowscy. Obok chłopów polskich jechali na zesłanie ich ukraińscy sąsiedzi.” (Stanisław Ciesielski http://www.sciesielski.republika.pl/sov-dep/polacy/polacy1.html)
Część nieufnych Sowietom Ukraińców (ci którzy mieli rodziny w „czerwonym raju” i wiedzieli co się tam działo) zdołała uniknąć deportacji, zwłaszcza tej ostatniej, zakończonej na kilka dni przed atakiem Niemiec na Związek Sowiecki (Plan "Barbarossa"). Ukraińskie organizacje konspiracyjne przy niemieckim wsparciu przygotowywały się do niego i czynnie wsparły ten atak, rozumiejąc go jako wyzwolenie. Mimo to 10% wszystkich wywiezionych i 20% aresztowanych na "nowo przyłączonych ziemiach ZSRR" stanowili Ukraińcy. Ci, których Sowieci aresztowali i nie zdążyli wywieźć na wschód, nie odzyskali wolność. Sowieckie służby tuż przed swoją ucieczką dokonywały masowych egzekucji aresztowanych i podejrzanych, daleko nie skazanych ludzi.
Takich rzeczy przed Sowietami ziemie kresowe nie widziały. Tamtejsi mieszkańcy byli zaszokowani. Wielu straciło w tych egzekucjach swoich bliskich, najbliższych. Masakry w więzieniach wschodniej Polski latem 1941 r. m.in. we Lwowie, Baranowiczach, Lidzie, Wilejce i setkach innych miejsc dotknęły oczywiście i ukraińskich więźniów. „W Berdyczowie część więźniów została wysadzona przez NKWD wraz z budynkiem. W Dubnie strzelano przez "judasza". 23 czerwca 1941 r. w więzieniu w Łucku NKWD zgromadziło więźniów na dziedzińcu więziennym, po czym otworzyło huraganowy ogień z broni maszynowej. Po zmasakrowanych jeżdżono samochodem, a okazujących oznaki życia dobijano".
„Na podwórzu, wydobyte z ziemi, niektóre już ze śladami rozkładu, leżały trupy pomordowanych przez NKWD więźniów, pochowanych na miejscu, w obrębie więzienia. Było ich kilkaset część z nich miała wyraźne ślady tortur, rozległych oparzeń, złamań kości, ran. Widać, że byli to ludzie aresztowani w ostatnim okresie przed ewakuacją”.lwow.home.pl/zygulski/zygulski3.html#4
Więzienie we Lwowie po ucieczce Sowietów, czerwiec 1941
Wyzwoliciele od sowieckiego terroru okazali się nie mniej okrutni. Do masowych egzekucji ichnich "wrogów narodu" zatrudniali oczadziałych miejscowych - na Wołyniu, Podolu, Galicji - Ukraińców. W nowo sformowanеj tzw. policjach zajmowali się oni rabunkiem i ręcznym mordowaniem Żydów. Racjonalni Niemcy pozwalali tym swoim dewiantom eksperymentować w sposobach zadawania śmierci. Im chodziło o sprawność procesu, a dewianci niczym „miasun” poczuwszy krew ludzką, zaczęli się jej rozlewem delektować. Jak i sposobami zadawania bólu aż do śmierci. George Orwell odpowie w genialnym swoją przenikliwością dziele "1984" na pytanie: „Jak człowiek udowadnia swoją władzę nad innym człowiekiem?” – „Zadając mu cierpienie”.
Po "ostatecznym rozwiązaniu Judenfrage" cele niemieckich Übermenschów i ich ukraińskich podwykonawców od krwawej roboty zaczęły się rozchodzić. Na początku 1943 r. OUN zerwała współpracę z Niemcami i rozkazała „wszystkim Ukraińcom w służbie niemieckiej zorganizować w lasach oddziały partyzanckie pod nazwą Ukraińska Powstańcza Armia używaną wcześniej przez "Bulbowców".
Bulbowcy to partyzanci Tarasa Borowca-Bulby, w II RP ukraińskiego działacza niepodległościowego, założyciela „Ukraińskiego Odrodzenia Narodowego”, więźnia Berezy Kartuskiej. W 1940 r. zorganizował on antysowiecką partyzantkę w lasach północnego Wołynia i walczył wyłącznie z Sowietami (pod nazwą UPA) aż do czerwca 1943 r., kiedy to jego ugrupowanie rozbił ... banderowski OUN. M.in. za to, że komendant Boroweć potępiał dyktatorskie zapędy oraz stanowczo odrzucał składane mu przez nich propozycje "oczyszczania terytorium ukraińskiego z ludności polskiej". Jego żona - Czeszka Anna Opoczeńska została zamęczona na śmierć przez banderowców, jak i wielu żołnierzy "pierwszej UPA" - "Bulbowców".
W międzyczasie na ukraińskie wsie nastąpiła fala ataków niezidentyfikowanych polskich oddziałów. To znaczy ich „polskość” polegała na tym, że miały one biało-czerwone opaski na niemieckich mundurach oraz wykrzykiwały polskie komendy podczas bezlitosnego mordowania Ukraińców, w tym kobiet i dzieci. Fakty napadów nieokreślonych polskich oddziałów wspomaganych przez partyzantkę sowiecką PRZED rozpoczęciem Rzezi Wołynia wymienia szereg historyków, m.in. Jarosław Hrycak ("Historia Ukrainy" s.255) i Andrzej Chojnowski ("Ukraina" s.157). Żaden z oddziałów podległych dowództwu AK nie przyznał się do tych akcji pacyfikacyjnych!
Prawie równocześnie, po masowej dezercji Ukraińców z niemieckich oddziałów policyjnych wiosną'1943 roku bezlitosne pacyfikacje ukraińskich wsi (m.in.: Krasny Sad, Dermań-Załuże, Pidłużne) były wykonywane na rozkaz Niemców również przez złożone z Polaków oddziały Policji Pomocniczej. Np. we wsi Krasnyj Sad taki "polski" oddział w niemieckich mundurach zamordował 19 kwietnia 1943 r. 106 jej mieszkańców, a całą wieś spalił (Petro Bojarczuk "Tragedia Krasnego Sadu").
Dlatego niezwykle uderzająca jest tu informacja o trosce jaką sowieckie kierownictwo bezpieczeństwa wewnętrznego udzielało sprawom "zachodniej Ukrainy" w czasie gdy Ostfront stał pod umierającym z głodu Leningradem, na południe od Moskwy w Woroneżu i na przedkaukazkim Kubaniu (czyli 2 tys.km dalej) :
- „Należy opracować bardziej konkretny plan... uświadamiający miejscowej (tj. ukraińskiej) ludności, że polscy panowie mogą powrócić, jeżeli na tym terytorium nadal bedą mieszkać Polacy” - taką radę na spotkaniu w dniu 8 lutego 1943 roku przedstawił major NKWD Czeprasow naczelnikowi Głównego Zarządu Bezpieczeństwa Państwowego (GUGB) przy NKWD Wsiewołodowi Mierkułowowi.
c.d. pod linkami:
-
-
Nazwa Chatyń każdemu Polakowi, Rosjaninowi czy innemu Słowianinowi musi kojarzyć się ze słowem Katyń. Co dopiero angielsko- czy francusko- języcznemu obcokrajowcowi, w których to językach nawet jej zapis jest prawie identyczny: Khatyn - Katyn .
-
-
W noc z 23 na 24 lutego 1945 we wsi Łukszany specjalny oddział NKWD podający się za "antysowieckich partyzantów" podstępnie obezwładnił, a potem zamordował kilkudziesięciu żołnierzy AK dowodzonych przez "Jaremę" (Włodzimierz Mikuć).
-
Okrutne wymordowanie 173 mieszkańców polskiej wsi Parośla (pow. Sarny) 9 lutego 1943 jest uznawane za początek Rzezi Wołyńskiej. Wcześniej nie dochodziło tam do masowych mordów na Polakach z powodów narodowościowych, mimo zachęt pierwszego* i drugiego okupanta....
-
„O tym, co nazywamy tragedią Wołynia, nie zadecydował przypadkowy strzał, lecz świadoma decyzja przeprowadzenia czystki etnicznej. Nie ma takiej idei i takiej krzywdy historycznej, która potrafiłaby zmusić człowieka, by z zimną krwią zarzynał swego bliźniego, ....
-
W poprzednim rozdziale pokazałem KTO i JAK osobiście zdecydował o nadaniu Rzezi Wołyńskiej tak unikalnie makabrycznego charakteru (prawie unikalnego – znalazłem niemal bliźniaczą w tym okresie operację oraz jeszcze jedną dość podobną) jakim ona szokuje po dziś dzień.
-
Kto zapoznał się z poprzednimi rozdziałami niniejszego cyklu, ten już wie KTO, JAK i W JAKIM CELU zainicjował i zdecydował o nadaniu Rzezi Wołynia i Galicji (bo tak poprawnie powinniśmy nazywać masowe zbrodnie czyli ludobójstwo DLA CZYSTEK ETNICZNYCH) takiego szokującego charakteru
-
Za symboliczną datę upamiętniającą Rzeź Wołyńską przyjęto dzień 11 lipca. Tego dnia, nazwanego „krwawą niedzielą”, ukraińscy nacjonaliści (a właściwie naziści) z OUN-B przeprowadzili największą podczas wszystkich strasznych wołyńskich wydarzeń roku 1943...
-
-
Jedną z najbardziej symbolicznych zbrodni apogeum Rzezi Wołyńskiej - „krwawej niedzieli” 11 lipca 1943 roku (tego dnia banderowskie podziemie zaatakowało równocześnie od 99 do 167 polskich wsi i osiedli) jest Zbrodnia w Porycku, gdzie oddziały OUN-UPA wymordowały polską ludność miasteczka Poryck (obecnie Pawliwka). Największa jej część została zabita podczas mszy w miejscowym kościele.
Napastnicy (m.in. Mykoła Kwitkowśkij-Ohorodniczuk) wdarli się do kościoła, obrzucili zgromadzonych granatami i ostrzelali ich z broni ręcznej i maszynowej. Po zakończeniu mordu w kościele kilku sprawców splądrowało zakrystię, rabując kielichy i monstrancje. Towarzyszyło temu wypicie wina mszalnego i opowiadanie wrażeń z masakry. Następnie upowcy wnieśli do kościoła pocisk artyleryjski i zdetonowali go. Wybuch zniszczył wnętrze kościoła z lat 1774-1795. Po dobiciu rannych kościół został obłożony słomą i podpalony. Nie spłonął doszczętnie tylko dzięki opadom deszczu, które wkrótce nastąpiły. W kościele zginęło około 100 Polaków, w tym ksiądz Bolesław Szawłowski i trzech ministrantów, którzy zostali zastrzeleni podczas sprawowania Eucharystii. Łącznie w Porycku z rąk banderowów zginęło co najmniej 222 Polaków.
O zbrodniach popełnionych w dniu święta Piotra i Pawła opowiedział w sądzie Ohorodniczuk:
"11 lipca 1943 r. rano razem z grupą UPA liczącą około 20 ludzi wszedłem w czasie mszy św. do kościoła w m. Pawłowka (Poryck) iwanickiego rejonu, gdzie w ciągu trzydziestu minut, wraz z innymi, zabiliśmy obywateli narodowości polskiej. W czasie tej akcji zabito 300 ludzi, wśród których były dzieci, kobiety i starcy. Po zabiciu ludzi w kościele w Pawłowce, udałem się z grupą do położonej w pobliżu wsi Radowicze oraz polskich kolonii Sadowa i Jeżyn, gdzie wziąłem udział w masowej likwidacji ludności polskiej. W wymienionych koloniach zabito 180 kobiet, dzieci i starców. Wszystkie domy spalono, a mienie i bydło rozgrabiono (...)"
Zdaniem dr hab Grzegorza Motyki, najwybitniejszego znawcy zagadnień Rzezi Wołyńskiej, zbrodni w Porycku dokonała sotnia "Dowbusza".
- Kim był dowódca tych bandytów?
Lewoczko Wasyl syn Wasyla, pseudonimy "Dowbusz", "Jurczenko", "Sokolenko", ur. w 1921, dowódca sotni i kurenia UPA, od 1945 r. kapitan specjalnej grupy NKWD pod pseudonimem "Sokolenko". Od 1940 r. (pod sowiecką okupacją) był nauczycielem we wsi Biłycze na Wołyniu. Od 1943 organizator i dowódca oddziałów OUN-UPA. 28.08.1945 zabity razem ze st.lejtenantem NKWD Leonowem (dowódcą specgrupy 2-iego oddziału pogranicznego) i 13 innymi agentami NKWD w zasadce oddziału UPA "Jagody" przy wsi Oszczów, powiat Hrubieszów (niespełna 30 km na zachód od miejsca swojej największej, wśród licznych zbrodni).
Левочко Василь Васильович «Довбуш», «Юрченко», «Соколенко», командир сотні, курінний УПА, командир спецгрупи бойовиків НКВС. На початку 1940-х працював вчителем с. Біличі Іваничівського р-ну. В 1943 р. організував на Волині сотню УПА. Причетний до вбивства поляків в с. Павлівка (Порицьк) Іваничівського р-ну. Знаючи терен Сокальського Закерзоння, Порицького р-ну Волинської обл. і Холмщини, своїми діями наводчика і бойовика наніс значної шкоди українському підпіллю.
Czym były grupy specjalne NKWD?
„NKWD na dużą skalę organizował również specgrupy udające UPA lub SB OUN. Pierwsze specgrupy utworzono już w 1944 r. Początkowo składały się z partyzantów sowieckich, szybko jednak zaczęto ich kadrę rekrutować spośród tych członków OUN i UPA, którzy ujawnili się lub zostali schwytani. W skład specgrup wchodzili pracownicy operacyjni NKWD. Mieli oni m.in. czuwać, aby przewerbowani upowcy nie zdezerterowali. Do tego ostatniego celu wykorzystywano spory frakcyjne między melnykowcami i banderowcami, którzy znalazłszy się w jednej specgrupie nawzajem siebie pilnowali. Specgrupy liczyły od trzech do pięćdziesięciu osób"
(Grzegorz Motyka, Likwidacja OUN-UPA w ZSRR - niniwa22.cba.pl/likwidacja_oun_upa.htm)
Poglądy znakomitego rosyjskiego historyka na temat „specgrup” NKWD, które podszywając się pod partyzantów UPA, terroryzowały ludność Ukrainy przedstawiałem już w rozdziałach Wielkie wystraszenie Niemców i Mord w Parośli - tajemniczy początek Rzezi Wołyńskiej. (Mark Sołonin, Zapomniana zbrodnia Stalina w: „Nic dobrego na wojnie”)
„Oprócz Ukraińców współpracujących z niemieckimi wrogami Polaków w Małopolsce Wschodniej były grupy ukraińskie kierowane przez agentów sowieckich. W rejonie Złoczów i Stanisławów bandami ukraińskimi mordującymi Polaków kierowali sowieccy agenci.” (meldunek d-cy AK nr 240 z 29.2.1944 Ldz 6874/44)
„Wiadomo, że z powodu braku wykwalifikowanych kadr wojskowych w latach 1942-1943 przyjmowano do UPA, nawet na wysokie stanowiska dowódcze, oficerów sowieckich, którzy uniknęli niewoli niemieckiej. Umożliwiło to powstanie w UPA sowieckiej siatki wywiadowczej, którą Służba Bezpieczeństwa UPA zlikwidowała w sierpniu 1943 roku. Można jednak przypuszczać, że nie była to jedyna siatka wywiadowcza w UPA. Schwytany w grudniu 1943 przez SB UPA dowódca sowieckiej grupy partyzanckiej Aleksander Czcheidze miał stwierdzić, że specjalny oddział sowiecki dokonał pod firmą UPA kilku napadów na Polaków, ale brakuje istotnych szczegółów na ten temat (przede wszystkim miejsc i dat)."
Grzegorz Mazur, Rola Niemiec i Związku Sowieckiego w polsko-ukraińskim konflikcie narodowościowym w latach 1942-1945)
"Już 20 maja 1943 Biuletyn Informacyjny oskarżył agentów sowieckich o inspirowanie mordów ukraińskich. (…) W późniejszych komentarzach Biuletyn informacyjny zmodyfikował swoje wcześniejsze stanowisko, jedynie podkreślając istnienie oznak, że agenci sowieccy dążą do wyzyskania pogromów wołyńskich celem dalszego podniecenia wrogości nacjonalistów polskich i ukraińskich [Biuletyn Informacyjny, 27 V 1943, nr 21].
Ta ostatnia konstatacja jest bezsporna. Jest bowiem faktem, że niektóre działania represyjne wobec Ukraińców, dokonywane przez oddziały partyzantów sowieckich obciążały konto polskiego podziemia, zwłaszcza że część z nich występowała w polskich mundurach wojskowych, z polskimi orzełkami na czapkach. Znaczna część tych żołnierzy mówi po polsku - konkludował [Biuletyn Informacyjny 14 X 1943, nr 41] (Andrzej Leon Sowa "Stosunki polsko-ukraińskie 1939-1947", s.210). Oddział Józefa Sobiesiaka ps. Maks rozstrzelał według świadectwa samego Sobiesiaka kilkunastu chłopów ukraińskich we wsi Nabrózka w maju 1942. (J. Sobiesiak, Brygada Grunwald, Warszawa 1966 s.27).
Oddział stanowił część sowieckiej brygady specjalnego przeznaczenia (Specnaz) płk Antona Brinskiego. Sam Sobiesiak jako pierwszy Polak w 1944 r. został nagrodzony najwyższym sowieckim odznaczeniem Orderem Lenina i Czerwonego Sztandaru - gen. Jaruzelski zasłużył nań dopiero w 1968 r., po posłusznym wykonaniu rozkazu inwazji Czechosłowacji.
Agenturalno-bojowa specgrupa UMGB Stanisławów z oficerem-kuratorem
Dużą częścią specgrup NKWD dowodzili byli sotnicy i kurenni OUN-UPA. Najbardziej znani to:
- Piotr Własiuk, kurenny UPA", ps."Woron" [Петр Власюк, куренной УПА, он же "Ворон"]
- Wasyl Lewoczko, kurenny UPA", ps."Sokolenko" [Василь Левочко, куренной УПА,"Соколенко"]
- Josif Krawczuk, szef łączności obłasnoj OUN, ps. "Komar" i "Twardy" [Иосиф Кравчук, "Комар"]
- Jewgen Basiuk, szef sztabu "Zimny Jar", ps."Czernomorec" [Евген Басюк, шеф штаба "Холодний Яр", "Черноморец"]
Jedna tylko specgrupa "Orieł" w składzie 35 ludzi, (dowódca mł.lejtnant Koriakow [Б.Коряков]), od maja'44 do kwietnia'45 przeprowadziła 200 operacji, w których zabiła 526 i pojmała 140 żywych powstańców ukraińskich. Dowódca jednej z specgrup major Sokołow został uhonorowany tytułem Bohatera Związku Radzieckiego, a byli UPAowcy Własiuk i Krawczuk z powyższej krótkiej listy "seksotów" [= sekretny sotrudnik] otrzymali najwyższe ordery sowieckie - Czerwonego Sztandaru i Wielkiej Wojny Ojczyźnianej 1-go stopnia. Specgrupa tego ostatniego doprowadziła do kompletnej zagłady całego kierownictwa północno-zachodniej UPA 13-14 grudnia 1945 w wiosce Romanów (rejon teremniwski).
Warto tu pokazać niektóre przykłady działalności specgrup NKWD:
"20 grudnia 1945 r. Sowieci wysłali do rejonu medenickiego (obw. drohobyckim) specgrupę UNKWD dowodzoną przez naczelnika mjr. Samusia. Z zeznań "Nadii" wiedziano, iż w rejonowym wydziale NKWD pracuje informator referenta SB, noszący imię "Marijka". Sowieci ustalili szybko, że "Marijka" to najpewniej M. Kulisz, pracownica Urzędu Stanu Cywilnego. Przy jej zatrzymaniu przeprowadzili typową dla siebie grę operacyjną. Trzech członków specgrupy 21 grudnia 1945 r. podjechało wozem pod pomieszczenia medenickiego Urzędu Stanu Cywilnego, po czym jeden z nich, ubrany w mundur kapitana, wszedł do środka i łamanym językiem rosyjskim polecił Marii Kulisz ubrać się i pojechać razem z nim. Za miastem Sowieci zawieźli Kulisz do bunkra, gdzie przedstawili się jako SB OUN i stwierdzili, że jest podejrzana o współpracę z NKWD. Ta zaczęła się usprawiedliwiać, zdradzając przy tym swoje powiązania z OUN. Po przesłuchaniu "esbecy" poprowadzili Kulisz w stronę Medenic. Po drodze zainscenizowano starcie z Sowietami i przechwycenie aresztowanej przez grupę żołnierzy. Dostawiono ją do NKWD, gdzie w czasie śledztwa zdemaskowano jako "aktywną ouenówkę". 24 grudnia 1945 r. specgrupa udała się do wsi Krynica, do prezesa sielpo, Gierasima Stecia, kierującego pracą Kulisz. Następnie historia powtórzyła się: Gierasim został uprowadzony i oskarżony o zdradę organizacji. Ten "po długim zapieraniu się, gdy tylko mocno przekonał się, że znajduje się w rękach SB wyjawił swój pseudonim »Kramar« i poinformował, iż jest starym ukraińskim nacjonalistą, (...) wyjawił całą ouenowską siatkę we wsi Krynica oraz łączników. (...) Wykorzystując otrzymane od GIERASIMA dane, 25 grudnia 1945 roku została we wsi Krynica przeprowadzona czekistowsko-wojskowa operacja, w czasie której zatrzymano 15 aktywnych członków OUN".
(Grzegorz Motyka, Likwidacja OUN-UPA w ZSRR - niniwa22.cba.pl/likwidacja_oun_upa.htm)
Sowieci uciekali się również do organizowania publicznych egzekucji. 15 listopada 1944 r. Chruszczow zaproponował, by powołać wojskowe sądy polowe przy WW NKWD, które w trybie doraźnym prowadziłyby pokazowe procesy na oczach miejscowej ludności. Chruszczow zgłosił też pomysł, aby skazanych na karę śmierci członków UPA nie rozstrzeliwać, a wieszać. Niebawem zachodnie obwody USRR stały się widownią procesów i publicznych egzekucji. W połowie grudnia 1944 r. we wsi Dobrosyn w Żółkiewskiem powieszono miejscowego komendanta SB Z. Brucha. Przypatrywało się jej z konieczności ok. pięćdziesięciu rolników. W końcu roku w Busku na rynku powieszono trzy osoby.. Na piersiach powieszono im kartki z napisem "Za zdradę narodu ukraińskiego". W końcu 1944 r. tylko w obwodzie stanisławowskim Sowieci wykonali publiczne egzekucje na 28 osobach - trzy z nich powieszono w Stanisławowie. Podobne egzekucje miały miejsce w innych obwodach. 9 stycznia 1945 r. w Drohobyczu powieszono dwóch partyzantów, a w Borysławiu jednego. Ciał partyzantów powieszonych w Olesku przez dłuższy czas nie zdejmowano. Zdarzały się wypadki egzekucji kobiet. By osiągnąć odpowiedni efekt zastraszenia, Sowieci zmuszali miejscową ludność do przyglądania się egzekucjom. Nie wyłączano z tego także młodzieży szkolnej. Tak opisywał egzekucję w Brzeżanach piętnastoletni uczeń sowieckiej diesiatilietki: "Cała szkoła musiała iść oglądać egzekucję. Staliśmy tam, na rynku. Ja byłem jakieś 50 metrów od tego miejsca. Ten człowiek miał na piersiach deskę z nazwiskiem: Iwan Lew. Mówiono, że gdy go złapano, miał przy sobie trofea, 53 ludzkich uszu, odciętych zabitym, prawdopodobnie Rosjanom i Polakom. Pośrodku rynku zatrzymała się duża ciężarówka, studebaker. Na platformie, przy samym brzegu, stał mężczyzna w otoczeniu elegancko ubranych oficerów NKWD, w białych futrzanych kurtkach. Rosyjski sędzia odczytał wyrok. Samochód odjechał, a mężczyzna został na szubienicy. Jego ciało huśtało się w przód i tył. Wisiało tam jeszcze dwa dni".
Jeden z partyzantów, Iwan Fanga - chory na tyfus, został aresztowany. Tak opisywał to, co było dalej: "Zrobili mi w Brzeżanach proces i skazali. Czekałem na egzekucję. Prawie dwa tygodnie spędziłem w celi śmierci. Pewnej niedzieli zabrali nas trzech, związali sznurami i wyprowadzili z więzienia. Ludzie właśnie wychodzili z cerkwi i cały tłum zaczął iść za nami. Nagle zobaczyłem tam moją matkę. Próbowała dać mi trochę mleka, ale jeden z żołnierzy uderzył ją w głowę i upadła. Mleko wylało się na chodnik. Ludzie pomogli jej wstać. Całą twarz miała we krwi".
Zdaniem J. Kyryczuka odwaga wykazywana przez skazańców wbrew sowieckim intencjom wzmacniała ducha oporu. Zapewne czasami tak rzeczywiście było. Ale z innych opisów raczej widać jedynie przerażenie. Adam Rotfeld, który przynosił paczki do więzienia w Przemyślanach, tak opisywał swoje wrażenia: "Więzienie mieściło się w gmachu NKWD. Przed jego wejściem wisiało dwóch młodych mężczyzn bez spodni, z genitaliami na wierzchu. Nigdy tego nie zapomnę. Zabili ich i powiesili. Zdjęli im spodnie, żeby ich po śmierci jeszcze bardziej poniżyć. Na koszulach mieli przyczepione karteczki »Walczyłem przeciwko władzy radzieckiej«". I jeszcze fragment z książki Szymona Redlicha, dotyczący wspominanej egzekucji w Brzeżanach: "Karol Codogni (...) zapamiętał, że banderowiec został powieszony naprzeciwko (...) przedwojennego sklepu bławatnego. »Wisiał tam jeszcze parę dni. Kiedy go wieszali, musiał oddać mocz, bo z jego spodni wisiał potem sopel lodu«. Karol zapamiętał też ciała banderowców wystawiane na widok publiczny na ulicy Słowackiego. »Przywozili ich rano i opierali o ścianę. Potem przychodziły kobiety z okolicznych wiosek i rozpoznawały swoich bliskich. Było mnóstwo krzyku. Sowietom chodziło o dwie rzeczy: chcieli zastraszyć Ukraińców, a jednocześnie dowiedzieć się, z których rodzin pochodzili zabici. Wielu krewnych zesłano następnie na Syberię".
Poniżej tłumaczenie fragmentu raportu dotyczącego agenturalnej działalności zbrodniarza z Porycka:
Do Naczelnika Głównego Zarządu NKWD ZSRR Moskwa, na Wasz Nr 15/1/190 z 21.3.45
Informuję, że były kurenny UPA - Lewoczko Wasyl Wasylewicz, pseudonim "Jurczenko", obecnie jest wykorzystywany przez Zarząd Wojsk Pogranicznych NKWD Okręgu Ukraińskiego jako kierownik grupy agentów-bojowców pod pseudonimem "Sokolenko".
Ostatni wykazał się w tej pracy wyłącznie z pozytywnej strony, brał i bierze udział w wielu agenturno-operatywnych kombinacjach mających na celu pogrom OUN-owskiego podziemia i band UPA.
Na przykład w końcu stycznia br. z danych agenta "Sokolenko" i innych źródeł 2-go pogranicznego oddziału dowiedziano się o miejscu pobytu dowództwa sztabu 2-go okręgu wojskowego UPA "Bug" w składzie: zastępca dowódcy "Orest", szef wywiadu "Oras", intendent "Szerszyn", polityczny kierownik "Watiuga", komendant żandarmerii polowej "Woron" i in.
Została zorganizowana grupa bojowa pod dowództwem "Sokolenko" w składzie 10 agentów-bojowców 2-go pogran.oddziału, grupa agentów NKWD i radiotelegrafista NKWD z radiostacją. (...)
Tego planu całkowicie nie udało się wypełnić z uwagi na zdradę w grupie "Sokolenki" - dwóch agentów przeszło do miejscowej SB i to zmusiło do użycia 2-go pogran.oddziału. Grupa agentów pod dowództwem "Sokolenki" brała bezpośredni udział w operacji i dopomogła jej sukcesowi.
W rezultacie operacji, przeprowadzonej od 7 do 21.2.1945 r. na terytorium Polski:
Aresztowano — 140 ludzi
Wzięto do niewoli — 182 ludzi.
Zatrzymano — 184
Dobrowolnie poddało się — 5
Zabito — 60 ludzi
Ogółem — 571 ludzi.
Wśród aresztowanych i zatrzymanych rozpoznano 107 osób kierowniczych struktur OUN-UPA, w tym członek okręgowego prowida (dowództwa) OUN ps. "Bit'ko" i "Locman", kierowniczka łączności chełmskiego okręgu OUN "Wira", zastępca szefa okręgowego wywiadu "Gaj", komendant żandarmerii polowej UPA, inspektor kawalerii 2-go okręgu UPA - były podpułkownik petlurowskiej armii, i in.
Podczas śledztwa szeroko zostały użyte dane agenta "Sokolenko", dzięki którym było rozpoznanych szereg osób, próbujących ukryć swoją antysowiecką działalność, co w znacznym stopniu zostało zdemaskowane.
"Sokolenko" znajdując się obecnie w szeregach agentów-bojowców 2-go pogran.oddziału, z powodzeniem jest wykorzystywany jako agent naprowadzający i bojowiec, uczestniczy w operacjac wyprowadzania zza granicy oddzielnych członków OUN-owskiego podziemia i band UPA i w innych agenturno-operacynych działaniach.
P.o. z-cy naczelnika Zarządu NKWD USRR kapitan bezpieczeństwa WINNICZENKO
26 kwietnia 1945 r.
736/оpg. Lwów
НАЧАЛЬНИКУ ГЛАВНОГО УПРАВЛЕНИЯ НКВД СССР ПО ББ КОМИССАРУ ГОСУДАРСТВЕННОЙ БЕЗОПАСНОСТИ 3-го РАНГА ТОВ. ЛЕОНТЬЕВУ
г. Москва,
на Ваш 35/1/190 — от 21.3.45 г.
Сообщаю, что бывший куренной УПА — Левочко Василий Васильевич, по кличке «Юрченко», в настоящее время используется Управлением погранвойск НКВД Украинского округа в качестве старшего группы агентов-боевиков под псевдонимом «Соколенко».
Последний показал себя на этой работе исключительно с положительной стороны, он привлекался и привлекается погранвойсками в участии ряда агентурно-оперативных комбинаций по разгрому оуновского подполья и банд УПА.
Так, например, в конце января м-ца с.г., по данным агента «Соколенко» и других источников 2-го погранотряда, стало известно о месте пребывания за пограничной линией командования штаба 2-го военного округа УПА — «Буг» в лице: заместителя командующего «Орест», начальника разведки «Орас», интенданта «Шершин», политического руководителя «Ватюга», коменданта военно-полевой жандармерии «Ворона», начальника штаба округа «Янко», окружного проводника «Жен» (он же «Кучер», он же «Полевой», он же «Старый»), референта политической пропаганды «Ярополк», интенданта «Кумыш», оргмобреферента «Русич», шефа связи провода ОУН, а также о дислокации главного пункта связи военного округа во главе с шефом связи «Лысым» и сотни УПА под командованием «Ягода» (он же «Черный»). (...)
И. о. зам. нач. Управления НКВД УССР по ББ капитан госбезопасности ВИННИЧЕНКО
26 апреля 1945 г. 736/опг. Львов
ГАРФ. Ф. Р-9478. Оп. 1. Д. 487. Л. 34–38.
za Pyhanow Igor, Diukow Aleksandr „Wielka okłamana wojna” militera.lib.ru/research/pyhalov_dukov/index.html
„Już 20 maja Biuletyn Informacyjny oskarżył agentów sowieckich o inspirowanie mordów ukraińskich. (…) W późniejszych komentarzach Biuletyn informacyjny zmodyfikował swoje wcześniejsze stanowisko, jedynie podkreślając istnienie oznak, że agenci sowieccy dążą do wyzyskania pogromów wołyńskich celem dalszego podniecenia wrogości "nacjonalistów" polskich i ukraińskich [Biuletyn Informacyjny, 27 V 1943, nr 21]. Ta ostatnia konstatacja jest bezsporna. Jest bowiem faktem, że niektóre działania represyjne wobec Ukraińców, dokonywane przez oddziały partyzantów sowieckich obciążały konto polskiego podziemia, zwłaszcza że część z nich występowała w polskich mundurach wojskowych, z polskimi orzełkami na czapkach. Znaczna część tych żołnierzy mówi po polsku konkludował Biuletyn Informacyjny [14 X 1943, nr 41].",
Oddział Józefa Sobiesiaka ps. Maks rozstrzelał według świadectwa samego Sobiesiaka kilkunastu chłopów ukraińskich we wsi Nabrózka w maju 1942. (Józef Sobiesiak, Brygada Grunwald, Warszawa 1966 s.27-28). Oddział stanowił część sowieckiej brygady specjalnego przeznaczenia (Specnaz) płk Antona Brinskiego. "W donosie miejscowych Ukraińców, złożonym władzom sowieckim po zajęciu Wołynia przez Armię Czerwoną Sobiesiaka przedstawiono jako polskiego oficera, nacjonalistę. Trudno stwierdzić, czy masowa egzekucja wykonana przez ten oddział była wypadkiem odosobnionym. Wiadomo jednak, że oddziały partyzantki sowieckiej przeprowadzały na wielką skalę likwidację ukraińskich chłopów, uznanych za nacjonalistów. Znane są listy przeznaczonych do likwidacji ponad 200 Ukraińców z rejonu Sarn sporządzone w marcu 1943 r. przez tylko jeden oddział sowiecki „Czepigi”."
(Andrzej Leon Sowa, Stosunki polsko-ukraińskie, s. 211.)
Na bieżąco sytuację na Wołyniu latem'43 raportował do Londynu Komendant Główny Armii Krajowej gen. Bór-Komorowski:
"Organizacja rzezi odbywa się niejednokrotnie na lokalnym aparacie OUN opanowanym od dołu przez dywersantów sowieckich. Jej też należy przypisać odezwę z 18 maja rzucającą odpowiedzialność na Polskę, wysługiwanie się Niemcami i zapowiadającą wzmożenie rzezi. Przywódcy nacjonalistyczni nie panują nad dołami (...) Sowiety w oficjalnych odezwach przybierają rolę arbitra, by pogodzonych z Ukraińcami Polaków rucić do partyzantki antyniemieckiej.
Niemcy sprowadzili też baon policji z Generalnego Gubernatorstwa co popełnianym bestialstwom nadaje charakter zemsty polskiej.(...)"
(Depesza KG AK nr 479 z dn. 19.8.1943)
-
Zbrodnia w Hucie Pieniackiej to jeden z najbardziej znanych i niby oczywistych w ukraińskim sprawstwie mordów Rzezi Wołyńskiej, jednak jak w przypadku całej Rzezi Polaków na Wołyniu i Galicji więcej w niej niejasności i wątpliwości niż pewności.
-
Kto zapoznał się z poprzednimi rozdziałami niniejszego cyklu, ten już wie KTO, JAK i W JAKIM CELU zainicjował i zdecydował o nadaniu Rzezi Wołynia i Galicji (bo tak poprawnie powinniśmy nazywać masowe zbrodnie czyli ludobójstwo DLA CZYSTEK ETNICZNYCH) takiego szokującego...
-
4 lipca 1946 roku doszło w Kielcach do niewyobrażalnych tu wcześniej zdarzeń, w które trudno uwierzyć nawet po ich wydarzeniu się, a których prawdziwych przyczyn, a nawet dokładnego przebiegu, nie udało się przez ostatnie 69 lat wyjaśnić. Pretekstem miała...
-
Wyjaśniwszy w poprzedniej notce jak doszło do publicznego i masowego mordowania Żydów w Kielcach, kto i w jaki sposób katował ich i zachęchał do zabijania , chciałbym przedstawić możliwe wszystkie skutki tej doskonale, wręcz wzorcowo...
-
Równoległa w czasie, bardzo daleka od Wołyńskiej Rzeź przygranicznej ludności
"..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08
..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." "
Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności"
JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka"
"350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..."
Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...)
"Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел"
= "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura