Przeciw narodowo-wyzwoleńczemu ruchowi "Solidarności" komunistyczna propaganda chętnie używała straszaka złego Niemca rewanżysty, obowiązkowo z zachodniej RFN, który tak samo jak "ekstrema" polskiej opozycjii z KOR, KPN i ROPCiO był finansowany przez amerykańskiego kowboja Reagana i podstępnie dybał na polskie ziemie zachodnie (tzw. Odzyskane), aby je oderwać od Macierzy i ponownie wcielić do Rajchu.
Jak to w sowieckiej propagandzie w rzeczywistości było całkowicie odwrotnie - to "zaprzyjaźniony" przywódca "bratniej" NRD [= DDR] Erich Honecker planował przy okazji inwazji sowieckiej zajęcie przez swoją "ludową armię" przygranicznych terenów i miast jak np. Szczecin, Zielona Góra i inne. Nawet gen. Jaruzelski po latach o tym wspominał. Ale to dygresja.
Czołowymi, codziennie wspominanymi straszakami reżimowej telewizji i jej obydwu programów byli działacze tzw. ziomkostw śląskich i "Związku Wypędzonych" Herbert Hupka i Herbert Czaja, którzy zastąpili w funkcji straszenia dzieci przysłowiowego "Cygana i czarną Wołgę", a w straszeniu dorosłych widmem wojny atomowej.
Mieli oni jątrzyć przeciw naszemu socjalistycznemu państwu w swoim naczelnym, podłym celu odzyskania ziem, które "zawsze będą uważać za swoje". Wcześniejszymi czasy już nawet towarzysz Gomułka straszył Hupką i Czają, mówił wprost, że "rewizjoniści chcą zająć nasze ziemie".
Przez lata wraz ze zmarłym kilka lat wcześniej Hubertem Czają był w Polsce wcieleniem germańskiego zła, rewanżystą pierwszej wody - pisał o nich nasz salonowy "wypędzony" Amstern "Dr Herbert Czaja - sprawca czy ofiara"
Lata mijają, systemy polityczne i technologie medialne również, a metody wpływania na polską opinie publiczną są niezmienne jak lutowe zimno w nogi czy wiosenne kichanie alergika.
Teraz, w obliczu narodowo-wyzwoleńczej rewolucji społecznej na Ukrainie i szerokiej sympatii jaką wzbudza ona wśród Polaków wynaleziono nowego Hupkę-Czajkę dybiącego na Ojcowiznę naszej Macierzy - radykalnych Ukraińców od "Swobody" i "Prawego Sektora", którzy to nie tylko roszczeniowo śpiewają w swoim hymnie "Od Sanu do Donu", ale i podważają granicę na "Odrze i Nysie" - ups!, sorry, taki mamy klimat - właśnie na Sanie.
Niedouczonym, który czepiają się tego Sanu w ukraińskim hymnie, np. tutaj, pragnę przypomnieć, że Pawlo Czubynski napisał te słowa w 1862 roku, kiedy o żadnych granich polsko-ukraińskich mowy być nie mogło z tej przyczyny, że nie istniały oba nasze państwa (między innymi dlatego, że Polacy i Ukraińcy nie mogli się porozumieć).
Niedouczonym, głupim i bezmyślnym przypominam, że obecnie od granicy na rzece San zaczyna się Samostijna Ukraina. Za wiki: "Na odcinku ok. 55 km tworzy granicę między Polską i Ukrainą (od miejsca położonego kilkaset metrów od źródeł, aż do wielkiego zakola wokół Łysani koło Smolnika nad Sanem)".
Nieświadomym przypomnę, że polsko-ukraińska granica na Sanie była niemal trzykrotnie dłuższa, aż do roku pańskiego 1951, czyli 29-tego roku panowania na czele kompartii Josifa Dżugaszwilego ps. Stalin, który ze względu na bogate złoża węgla kamiennego w rejonie Sokala i Krystynopola (obecnie Czerwonograd) "uprzejmie i przekonująco" poprosił prezydenta PRL Bieruta (a raczej matrioszkę, która tego przedwojennego, dawno rozstrzelanego w ZSRR komunistę grała) o następującą wymianę przygraniczną:
Od Polski oderwano bogaty w węgiel rejon Krystynopol-Bełż
a wciśnięto nam bogaty w wilki rejon Ustrzyk Dolnych, zamieszkały przez naród /grupę etniczną Bojków , znaczniej bliższych Rusinom :
W obecnych czasach wobec wolności i szybkości przepływu kapitału, wpływów ekonomicznych i informacji granice państwowe nie są aż tak istotne jak kiedyś, zwłaszcza jeśli nadgraniczne ziemie nie zawierają drogich kopalin.
Paniczne straszenia rewanżyzmem ukraińskim, ichnim "Drang nach Westen" i powtórzeniem metod z Rzezi Wołyńskiej 1943-44 wraz z okrzykiem: "Rezaty Lachiw" przypomina mi jak żywo jerzy-urbanowe wizje polskich ziem zachodnich po zwycięstwie "Solidarności", na których desantuje się Bundewehra, po czymmiejscową ludność wygania na mróz z domóstw pędząc do obozów pracy, poganiając pejczem i gardłowym: "Raus, schneller..."
Śmieszne i przykre wydają mi siępodobne przekazy putinowskich oficjalnych mass-mendiów (zwanych tam SMI = środki massowej informacji) i sporej części polskich, nawet zdawałoby się rozsądnych, blogerów o "ekstremistach, rewanżystach, nazistach" dominujących na ukraińskich Majdanach od Lwowa po Sumy (gdzie nawet dobrze nie słyszano o UPA, OUN i Banderze, a o Polsce rozmawiono ostatnio przy okazji meczu Ukraina-Polska ;)
Dmitrij Kisielow, główny putinowski propagandysta, w programie "Wiesti nedeli" http://www.youtube.com/watch?v=a2pZF3oX3f0 na państwowym kanale Rossija-1 opowiedział, że na Majdanie rej wodzą przybysze z Galicji, a Galicja to po ukraińsku Hałyczyna czyli formacja SS-Hałyczyna, której siepacze bestialsko spalili białoruską wieś Chatyń wraz z jej mieszkańcami. W czasie tej opowieści obrazy z Majdanu przeplatały się ze zdjęciami i filmami, na których ludzie w mundurach hitlerowskich mordują cywilną ludność.
Tego, że Chatyń, dla ludzi radzieckich symbol hitlerowskiego okrucieństwa, padł ofiarą sowieckiej prowokacji mającej na celu przykryć propagandowy skandal z odkryciem grobów polskich oficerów rozstrzelanych przez radzieckie służby w Katyniu i był dziełem sowieckich dezerterów z Armii Czerwonej, naszpikowanych agentami NKVD, a dywizja "Hałyczyna" powstała ponad miesiąc po tragedii białoruskiej wsi, Kisielow oczywiście nie wspomniał.
Straszliwą tajemnicę Chatynia /Khatynia wyjaśniłem w tych komentarzach.
"..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08
..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." "
Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności"
JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka"
"350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..."
Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...)
"Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел"
= "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka