"Niedawno Senat RP podjął rezolucję w sprawie czystek etnicznych w Polsce z elementami ludobójstwa wobec polskiej ludności przez UPA w latach 1943/44.
Wiemy, że temat ten wywołał kontrowersje nie tylko w polskim parlamencie, ale w całym społeczeństwie polskim. Wielu uczestników tej dyskusji krytykowało zwolennicy rezolucji za to, że w ten sposób wywołują sprzeczności pomiędzy dwoma narodami, wzywają do historycznej walki, zatkają klin między naszymi krajami.
Zdecydowanie nie zgadzamy się z taką interpretacją. Prawdy historycznej nie można ukrywać. Przecież, przymykając oko na zbrodnie, sami w ten sposób stajemy się ich wspólnikami.
Rozwój i wzmocnienie przyjaźni międzynarodowej pomiędzy Ukrainą a Polską uważamy za niemożliwe w wypadku stracenia pamięci o setkach tysięcy niewinnych obywateli - Białorusinów, Polaków, Żydów, Cyganów, Rosjan, Ukraińców, wszystkich tych, którzy zginęli w rzezi wołyńskiej. Nie wybaczymy tego sobie.
Niestety, na Ukrainie jest dziś często pomijany fakt masakry popełnionej w tych latach, więc inicjatywa Senatu RP, chociaż wywołała kontrowersje na Ukrainie, jest bardzo aktualna.
W kraju rosną ksenofobiczne, antysemickie i neonazistowskie poglądy. Ich przedstawiciele dzisiaj są już w Radzie Najwyższej Ukrainy. Aktywnie korzystają z trybuny parlamentarnej do propagandy tych poglądów. Wszystko to jest wynikiem tego, co ludzie nie znają prawdy o tych strasznych wydarzeniach. W ciągu pięcioletniego okresu pozostania przy władzy Wiktora Juszczenki z podręczników historii wycofano setki faktów o zbrodniach ukraińskich kolaboracjonistów podczas II Wojny Światowej. Bandera, Shuhevicz i ich poplecznicy są nadal traktowani przez niektórych jako bohaterowie Ukrainy.
Dlatego właśnie dzisiaj potrzebujemy prawdy o rzeczywistym obliczu ukraińskiego nacjonalizmu. Jak pisał znany historyk Wiktor Poliszczuk, "bez przezwyciężenia nacjonalizmu ukraińskiego nad narodem Ukrainy zawiśnie groźba degeneracji".
Dlatego zwracamy się do Pani jako do Marszałku Sejmu, z gorącą prośbą o wspieranie rezolucji Senatu, o uznanie masakry wołyńskiej faktem ludobójstwa popełnionego przez Unię ukraińskich nacjonalistow – Ukraińskiej Powstańczej Armii, i o potępienie przestępstw ukraińskich nacjonalistów.
http://nbnews.com.ua/ru/news/93152
Ukraińcy docenili polskie samokrytyczne oceny polskich krzywd jakie doznali Ukraincy wcześniej:
«Nie zapominamy, że w polsko-ukraińskich stosunkach w XX wieku były także wydarzenia zaszczytu Polsce nie przynoszące: niesprawiedliwa polityka w stosunku do mniejszości narodowych II Rzeczypospolitej i wypadki odwetowych działań polskich w latach 1943-45» http://mukola.net/news.php?id=52329
Polka urodzona w 1980 roku o wydarzeniach na Wołyniu w 1943:
"Łuny na horyzoncie i zapach watry nad Styrem. Wsie się palą, wiadomo. Dlaczego, nie wiadomo. Niemcy? Jakieś Ruskie? Ukraińcy spotykali się, chodzili gdzieś razem. A co, nie wolno im? Może szykowali się na Niemców, może po prostu rozmawiali. Mają jakąś swoją partyzantkę. Tak. Ze wspólnym wrogiem trzeba walczyć. Sąsiedzi dobrzy ludzie. Często niepiśmienni, nieczytający. Polacy im pomagają. Ich wykształceni - to pop i nauczyciel. Autorytety. Co powie pop - święte. Kiedy pop poświęci nóż... to rezat'.
Do domu wszedł ktoś, kto słyszał, jak ktoś opowiadał, że te wsie to Ukraińcy spalili a Polaków wyrżnęli. No jak to? Sąsiadka nasza Ukrainka, żona szewca. Szewc na wojnie. Dziadek ma trzynaście lat i bawi się z ich dziećmi. Co za bzdury wygadują na mieście. Ludziom od wojny pomieszało się we łbach.
Kolejne dni i kolejne wsie. 60-tysięczny Łuck pochłania dwa razy tyle uciekinierów. U Pradziadków na Topolowej mieszka osiem rodzin. Kto żyw, ciągnie krowę, jakieś tobołki. W parku trawa równo przystrzyżona. Krowy się pasą. Po paszę dla krów musi na wieś jechać uzbrojona ekipa na wozie.
Wsie drewniane uciekają do murowanych. Ludzie na noc idą do murowanych kościołów. Trudniej spalić. Ten, kto za dnia orze i śpiewa, w nocy przychodzi rezat'. Po domach - karabiny. Niemcy przymykają oko. Każdy dom wystawia wartę.
Dziadek dostaje pistolet i dwadzieścia pięć kul. I przykazanie: dwóch nie wolno ci wystrzelić. Ojciec nie musi kończyć myśli.
Wigilia 1943 przynosi krwawą i jasną Gwiazdę Betlejemską. To pali się Gnidawa, dzielnica Łucka. W wigilię wpuszczali sąsiadów. Wpuszczali, nie wpuszczali. Kończyło się tak samo.
Bandy nie dochodziły do miast. Jedyna próba zdobycia miasta miała miejsce pod Łuckiem, a ostrzegła przed nią z dostatecznym wyprzedzeniem Ukrainka . Szybka organizacja - na akcję idą ci, którzy mają wielostrzałowe karabiny. Polacy ustawiają pozycje na wzgórzach, szosa biegnie wąwozem. Długa i niefrasobliwa kolumna upowców ciągnie nocą wozy z bronią. Zaczynają się serie. Dziki wrzask, rżenie koni. Masakra. Zemsta. Kaźń. Nie ocalał nikt lub prawie nikt.
Sprzątać musieli Niemcy. A sprzątali w taki sposób, że poszerzyli rowy i zepchnęli całość buldożerem. I zasypali rowy.
Spokój na tyłach to marzenie każdego wojska. Skoro Polacy się rżną z Ukraińcami, to nikt nie rżnie hitlerowców. Więc oni pomagają raz tym, raz tym - w zależności kto mocniej ostatnio oberwał. Ukraińcy służyli w SS Galicja a polskie sieroty zbierano do ekip jeżdżących po kontyngent na ukraińskie wsie. Niemcy dostarczyli broń i łóżka szpitalne do polskiej wsi Przybraże, otoczonej drutem kolczastym. Tu mężczyźni długo dawali odpór bandom, póki nie przyszło bratnie wojsko i zmobilizowało, ochrony rodzinom nie dając żadnej. Bandy przyszły i wyrżnęły.
Niemiecki generał stacjonujący w Łucku lubił wyprawiać się na wieś. Polował, podszczypywał dziewczyny. Raz jechał ze skromną obstawą. Napadli na nich ludzie, ponoć mówiący głośno po ukraińsku i z wyhaftowanymi wszędzie naszywkami UPA. Zabili ochronę, generała rozebrali i nagiego wypuścili. UPA to, czy to nie UPA?
Na drugi dzień paliły się ukraińskie wsie.
*****
W 1945r. Rosjanie nie mieli wątpliwości - Polaków w transport i na zapad, UPA w transport, i na Syberię. Akcja była prosta. Sołdat chodził z burmistrzem od domu do domu. Każdy dom musiał mieć listę ludzi w nim zamieszkałych. Gdy kogoś nie było, to na Syberię. Kiedy w zbyt dużej ilości domów nie było mieszkańców, to pociągiem jechał też taki burmistrz. Wykupowano się donosicielstwem. U nas nie ma, ale to nie my, to tamci. Tak jeden banderowiec sypał drugiego łupaszkę.
Dziadek łaził po peronie, ciekawy jak to dziecko, aż się doczekał kłopotów. Żołnierz pilnujący Ukraińców dorwał malczika i dołączył go do przeklętego wagonu. Dziadek we wrzask, że on Polak. Przybiegł oficer. Dziadek miał przy sobie świadectwo z polskiej szkoły, puścili go wolno. Takie szczęście. Polaków czekających na transport z Tarnopola do Polski bandy wybiły. Na dworcu. W pociągu.
Banderowiec wracał po latach kopania złota ku chwale ZSRR i szukał tego, co go wydał. Rozliczenia trwają do dziś.
**********
Wsie koło Mościsk, 2000r.
Wracamy z rodziną z Krymu. Mąż siostry mojej Babci urodził się w jednej z tych wsi i prosił, żebyśmy powiedzieli, czy dom jego rodziny jeszcze stoi. We wsiach poruszenie, blady strach.
- Przyjechały polskie pany!
I zanim zapytaliśmy o jakikolwiek dom, oni zaczynają od formułki:
- Mnie tu przywieźli wiele lat po wojnie! Ja nic nie wiem, nie wiem gdzie kto mieszka, nikogo nie znam! Nie wiem, kto mieszkał przed wojną!
***********
On słyszał, że ktoś już dawno nieżyjący widział osobę, która kiedyś podobno opowiadała, jak jej jacyś dalecy i dawno już nieżyjący powinowaci mordowali Polaków, ale wtedy były takie czasy.
I tyle się można w tych czasach dzisiejszych dowiedzieć.
A zachowanie tych ludzi z wiosek nie wynika ze strachu przed odpowiedzialnością moralną przed Bogiem i historią, tylko przed zwykłą i jak najbardziej doczesną zemstą.
http://nathii.salon24.pl/114829,miasto-luck-1943r
"..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08
..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." "
Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności"
JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka"
"350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..."
Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...)
"Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел"
= "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka