Zdziwionym tak kategorycznym stwierdzeniem spieszę wyjaśnić:
- Dnia 2.sierpnia zdecydowana postawa ludności Warszawy, która w swojej masie entuzjastycznie wsparła walczące dalej (po klęsce szturmu generalnego 1.sierpnia o godzinie "W") oddziały Armii Krajowej :
budowała samorzutnie barykady, przejścia podziemne, opiekowała się rannymi, pomagała w walce żołnierzom informując o niemieckich pozycjach, itd.
umożliwiając Powstańcom osiągnięcie tego dnia największych sukcesów militarnych - zdobycie Poczty Głównej, Dworca Pocztowego, PWPW, Elektrowni, centrali telefonicznej na Tłomackiem, szkoły przy Spokojnej (Wola) i Woronicza (Mokotów), które zapewniły (wraz z zrzutami przeciwpancernych PIAT-ów) trwanie i skuteczną obronę Powstania przez kolejny miesiąc.
Postawę Warszawiaków niezapomnianie opisał "Kurier z oddali" Jan Nowak-Jeziorański:
„Oglądamy scenę, której nie zapomnę póki żyję.
Mieszkańcy pobliskich domów bez żadnego rozkazu z góry budują barykadę. Jedni kopią rów, drudzy wyrzucają przez okna co im pod rękę popadnie. Za mało jest łopat i kilofów, więc niektórzy wyrywają bruk gołymi rękoma, ale robią to w z takim niebywałym zapałem i poświęceniem, że w kilkanaście minut powstaje głęboki rów.
Wtem z dala ukazuje się niemiecki samochód pancerny!
Nasz zdobyty z wymalowaną kotwicą ‘PW’. Następuje wybuch szalonego entuzjazmu. Ludzie odrzucają kilofy i - jak na komendę – zaczynają śpiewać „Warszawiankę”. Śpiewa cała ulica od Placu Napoleona po Marszałkowską. Niskim, potężnym basem śpiewa stary Pełczyński, wychowanek Apuchtinowskiej szkoły:
Oto dzień krwi i chwały,
Oby dniem wskrzeszenia był…
Ogarnia mnie uniesienie, jakiego nie doznałem i nigdy później. Za tę jedną scenę oddałbym całe życie.
Czuję obecność tych spod Belwederu i Arsenału. Niewidoczni, są teraz z nami, wmieszani w ten radosny tłum.”
- Sukcesy osiągnięte przez Polaków 2.sierpnia zapewniły trwanie Powstania w skutecznej obronie i oczekiwaniu na odsiecz przez co najmniej kolejny miesiąc. Była to dla Stalina przykra niespodzianka.
Stalin zdetonowawszy Godzinę "W" w bardzo niekorzystnym dla Polaków momencie przejściowych problemów Armii Czerwonej pod Wołominem (świetne, bo przecież wiarygodne prawdziwe tłumaczenie dla Zachodu dlaczego nie wyzwala mordowanej przez Niemców Warszawy), chciał ją „wyzwolić” po upadku "warszawskiej awantury" (nie, to nie copyright salonowego XL, on tę pogardliwą plwocinę plagiatuje wiernie od tow. Stalina!) ,
której istnienie na początku zaprzeczał ("Jakie powstanie? Wczoraj mój człowiek raportował z Warszawy- tam nie ma żadnego powstania!"). Według wszystkich znaków na ziemi i militarnych teorii wystąpienie kilku tysięcy uzbrojonych z zapasami na 3-4 dni walki podziemnych ochotników bez doświadczenia wobec 20 tysięcznego garnizonu niemieckiego i możliwości odsieczy o podobne sile nie mogło trwać więcej niż kilka dni, z zapasem na zaskoczenie i błędy Niemców – góra 1 tydzień, maksymalnie 10 dni („należy się spodziewać, że dalsze działania wojsk odsieczyReinefahrta i v.d. Bacha. doprowadzą w ciągu kilku dni do zduszenia powstania” – Hans Frank niemiecki satrapa ziem polskich tzw. GG).
Przewlekające się walki w Warszawie były dla Stalina przykrym zaskoczeniem. Głównodowodzący Armią Czerwoną, NKWD i SMIERSZ-em zmniejszył specjalnie nacisk na froncie wokół Warszawy, aby dać Niemcom więcej wolnych sił na zdławienie Powstania. Ci wiarołomnie wykorzystali podarowany czas przede wszystkim na wzmocnienie miękkiego podbrzusza linii Wisły.
Tymczasem po 14 dniach walk nic nie zapowiadało ich końca, niemiecka przewaga była wyrównywana polską zaciekłością i „kombinatorstwem”.
Stalin musiał przyznać, że „nieodpowiedzialnie wywołane walki trwają narażają biedną ludnośćcywilną (prawie jak obecnie w Doniecku - W.), ale Armia Czerwona walcząca ze wszystkich swoich sił nie jest w stanie jej jakkolwiek pomóc”, „jednakże pomocy żadnej sobie w okolicach operowania jej wojsk (tj. Warszawy) nie życzy i surowo zabrania”. To ostatnie odnosiło się nie tylko do partyzanckich oddziałów polskich, które zdążały ku Warszawie wezwane rozkazem-apelem (zresztą 2 tygodnie spóźnionym) Komendanta Głównego AK gen. Bora, ale i do alianckich samolotów, które jako wyrzut sumienia wysyłali sporadycznie Anglicy na ustawiczne prośby i żądania „Najstarszego sojusznika”. Sowieci nie wahali się nawet zerwać Operacji Frantic - bombardowania niemieckiego przemysłu przez amerykańskie bombowce lądujące w ZSRR, aby tylko żadna pomoc nie trafiła w ręcę potrzebujących "biało-polaków".
Z tego powodowu zdecydował się na przesunięcie armii z tzw. rezerwy strategicznej Sztabu Generalnego na kierunek rumuński - sukces wojskowy i polityczny gwarantował opanowanie całych Bałkanów - od XIX wieku wielkorosyjskiego kierunku ekspansji. Ewentualna operacja warszawska zapowiadała jedynie masę kłopotów - militarne ze ściągniętymi nawet z Italii posiłkami niemieckimi, a polityczne z wyzwalanymi, ale wrogimi sowieckim ideałom Polakami, zwanymi w Sowietach pogardliwie "biało-polakami" (w odróżnieniu od czerwonych "uświadomionych mas ludu pracującego miast i wsi").
Efektem końcowym tej decyzji było dotarcie Armii Czerwonej ledwo do linii Łaby, przez co musiał Stalin dotrzymać ustaleń teherańskich co do podziału Niemiec na części wschodnią i zachodnią, co zapewne nie było jego ostatecznym celem.
"Obóz postępu i pokoju" zajął tylko gorszą, znacznie mniej uprzemysłowioną i zaludnioną część Niemiec i powołaną w 1949 roku DDR nie mógł wpływać tak zdecydowanie na dalszy los Europy.
Kartka z powstańczego kalendarza:
Dokładnie 70 lat temu, 2-go sierpnia 1944 Powstańcy Warszawscy osiągnęli największe sukcesy umożliwiające prowadzenie walki przez kolejne 63 dni:
Zdobyto kluczową redutę Starówki - potężny gmach PWPW, szkołę na Rybakach i więzienie na Daniłowiczowskiej.
Na Powiślu Elektrownię, w Śródmieściu Pocztę Główną i Dworzec Pocztowy, który stanowił do końca walk blokujący dostępu do dzielnicy niezdobyty bastion (tzn. zdobywany za dnia, nocą był z uporem maniaka odbijany i następnego dnia Niemcy musieli go ponownie zdobywać, by w ciemnościach nocnych utracić i tak kilkanaście, a może i kilkadziesiąt razy do 3.10).
Na Mokotowie w rozpaczliwym kontrataku ostatniej szansy o życie „przypadkiem” zdobyto obsadzoną przez SS szkołę na Woronicza, gdzie zdobyto sporo broni, amunicji i 100 pocisków najnowszego niemieckiego wynalazku przeciwpancernego tzw. Panzerschreck. Zapewniło to utrzymanie dzielnicy przez uszczuplone wojska AK. Szkoła była redutą obrony do upadku Mokotowa 27.9
Na Woli zdobyto 2 prawie nieuszkodzone czołgi ciężkie „Panter”, które po usunięciu usterek zostały włączone jako Pluton Pancerny do baonu „Zośka” zgrupowania płk.Radosława i oddały wielkie usługi podczas walk.
Dziś idę walczyć - Mamo!
Może nie wrócę więcej,
Może mi przyjdzie polec tak samo
Jak, tyle, tyle tysięcy
Poległo polskich żołnierzy
Za Wolność naszą i sprawę,
Ja w Polskę, Mamo, tak strasznie wierzę
I w świętość naszej sprawy
Dziś idę walczyć - Mamo kochana,
Nie płacz, nie trzeba, ciesz się, jak ja,
Serce mam w piersi rozkołatane,
Serce mi dziś tak cudnie gra.
To jest tak strasznie dobrze mieć Stena w ręku
I śmiać się śmierci prosto w twarz,
A potem zmierzyć - i prać - bez lęku
Za kraj! Za honor nasz!
Dziś idę walczyć - Mamo!
Ziutek Szczepański, 3-ci dowódca baonu "Parasol", ciężko ranny na Starówce, przeciągnięty kanałami do Śródmieścia, tam zmarł 10 września 1944. Cześć Jego Pamięci i jego wierszom!
"..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08
..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." "
Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności"
JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka"
"350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..."
Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...)
"Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел"
= "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura