Od wroga fanatycznie wierzącego w swoją wyższość rasową – zakrawa na hołd niezwykły, wręcz nieprawdopodobny.
Powstanie Warszawskie od zawsze zajmowało w moim sercu najświętsze miejsce.
Brzmi to bardzo patetycznie, wręcz mdło patetycznie, ale taka jest prawda - z największym szacunkiem odnosiłem się do Powstańców, nawet tych z AL (np. porucznika Gustawa - Edwin Rozłubirski, niepokorny generał LWP), co czasami stawało się przyczyną przykrych sporów (m.in. z szanownym Whatforem), a za obrazę Powstania i Powstańców bez zastanowienia waliłem w mordę - bywało dosłownie, bywało i dotkliwiej - w przenośni.
W tym zafascynowaniu niepowtarzalnym fenomenem Bitwy o Warszawę sierpnia i września'44
("Powstanie było najbardziej bohaterskim epizodem tej wojny. Zdarzało się w historii, że lud wielkiego miasta wyrywał broń z rąk okupanta i wzniecał rozruch, trwający trzy dni czy tydzień. Ale tutaj z podziemi wyszło wojsko, chwyciło niemieckich żołnierzy za ręce i potem przez 63 dni toczyło wspaniałą wojnę, zdobywając oręż na nieprzyjacielu. Niemcy musieli skierować przeciwko powstaniu, poza wojskami pomocniczymi, aż pięć swoich dywizji. Walka pięciu dywizji ze spiskiem konspiracyjnym przez przeszło dwa miesiące – była dotychczas nieznana historii wojen". Stanisław Cat-Mackiewicz)
bardzo interesowały mnie przeżycia i wrażenia Niemców: co czuli oblężeni przez długie tygodnie w swoim redutach, otoczeni nędznie uzbrojonym, ale walczącym z samurajską pogardą śmierci niewyszkolonym przeciwnikiem, w obcym, nieznanym mieście, co czuli próbujący niestrudzenie zdobywać powstańcze placówki SS-mani odsieczy Reinefahrta i załogi czołgów podpalanych przez 12-letnich "niszczycieli czołgów"; dlaczego nikt z nich nie odmówił udziału w ludobójstwie 60 tysięcy kobiet i dzieci na Woli i Ochocie ?
Część odpowiedzi na ostatnie pytanie dało wstrząsające świadectwo jedynego ocalałego członka "Verbrennungskommando Warschau" Tadeusz Klimaszewski. Ale nie pokazało co siedziało w ich głowach. Nie dowiemy się tego nigdy...
Niemniej jednak z wielu ich wypowiedzi na gorąco, jak i wspomnień wychodzi niekłamany podziw dla Polaków. Nieprzypadkowo cykl notek o Powstaniu "Nawet gdybym nie był Polakiem, zostałbym Powstańcem Warszawskim" rozpocząłem cytatem ze wspomnień Stanisława Likiernika, pierwowzoru „Kolumba” Romana Bratnego, w których natrafiłem na hitlerowca pełnego podziwu dla Polaków:
„… Jeszcze inny, trochę pijany, usiadł na mojej pryczy i powiedział:
-Schade, schade ich bin nicht Pole, ich waere auch Partisan [=szkoda, jaka szkoda, że nie jestem Polakiem, też byłbym partyzantem (tu powstańcem –przyp.moje).
Oczywiście zaprotestowałem gwałtownie: „Nigdy nie byłem partyzantem”.
Poklepał mnie po ramieniu i wyszedł”.
Peter Stölten, 22-letni porucznik Wehrmachtu, napisał w liście do narzeczonej:
„Wspomniałem o pewnej dziewczynie, o której mówiło się w naszej kompanii. (…) gdy inni ludzie pełzli po ziemi wśród gwizdu granatów nad ich głowami, błysku strzałów i huku działek szturmowych, skamląc jak opętani, ta dziewczyna stała wyprostowana ze spokojnym, poważnym wyrazem twarzy, lekko tylko kiwając głową nad tym szalonym zachowaniem wywołanym strachem o życie. Stała w ogniu, w obłąkaniu, nietknięta”.
(z "Powstanie Warszawskie 1944" red.S.Lewandowska, B.Martin )
Mathias Schenk, saper szturmowy - "Komando wniebowstapienia"
"Koledzy gineli, przydzielali mi nowych. Mialem glupie szczescie, moze przez to, ze kiedy Fels gnal mnie do akcji, zyczyl, zebym "zdechl jak pies" [Schenk sie smieje]. Chyba mnie nie lubil. Nasza grupe saperow szturmowych nazywalismy wtedy Himmelfahrtskommando [komando wniebowstapienia], bo zawsze szlismy na przodzie, a Polacy nie wiadomo gdzie, nie wiadomo, skad strzela. Kulka swisnie i lecisz do nieba. Szybko sie jednak uczylismy od sprytnych Polakow, jak sie kryc. Potrafili strzelac spod lekko uniesionej dachowki. Wielu walczylo w niemieckich mundurach i bardzo dobrze mowilo po niemiecku. Nie moglismy nosic naszych stalowych helmow, bo Polacy je nosili. Balismy sie, ze zaczniemy strzelac do swoich.
Na poczatku kiepsko strzelalem. Karali mnie za brak celnosci. Nie umialem przymknac lewego oka. Podejrzewali, ze symuluje. Wyslali do lekarza. Kazal strzelac z drugiej strony. Zostalem strzelcem lewoocznym. Odwrotna pozycja przydawala sie w walkach ulicznych.
Kiedys w walce wrecz Polak wyszarpnal nowemu koledze karabin. Przybiegl Fels z esesmanami, kazal chlopakowi go odzyskac. Ten drzal jak osika. Ale Fels chwycil pistolet i pognal chlopaka za Polakami. Chlopak zaraz wrocil bardzo poraniony nozem; krwawil i krzyczal."
Te i wiele innych opisów warszawskich walk widzianych oczyma Niemców nie tłumią pogardy zadziwiająco sporej grupki falsyfikatorów Pamięci Powstania, którzy nieustannie deprecjonują siłę i wartość bojową polskiego oporu, a także niemieckiej siły i przewagi. Ich argumenty, zarówno rosyjskojęzycznych jak i polskich neo-Sowietów, a i PSEUDOnarodowców-konserwatystów spod Korwina i innej debilo-agentury (pożytycznych idiotów oraz płatnych jurgeldczyków) są zaskakująco do siebie („drug na druga” – jak mówi część z nich) podobne: "głupota i zbrodniczość przywódców powstania" (pisanego z małej litery – jakże inaczej), jego "niewielkie / żadne znaczenie dla sytuacji na froncie i na stosunków między antynazistowskimi sojusznikami", "znikome środki użyte do ego likwidacji" (zarówno po niemieckiej – czynnej, jak i sowieckiej – biernej, stronie).
Najbardziej denerwują mnie jednak pseudo-naukowe wyliczenia jakie to niby mizerne były straty niemieckie, że wyniosły one, pardon za powtarzanie tych kłamliwych debilizmów, np. „91 oficerów i 1482 żołnierzy niemieckich poległych podczas zwalczania Powstania”.
Jak przyciśnie się tych historycznych cwaniaczków, to uściślają, że te „około 2 tysiące” to tylko oficjalnie stwierdzeni polegli (bez zaginionych!) z grup bojowych korpusu von dem Bacha (a przecież to mniejsza część niemieckich sił walczących z Powstaniem! Tylko 1 sierpnia z 20 tys. sił niemieckich w Warszawie, została osaczona ich spora część, z której większość zginęła lub poddała się).
Jak rzuci się im potwierdzone straty oddziałów Dirlewangera, RONA Kaminskiego, czy 111. azerbejdżańskiego pułku, to zaczynają rakiem wycofywać się, precyzując, że to tylko straty „etnicznych Niemców”. (Szkoda, że nie policzyli wśród nich członków NSPAD i triumfalnie podskakując krzyknęliby: „Tylko 28 oficerów i 457 żołnierzy ideowych nazistów zabili powstańcy. Tylko tylu nazistów! Reszta to „zwykli wykonawcy rozkazów”.
Jeszcze a propos „znikomych środków wojennych” użytych przez Niemców do zwalczania Powstania – to m.in.: ciężka broń równa wyposażeniu etatowemu 2 niemieckich dywizji.
Do tego najnowsze wynalazki niemieckiej techniki wojskowej: potężny Sturmtiger z rakietową wyrzutnią 380mm, czołgi Panter (razem około 80 sztuk), gąsienicowe zdalnie sterowane miny Goliath i gąsienicowe opancerzone również z możliwością radiowego sterowania (sic!) „podrzucacze” półtonowych min – Borgward-IV. Do zwalczania oporu w rozległych podziemiach – urządzenie wywołujące lokalne trzęsienia ziemi przez eksplozję mieszanki pyłu węglowego „Taifun” – pierwsze użycie - 16 sierpnia – doszczętne zburzenie 5-piętrowego domu przy ulicy Przejazd 3.
(General von dem Bach: "Przy tej samej okazji Guderian przyrzekł jeszcze przekazać kilkaset miotaczy płomieni, jednakże ich obsługa winna była być wyszkolona przeze mnie samego spośród ludzi należących do mojej grupy bojowej. Guderian obiecał również dostarczyć nowy środek bojowy, całkowicie nie znany mnie i moim wojskom - Taifun - służący do wysadzania podziemnych dróg kanalizacyjnych - wraz z potrzebną fachową obsługą. Wszystko to nadeszło do Warszawy zgodnie z terminem, we właściwym czasie."
"W czasie rozpoczętego dziś natarcia wśród CIĘŻKICH WALK udało się wyprzeć npla z zewn. części dzielnicy, bronionej ZAWZIĘCIE w rozbudowanych pozycjach polowych
Niektóre specjalnie silnie umocnione bloki oczyszczano W WALCE WRĘCZ przy pomocy oddziałów WZMOCNIONYCH PIONIERAMI Z "TAJFUNEM"* i częściowo przy użyciu miotaczy płomieni. Npl poniósł bardzo ciężkie straty" (akta HG.Mitte Ic (AO Abw.III den 29.09.1944).
Najwyższym uznaniem dla żołnierza jest hołd od wroga.
Od wroga wierzącego w swoją wyższość rasową – zakrawa na hołd niezwykły, wręcz nieprawdopodobny.
Człowiek nr 2 w państwie Hitlera, Heinrich Himmler na kursie oficerów SS w Jägerhöhe 21.9.1944 (kiedy Przyczółek Czerniakowski, Żoliborz, Mokotów i Śródmieście bronią się jeszcze, a w przypadku sowieckiej pomocy los Powstania może ulec zmianie!) powiedział:
walki w Warszawie należą do najbardziej zaciętych w tej wojnie i mogą być porównywane tylko z walkami o Stalingrad. [= „der Kampf in Warshau ist der haerteste in dieser Zeit und er ist vergleichbar mit Kampf in Stalingrad, so schwerigste“ ]
.... walkę w Warszawie pod dowództwem Polaka Bora, której przykładem moglibyśmy się umocnić i w tej postawie niezłomnej wiary w zwycięstwo, nieulegania nigdy,powinniśmy wychować naszą młodzież".
Czy zrozumiał, pojął szanowny czytelnik znaczenie tego wzoru dla młodzieży od nazisty Himmlera? Opętany fanatycznie rasowymi bzdurami o wyższość rasowej Aryjczyków niemieckich podaje za wzór do wychowania swojej młodzieży postawę słowiańskich podludzi! i ich dowódcy Polaka Bora.
3.10.1944 biorący do niewoli gen. Bora-Komorowskiego szef sztabu von dem Bacha mjr Fisher powiedział:
- Herr General. Ich habe den Befehl und die Ehre Sie in die Gefangenschaft zu uebernehmen.
[= Panie generale, mam rozkaz i honor wziąć Pana do niewoli.]
"Kapitulacja była bez wątpienia przeżyciem, jakie rzadko trafiają się w życiu. Jej rzeczywistość usuwa w cień każdy teatr, każdą wielką tragedię.
Polacy otrzymali żołnierskie, honorowe warunki, na które zasłużyli sobie autentycznym bohaterstwem w walce. Walczyli, na Boga, lepiej niż my. (...)
Nie oszukujmy się:
Warszawa padła na skutek koncentracji naszej ciężkiej broni, a nie dzięki odwadze przeróżnych oddziałów, nawet jeśli niektóre z nich bardzo dobrze walczyły.
Straty stanowią około połowy strat z kampanii wrześniowej. Warszawa była księgą ludzkich namiętności: słabości, wzlotów, bestialstwa i szaleństwa. Wojna – jak żadna inna – potrafiła pokazać niezgłębione obszary człowieczeństwa i bestialstwa. Bohatersko walczyli jednak pod wpływem sytuacji, w jakiej się znaleźli, przede wszystkim powstańcy. I gdyby Londyn, który wydał polecenia dotyczące nawet najdrobniejszych spraw, nie rozkazał kapitulacji, długo jeszcze mielibyśmy twardy orzech do zgryzienia. Przelałoby się jeszcze wiele krwi.
Powstańcy zasłużyli na to, by traktowano ich jak żołnierzy. Cóż mogli Polacy poradzić na to, że utracili państwowość, że nie mieli sił zbrojnych. Ja także nie chciałbym żyć pod niemiecką administracją.
Po kapitulacji powstańcy maszerowali równym krokiem, czwórkami, mijając zamazane, przepełnione bólem twarze kobiet, ubrani we wszystkie możliwe części mundurów Wehrmachtu i organizacji politycznych, z bronią gotową do złożenia. Bez rozpaczy, nieugięci w narodowej dumie.
Wzorowo!
(List Petera Stöltena do matki, 16 października 1944)
T=0:18 - oficer niemiecki salutuje, oddając honory wojskowe polskiemu dowódcy prowadzącemu oddział do niewoli
Tuż po stłumieniu Powstania Warszawskiego Adolf Hitler, pierwszy plastyk tysiącletniej Rzeszy, zaprojektował specjalną odznakę nadawaną za walki przy stłumieniu Powstania w Warszawie -Warschauschild
„Tarcza Warszawska" została ustanowiona rozkazem z dn. 10.XII.1944 roku. Wnioski o jej nadanie musiały być złożone do 15.II.1945, zaś jej przyznawanie miało zostać zakończone 1.IX.1945 (sic!)
Z ustaleń realizacji nadania 10.12.1944:
„Tarcza Warszawska może być nadana członkom Wehrmachtu jak i nie należącym do Wehrmachtu, którzy w czasie od 1.VIII.1944 do 2.X.1944 wzięli chlubny udział w walkach w obrębie rejonu miasta Warszawa (ograniczonym linią rz. Wisła - Czerniaków - Mokotów - Wola - Żoliborz (wliczając te dzielnice) i spełnili następujące warunki:
a) 7 dni udziału w walce,
b) zdobycie jednego odznaczenia za odwagę,
c) odniesienie ran,
d) nieprzerwane przebywanie w rejonie walk przez 28 dni.
Dla personelu latającego Luftwaffe - loty w ciągu co najmniej 10 dni trwania akcji lub 20 lotów bojowych.
Do członków Wehrmachtu zaliczają się również osoby zaprzysiężone Führerowi, obcokrajowi ochotnicy, walczący w ramach, względnie w ugrupowaniach niemieckiego Wehrmachtu.
Innym obcokrajowcom »Tarcza Warszawska« nie zostanie nadana."
Sposób nadania: »Tarcza Warszawska« będzie nadawana w imieniu SS-Obergruppenführera i Generała Policji von dem Bacha.
Sama idea wprowadzenia tej tarczy dobitnie świadczy o tym, jak wysoko sami Niemcy oceniali swój ciężki warszawski bój.
Inne niemieckie tarcze naramienne za udział w walkach II wojny św.:
Schild
|
Stiftungsdatum
|
Verliehen für
|
Verleihungszahlen
|
Truppenteile
|
Bild
|
|
19. August 1940
|
Beteiligung an Kämpfen der Gruppe Narvik
|
8.527
|
Heer, Luftwaffe, Marine
|
|
|
1. Juli 1942
|
|
ca. 5.500
|
Heer
|
|
|
25. Juli 1942
|
Teilnahme an Schlachten bei der Einnahme von Sewastopol
|
ca. 300.000
|
Heer, Luftwaffe
|
|
|
25. April 1943
|
Verteidigung des Kessels von Demjansk
|
ca. 96.000
|
Heer
|
|
|
20. September 1944
|
|
ca. 145.000
|
Heer, Luftwaffe, Marine
|
|
|
10. Dezember 1944
|
|
|
Heer, Luftwaffe
|
|
|
Odznak naramiennych za walki w II wojnie światowej trwającej 6 lat niemieckie dowództwo ustanowiło 6 (słownie: SZEŚĆ) za :
. desant i obronę Narwiku w 1940 r.,
. 5-miesięczną obronę okrążonego Holmu (w 40-stopn. mrozie!) Ostfront ‘42
. walki uliczne na Krymie i roczne zdobywanie Sewastopolu Ostfront 1941/42,
. 2-miesięczną zimową obronę okrążonego Demiańska Ostfront 1942
. 9-miesięczną obronę kubańskiego przyczółka [Gotenkopf = głowa Gota 1943
. 2-miesięczne walki przy tłumieniu Powstania Warszawskiego 1944
To chyba najlepiej świadczy o zaciętości walk i wadze jaką Niemcy przywiązywali do stłumienia „warszawskiej awantury” (jak szydzą plagiatorzy i jednomyślni z Josifem W. Stalinem.
Nawet na początku sierpnia, gdy Stalin jeszcze udawał zdziwienie: „Powstanie? Jakie powstanie? Nie ma żadnego powstania w Warszawie!”, dziennik bojowy 9. Armii donosił:
„Polacy walczą ze skrajną zawziętością. Taktyka ich dostosowała się do walk ulicznych i o budynki. Strona niemiecka wprowadza do walki wszelkiego rodzaju środki techniczne. Oprócz "goliatów" i ..tajfunów", jakimi posługują się saperzy szturmowi, wprowadzono „Funkelpanzer" (= wozy pancerne sterowane radiem na odległość)
Wobec braku sukcesów w walce z Powstaniem von dem Bach zwrócił się 29.8 do d-cy 9.Armee, w którym wyjaśniał gen.Vormannowi:
- "celem szybkiego stłumienia i wygaszenia tego odcinka (...) jest konieczne przydzielenie otrzaskanego w bojach, posiadającego doświadczone d-ctwo i żołnierzy dywizji"
- "W pełni zgadzam się z wywodami" - gen.Vormann przesłał go go d-cy Gr.Armii Mitte. Wybór padł na 558 dywizję grenadierów. Zaczęto jednak mieć obiekcje, że zdecydowano się zabrać z frontu (sic!!! - W.), mającą doświadczenie bojowe 542 dywizję grenadierów, która otrzymała zadanie przegrupowania się do Legionowa, skąd miała być wprowadzona do Warszawy."
Od pierwszych dni Powstania Warszawskiego Niemcy bardzo pilnie śledzili metody walki stosowane przez powstańcze oddziały, starając się je poznać i wykorzystać do własnych celów i potrzeb. Do życia powołali specjalną komórkę, której zadaniem była ocena starć ulicznych w Warszawie. Już 23.VIII.1944 gen. Reiner Stahel na żądanie dowództwa 9. Armii opracował tajną instrukcję: "Doświadczenia z Powstania w Warszawie" ["Erfahrungen über den Aufstand in Warschau"] z przeznaczeniem dla dowództwa armii niemieckiej w Norwegii. Na podstawie instrukcji gen. Stahela zostały również opracowane następne wytyczne dotyczące walk ulicznych w mieście, podpisane przez komendanta bojowego Krakowa Generalmajora Kruse - "Doświadczenia w związku z Powstaniem w Warszawie". Analiza tego dokumentu dowodzi, jak wielkie było zainteresowanie wśród Niemców tymi zagadnieniami, którzy poważnie obawiali się kolejnych powstań w polskich miastach.
"
Należy się najwyższe uznanie tym jednostkom niemieckim, które w ciągu sierpnia i września zdusiły powstanie w Warszawie, dając przykład nadludzkiej [=übermenschliche]
postawy. Ich zadanie było, być może, najcięższe ze wszystkich, które kiedykolwiek postawiono przed wojskami niemieckimi. Tutaj bowiem w walkach o każdy dom, których rozmiar i niepokonalne, wydawało by się mogło, trudności ocenić może jedynie ten, kto sam uczestniczył w tym bohaterskim boju."
Gubernator [ Gouverneur des Distrikts Warschau ] Ludwig Fischer
Niemieckie radio otwarcie podało jeszcze przed końcem walk o Warszawę 30 września 1944:
"Gdyby żołnierze niemieccy nie prowadzili do walki w Warschau absolutnie wszystkich środków, jakie mają do dyspozycji - walka dla nich byłaby beznadziejna"
Dodam tylko jedno - gdyby Stalin nie zablokował alianckiej pomocy dla Warszawy, Niemcom mogłoby nie pomóc nawet wprowadzenie "absolutnie wszystkich środków, jakie mieli do dyspozycji"...
Czego nie dokonały z Pamięcią i Szacunkiem do Powstania'44 najperfidniejsze sowieckie metody, próbują dzieś uczynić przeróżne hieny i wściekłe ratlerki ze skrajnie lewych i skranie prawackich kierunków.
Nie uda im się. Syzyfowy trud - jaki był już wielokrotnie wobec Polaków i wolnych ludzi stosowany. Za każdym jednak razem - na próżno!
do którego aneks, bo znalazłem w końcu Niemca, który walczył w Powstaniu po stronie Wolności i Godności -
"W 1. Kompanii Zgrupowania AK mjr. Bartkiewicza służył Willi Lampe, podoficer Luftwaffe. Pełnił służbę na placówkach Królewska 31, 33 i 35. Szkolił żołnierzy w obsłudze niemieckiej broni. Około 20 sierpnia został odesłany do sztabu płk. Antoniego Chruściela „Montera”.
__________________________________________________________________
Co by sowieckopodobne moralne obszczymurki nie pisały, niemieckie oceny Warschauer Aufstand 1944 wystawiają ich żałosne próby podobnymi do usiłowań zidiociałego ratlerka ugryźć dostojeństwo wielkiego słonia.
Czego nie dokonały z Pamięcią i Szacunkiem do Powstania'44 najperfidniejsze sowieckie metody, próbują dzieś uczynić przeróżne hieny i wściekłe ratlerki ze skrajnie lewych i skranie prawackich kierunków.
Nie uda im się. Syzyfowy trud - taki jaki był już wobec Polaków i wolnych ludzi stosowany. Na próżno!
Powstanie osiągnęło wszystkie możliwe do osiągnięcia w tamtym czasie cele :
- pokazało kto jest wrogiem (od 1944 r. wiadomo bez złudzeń), a kto przyjacielem (= nikt, nawet Węgrzy nie pomogli),
- dało dowód nam i wrogom, że jesteśmy zdolni do (skutecznego) szaleństwa w ostateczności,
- co dało nam siłę i poczucie wartości, jesteśmy Wielcy! Choćby w szaleństwie…
- a zarazem przestrogę , aby nie iść tą drogą, drogą iluzyjnych sojuszy i nadziei na pomoc skądkolwiek... (jakże pomogło w 1956 i 1980 r. !)
- wrogom – przyszłym, również przestrogę - że jeśli posuną się do ostateczności, to będziemy palić ich czołgi jak w '44 r. niemieckie pancery! (jakże pomogło w 1956 i 1980-81 r.)
Nie mogę nie zakończyć tej notki utworem poświęconym Powstaniu. Ulubionych mam kilka: "
Stare miasto", "Przebicie do Śródmieścia", "Niebo złote Ci otworzę...", "
Chłopcy silni jak stal", ale z uwagi na sytuację geopolityczną zdecydowałem się na tę geopolityczną, opisującą wydarzenia z dnia wspomnianego przemówienia Himmlera, kiedy los Powstania mógł się jeszcze odmienić...
"..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08
..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." "
Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności"
JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka"
"350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..."
Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...)
"Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел"
= "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura