Witek Witek
4317
BLOG

Polsko-sowiecka wojna partyzancka na północnych Kresach 1943-45

Witek Witek Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 24

W noc z 23 na 24 lutego 1945 we wsi Łukszany specjalny oddział NKWD podający się za "antysowieckich partyzantów" podstępnie obezwładnił, a potem zamordował kilkudziesięciu żołnierzy AK dowodzonych przez "Jaremę" (Włodzimierz Mikuć). Następnie funkcjonariusze NKWD otoczyli pobliską wieś Ławże, którą spalili, a w niej zamordowali, dobijając rannych, ok.50 polskich partyzantów i 25-30 mieszkańców wsi.
Główna Komisja Badania Zbrodni Przeciw Narodowi Polskiemu zwróciła się w 1995 r. do organów ścigania Federacji Rosyjskiej z wnioskiem o pomoc prawną w celu ustalenia sprawców zbrodni popełnionej przez NKWD, ale „Sowdepia swoich gierojów nie wydaje”.  Ani tych z Katynia, ani tych z Ławże…

    Przez cały rok 1943 na terenach polskich Kresów Wschodnich toczyły się dwie różne, obie - zacięte i krwawe partyzanckie wojny. O tej w południowej ich części, wie prawie każdy - polsko-ukraińskie walki, rozpoczęte bezlitosnych mordowaniem WSZYSTKICH polskich mieszkańców przez świeżo powstałe oddziały ukraińskich nacjonalistów, gdzie w walkach Polacy byli ofiarnie wspomagani przez sowiecką partyzantkę, której z kolei pomagali w walce przeciw Niemcom, Węgrom i Ukraińcom. 
     Natomiast w północnej części Kresów – na terenie obecnej Białorusi i Litwy toczyła się podobnie okrutna wojna partyzancka, w której to sowiecka partyzantka była wrogiem numer 1 polskich oddziałów i mieszkańców, a ich sprzymierzeńcami jak na ironię, choć tylko sporadycznie, byli niemieccy okupanci. Przeważnie jednak postępowali szablonowo i konsekwentnie, jak to Niemcy, a przez to łatwo było przewidzieć ich działania i reakcje, a więc i dość prosto było manipulować nimi.
    Najbardziej znany przykład takiej manipulacji reakcją niemiecką to prowokacja chatyńska, którą dokładnie opisałem w rozdziale 
"Khatyn – zbrodnia „niemieckich faszystów"
    Ale to bynajmniej nie jedyne takie zbrodnicze działanie sowieckiej partyzantki na spornych z Polską północnych Kresach Rzeczpospolitej.
    3 czerwca w podwileńskich Pirciupach czerwoni partyzanci zabili 5 esesmanów i 5 uprowadzili ze sobą do lasu.
      Ich Kameraden zemścili się na mieszkańcach jak to mieli w swoim zwyczaju – bezlitośnie zamordowano wszystkich mieszkańców wsi, a budynki jej doszczętnie spalili. Spis nazwisk zamordowanych mieszkańców robi takie same wrażenie jak w Chatyni – niemal sami Polacy (oraz tu - Litwini)
archiwum/displayimage.php?album
   Na początku sierpnia 1943 r. sowiecki oddział obiadując we wsi Lisice ostrzelał niemiecką kolumną, po czym uciekł do lasu. Niemcy w odwecie wymordowali całą ludność wsi, a zabudowania spalili. Ze zgliszcz wydobyto 86 zwłok. (J. Wołkonowski „Okręg Wileński ZWZ-AK s.127)
   Zamordowani łapami hitlerowskich siepaczy na zamówienie stalinowskich prowokatorów.
   Lubili sowieccy towarzysze wyręczać się nazistami w mordowaniu „białopolskiej” (i innej „niebłagonadiożnoj”) ludności. A nawet gdy sami mordowani, to zrzucali winę na… ucieczkę do Mandżurii, lub na „niemieckich faszystów”, albo … sami brali sprawy w swoje ręce, oczywiście dla „dobra ludzkości i ostatecznego Zwycięstwa”. Np. w powiecie Baranowicze w okresie wiosna’43-lato’44 zamordowali pięciuset Białorusinów za domniemaną współpracę z AK (wg A.Litwin „Antysowieckie ruchy na Białorusi 1944-56” /
Антысавецкія рухі ў Беларусі 1944-1956. С. 117; Літвін А. Армія Краёва.


    Stosunki sowieckiej partyzantki do miejscowych oddziałów polskich były ściśle związane z polityką ZSRR w stosunku do „problemu Polaków” – od wyprowadzenia armii Andersa z ZSRR były praktycznie zamrożone, a pod pretekstem reakcji rządu Sikorskiego na odkopanie katyńskich grobów, całkowicie zerwane. W lutym 1943 r. KC kompartii Białoruskiej SRR zalecał swoim partyzantom:
W rejonach gdzie znajdują się już oddziały polskich nacjonalistów, trzeba je przede wszystkim zdecydowanie wypierać przez organizowanie naszych partyzanckich oddziałów i grup, a po drugie należy wprowadzać do ich (polskich) szeregów agenturę, poznać strukturę łączności, organizacji, zadań, sposób pracy, ujawniać przedstawicieli polskich nacjonalistów lub niemieckiego wywiadu.
Należy podsyłać im naszych Polaków, aby te oddziały i grupy demoralizować, a Polaków-robotników przeciągać na naszą stronę.
W wiadomych wypadkach … można organizować oddziały partyzanckie, które w większości będą składać się z Polaków. Takie oddziały, jak i wszystkie sowieckie oddziały, powinny prowadzić walkę w interesie ZSRR.

W rejonach gdzie nasze oddziały mają już duży wpływ, należy nie dopuszczać do działania polskich nacjonalistycznych, reakcyjnych kręgów. Ich przywódców należy likwidować. Oddziały albo rozwiązywać i zabierać broń, albo brać pod swoją kontrolę, pozbawiać ich znaczenia jako samodzielnych jednostek bojowych, dołączać je do większych naszych oddziałów, wreszcie prowadzić potajemną czystkę od szkodliwych elementów.
Brać pod uwagę, że polscy nacjonaliści to dobrzy konspiratorzy, mistrzowie zdrady i prowokacji.”


8 maja 1943 r. doszło do pacyfikacji Naliboków – miasteczka położonego w sercu Puszczy Nalibockiej. Od 1942 r. istniała tam tzw. „Samoochowa” (samoobrona) założona z nakazu Niemców dla pilnowania bezpieczeństwa mieszkańców i wypełniania nałożonych kontyngentów żywności. Faktycznie była przykrywką dla placówki AK. W kwietniu’43 Sowieci zażądali wcielenia jej do swojej partyzantki (w myśl nakazu KC kompartii Białoruskiej SSR cytowanego powyżej), na co Polacy wstępnie się zgodzili. 8 maja jednak sowieccy i sprzymierzeni z nimi partyzanci Szlomo i rozpoczęli atak. Wacław Nowicki był naocznym świadkiem: “Godzina 5 rano, 8 maja 1943 roku. Długa seria z kaemu rozpruła poniżej okien frontową ścianę naszego domu, stojącą pod nią kanapę, przeleciała przez pokój i ugrzęzła w przeciwległej ścianie zaledwie kilka centymetrów nad naszymi głowami. (…) Mama dopadła okna.
– Wieś płonie! – krzyczy. (…)
O godzinie 7.00 strzały i jęki ucichły. Zewsząd wiało grozą śmierci i zniszczenia. Ocaleni od pogromu mogli teraz zobaczyć tragedię swego miasteczka i dokonanego w nim ludobójstwa. W niespełna 2 godziny zginęło 128 niewinnych ludzi. Większość z nich, jak stwierdzili potem naoczni świadkowie, z rąk siepaczy Bielskiego i “Pobiedy”. Mordercy obojga płci wpadali do mieszkań i seriami z automatów unicestwiali we śnie całe rodziny, a obrabowane w pośpiechu (nawet z zegarków) domostwa palili i pijani od krwi, z okrzykiem “hura!” szli dalej mordować. Wielu zbudzonych nagłą strzelaniną i jękiem sąsiadów wylatywało na podwórko. Tych rozstrzeliwano z dziećmi pod ścianami chat. Jedni i drudzy wraz z domostwem obracali się w popiół. Daleko słychać było ryk bydła i rżenie zagrabianych koni. Podczas dantejskiego pogrzebu trudno było zidentyfikować pozostałe czasem tylko kończyny dzieci, rodziców, dziadków z rodów Karniewiczów, Łojków, Chmarów i wielu innych”
 (W. Nowicki, Żywe echa, Warszawa 1993, s. 99-100).
   Według współczesnych ustaleń, ofiar było 128-132, w tym kobiety i dzieci. Z niektórych rodzin zginęło nawet po 7-8 osób. Wśród napastników mieszkańcy rozpoznali niektórych (znanych im już wcześniej) “partyzantów” sowieckich oraz tych Żydów, którzy byli mieszkańcami Naliboków.
Z meldunku Sidoruka – sekretarza Lidzkiego Podziemnego Rejonowego Komitetu KP Białorusi do Centralnego Sztabu Ruchu Partyzanckiego w Moskwie wynika, iż atak na Naliboki przeprowadziła Brygada „Stalina”. Znajduje to potwierdzenie w rozkazie „Płatona” – dowódcy Baranowickiego Zgrupowania Partyzanckiego z 10 maja 1943 r., który potwierdza udział w ataku na Naliboki partyzantów z Brygady „Stalina” i nadto z oddziałów „Dzierżyńskiego”, „Bolszewik”, „Suworowa”.

   Naliboki nie były jedyną polską miejscowością, okrutnie spacyfikowaną przez sowieckich partyzantów. Stosunkowo dobrze jest znana masakra w Koniuchach z 29 stycznia 1944 r.
Napadu dokonały radzieckie oddziały partyzanckie stacjonujące w Puszczy Rudnickiej: „Śmierć faszyzmowi” i „Margirio”, wchodzące w skład Brygady Wileńskiej Litewskiego Sztabu Ruchu Partyzanckiego, oraz „Śmierć okupantowi”, wchodzący w skład Brygady Kowieńskiej. Dowódcami byli Jakub Penner i Samuel Kaplinski.
   Atak na Koniuchy i wymordowanie tamtejszej ludności cywilnej był największą z szeregu podobnych akcji prowadzonych w 1943 i 1944 przez oddziały partyzantki radzieckiej w Puszczy Rudnickiej i Nalibockiej.
  W wydanej w 1985 roku w Nowym Jorku książce "Destruction and resistance" [= "Zniszczenie i opór"] jej autor, Chaim Lazar potwierdza wersję Waleriana Iwaszki. Pisze m.in.: „Sztab brygady zdecydował się zrównać Koniuchy z ziemią, aby dać przykład innym. Pewnego wieczoru 125 partyzantów ze wszystkich obozów, uzbrojonych w najlepszą broń wyruszyło w stronę tej wsi. Między nimi było 50 Żydów, którymi dowodził Jaakow Prenner. Mieli rozkaz aby nikomu nie darować życia. Nawet bydło i nierogacizna miały być wybite. Zadanie zostało wykonane w krótkim czasie. Zniszczono sześćdziesiąt domów, a z liczącej 300 mieszkańców wioski nie uratował się nikt".
O ataku na Koniuchy pisze również w żydowskim "Operation Diary Jewish Partizan in Rudnik Forest" ("Dzienniku operacji partyzanckich w Puszczy Rudnickiej" anonimowy partyzant: „W napadzie na Koniuchy wzięły udział dwa żydowskie oddziały partyzanckie "Śmierć faszystom" i "Ku zwycięstwu" pod dowództwem Jaakowa Prennera i Szmula Kaplińskiego. W obu tych relacjach Koniuchy określa się jako "gniazdo band" i "centrum partyzanckich intryg", zaś mieszkający tam chłopi "znani byli z niegodziwości" i byli "zagorzałymi wrogami partyzantów".

26 sierpnia 1943 r. inna grupa Sowietów pod dowództwem płk Fiodora Markowa podstępnie pochwyciła i wymordowała ok. 80 partyzantów AK wraz z ich dowódcą por. Antonim Burzyńskim “Kmicicem”. Mimo, że wcześniej przez kilka miesięcy wspólnie walczyli z Niemcami (największą operacją bojową było rozbicie oddziału żandarmerii niemieckiej i policji białoruskiej w nocy z 4/5 sierpnia 1943 r. w okolicach wsi Kobylnic) i wspólnie zakładali obozy między jeziorami Narocz i Miastro. A 3 tygodnie później: „Rozkaz nie gazeta, nie zastanawiać się, a wykonywać…” – tym razem brzmiał: -Zlikwidować!
   
Ale tylko wobec tych, którym poszczęściło się… Dowódcą „Kmicicem” – pierwszym partyzantem Wileńszczyzny zajął się „Diadia Wania” (vel BER) NKWDzista oddziału – „Przywiązywali go za ręce do drzewa, nożem ścinali płaty skóry i posypywali solą, przypalali ogniem do utraty przytomności. Sowietom chodziło, aby wydał całą siatkę konspiracyjną” (J. Wołkonowski „Okręg Wileński ZWZ-AK s.129)
   Ocalali z tego rozbitego oddziału partyzanci stali się kośćcem najsłynniejszej V Wileńskiej Brygady majora „Łupaszki” (Zygmunta Szendzielarza), który niezwykle skutecznie łupił czerwonych: rosyjsko- , a potem i polsko- języcznych aż do 1948 roku. Pierwszą walkę z nimi stoczył już 11.września w okolicach Niedoszli, zabijając 20 z 30 Sowietów.
http://armiakrajowa-lagiernicy.pl/ppor-czeslaw-zajaczkowski-ps-ragner

     Wcześniej, w lipcu 1943 r. oddziały Zgrupowania Nadniemeńskiego por. "Lecha" (Józef Świda) wymknęły się obławie niemieckiej do Puszczy Rudnickiej. Podczas postoju w majątku Posolcz na skraju puszczy oddział został zaatakowany przez partyzantów radzieckich. Zginął wówczas ppor. Tadeusz Brykczyński (ps. „Kubuś”), zastępca i przyjaciel „Lecha”.
   W grudniu 1943 r. Świda otrzymał awans na rotmistrza, a już w styczniu 1944 r. wybuchł konflikt między nim a komendą Okręgu. Powodem było porozumienie, jakie dowódca Zgrupowania Nadniemeńskiego zawarł z Niemcami. Propozycję zawieszenia broni otrzymał od Niemców po tym, jak Sowieci rozbroili polski oddział w Puszczy Nalibockiej i po znalezieniu sowieckiego rozkazu o likwidowaniu polskich oddziałów partyzanckich, który nie pozostawiał wątpliwości co do tego, jaki będzie kierunek działań partyzantki radzieckiej w stosunku do AK -

Ściśle tajne! 
EGZEMPLARZ NR 7
Wcześniejsze ujawnienie będzie karane

ROZKAZ BOJOWY
Do Dowódców i Komisarzy Oddziałów partyzanckich Brygady im. Stalina 30 listopada 1943 r. - 15.00
W wykonaniu rozkazu Naczelnika Głównego Sztabu ruchu partyzant kiego przy kwaterze Naczelnego Dowództwa Czerwonej Armii gen. lejt. Ponomarenko i upoważnionego Głównego Sztabu ruchu partyzanckie go na kwaterze Naczelnego Dowództwa jak WKP (b] B.sz.o. Baranowickiego Rejonu gen. mjr. Płatonowa.
W dniu 1 grudnia 1943 r. ogłosić punktualnie o godz. 7-ej rano, aby we wszystkich zajętych punktach rejonu przystąpić do osobistego rozbrajania wszystkich polskich legionistów [partyzantów). Odebrać broń i dokumenty zarejestrować, a zespół legionistów razem z odebraną bronią dostarczyć do polskiego obozu Miłaszewskiego w rejonie wsi Niestorowicze Iwienieckiego Rejonu.
W razie oporu w czasie rozbrajania ze strony legionistów (partyzantów) rozstrzeliwać na miejscu.
Z chwilą otrzymania niniejszego rozkazu natychmiast należy go rozesłać ściśle poufnymi listami do wykonania w rejony waszych grup, kompanii i plutonów ze zleceniem wykonania niniejszego rozkazu.
Rozkaz należy trzymać w ścisłej tajemnicy.
Za ujawnienie przedwczesne rozkazu, z jakich by nie było powodów, będą osobiście odpowiadać dowódcy oddziałów.
Dowódca Brygady im. Stalina (-) płk.Gulewicz
Komisarz Brygady im. Stalina (-) ppłk.Muraszow
Naczelnik sztabu Bryg. im. Stalina (-) ppłk. Karpow


Odbito 10 egzemplarzy (…)
Nr 6 Oddział im. Czapajewa
Nr 8 Oddział Budionnego (…)
M P. Okrągła pieczęć Brygady im. Stalina.

iwieniec.eu/AK/Tatarenko_Niedozwolona_pamiec.htm

10 listopada 1943 r. dowódcą Zgrupowania Stołpecko-Nalibockiego, zwanego wówczas Polskim Oddziałem Partyzanckim im Tadeusza Kościuszki został mianowany mjr. "Wacław" (Pełka), który funkcję tę pełnił tylko 22 dni, do 1 grudnia 1943 r.  Dwa dni wcześniej dowódca sowieckich partyzantów płk Dubow, zaprosił oficerów polskiego oddziału na odprawę wojenną. Pomimo uprzedzenia mjr "Wacława" przez chor. Nurkiewicza, o zamierzonej napaści Sowietów na Polaków, major zdecydował się, wraz ze wszystkimi dowódcami pododdziałów, udać się na naradę. Oficerowienie nie ujechali konno nawet dwóch kilometrów, gdy zostali otoczeni przez sowieckich partyzantów i obezwładnieni. Jednocześnie mrowie sowieckich żołnierzy, którzy dotąd byli u Polaków codziennymi gośćmi, wtargnęło do ich warownego obozowiska przystępując do rozbrajania śpiących jeszcze partyzantów, pod groźbą rozstrzelania ujętych wcześniej dowódców, w razie stawiania oporu. Ujętych podstępnie oficerów przetransportowano później samolotem przez linię frontu i osadzono w Moskwie na Łubiance, a luzaków wcielono do sowieckiej partyzantki, z której stopniowo, jeden po drugim, uciekali.
    Dowódca kawalerii chor. "Noc-Nieczaj" Zdzisław Nurkiewicz, pod pretekstem załatwiania furażu nie powrócił do obozowiska w dniu wyznaczonej „odprawy wojennej”. Gdy dowiedział się o tragedii, jaka rozegrała się na uroczysku nad jeziorem Kromań, natychmiast przystąpił do rozbrajania napotykanych sowieckich partyzantów. Do wieczora jego ułani ujęli w sumie siedemdziesięciu jeńców.
   U jednego z nich znaleziono „rozkaz nr 7 wydany przez dowódcę brygady im. Stalina płk Gulewicza, nakazujący „rozbrojenie polskich legionistów i rozstrzeliwanie na miejscu opornych” (jego treść powyżej). Po kilku dniach do oddziału kawalerii dołączył, obejmując dowództwo, por. „Góra”, któremu udało się wyrwać z okrążenia wraz z kilkunastoosobową grupą mołodeczańską. Ów dowódca utworzył z 40 ocalałych z pogromu akowców Polski Oddział Partyzancki pod swoim dowództwem. Wobec braku zaopatrzenia, bez wsparcia z Komendy Głównej AK, zawiązał taktycznie lokalny pakt o nieagresji z okupantem niemieckim, przewidujący także dozbrojenie oddziału polskiego. Była to jedyna szansa na pozostanie w terenie i ochronę ludności polskiej przed partyzantami sowieckimi. W ciągu kilku miesięcy oddział rozrósł się do ponad 800 ludzi (w tym uciekinierzy z oddziałów sowieckich), z czego połowę stanowiła kawaleria i stoczył ok. 200 walk z Sowietami, czasami przy udziale niemieckim po stronie polskiej. Zlikwidował wielu sowieckich funkcjonariuszy, m.in.: dowódcę oddziału I.Iwanowa, szefa sztabu B.Guba, szefa bezpieki Kotowa (kto oglądał świetne „Umęczeni słońcem” powinien się uśmiechnąć), komisarza odziału im. Czapajewa Kaczatkowa, dowódców: Bojcowa, Kondratiewa, komisarza Daniowa i wielu innych.
  Latem 1944 dostawszy się cudem pod Warszawę, cały około 900-osobowy pułk „Góra-Dolina” wziął udział w walkach kampinowskich Powstania Warszawskiego, a część jego piechoty została zmasakrowana na Żoliborzu w dwóch nieudanych natarciach na Dworzec Gdański (ładne i docenione nawet przez Foxxa notki udało mi się na ten temat napisać:  „Szturm na Dworzec Gdański - podłoże" i „Siedzieć cicho i nie pouczać przełożonych” - szturm na Dworzec Gdański cz.II

Grabieże partyzantki sowieckiej na północnych Kresach tylko w okresie XII.43-I.44 :
    8 grudnia 1943 roku sowiecka grupa napadła na wieś Wilkańce dokonując rabunku. Zamordowała jednego z gospodarzy i spaliła jego gospodarstwo. 12 grudnia 1943 r. 50-osobowa grupa Sowietów napadła na Montwiliszki dokonując rabunku. 7 stycznia 1944 roku 30-osobowa grupa sowieckich partyzantów napadła na Karkliny i Songiniszki dokonując rabunku. 25 stycznia 1944 roku sowiecko-żydowska grupa napadła na wsie Dajnowa i Kamerowszczyzna dokonując rabunku. (...)

   Epilogiem polsko-sowieckich zmagań na tych ziemiach był , o ironio!, wspólny sojuszniczy szturm Wilna w dniach 7-13 lipca 1944 (polski kryptonim - „Ostra brama”). Jego skutki przewidział mjr Szendzielorz „Łupaszko” z V Brygady, który odmówił w nim udziału – były nimi sowieckie opanowanie Wileńszczyzny i aresztowanie prawie całej wileńskiej AK. Ostatnim akordem operacji „Ostra Brama” była bitwa pod Surkontami, gdzie 21 sierpnia zostały rozbite resztki nowogródzkiej AK – poległ wraz z 36 żołnierzami (część z nich ranna została dobita na polu boju) ich dowódca – hubalczyk, ppłk Maciej Kalenkiewicz-Kotwicz.
   Oczywiście z łap sowieckich, jakby ktoś miał wątpliwości. Kolejna ironia losu - został on na Ziemię Nowogródzką przysłany przez KG AK właśnie dla uśmierzenie konfliktów i nawiązania współpracy z Sowietami. Nawiązywali - do zniszczenia oddziału użyto oprócz wojsk NKWD (m.in.: 3.batalion 32.zmotoryzowanego pułku Wojsk Wewnętrznych) i Smiersz także samoloty szturmowe i bombowe, z których jeden strącił zastępca dowódcy kpt. Wasilewski, mistrz Europy w strzelaniu na 400 metrów.

   „Przy naszej I kompanii znalazł się major "Kotwicz" wspaniały oficer bez ręki powyżej łokcia, sztabowiec generała "Wilka". Nie tylko nie traci ducha, lecz wywiera ogromny wpływ psychiczny na nas młodych chłopców, którzy po raz pierwszy znaleźli się w tak niebezpiecznej sytuacji. Patrole wysyłane w rożne kierunki donoszą, że puszcza została okrążona pierścieniem wojsk sowieckich, a kukuruźniki kontrolują przemieszczanie się oddziałów AK z powietrza. Nie mógł znieść tej sytuacji kpt. Bustromiak, wyrywa karabin jednemu z partyzantów i strzela w kierunku przelatującego samolotu. Kukuruźnik trafiony znika za wierzchołkami drzew. Kpt. Bustromiak był wyboro­wym strzelcem. Major "Kotwicz" i kapitan Bustromiak zbierają wokół siebie żołnierzy i zaczynają śpiewać nasze partyzanckie piosenki, jakby nic się nie stało.” pawet.net/zl/zl/2006_71/9.html
   Po wojnie major a później i pułkownik Wasilewski mimo antysowieckiego kombatanctwa został faworytem marszałka ZSRR i PRL, ministra obrony PRL i ZSRR (tam - wice-) Konstantego Rokossowskiego. W wojnie obronnej 1939 r. był dowódcą I bat. 5 pp Legionów i został dwukrotnie ranny w bitwie pod Seroczynem.

Zadziwiający kontrast  stosunku Polaków do sowieckiej partyzantki na północ i południe od rzeki Prypeć: na Wileńszczyźnie i terenie dzisiejszej Białorusi – bezpośrednia i podjazdowa wojna, przeplatana ciągłymi prowokacjami i nierzadkimi pacyfikacjami wypełniającymi kryterium czystek etnicznych / klasowych, zakończona „dobiciem” ostatnich oddziałów AK pod Subkontami (21.sierpnia 1944) i Ławżach (24.lutego1945)
    Zaś na Wołyniu i Galicji – niemal sojusznicze braterstwo broni, wspólna obrona polskiego etosu przed banderowcami i hitlerowcami, wspólne operacje bojowe z partyzantką i Armią Sowiecką – już od marca’44 (przypomnimy datę masakry w Koniuchach – I.44), zakończone wspólnym, sojuszniczym zdobyciem Lwowa przez 5.dywizję AK płk Filipkowskiego i tankami 3.armii1.Frontu Ukraińskiego. Końcowy los  AK-owskich oficerów (GULAG) i żołnierzy (obozy pracy albo armia Berlinga) był zbliżony, ale dojście do niego jakże inne! - przez „współpracę” albo okrutną, pełną podstępów wojnę!
Gdyby nie wrogość i bestialstwo głównego nurtu (sic!!!) ukraińskich oddziałów w stosunku do Polaków, sytuacja z Wileńszczyzny i Nowogródczyzny musiałaby się i na południu Kresów powtórzyć.
Zastanawiające jest ile ślepego trafu w tym było, a ile ciężkiej, mozolnej pracy służb, które posługiwanie się prowokacją i napuszczanie wrogów na siebie opanowały do niezrównanego mistrzostwa …???


Dyrektywa Naczelnego Dowództwa do dowódców 1, 2, 3-go Frontów Białoruskich i 1 Frontu Ukraińskiego o rozbrojeniu polskich oddziałów zbrojnych, podległych emigracyjnemu Rządowi Polskiemu.
14 lipca 1944 r
Nasze wojska, działające na terytorium Litewskiej SSR oraz w zachodnich obwodach Białorusi i Ukrainy. Weszły w kontakt z polskimi oddziałami zbrojnymi, którymi dowodzi Rząd emigracyjny.
Oddziały te zachowują się podejrzanie i działają całkowicie przeciw interesom Armii Czerwonej.
Uwzględniając powyższe okoliczności. Stawka Naczelnego Dowództwa ROZKAZUJE :
1. W żadne stosunki i porozumienia z tymi oddziałami polskimi nie wchodzić. Natychmiast po ujawnieniu, stan osobowy tych oddziałów rozbroić i skierować na specjalnie zorganizowane punkty zbiórki do sprawdzenia.
2. W przypadku sprzeciwu ze strony polskich oddziałów zastosować w stosunku do nich siłę zbrojną.
3. O przebiegu rozbrajania oddziałów polskich i liczbie zebranych na punktach zbiórki szeregowych i oficerów meldować do Sztabu Generalnego.
Stawka Naczelnego Dowództwa
J. Stalin
Antonow
(CAMO FR F. 233. Op. 2307. D. 108, s. 1-2. Oryginał)



Jerzy Widejko we wspomnieniach „Najmłodszy partyzant wileńskiej AK” opisał jedną ze specgrup NKWD, którą widział własnymi oczyma:
    „W marcu’45 pojawiła się nieznana nam i okolicznej ludności dość liczna grupa ok. 150 ludzi udająca „własowców”, informująca ludność wiejską, że ukrywa się przed NKWD. Jednostka była dobrze uzbrojona, przeważnie w radziecką broń automatyczną (pepesze i rkm-y Diektarjewa). Ubrani byli w różne mundury: rosyjskie, niemieckie, polskie i litewskie. Po terenie poruszali się na saniach, mając na sobie ciepłe, białe kożuszki” (s.132)
„Dowódcy prowadzili między sobą rozmowę w języku niemieckim lub hebrajskim…” (s.142)
„Zbliżając się do miasteczka Ejszyszki, cały oddział zatrzymał się na skraju Puszczy Rudnickiej. Wszyscy żołnierze dostali rozkaz wyciągnięcia worków z zapasową odzieżą i przebrania się. Gdy zobaczyłem gwiazdy na czapkach i mundury sowieckie…”
(s.144)
„Ta specjalna grupa NKWD mordowała wszystkich bez wyjątku – dzieci i starców.”(s.145)
(dla porównania filmik o obecnej taktyce podobnych rosyjskich grup SSO -


Czas 2:12 - "pierwsze co robią komandosi SSO, to przebierają się we wrogie mundury"

Artykuł opisujący sytuację w tym samym czasie o 600 km na południe:
   „W marcu 1945 roku oddziały NKWD, udające żołnierzy UPA, zostały zdemaskowane podczas nieudanego ataku na Dynów. Być może uprowadzenie oraz śmierć kilkunastu Polaków z Pawłokomy i Dynowa było sowiecką prowokacją. W odwecie zabito 365 Ukraińców z Pawłokomy. W marcu 1945 r. w odwecie za zabicie Polaka samoobrona z Wiązownicy zabiła 10 Ukraińców. To z kolei pociągnęło odwet UPA, która zabiła w Wiązownicy 65 Polaków. W Borownicy, zaatakowanej przez UPA, zginęło według jednych źródeł ukraińskich 27, według innych aż 200 Polaków." 
lemko.org/rzeczpospolita/rzeczpospolita2.htm

Istnienie „specgrup” NKWD, które podszywając się pod partyzantów UPA, terroryzowały ludność Ukrainy, już dawno przestało być hipotezą. Zostały odnalezione i opublikowane dokumenty świadczące zarówno o skali działalności prowokacyjnej (do czerwca 1945 f. utworzono 156 specgrup liczących 1783 funkcjonariuszy), jak i o metodach ich działania, które wyprowadziły z równowagi prokuratora wojskowego wojsk MSW Okręgu Ukraińskiego płk Koszyrskiego, który 15lutego 1949 skierował do I sekretarza KC KPU Chuszczowa notatkę o faktach rażącego łamania radzieckiej praworządności w działalności tzw. „specgrup MGB”. Dalej prokurator Koszarski podaje długi, wielostronicowy wykaz aktów „samowoli i przemocy”. (…) – Mark Sołonin „Zapomniana zbrodnia Stalina” („Nic dobrego na wojnie”) s.293
________________________________________________________________

Artykuł jest częścią cyklu historycznego zapoczątkowanego notką "Największa tajemnica Rzezi Wołyńskiej - cz.1"
Największa tajemnica Rzezi Wołyńskiej - cz.2
Khatyn - zbrodnia "niemieckich faszystów

Zobacz galerię zdjęć:

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj24 Obserwuj notkę
Witek
O mnie Witek

  "..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08 ..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." " Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności" JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka" "350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..." Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...) "Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел" = "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (24)

Inne tematy w dziale Kultura