Od soboty trwa na salonie24 i wokół dyskusja o Stanisławie Barei, wielkim polskim reżyserze kultowych komedii. Zaczęła się, co prawie niewiarygodne, od drugiej notki nikomu w Polsce nieznanego nicka Ksiądz Busoni. Piszę „w Polsce”, bo pierwsza notka salonowa postaci rodem z powieści Aleksandra Dumasa została jakimś niesamowitym sposobem zauważona przez szperacza i tłumacza na język rosyjski i na sowieckie forum, tzw. antypolski salon nienawiści Ursa-tm.ru (Cele i sposoby tej post/pro-sowieckiej zostały opisane dość dokładnie w notkach „Antypolski salon nienawiści Ursa” i „Na Ursie nadaje radio sowek [sowietskij wek]”
Zresztą bardzo dziwnym zbiegiem okoliczności, na tenże „antypolski salon nienawiści” były tłumaczone texty innych nicków dodem z „Hrabiego Monte Cristo”: Lord W i Edmund Dantes. Równie głupie i pełne nieukrywanej pogardy dla „odrażających, głupich kacapów”.
Ale wróćmy do
naszych, polskich
baranów, jak mawiał Ostap Bender z „12 krzeseł”. Odzew z jakim spotkała się ta masa bzdur (np. „
nie jest prawdą, jakoby Bareja był jakimś antykomunistycznym opozycjonistą, który w swoich dziełach zwalczał ustrój socjalistyczny i wyśmiewał rozmaite absurdy socjalizmu. To, co Bareja ośmieszał, to nie był ogólnie SOCJALIZM. Ośmieszane było to, co działo się pod rządami Gierka” itd. ) zakończona niesamowicie…, ja nie mam na to określnika, muszę zacytować –
„Oglądając "Misia" czy "Alternatywy" wcale nie jest mi do śmiechu. Mam przed oczami ciąg zdarzeń, który rozpoczyna się występu "Wesołego Romka", a kończy się śmiercią w smoleńskim błocie patriotycznej polskiej elity z Prezydentem na czele.” http://busoni.salon24.pl/320601,stanislaw-bareja
Powtórzę, dla przejrzystości wypowiedzi : odzew z jakim spotkała się ta masa notki
Freemana i Jareckiego
obrona „autora” przez czołowych blogerów salonu24 –
Coryllusa i i Toyaha,
Tak się stało – trzepot kolejnego wcielenia tchórzliwego blogerka zmieniające często nicki i kasującego swojego szczególnie kompromitujące teksty, wywołał odzew wielkich blogosfery.
I dzięki niej dowiadujemy się jakimi umiejętnościami umysłowymi włada Toyah (lub przynajmniej dufa, że włada ;). Pisze on:
„Pozostaje kwestia tego „Misia”, którego – jak już przyznałem – nigdy nie miałem okazji, nie dość że w całości, to w ogóle w jakiejś solidnej części obejrzeć. Myślę, że jednak sobie poradzę”
- Prawda, że piękne?
Przypomina się sowiecka akcja potępiania nagrodzonego Noblem „Doktora Żiwago” Borisa Pasternaka. Każdy uczestniczący w niej, z wielu krytykujących literatów sowieckich zaczynał swoją filipikę przeciw „zdrajcy narodu sowieckiego” słynnym zdaniem
„Nie czytałem, ale potępiam!” Не читал, но осуждаю!
A tak zase život udelal mimořádnou smyčku! Chciałoby się powtórzyć za B. Hrabalem, a i za Janem Pietrzakiem „Historia powtarza się, raz w tragedii, a raz w farsie”.
Toyah, nie oglądając filmów Mistrza, pisze: „Ale i to przecież nie jest tu najważniejsze. Bo w końcu – jak mówię – to że filmy Barei obiektywnie były w najlepszym wypadku przeciętne i to, że jeśli on faktycznie był antykomunistą, to dokładnie tak samo jak każdy z nas, włącznie z przeciętnymi członkami PZPR. Chodzi mi dziś najbardziej o ten kult.” (podkreślenia moje)
No cóż, skoro ten co nie oglądał, mówi, że przeciętne – ciekawe w jaki sposób to określił? U wróżki? To nie ma o czym tu roztrząsać. Są ludzie, którzy po 20-tym obejrzeniu mówią, że są wspaniałe, niezrównane. Może gdyby Toyaha związać, włączyć przed oczami tego niechcianego „Misia” (lub upić, albo podpuścić, że jutro Prezes chce z nim o tym porozmawiać), to dołączył by on do tego motłochu zachwycającego się najlepszymi polskimi komediami. Może nie.
Pragnę zwrócić uwagę czytelników na ostatniego zdanie – tu jest pies pogrzebany! Kult filmów Barei się Toyahu nie podoba. Fakt, przez 20 lat wolnej Polski nasza kinematografia, poza paroma wyjątkami, nie dorównała perełkom Mistrza komedii. Ale winić w tym umarłego w 1987 r. artystę, jest jakąś niedorzecznością.
Jeszcze jedno zdanie z tego cytatu – „był antykomunistą, to dokładnie tak samo jak każdy z nas, włącznie z przeciętnymi członkami PZPR” – dosyć odważne wyznanie, jak na prawicowego, ex definicione, antykomunistycznego publicystę.
Prawdziwym odlotem T. (co on pali? Może dał by numer dila?) jest jednak emancypacja alternatywna: „Tyle że ja jestem niemal pewien, że gdyby Stanisław Bareja dziś żył i był dziarskim staruszkiem, to by występował co tydzień w TVN-ie i razem z Kutzem pluł na rdzewiejący w Smoleńsku wrak tupolewa. I niech mi teraz ktoś powie, czemu nie?”
Ja jestem niemal pewien... To jest jeszcze głupsze, niż gdyby ktoś napisał: „Jestem niemal pewien, że gdyby T.Raczek dawał T. 10 lat temu 1000 $, to on oddał jemu się.”. Choć tak samo obrzydliwe.
Jednak w obrzucaniu błotem śp. Barei nie posunął się do politycznej obrzydliwości, o którą posądza swego kolegę „Coryllus sugeruje, że Stanisław Bareja kręcił te filmy na zamówienie Partii”.
Tego nawet nie mam siły skomentować, oprócz starego powiedzenia „Pan Bóg jak kogoś chce ukarać, to mu rozum odbiera”.
Teraz od siebie chciałbym coś napisać o Mistrzu Barei. Kiedyś, po jakimś jego filmie, może moim ulubionym odcinku „Zmienników” pt. „Podróż sentymentalna” powiedziałem: „Dobrze, że taki Patriota nie dożył postpeereolowskiego syfu lat 3.RP prezydentury Kwacha i rządów SLD. Taki wspaniały człowiek musiałby bardzo cierpieć, patrząc na to”.
Patrząc na Ochódzkich (w zamyśle miał być Nowohucki, ale cenzura nie puściła, domyślili się juchy!) w rządzie i radach nadzorczych, na Hochwanderów jako autorytetów moralności i porządności, na skur###nych Jarząbków, którzy chociaż 2 czołgi spalili w Powstaniu, w 3.RP odciągali z tego materialne (i polityczne) profity.
Czytałem, że w stanie wojennym Pan Stanisław pomagał podziemnej „Solidarności”, przemycając z Zachodu materiały poligraficzne, książki, przecież narażając swoje zdrowie i losy swoich filmów. Umarł na serce. Może przyczyniły się do tego emocje na granicy i w kontaktach z SB. Bo na pewno jego działalność nie uszła uwagi służb.
Mam następującą teorią skąd ten nieoczekiwany napad na Mistrza i jego poparcie przez niektórych wyraźnie propisowskich blogerów – jeden z nich napisał nawet, że filmy Barei atakowały tylko rządy Gierka, a nie cały socjalizm i PRL.
Otóż Prezes ogłosił, że Gierek wielkim patriotą Polski był i lewicowym socjal-demokratą (nie wiem czy to drugie dokładnie odnosi się o I sekretarzu KC PZPR, czy tylko o I sekretarzu KW PZPR ?). Skoro tak, wyznawcy Geniuszu Prezesa poczuli się zobowiązani do zmieszania z błotem irytującego ich krytyka porządków „10-tej potęgi przemysłowej świata” jaką była ponoć gierkowska PRL wg jego „potiomkinowskich" statystyk. A że inaczej nie umieją, jak tylko sprawdzonymi bolszewickimi metodami – „Nie czytałem, ale potępiam!”, „Polityczne zamówienie mienszewików kompartii”, „Krytykował, ale nie socjalizm, ale socjalizm” (odchylenia linii politycznej). Gdyby krytykowany żył, zażądali by pewnie od niego samokrytyki. Jak neobolszewizm, to na całego!
Już wspomniałem o swoim ulubionym odcinku serialowym Pana Stanisława, a teraz o najbardziej dającej do myślenia epizodycznej roli przybranej przez niego –
Pan Jan, emigrant starej fali, pewnie jeszcze wojennej, może tuż powojennej , Win-owskiej (dlaczego nie może odwiedzić Polski?) na zapleczu portret Józefa Piłsudskiego, jeszcze wtedy zakazanego przez PRL Gierka, właściciel sklepiku „Polish Meat”, proszący o kamień z Jasnej („jeleniej” wg Nowohuckiego) Góry. Chyba nie tylko dla mnie wzruszające. O nich również, mimochodem, przypomniał nam Pan Stanisław. Wspaniały człowiek, wielki twórca, mądry patriota.
Takim ludziom należy się nasza prawdziwa pamięć o nich, a nie dewagacje napalego czymś nudziarza.
3 posty w temacie podpatrzone u moich ulubionych komentatorów salonowych:
Uniwersalny? Wątpię.Absurd sytuacji w której ktoś kupując bilet lotniczy podaje kasjerce zwitek kiełbasy zrozumie jedynie ten kto stał 2 dni w kolejce po najbardziej podstawowe rzeczy.
Jak dla mnie właśnie antykomunizm Bareji jest tu podstawową rzeczą. On organicznie nie znosił syfu do którego ten system doprowadził w Polsce. Jakich ludzi wyniósł do władzy i nagradzał, a jak traktował szarych, zwykłych, ciężko pracujących Polaków i jaki los im zgotował. Walczył z tym syfem najlepiej jak umiał - robił dobre komedie.
Na marginesie dyskusji o Barei
Przeczytałem wcześniej tekst toyaha. W naszym s24 też przeczytałem teksty dotyczące tego samego, a u Coryllusa nawet włączyłem się do dyskusji nie dochodząc przy tym do wspólnych konkluzji z autorem.
I dla mnie
charakterystyczne dla myślenia "antybarejowców" jest uzależnianie oceny dzieła od "postawy moralno-politycznej" autora.
Piwowski był TW w związku z czym Rejs jest nieśmieszny. Kowalewski przysposobił Pineiro, który maczał palce w oczernianiu barci Kaczyńskich, w związku z czym nie może byc dobrym aktorem. Fedorowicz pisze felietoniki przeciw IV RP, a więc w PRLu musiał byc w mainstreamie. Bareja z nimi współpracował, a wiec na pewno był taki sam. Itd.
Dla mnie to co najmniej pomieszanie polityki z estetyką o ile nie coś gorszego.
STARSZY PAN 0 2027 | 06.07.2011 08:12
Po lekturze komentarza Różowej Pantery przypomniała mi się historia opowiadana przez Tadeusza Łomnickiego o reżyserze Siergieju Bodarczuku, Bohaterze Pracy Socjalistycznej, Narodowym Artyście ZSRR, odznaczonym Nagrodą Leninowską, Stalinowską i w ogóle wszystkimi które były w sojuzie.
Wpadł on na pomysł, aby zekranizować „Wojnę i pokój” i dostał na to mnóstwo forsy. Za tę forsę zamówił m.in., we Włoszech ogromne ilości plastikowych żołnierzy, których porozstawiał w lasach, żeby kamera w ruchu mogła o nich zahaczyć. Złośliwi mówili, ze było tego tyle, że gdyby Napoleon miał tyle wojska to losy świata zupełnie inaczej by wyglądały.
Premiera filmu Bondarczuka miała miejsce na festiwalu filmowym w Moskwie. W jury tego festiwalu byli tacy artyści jak Kurosawa, Antonioni, Sophia Loren, Gina Lolobrigida, a także Tadeusz Łomnicki, który tak o tym opowiadał:
(...) tam były całe sekwencje nie z tej ziemi, Jak wiesz młody Bołkoński musiał czekać, bo ojciec powiedział, że rok musi upłynąć, zanim zdecyduje się sprawa jego ożenku. Wtedy na ekranie pojawiały się rozkwitające narcyzy czy jakieś inne kwiaty, robione na stop klatkę. To było coś strasznego! Bondarczuk w ten sposób subtelnie zaznaczał upływ czasu. Ta część sali, wśród której ja siedziałem, można powiedzieć zachodnia część sali, dosłownie spadała z krzeseł, tak się śmiali. Nawet Kurosawa, człowiek starszy i opanowany miał taki uśmieszek na twarzy i tylko syczał. A dodatku reżyser powtórzył ten chwyt kilkakrotnie i sala była opanowywana coraz większym śmiechem To był skandal. (...)
Opowiadam tę historię bo nie mogę wyjść ze zdumienia, że istnieją ludzie którzy oceniaja wartość filmu ze względu na poglądy polityczne reżysera i aktorów. Na moskiewskim festiwalu śmiechu członków jury nie wywołały poglądy polityczne reżysera Bondarczuka, ale użyte przez niego prymitywne środki artystyczne.
Kończąc swoją relację z tego festiwalu Tadeusz Łomnicki opowiedział o telegramie, który wysłał do Bondarczuka leningradzki pisarz Aleksander Wołodin:
Ja smotrieł waszu kartinu „Wojna i mir”, Reżysiura gienialnaja, aktiory charoszije, tolko roman – gawno.
Jedna z najbardziej wyrazistych barejowskich krytyk całego PRL, nie tylko epoki Gierka! - "Przed wojną też był wyngiel"
P.S. Specjalnie dla AD53 - dziękuję !
"..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08
..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." "
Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności"
JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka"
"350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..."
Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...)
"Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел"
= "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka