Witek Witek
1915
BLOG

Gdybym nie był Polakiem, zostałbym Powstańcem Warszawskim cz.2

Witek Witek Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 15

 Krótkie streszczenie części I (całość -http://witas1972.salon24.pl/236037,nawet-gdybym-nie-byl-polakiem-zostalbym-powstancem-warszawy-cz1) :  
5 października 1944 na mocy umowy kapitulacyjnej podpisanej 3 dni wcześniej ostatnie oddziały* Powstania Warszawskiego opuściły Warszawę. Z dzielnicy śródmiejskiej poszło do niewoli 11 668 żołnierzy, nie licząc około 2 tysięcy kobiet oraz około 5 tysięcy rannych.

   Wśród udających się do oflagów i stalagów nie było prawie wcale cudzoziemców. Nie znaczy to jednak, że nie brali oni udziału w tych „dniach krwi i chwały” stolicy, jak pięknie określił wybuchłe 114 lat wcześniej w tym samym mieście powstanie francuski poeta Kazimierz Delavigne [wym. delawiń] w pieśni La Varsovienne, którą przełożył na język polski Karol Sienkiewicz, stryjeczny dziadek słynnego Henryka.
     Powstanie Warszawskie to jakże typowy dla Polaków zryw wolnościowy - w organizacji, planowaniu, podejmowaniu decyzji, ale i w uporczywym  trwaniu, bohaterskiej walce, nieustępliwej obronie przerywanej szaleńczymi ułańskimi szarżami (choć na piechotę) których określenie, że były prowadzone „z pogardą dla śmierci i wroga”, byłoby dużym uproszczeniem i spłaszczeniem brawury atakujących nie rzadko tylko z jednym granatem, czy butelką z benzyną lub po prostu z gołymi z nadzieją na broń zdobyczną lub – okrutne, ale tak było, tak musiało być – po zabitym koledze…
   Jednorodny był  to zryw w swoim narodowym składzie, bo tylko ok.1% jego uczestników nie było Polakami. Jednak i temu jednemu procentowi warto poświęcić uwagę.
    W okupowanej przez Niemców przedpowstaniowej Warszawie znajdowało się pewna liczba dobrowolnych i przymusowych pracowników z różnych zajętych przez III Rzeszę państw. Ukrvwała się w mrowisku milionowego miasta zbiegli z obozów wielonarodowa grupa jeńców alianccy i sowieccy. W więzieniach, szpitalach i obozie KL Warschau przebywali kolejni wrogowie III Rzeszy.
   Gdy 1-szego sierpnia 1944 Warszawa pokryła się hukiem wystrzałów i budowanych barykad, wyzwalanych domów i ulic, żadna szlachetna dusza nie mogła obojętnie się temu przyglądać. Zwłaszcza, że wielu z powyżej wymienionych miało swoje rachunki z hitlerowcami do wyrównania. Dlatego wśród tego małego ułamka cudzoziemców wśród uczestników Powstania można naliczyć aż 18 narodowości. Byli to m.in.: Anglicy, Australijczyk, Azerowie, Belgowie, Burowie (Południowi Afrykańczycy), Czesi, Francuzi, Grecy, Gruzini, Holendrzy, Ormianie, Rosjanie, Słowacy, Ukraińcy, Węgrzy, Włosi, Żydzi.
    Najwięcej poza Polakami walczących po naszej stronie było naturalnie osób narodowości żydowskiej. Niestety nawet Ich przybliżoną liczbę trudno jest ustalić, ponieważ wielu z nich nie obnosiło się ze swoim pochodzeniem, narodowością, zwłaszcza w tym strasznym czasie, gdy kule, pociski i bomby nie rozróżniały proweniencji i wyznania. Mogło być ich nawet do ok. 2 tys. żołnierzy rozdrobnionych w oddziałach AK, AL, PAL. Jedynym jednolitym oddziałem żydowskim walczącym w Powstaniu był pluton Stanisława (Samuela) Koenigsweina w batalionie „Wigry”. Była też drużyna / pluton Icchaka Cukiermana (walczył w niej m.in. Marek Edelmann) oraz  Międzynarodowa Pomocnicza Brygada Żydowska w ramach AL. Ze względu na obfitość dostępnych materiałów nie będę ich tu powtarzał (np. E.Kossoy „Żydzi w Powstaniu Warszawskim”).
    Drugi w kolejności pod względem ilości walczących w Powstaniu Warszawskim naród to Rosjanie.  Może to wydać się dziwne, bo informacje o rosyjskich Powstańcach Warszawy są zapominane, jakby zamiatane w kąt od lat. Oczywiście cieniem kładzie się bestialski udział innych przedstawicieli, właściwie wyrodków tego narodu w formacjach wspomagających hitlerowców. A także niejednoznaczny stosunek Armii Czerwonej, składającej się z ok.60-70% z Rosjan, do Powstania. Ale nie należy zapominać, że głównodowodzącym tą armią nie był Rosjaninem i nie reprezentował rosyjskiego interesu narodowego. Mimo wszystko przemilczanie (choć może to tylko nie przypominanie, zapominanie) o bohaterskich Rosjanach walczących w szeregach walczącej stolicy Polski wydaje mi się niesprawiedliwe. O 28 Słowakach walczących w 535. plutonie AK na Czerniakowie napisano wiele artykułów, nakręcono reportaż, wydano książkę. O ponad dwukrotnie większej liczbie Rosjan walczącej i prawie w całości poległej w sierpniu i wrześniu’44 w Powstaniu Warszawskim ciężko jest się czegokolwiek dowiedzieć. Nawet jak się bardzo chce. W to niechlubne zaniechanie wpisuje się również Muzeum Powstania Warszawskiego. Na jego internetowej stronie można przeczytać: „W Powstaniu Warszawskim obok Polaków walczą ochotniczo przedstawiciele wielu narodowości. Najliczniejszą grupą są Żydzi. Słowacy tworzą 535. pluton „Słowaków”, w skład którego wchodzą też: Gruzini, Ormianie, Azerowie, Czesi i Ukraińcy. W Powstaniu bierze również udział kilkunastu Francuzów i Węgrów, kilku Belgów, Holendrów, Greków, Anglików i Włochów. Walczą też Rumun i Australijczyk. Powstańcy-obcokrajowcy to przeważnie zbiegowie z obozów jenieckich. Ale są też wśród nich osoby, które los wcześniej związał z Warszawą.” „Cudzoziemcy z powstańczą opaską”http://www.1944.pl/historia/encyklopedia/walka/cudzoziemcy_z_powstancza_opaska/?q=obcokrajowcy
 
    Tylko jedno rosyjskie nazwisko jest wyryte na Ścianie Pamięci Muzeum Powstania – st. lejtnanta Baszmakowa ps. „Inżynier”. Był dowódcą plutonu w kompani AK por. „Kwarcianego” (Jerzy Zdrodowski) na Żoliborzu. Udało mi się dowiedzieć w spisie żołnierzy Armii Czerwonej ( strona nr 5265579), że urodził się w 1916 r. w Symbirsku (obecnie Ulianowsk, w 1918 r. miejsce zwycięskich bojów nad bolszewikami Zawiszy Czarnego Białej Rosji - walecznego generała, wtedy jeszcze pułkownika Kappela), był oficerem 97. dywizji strzelców. Nie chciał iść po raz drugi do niemieckiej niewoli i zginął podczas przedzierania się na drugą stronę Wisły już po ogłoszeniu kapitulacji Żoliborza 30 września wieczorem wraz ze wszystkimi swoimi żołnierzami. Na Pragę zdołało przedostać się zaledwie 20 Polaków z oddziału AL. I żaden Rosjanin. Okrutnym zrządzeniem losu nie przeżył tego przedarcia żaden Rosjanin. A może…? Nie, nie chcę i nie mogę w tą stronę snuć smutnych domysłów.
    Na Starym Mieście 2 sierpnia oddział AK składający się z byłych członków eNDeckich Narodowych Sił Zbrojnych (który potem stał się niezbyt lubianą żandarmerią Starówki majora Barrego) wraz z przypadkowo zebranymi, oderwanymi od swoich jednostek ochotnikami pod dowództwem por. Leszka Kossowskiego, między którymi był największy ówczesny poeta polski Krzysztof Kamil Baczyński, uwolnił z więzienia przy ul. Daniłowiczowskiej ponad 20 oficerów radzieckich. Zgłosili się oni do oddziałów AL i weszli w skład 1. kompanii III batalionu Armii Ludowej, gdzie walczyli jako szeregowcy. Prawie wszyscy polegli w Powstaniu na Starówce. Wyróżnili się szczególnie m.in.: kpt. „Tank”, por. „Granat”, ppor. „Aeroplan”.
     Inni Rosjanie walczyli w szeregach AK. Wspomina por. Garliński „Bełt”:
„1.sierpnia ok.godz.18-tej: Cywil staje na baczność i mówi: „Nazywam się Grigorij Siemionow, rodem z Urala. Uciekłem od Niemców, aby razem z wami walczyć o wolność i bić mierzawców. Przyjmijcie mnie do waszego oddziału”. Uradowany Grisza w pierwszej akcji daje przykład odwagi i brawury. Zdobywa kilka karabinów, bierze do niewoli 2 Niemców. Potem za zasługi bojowe dostaje Krzyż Walecznych. Ginie ok. 20 sierpnia w obronie Starego Miasta”. Dlaczego Jego nazwiska nie ma na tablicy pamięci Bohaterów Powstania Warszawskiego?
    Może to jego dotyczy kartka w archiwum - „Siemionow Grigorij Romanowicz, ur. 1904 w Czelabińska obłast’, w 1942 r. zaginął bez wieści” ? Choć takich Grigorijów Siemionowych zaginionych bez wieści jest tam ponad setka…
   Edmund Odorkiewicz z AK wspominał o 2 młodych lejtnantach radzieckich, którym udało się uciec z obozu, niestety z zaawansowaną gruźlicą. Po wybuchu Powstania zgłosili się do szeregów AK z prośbą, aby pozwolono im walczyć, zemścić się na Niemcach i polec z bronią w ręku. Tak też się stało – walczyli na wysuniętych pozycjach, jako zwykli żołnierze, nie chcieli przyjąć żadnych funkcji dowódczych (mimo doświadczenia wojskowego). Zginęli w brawurowym wypadzie na wroga. Znaleźli czego szukali – zemstę i śmierć żołnierską.
Ze wspomnień Henryka Stanisława Łagodzkiego, żołnierza Armii Krajowej ps. "Hrabia", "Orzeł" zgrupowanie "Chrobry II":  
"Żbik" Marian Tomaszewski, zastępca dowódcy plutonu zrobił małą odprawę z chłopcami swojego plutonu. Zgłosiło się czterech: ja - "Orzeł" Henryk Łagodzki, "Moneta" Tadeusz Tarczyński, "Zenek" Zenon Wojciechowski, "Czapla" Zygmunt Krajewski. Do naszej grupy włączeni zostali dwaj Rosjanie, którzy zbiegli w pierwszych dniach z armii Kamińskiego i byli w kompanii "Lecha Żelaznego". Byli to "Żeńka" Eugeniusz Mulkin i "Miszka" N.N., który zginął 20 września 44. Mulkin zmarł po wojnie. Rosjan włączono do naszej grupy dlatego, że na terenie Syberii razem z oddziałami niemieckimi byli zwerbowani do armii Kamińskiego Rosjanie i Ukraińcy. W razie spotkania nasza drużyna udawałaby Ukraińców. (…)Dalej iść nie możemy, jest zbyt niebezpiecznie. Postanawiamy wycofać się i podpalić magazyny. W pewnej chwili na tle rozbłyskującej rakiety zobaczyliśmy liczne sylwetki i usłyszeliśmy głosy. Wycofujemy się, to ostatnia chwila. Pozostaje tylko "Miszka", który ma podpalić magazyny i szybko się wycofać. Zostawiamy mu butelki z benzyną a sami szybko wycofujemy się w pobliże murowanej budki. "Miszka" pozostał ponieważ mówił po rosyjsku i w razie wpadki mógł się uratować bo obaj z "Żeńką" założyli niemieckie mundury. Dłużej nie mogliśmy pozostać, rozpoznaliśmy tylko kilka punktów ogniowych, nie było możliwości poruszania się po tak niebezpiecznym terenie. Kryjąc się starannie powoli wycofaliśmy się w stronę bramy. Gdy byliśmy w pobliżu budki, skryliśmy się za nią i daliśmy znak "Miszce" by podpalił magazyny. No i stało się. Pokazał się ogień, w jego świetle widać było poruszającą się wzdłuż magazynów sylwetkę. "Miszka" nie zdążył podpalić następnych lontów bo rozszczekały się karabiny maszynowe. Teren został oświetlony rakietami, zrobiło się widno jak w dzień. Nie mogąc wykonać zadania "Miszka" serwował się ucieczką z niebezpiecznego miejsca w stronę zbawczej bramy i budki, za którą i my się skryliśmy. a bramą czekaliśmy na "Miszkę", który dobiegł zdyszany, ale cały i zdenerwowany, że nie wykonał zadania i magazynów nie podpalił.” Całość wspomnienia - http://blogmedia24-historia.blogspot.com/2009/08/na-woli.html
Odnalazłem Go w spisie żołnierzy Armii Czerwonej www.obd.ru:
Мулькин E. Николаевич , ur. 1922 , сержант, 230 див. 33 Арм., 13.04.1942 „попал в плен (освобожден)” = plutonowy, 230. dywizja 33.Armii, 13.04.42 trafił do niewoli, wyzwolony. Dane radzieckie nie mówią, że 2 razy wpadał do niewoli nazistowskiej…
Номер записи            65310965
Фамилия        Мулькин
Имя     Евгений
Отчество        Николаевич
Дата рождения          __.__.1922
Дата и место призыва          __.__.1941 Ленинский РВК, Украинская ССР, г. Киев, Ленинский р-н
Последнее место службы    230 див. 33 Арм.
Воинское звание       сержант
Причина выбытия    попал в плен (освобожден)
Дата выбытия           13.04.1942
Название источника информации ЦАМО
Номер фонда источника информации       58
Номер описи источника информации       18003
Номер дела источника информации          1404
W Zgrupowaniu „Chrobry II” walczył też Siemion Mihajlowicz Mdinaradze. Osoba o takich danych ur. w m. Mohoradze widnieje w spisie żołnierzy sowieckich jako „пропал без вести” w 09/1941. Jeśli to on, musiał 3 lata przeżyć w niewoli niemieckiej i ukryciu, póki nie znalazł się znów na wolności. I wybrał walkę…
W plutonie głuchoniemych powstańców w Instytucie Głuchoniemych w rejonie Placu Trzech Krzyży walczył m.in.: strz. Kozyrew Mikołaj. Poszukałem na obd.ru - пропал без вести [= zaginął bez wieści] np. Козырев Николай Михайлович między 10.08 a 20.09.1941 (nr 1085311) z Moskowskiego obwodu. To samo Козырев Николай Иванович przepadł 22.09.1941. Ale nie, ten to młodszy lejtnant – nie walczył by chyba jako strzelec. Chociaż powyżej przypomniałem parę przypadków oficerów walczących jako w Powstaniu jako strzelcy. Dlazczego? A może to Козырев Николай Дементьевич , który zaginął w 1941. Przeżyłby 3 lata w niemieckiej niewoli? Osób o takim imieniu i nazwisku jest tam 134. Z tego połowa mogła być tym rosyjskim żołnierzem plutonu AK…
Zofia Michalska Szaruch ps. "Zośka" sanitariuszka batalionu "Zaremba"  kompania "Ambrozja"wspomina szczególnie jednego towarzysza broni:
2.VIII.44  zgłosiłam się do punktu sanitarnego zorganizowanego przy ul. Wilczej 61. Przydzielono mnie do batalionu "Zaremba" do patrolu sanitarnego, gdzie pełniłam służbę do 8.IX. Wśród żołnierzy mego plutonu był Rosjanin, który zbiegł z niewoli niemieckiej przed Powstaniem i wstąpił do AK. Miał dokumenty na nazwisko Sokołowski. Biegle znał język polski w mowie i w piśmie. Nosił pseudonim "Wańka". Pod koniec sierpnia "Wańka" został ranny. Razem z koleżanką odniosłyśmy go na noszach  do szpitala polowego na ul. Poznańską. Opiekowałam się "Wańką" - odwiedzałam go kosztem wolnego od służby czasu i przynosiłam jedzenie. Powstała między nami przyjaźń mimo dużej różnicy wieku: ja byłam uczennicą i miałam zaledwie 16 lat, a on już przed wojną był architektem, znał kilka języków i miał 26 lat. Ofiarował mi swoją fotografię z dedykacją napisaną po polsku, dał mi swój adres (mieszkał z rodzicami w Dniepropawłowsku) i poinformował mnie, że nazywa się Grigorij Czugajew, a nie Włodzimierz Sokołowski. Napisał dla mnie wiersz, w którym zapewnia, że będzie zawsze miło wspominać o mnie. Wiersz poprzedzony jest dedykacją: "W dowód głębokiego szacunku", co dla mnie, szesnastoletniej dziewczynki, brzmiało niezwykle poważnie i uroczyście. Czy rzeczywiście "Wańka" będzie o mnie pamiętał?
Po kapitulacji Powstania "Wańka" odwiedził moją mamę i prosił ją o wpłynięcie na mnie, żebym nie szła do niewoli z wojskiem, tylko opuściła Warszawę razem z nią i z ludnością cywilną. Uważał, że tak będzie bezpieczniej dla mnie. On już był w niemieckiej niewoli i wiedział, co to znaczy... (...) On poszedł do obozu jenieckiego razem z kolegami z batalionu "Zaremba Piorun". Po zakończeniu wojny chciał wrócić do Warszawy, ale losy rzuciły go do Australii. Korespondowaliśmy wiele lat z sobą. 
Oto jeden z listów z dalekiej Australii od Rosjanina do Warszawianki, napisany wzruszającą chromą, lecz szczerą, wzruszającą polszczyzną. Wzrusza i treść listu z 1962 roku:
„Droga Zosia,
18 lat spłyneło za "parę dni"; teraz przynajmnie zdaje że to wszystko było wczoraj. Pamiętam pierwszego Sierpnia po obiedzie my za Szymonem (dowódca baonu na ochocie przed powstaniem) wyjechali z Placu Narutowicza. Chcieli zabrać chłopaków z Królikarni. No z 18 tramwaju musieli wysiadać na skrzyżowaniu Alej Jerozolimskich i Marszałkowskiej, gdyż niemcy już proli z rozpulaczów. My wskoczyli do bramy Marszałkowska 91. Później do krytego rynku na Koszykowej. Stąd Szymon poszedł w kierunku (......), a ja na Hoża 45. Byłem na wojnie, byłem w ciężkich bitwach (lecz to była wojna (......) z regularnego wojska), a nie widziałem takowych bohaterskich wypadów dokonanych przez młodych chłopaków i dziewczynek jak w Warszawie. Nie można opisać to na papierze. I to wszystko na ochotnika. Pamiętam jak dziś, jak żeś nieśli mnie przez złamane mury do Poznańskiej II, a cóż - byliście jeszcze młode jak dzieci (Te odłamki w nogach jeszcze mam, teraz nie wyciągniente.)
Mnie wtedy nawet było wstyd, że dziewczynki mnie musieli transportować na noszach. Pozniej do szpitala przynieśli mnie mandoline i coś do jedzenia(z łączniczką Gigą byliście razem) to było 30.8.
Byłem bardzo wdzięczny, bo nie miałem nikogo z rodziny toż byliście dla mnie jak siostry.
Wszystko, wszystko to się przypomina (trudno to napisać na papierze).
 Grigorij.”
 
                                                                                                    10.IX.1969 Sydney Australia
Droga Zosia, Andrzej i Darek!
Bardzo dziękuję za list i pocztówkę dźwieńkową, która przypomina mnie te 63 dni powstania 25 lat temu. Jak ten czas leci? 25 lat, a dużo jeszcze nie zapomniano gdybyż to było wczoraj. Strażak, Półtowo, Giga, Marta, Kora (ew. Dora - przypisek mój, Beretka), Ignaś, Ryż, Zbigniew, Bohun, Artur, Siwy, podch. Wir i Śniady, Porucznik Bohdan, Ambrozja to tylko pierwsze znajomości z naszego odcinka. Pseudonimy, pseudonimy a za nimi młode byli ludzi że gotowe byli złożyć i złożyli (niektórzy) głowę. Gdzie oni dziś, kto przeżył to piekło? Kto jest jeszcze w Warszawie, to chociaż przejdzie się po ulicach czyle do Kościoła i przypomni sobie; natomiast tutaj, daleko od Kraju, nic podobnego. Losy rozłączyli nas i rozrzucali po świecie. I zostali wspomnienia, wspomnienia... Jak tam mowi w piosence (na pocztówce) "Dalekiej dziewczyny spiew" - lecą moje wspomnienia, gdy pierwszy raz (w spitalu św. Józefa) widziałem dziewczynę z warkoczami piękną i młodziutką byłem zaczarowany. (Siwe włosy mam - nie kłamię)
Nie marzyłem nawet, że my się poznamy, gdyż nie byłem Warszawiakom czy nawet Polakom. Nigdy nie zapomnę, jak byłem wzruszony gdy przyszli do mnie do szpitalu, na Poznańskiej, kolegy i koleżanki po broni. A "Zośka" nawet mandolinę wykombinowała i to dla obcego człowieka! Wiedziałem, że takiego miłego charakteru i dobrego serca, nie często spotkać na całym świecie! A jednak los nie pozwolił nam być razem. Te miłe wspomnienia zostają w mojim sercu jak marzenie w bajce - dopóki żyję!
Możliwe było moja wina, że nie radziłem Cie, droga Zosia, iść do niewoli, lecz bałem się za Ciebie. Byłaś młodą i nie miała praktyki tego życia (żebyś go nikt więcej nie próbował) Bo ja już wiedziałem co to znaczy jeniec wojenny.
Gdy odchodziłem to myślałem, że wrócę do Warszawy a los skierował inaczej... Wszystko przeszło i spłyneło i nigdy nie wróci, tak nie za długo i życie człowieka się skończy... Ale nic. Jak piszesz, droga Zosia - żyjesz i mamy nadzieję że jeszcze trochę pożyjemy!
Grigorij.”
    Warto wspomnieć  śmiertelnie rannego naPrzyczółkuCzerniakowskim17.09.1944 oficera LWP, obywatela ZSRR Siergieja Gryzantowicza Kononkowa, dowódcę batalionu 9.pułku 3.DP. Zmarł on z ran przetransportowany na Pragę dwa dni później. Dowództwo jego batalionu objął do ewakuacji kapitan AK „Motyl” (Zbigniew Ścibor-Rylski). Był to jedyny taki wypadek w Powstaniu Warszawskim, a może w całej II wojnie.
         Poniższy akapit nie dotyczy bezpośrednio walk powstańczych, ale we wspomnieniowej książce tłumaczki z obozu przejściowego w Pruszkowie Dulag-121 ( Danuta Sławińska „Kiedy kłamstwo było cnotą”)  znalazłem nazwiska 4 lekarzy, jeńców radzieckich, którzy bardzo przysłużyli się swoją pomocą byłym powstańcom i wypędzonym mieszkańcom stolicy. Byli to:
- pułkownik Aleksandr Anikiejew, pękaty specjalista od chorób zakaźnych (pod koniec działalności obozu w listopadzie zdecydował się z pozostałymi lekarzami uciekać, podczas przeciskania się pod drutami kolczastymi ogrodzenia swoim niemałym brzuchem utknął pod nimi i jego towarzysze ucieczki musieli rękoma wykopać pod nim dołek w ziemi, aby się doktor Aleksandr przecisnął na wolność),
- bardzo przystojny (zdaniem autorki wspomnień pani Danuty) kapitan Bażanow,
- chirurg Kazanow kapitan marynarki (m.in. operował Francuza rannego w Powstaniu w bardzo intymnym miejscu)
- i o przepięknej ponurej twarzy dr Szejtanow.
    Był też tam Wania ordynans pułkownika Siebera, komendanta obozu Dulag-121.
Mimo ponawianych prób, nie udało się z tymi ofiarnymi ludźmi po wojnie, a nawet po śmierci Stalina nawiązać kontaktu, mimo, że na pewno korzystając z pomocy polskiego podziemia dożyli oni wszyscy wyzwolenia w styczniu’45. Polacy, nawet chyba związani z AL i PPR, dali im pisemne zaświadczenia, że będąc w niewoli pomagali polskiej ludności i nie działali na korzyść wroga. Czy to im pomogło? Doktor Anikiejew na pewno trafił do łagru, gdzie ze swoją specjalnością na pewno się nie nudził…
     Na Powiślu Czerniakowskim razem ze Słowakami w 535. plutonie AK por. Stanki walczyła drużyna Gruzinów. Uciekli oni do Powstańców z kolaboracyjnego batalionu Bergmann, do którego trafili z okrutnej niewoli niemieckiej, mając do wyboru wstąpienie do niego lub głodową śmierć… Artemi Aroniszydze, Micheil Rusziaszwili, Juri Alchazaszwili, Wano Babulaszwili, Giorgi Babulaszwili, Juri Babukaszwili, Elizabar Dżangdżawa, Giorgi Kuczawa, Nikolom Madeszwili, Juri Suszanaszwili, Ioseb Tamradze. Ormianie: Gasparian i Galustian oraz Nazarow.  Juri Alchazaszwili uratował życie dowódcy plutonu Słowakowi Miroslavovi Iringhowi przenosząc go niemal na rękach na drugi brzeg Wisły. Wcześniej z trójką z nich poszedł na niebezpieczną akcję: mieli zlikwidować niemiecki karabin maszynowy. Trzech kolejnych uparło się, że też pójdą, choć za jedyną broń mieli jedną butelkę zapalającą i... kindżał. Starszy lejtnant Józef Tamaradze zginął 15 września, ogniem rkm osłaniając odwrót plutonu przed nacierającymi Niemcami. Sanitariuszka “Aga” opowiadała, że gdy ostatni raz zaniosła mu jedzenie, krzyczał, że chce pić, ale nie wodę, tylko niemiecką krew. Niektórzy z tej “sekcji sowieckiej” przeżyli Powstanie, ale ich los po przeprawie na prawy brzeg Wisły, gdzie stacjonowała już Armia Czerwona, jest nieznany. Można się domyślać, co ich spotkało, znając stosunek Stalina do byłych jeńców. “Stanko” po wojnie starał się ich odszukać, ale listy, które słał do ZSRR, pozostawały bez odpowiedzi. http://tygodnik2003-2007.onet.pl/1547,1240075,3,dzial.html
     Przy okazji Gruzinów wypada przypomnieć bohaterską łączniczkę elitarnego baonu „Parasol” córkę kapitana lotnictwa WP Arkadiusza Schirtładze Irenę pseudonim “Irka”. Miała 16 lat gdy zginęła biegnąc z meldunkiem na ulicy Ludnej (Czerniaków).
Wojenne losy ojca Gruzina i córki Polki splotły się tragicznie symbolicznie - on zamordowany czekistowskim strzałem w potylicę w Katyniu (gdzie leżą również tysiące ofiar NKVD rosyjskiej narodowości),
Ona poległa w Powstaniu Warszawskim, w dniu w którym Stalin łaskawie zaczął zrzucać pomoc dla Polaków, po 44 dniach "niemożności" takowej.
Która pomogła Warszawie jak umarłemu kadzidło, ale którą „pomocą” mógł herszt (nazywany tak przez A.I.Sołżenicyna) pochwalić się sponsorowi - dostawcy Lend-Leasu „przecież pomagaliśmy jak tylko mogliśmy”. A 4 dni później „nawet” pozwolił jedyny raz lądować alianckim samolotom niosącym pomoc Powstaniu..
     W walkach na przyczółku Czerniakowskim, o których zamilczał i skłamał w swoich pamiętnikach Marszałek Związku Sowieckiego (i PRL) wyróżnił się doktor
Sułtan Safijew z Buchary (Uzbekistan), kapitan Armii Czerwonej, który poległ 22.09.44 na ul. Wilanowskiej na Czerniakowie. Przez cały szlak bojowy, od uwolnienie z KL Gesia przez baon „Zośka” był lekarzem polowym w jednego  z najwaleczniejszych batalionów AK - „Parasol” .
Razem z nim zginął węgierski Żyd Paweł Foerro, który po oswobodzeniu z obozu Gęsiówka przez bliźniaczy harcerski baon „Zośka” został ochotniczo żołnierzem AK i ze uwagi na „świetne oko” strzelcem rusznicy przeciwpancernej „Piat”. Zniszczył wiele niemieckich czołgów. Poległ u boku doktora Safijewa, gdy próbowali poddać hitlerowcom pełen rannych szpital polowy, aby uratować znajdujących się tam ludzi…
Niemiecka seria przeszyła ich obu, mimo białych flag trzymanych w rękach…
     O Słowakach jest obszerna literatura, nie będę jej zatem powtarzał. W poniżej linkowanych wspomnieniach por. Miroslava Iringha ps.”Stanko” można o nich również poczytać http://tygodnik2003-2007.onet.pl/1547,1240075,1,dzial.html
     Wielu Węgrów (i Słowaków wcielonych do węgierskiej armii) zbiegło z madziarskich dywizji otaczających Warszawę, jednak zdecydowana większość do partyzantów lasów kabackich i Kampinosu niż do Powstania w mieście. W Podkowie Leśnej spoczywają we wspólnej mogile: Karol Hunyadi, Andras Toth i Józef Verer, którzy polegli 15 września’44.
      Kilku Francuzów utrwaliło się w polskiej pamięci bohaterstwem i walecznością:
kapral Rożek (Roger Barlet) wstąpił 2 sierpnia’44 dobrowolnie do elitarnego batalionu „Zośka” i zginął w obronie Starego Miasta 29 sierpnia.
    15 sierpnia na ul. Grzybowskiej (gdzie obecnie mieści się Muzeum PW) poległ sierżant armii francuskiej, Wehrmachtu i na koniec kompanii AK „Grażyna” Herbert Vengoli. W Godzinę „W” swoją zdecydowaną voltą (przejście z Wehrmachtu na stronę Powstańców „zaklepał” zastrzeleniem majora Luftwaffe dowodzącego na Marszałkowskiej grupą przypadkowo zgromadzonych Wermachtowców) uratował sytuację, ocalając tym samym parę polskich młodych, gorących, niedoświadczonych serc.
    Piękne wspomnienie o innym Francuzie napisał por. Tadeusz (Jacek Rolicki):
„Na Placu Wilsona jest kilka grobów w maleńkim ogródku. Spoczywa tam snem wiecznym sierżant armii francuskiej „Roland”. Jego historia: 1940 linia Maginota, Wogezy, Somma, niewola w Arras, z niej ucieczka. Potem łapanka w Paryżu, Organizacja Todta, 4 ucieczki, ostatnia udana, do wileńskiej partyzantki, prawdopodobnie do legendarnego oddziału por. „Góry”. Z nim dostaje się w przeddzień Powstania do Kampinosu, a stamtąd z odsieczą majora „Okonia” przybył do stolicy. Tam na powstańczej barykadzie pocisk niemiecki ugodził go w serce”.
      Inni Francuzi walczyli na Powiślu (m.in. „Gwiazdka” zginął próbując unieszkodliwić Goliatha) i na Mokotowie ( lotnik ppor. Jean Gasparue).
      Holendrzy: Leendert van der Heijden z Rotterdamu walczył w Śródmieściu, po powstaniu trafił do obozu koncentracyjnego (dlaczego?), z którego wrócił do ojczyzny. W 1969 został odznaczony Krzyżem Partyzanckim (może dlatego trafił do KL nie bezpośrednio po PW a z partyzantki?) i Medalem za Warszawę.
Inny Holender – Lu, mąż Polki Alicji S. ps. „Terry” okazał się w Powstaniu znakomitym strzelcem.
Anton Zietse ps. „Bob” walczył w grupie „Narocz” por. Damazego i kompani ochrony KG AK. Za dwukrotną próbę ucieczki z obozu Fallingbostel XI B dostał się do kompanii karnej obozu w Muehlberg. Wrócił do Holandii.
     Anglik por. John Ward  z Birmingham uciekł w 1942 r. z obozu jenieckiego i do 1.8.44 ukrywał się przy ul. Kruczej i na Żoliborzu (pamiętamy temat o angielskich lotnikach w przejmującym „Ziele na kraterze” Wańkowicza ?). W Powstaniu nadawał korespondencje do brytyjskich mediów, określał też miejsca zrzutów dla lotnictwa. Został ranny, po upadku nie chciał iść do niewoli, doczekał się Armii Czerwonej w oddziale AK na Kielecczyźnie.
    Jan Nowak-Jeziorański wspomina o Belgu, przemytniku diamentów, który w radio „Błyskawica” wygłosił po francusku płomienną przemowę z apelem do wyzwolonego przez (innych) sojuszników Paryża. Kilku innych było w partyzantce Kampinosu.
    Walczyło kilku Włochów, którzy nawet na służbie starali się nie rozstawać ze swoimi polskimi dziewczętami. Po prostu wstąpili do oddziału najładniejszych dziewczyn i starali się z nimi odbywać służbę… Nie wiem czy jednym z nich był żołnierz „Lodovico” oddziału „Grażyna” 15 sierpnia ranny na ul. Grzybowskiej.
    Australijczykiem był jeniec z Krety Walter E. Smith. Uczestniczył w walkach w Śródmieściu, dalszych jego losów nie znam.
     Czech Albin Huska z Ostrawy zdezerterował z Wehrmachtu i dostarczył tuż przed Powstaniem wóz lekarstw i środków medycznych, po czym włączył się do walki, był dwukrotnie ranny. Po wojnie otrzymał Złoty Krzyż Zasługi z Mieczami.
     W jednym z oddziałów walczył czarnoskóry powstaniec z Nigerii: August Agbala (Agboola) O'Brown ps. "Ali", przybysz z Afryki" brał udział w Powstaniu Warszawskim i był jego jedynym czarnoskórym uczestnikiem. Walczył w Śródmieściu, w batalionie "Iwo", jego przełożonym był kapral Aleksander Marcińczyk, ps. "Łabędź”.  http://www.fakt.pl/Murzyn-walczyl-w-Powstaniu-Warszawskim-,artykuly,90559,1.html
    Przy omawianiu narodowości walczących dla Powstania nie można zapomnieć o brytyjskich i Południowoafrykańskich lotnikach (148. dywizjonu do zadań specjalnych), którzy z dalekiej Italii starali się dostarczyć bezcenną dla Warszawy broń i amunicję i których około 100 zginęło w tej służbie (http://www.muzeumlotnictwa.pl/historia/powstanie_warszawskie/index.php)
    Wszystkim tym którzy walczyli w szeregach obrońców Warszawy winniśmy bez względu na ich pochodzenie naszą pamięć i wdzięczność. Cześć Ich pamięci!
 Witek
 
Źródła:
A. Borkiewicz "Powstanie Warszawskie 1944. Zarys działań natury wojskowej"
K. Iranek-Osmecki "Powołanie i przeznaczenie"
Pamiętnik żołnierzy baonu „Zośka”
J. Ciechanowski „Powstanie Warszawskie" i „Na tropach tragedii”
N. Davies "Powstanie'44"
J.  Kirchmayer "Powstanie Warszawskie"
E. Kossoyżydzi w Powstaniu Warszawskim
J. Nowak-Jeziorański "Kurier z Warszawy"   
S. Okęcki „Cudzoziemcy w polskim ruchu oporu 1939-45”                   
S. Podlewski „Wolność krzyżami się znaczy”
A. Starżyński "Polityczne przyczyny Powstania Warszawskiego"
D. Sławińska „Kiedy kłamstwo było cnotą”
S. Stachiewicz „Starówka’1944”
Z. Wróblewski „Pod komendą Gozdawy”
J.K. Zawodny „Powstanie Warszawskie w walce i dyplomacji”
+ źródła internetowe linkowane w tekście
 
  
 
dowódca plutonu w Zgrupowaniu AK "Kwarciany" por. Wiktor Baszmakow "Inżynier"
 
  ст. лейтенант Виктор Башмаков "Инженер"командир взвода АК, р-н Жолибож
 
     5 октября 1944 года, на основании подписанной 3 днями ранее капитуляции, последние отряды* Варшавского Восстания оставили Варшаву. Из центра города в лагеря и неволю отправились 11 668 солдат, не считая около 2 тысяч женщин и почти 5 тысяч раненных.
 Между отправляющимися в лагеря военнопленных, практически не было иностранцев. Но это совсем не значит, что они не принимали участия в "Днях крови и славы" польской столицы (слова из песни "Варшавянка" о польском восстании 1830 г. -"Вот сегодня день крови и славы, Пусть днём спасения окажется" ). Когда 1-го августа 1944 Варшава покрылась баррикадами и на её улицах раздался грохот выстрелов, ни одна благородная душа не могла безучастно смотреть на происходящее. Тем более, что многие из них, этих благородных душ, находившихся в Польше во время окуппации отнюдь не по доброй воле, имели свои, личные счеты к гитлеровцам. Поэтому среди малого осколка иностранных участников Восстания можно насчитать аж 18 национальностей. Помимо поляков на стороне восставших больше всего, естественно, было евреев. К сожалению даже их приблизительное число трудно установить, т. к. среди разрывов снарядов и свиста пуль некогда было спрашивать национальности у соседей по баррикаде. Да и к чему? Так ли это важно было тогда?
     Вторыми по численности, среди принимавших участие в Варшавском Восстании иностранцев, были русские. Это может показаться странным, т. к. информацию о русских Повстанцах всегда было принято обходить стороной. Причин этому, скорее всего, несколько. С одной стороны на российских (советских) участников Восстания ложится тень их сограждан, зверствовавших во время его подавленияна стороне гитлеровцев.
С другой - неоднозначное отношение к повстанцaM и AK остановившейся на правом берегу Вислы Красной Армии, которая, как известно, на 60-70% состояла из рyccкиx.
 Но не нужно забывать и о том, что главнокомандующий этой армией не был рyccким и не представлял интересы русского национального дела.  
 Поэтому мне кажется несправедливым замалчивание того факта, что многие рyccкие доблестно сражались в рядах повстанцев на улицах польской столицы.
    О 28 словаках, воевавших в 535.взводе AK на Чернякуве написаны много статей, репортаж с выжившими участниками,  издана книга.
    О двукратно больших по численности рyccкиx сегодня трудно узнать что-либо. Даже если очень хочется это сделать. Дело в том, что они практически все, за малым счастливым исключением, погибли в августовских и сентябрьских боях 44-го.
    Вот, что можно прочитать на сайте Музея Варшавского восстания:
"Бок о бок с поляками в Варшаве воюют добровольные представители многих национальностей. Самой многочисленной группой являются евреи. Словаки формируют 535 «словацкий» взвод, в состав которого входят также: чехи, грузины, армяне, азербайджанцы и украинцы. В Восстании участвует также несколько французов, венгров, бельгийцев, голландцев, греков, англичан и итальянцев. Воюют румын и австралиец. Повстанцы-иностранцы - это преимущественно беглецы из лагерей военнопленных. Но есть также между них и те, кого судьба связала с Варшавой раньше. До войны.”
     Только одна русская фамилия высечена на Стене Памяти Музея Восстания - ст. лейтенанта Викторa Башмакова ("Инженер"). Командира взвода в роте АК поручика «Кварчаного» (Ежи Здоровского) на Жолибоже. Мне удалось найти его в списке солдат Красной Армии (стр. № 5265579), и узнать, что он родился в 1916 г. в г. Симбирск (ныне Ульяновск, в 1918 г. - место победных боев над большевиками доблестного генерала, тогда еще полковника B.O. Каппеля). Виктор Башмаков был офицером 97-ой стрелковой дивизии. Он погиб вместе со всеми своими солдатами вечером 30 сентября, во время прорыва на другую сторону Вислы, уже после объявления капитуляции Жолибожа. На Прагу смогло пробраться едва ли 20 поляков из отряда АЛ. Среди них не было ни одного рyccкогo.
   2 августа отряд AK, состоявший из боевиков крайне правых национал-демократов (ND), который потом, кстати, станет... жандармерией Cтарогo Города (майор «Барри») и случайно сформированные добровольцы пор. Коссовского среди которых оказался талантливший польский поэт военного периода Кшиштоф К. Бачински (его стихи на русском) освободили из тюрьмы на ул. Даниловичской более 20 советских офицеров. Освобожденные сразу же заявили о своем желании примкнуть к отрядам Армии Людовой. После проверки многие из них влились в состав 1 роты III батальона АЛ, где и воевали рядовыми боцами. Почти все они полегли в Cтаром городe. История не сохранила нам их имен. От этих офицеров, как предполагается, бывших пограничников, попавших в плен в самые первые дни войны, в память нам остались только подпольные клички августа-сентября 44-го. Капитан „Танк”, поручик „Гранат”, подпоручик „Аэроплан”.
 В рядах AK воевали и другие рyccкие. Вспоминает поручик Гарлинский "Bełt":
    "1 августа. Около 18-и часов. Возле меня останавливается штатский, некоторое время внимательно смотрит и, только после этого, говорит: «Я - Григорий Семёнов, родом с Урала. Убежал от немцев, чтобы вместе с вами бороться за свободу и лупцевать их, гадов. Примите меня в ваш отряд.
И его принимают. Обрадованный Гриша в первом же бою подает всем пример отваги и доблести. Добывает несколько винтовок, берет в плен 2 немцев. Потом за боевые заслуги получает Крест Доблестных. Погибает Гриша примерно 20 августа на Старом Мясте".
    Почему его фамилии нет на доске памяти Героев Варшавского Восстания ?
Может, это его архивная карточка - "Семенов Григорий Романович, 1904 года рождения, родился в Челябинской области, в 1942 г. пропал без вести"? Хотя таких, пропавших без вести Григориев Семеновых, по архивным документам более сотни…
  Эдмунд Одоркевич (AK) вспоминает о 2-х молодых, но, к сожалению, уже больных туберкулезом, советских лейтенантах, которым удалось убежатьcбежать из лагеря. После начала Восстания они обратились к полевому командованию AK с просьбой, чтобы им разрешили воевать с оружием в руках, дав возможность поквитаться с немцами. Их просьба была удовлетворена, и они воевали. Как обычные солдаты, т. к. не хотели принимать на себя никаких командирских функций за исключением возможности использования их воинского опыта. Погибли в очередной дерзкой вылазке. Но нашли то, что искали – возможность отомстить и умереть с оружием в руках.
   Из воспоминаний Генриха Станислава Лагоцкого (подпольные клички "Граф", "Орел"), бойца Армии Крайовой из батальона "Храброго II":
     „«Лесной Кот" (Марьян Томашевский), заместитель командира нашего взвода провел небольшой инструктаж с ребятами. Добровольцами вызвались четверо: я - "Орел" Генрих Лагоцкий, "Монета" - Фадей Тарчиньский, "Зенек" - Зенон Войцеховский, "Цапля" - Сигизмунд Краевский. В нашу группу включили ещё двух россиян, сбежавших в первые дни Восстания  из бригады Каминского и воевавших в роте «Леха Желязного». Это были «Женька» - Евгений Мулкин и погибший позже, 20 сентября 44-го, «Мишка», имени которого я не запомнил. Мулкин умер уже после войны.
      На месте остался только "Мишкa", который должен был поджечь склады и быстро отойти. Мы оставили ему бутылки с бензином, а сами быстро отступили под прикрытие каменной будки. Выбор выпал на "Мишку", поскольку он говорил по-русски и в случае неудачи мог спастись, т. к. и на нём, и на «Женьке» были немецкие мундиры. Нам же оставаться с ним не было никакой возможности. Мы и так уже засекли несколько огневых точек и двигаться дальше по пристрелянной противником местноти было очень опасно. Медленно, старательно маскируясь, мы отошли в сторону ворот. Когда добрались до будки, спрятались за ней и дали знак "Мишке", чтобы он поджигал склады.
Полностью воспоминания  Генриха Лагоцкого ("Граф", "Орел") - http://blogmedia24-historia.blogspot.com/2009/08/na-woli
   Я отыскал Его в списке солдат Красной Армии:
Мулькин Е. Николаевич, 1922 года рождения, сержант, 230 див. 33 Арм., 13.04.1942 "попал в плен (освобожден)"
Советские данные не говорят, что в нацистской неволе он оказался дважды.
Номер записи          65310965
Фамилия       Мулькин
Имя    Евгений
Отчество       Николаевич
Дата рождения          __.__.1922
Дата и место призыва          __.__.1941 Ленинский РВК, Украинская ССР, г. Киев, Ленинский р-н
Последнее место службы    230 див. 33 Арм.
Воинское звание       сержант
Причина выбытия    попал в плен (освобожден)
Дата выбытия          13.04.1942
 
 В группе "Хоробрый II" воевал и Семен Михайлович Мдинарадзе. Лицо с такими данными (уроженец местечка Мохорадзе) числится в списке советских солдат "пропавшим без вести" в сентябре 1941 г.. Если это он, то прежде, чем снова оказаться на свободе, ему предстояло пережить 3 года немецкого плена. Он пережил. Выжил, оказался на свободе. И выбрал борьбу.
 Во взводе глухонемых (! - это не ошивка и не легенда, а факт) повстанцев в Институте Глухонемых в районе Площади Трех Крестов рядовым бойцом воевал Козырев Николай. Я поискал на obd.ru - Козырев Николай Михайлович, например,  пропал без вести между 10.08 и 20.09.1941 (nr 1085311) в Подмосковье. То же самое, Козырев Николай Иванович - пропал без вести 22.09.1941. Но нет, этот был младшим лейтенантом – навряд ли он воевал бы рядовым бойцом. Хотя выше я напомнил пару случаев, когда советские офицеры принимали участие в Восстании в качестве рядовых. Так что – а почему бы и нет? А может это - Козырев Николай Дементьевич, который пропал в плен тоже в 1941 году. Смог бы он пережить 3 года немецкой неволи? Всего лиц с такими именами и фамилией на obd.ru - 134. Из них добрая половина могла бы быть этим русским солдатом взвода глухонемых AK.
  Cофия Михальска-Старых («Зоська»), санитарка роты «Амброзия» батальона "Zaremba", вспоминает одного из своих товарищей по оружию:
„2.VIII.44, добравшись до санитарного пункта, организованного в доме 61 на Волчьей улице, я заявила о своем желании стать санитаркой. Меня назначили в санитарный патруль батальона "Zaremba", где я и несла службу до 8.IX. Среди солдат моего взвода был рycc, который ещё до Восстания сбежал из немецкой неволи и вступил в AK. Он имел документы на фамилию Соколовский. Хорошо знал устный, разговорный польский язык, мог читать и писать по-польски. Носил псевдоним "Wańka". В конце августа "Wańka" был ранен. Вместе с подругой мы отнесли его на носилках в полевой госпиталь на улице Познанской. Я заботилась о "Ванькe" - посещала его в свободное от службы время, приносила ему еду. Между нами, несмотря на большую разницу в возрасте (я – ученица, которой совсем недавно исполнилось 16 лет, а он, 26-летний, уже до войны был архитектором, знал несколько языков), установились хорошие, дружеские отношения.
«Ванька» подарил мне свою фотографию с посвящением, написанным по-польски, дал свой адрес (он с родителями жил в Днепропавловскeи сказал, что его зовут Григорий Czugajew (Жугаев, Джюгаев?), а не Владимир Соколовский. Он написал для меня стихотворение, в котором уверял, что всегда будет тепло вспоминать обо мне. Стихотворению предшествовало посвящение - "В доказательство глубокого уважения", которое для меня, тогда шестнадцатолетней девочки, звучало необыкновенно важно и торжественно. В самом деле, "Ванькa" будет меня помнить?
После капитуляции Восстания "Ванькa" встречлся с моей мамой и просил ее повлиять на меня, чтобы я не шла в плен вместе с повстанцами, а покинула Варшаву с ней и  гражданским населением. Он считал, что так будет безопаснее для меня. Он уже был в плену и знал, что это такое... (...) «Ванька» пошел в лагерь для военнопленного вместе с бойцами батальона "Zaremba Piorun". После окончания войны хотел вернуться в Варшаву, но судьбы забросили его в Австралию. Много лет мы переписывались между собой.”
Вот одно из писем, что пришли Варшавянке от россиянина из далекой Австралии и написаны искренним, волнующим польским языком. Трогает и само содержание послания, датированного 1962 годом:
"Дорогая Зося,
18 лет пролетело, как "пара дней", и сейчас кажется, что всё, случившееся с нами, произошло буквально вчера. Я помню первого августа, после обеда мы с Симоном (командующий baonu на охоте перед возникновением?) выехали с Площади Нарутовича. Хотели забрать ребят из Крольчатника. Но из трамвая, что шел по 18-му маршруту, пришлось выскакивать на перекрестке Аллей Иерусалимских и Маршальской, потому что немцы уже давили с автоматов. Мы заскочили в ворота дома на Маршальской, 91. А уже оттуда - к крытому рынку на Костюшко. От него Симон пошел в сторону (......), а я на Хожа (Hoża), 45. Я был на войне, участвовал в тяжелых боях (конечно, это всё-таки была война (......) регулярные войска), но таких доблестных вылазок, как в Варшаве, я не видел. А ведь в них участвовала молодежь. По сути, - мальчишки и девчонки. И все - добровольцы. Невозможно это описать на бумаге.
Как сегодня, помню, как через развалины несли меня к госпиталю на Познанской. А ведь вы были такими молодыми… Практически детьми. Те, варшавские, осколки у меня и сейчас – в ногах. Теперь, наверное, навсегда. Их уже не вытащить.
Мне тогда даже стыдно было, что меня на носилках должны транспортировать девочки. Позже, в госпиталь, Вы принесли мне мандолину (mandoline?) и что-то из еды (Вы были вместе со связной Жигой (Gigą)). Это было 30.08.
Я был очень благодарен Вам, потому что у меня не было никого из родных, а вы для меня были, как сестры.
Всё. Всё это в памяти. Но очень трудно написать об этом на бумаге.
Григорий".
  
10.IX.1969 Sydney Australia
Дорогая Зося, Анджей, Дарек!
Благодарю за письмо и звуковую открытку, которая напомнила мне эту 63 дня восстания 25 лет тому назад. 25 лет, а много еще не забыто, как бы это было вчера. "Strażak, Półtowo, Giga, Marta, Kora, Igna, Ryż, Zbigniew, Bohun, Artur, Siwy, podch. Wir i Śniady, Porucznik Bohdan, Ambrozja - это только первые знакомства с нашей позиции. Псeвдонимы, псевдонимы, а за ними молодые люди, которые были готовые сложить и (некоторые) сложили головы.
Где они сегодня, кто выжил этот ад? Кто еще в Варшаве, тот хотя прогуляется по улицам или в костел и вспомнит, а здесь, далеко от страны - ничего подобного. Судьва разделила нас и разбросила в мире. И остались воспоминания, воспоминания. Как там говорится в песни из отрытки "Далекой девушки запей" - летят мои воспоминания, когда первый раз (в больницы св.Иозефа) я увиел девушку с косой, прекрасную и молодую. (Я уже седой - не вру). Я не мечтал даже, что мы познакомимся, потому что я не был варшавянином, а даже поляком. Никогда не забуду, как я волновался, когда ко мне в госпитал на ул. Познаньской, пришли мои соратники. А Зосья даже мандолину выкоробкала, для чужого человека! Я знал, что такой хороший характер и доброе сердце не часто можно встретить во всем мире. Однако судьба не позволила нам быть вместе. Эти милые воспоминания останутся в моем сердце как мечат в сказке - пока я жив.
Возможно моей воной было, что я советовал Тебе, дорогая Зосья, не идти в плен, но я переживал за Тобой. Ты была молодая и неопытна этой жизни (чтобы Ты её никогда на испытала!). Я уже знал, что значит военный пленный.
Когда я уходил, тогда думал, что вернусь в Варшаву, но судьба решила иначе... Всё прошло и никогда не вернётся, не за долгие время и жизнь человека закончится... Но ничего. Как пишешь, дорогая Зосья - Ты живёшь и надеюсь, что мы еще поживём.
Григорий.
 
Нельзя не вспомнить смертельно раненого на Черняхувском плацфдарме 17 сентября 1944 фицера 3-ей дивизии ВП, комбата Сергея Грызантовича Кононова. Умерл после эвакуации на Прагу 19 сентября После его ранения батальон ВП возглавил капитан АК "Мотыль" (Zbigniew Ścibor-Rylski). Это, кажется, единственный случай в боях Варшавского Восстания, а может целой 2мв.
 
Номер записи 5039183
Фамилия Кононков
Имя Сергей
Отчество Гризантович
Дата рождения __.__.1918
Место рождения Амурская обл., Благовещенский р-н, д. Новопетровск
Дата и место призыва __.__.1937, г. Омск
Последнее место службы 1 Польская Арм.
Воинское звание ст. лейтенант
Причина выбытия убит
Дата выбытия 19.09.1944
Название источника информации ЦАМО
Номер фонда источника информации 33
Номер описи источника информации 11458
Номер дела источника информации 440
 
    Этот абзац напрямую не связан с повстанческими боями и борьбой восставших, но в книге воспоминаний переводчицы из памятного пересыльного лагеря в Прушкове (Pruszkowie) ДУЛаг-121 (Dulag-121) ( Danuta Sławińska "Когда ложь была добродетелью") я нашел фамилии 4 врачей, советских военнопленных, которые своей помощью, как могли, облегчали положение бывших повстанцев и изгнанных из столицы жителей. Это были:
- полковник Александр Аникеев (Anikiejew), тучный специалист по инфекционным заболеваниям. Уже в конце деятельности лагеря, в ноябре, он, вместе с остальными врачами, решился на побег, но как только подполз под колючую проволоку ограждения, из-за своего достаточно большого живота застрял под ним и его товарищи должны были руками выкопать в земле под ним ямку, чтобы доктор смог всё-таки протиснутья под «колючкой» и оказаться на свободе,
- очень красивый (по мнению автора воспоминаний госпожи Дануты) капитан Базанов (Bażanow),
- хирург капитан Казанов. Именно он оперировал француза, раненного в ходе Восстания в очень интимное место,
- и с прекрасным понурым лицом доктор Шайтанов (Szejtanow)..
Среди них был и Ваня (Wania) ординарец полковника Зибера (Siebera), коменданта лагеря Dulag-121.
   Несмотря на многочисленные попытки, с этими самоотверженными людьми после войны, и даже по смерти Сталина, так не удалось установить какой-либо контакт. Хотя, очень похоже на то, что с помощью польского подподполья все они дожили до освобождения в январе 45. Поляки, связанные с AL и PPR, даже дали им письменные справки, что будучи в плену они помогали польскому населению и не действовали в интересах врага. Помогло ли это им? Доктор Аникеев (Anikiejew), наверное, всё-таки попал в лагерь, где, скорее всего, не сидел без дела со своею специальностью...  
    На Чернякувском плацдарме (Powiślu Czerniakowskim) вместе со словаками 535.взвода AK под командованием поручика Станки (Stanki) воевала несколько грузинов. Они перебежали на сторону повстанцев из коллаборационного батальона Бергман (Bergmann), в который попали из немецких лагерей, жестокой необходимостью посавленные перед выбором - или голодная смерть, или переход на сторон врага. Артем Аронишидзе (Aroniszydze), Михаил Рушиашвили (Micheil Rusziaszwili), Юрий Алхазашвили (Juri Alchazaszwili), Вано Бабулашвили (Wano Babulaszwili), Георгий Бабулашвили (Giorgi Babulaszwili), Юрий Бабукашвили (Juri Babukaszwili), Элизабар Дзангдзава (Elizabar Dżangdżawa), Георгий Кучава (Giorgi Kuczawa), Николом Мадешвили (Madeszwili), Юрий Сушанашвили (Juri Suszanaszwili), Иосиф Тамарадзе (Ioseb Tamradze). Армяне: Михаил Гаспарян (Gasparian) и Саша Галустян (Galustian). И русский Михаил Назаров (Nazarow).
Юрий Алхазашвили спас жизнь командира взвода словака Мирослава Ирингхова, когда практически на руках переправил его на другой берег Вислы. До этого трое из тех, «советских», воевавших в «словацком» взводе, выполнили опасное задание: ликвидировали немецкий пулемет. Все они вызвались добровольцами, хотя, в качестве оружия на всех троих были одна бутылка с зажигательной смесью и... кинжал.
Старший лейтенант Иосиф Тамарадзе погиб 15 сентября, прикрывая огнем взвод, отступающий под напором немцев. Санитарка «Ага» ("Aga") рассказывала, что когда последний раз принесла ему еды, он кричал, что хочет пить, но не воду, а немецкую кровь. Некоторые из этой "советской секции" пережили Восстание, но их судьба, после переправы на правобережье Вислы, в расположение частей Красной Армии, неизвестна. Зная отношение Сталина к бывшим военнопленным, можно только догадываться, что их ожидало. Командир словацкого взвода - «Станко» ("Stanko") - после войны пытался их разыскать, но письма, направленные им в СССР, так и остались без ответа.
    Говоря о грузинах «словацкого» батальона, нельзя не вспомнить и о доблестной связной элитарного батальона "Зонтик" «Парасоль»), дочку капитана авиации WP Аркадия Ширтладзе (Schirtładze) - Ирину (псевдоним "Irka"). Ей было всего 16, когда она погибла, доставляя донесение на улицу Людную (Czerniaków). Военные судьбы отца грузина и дочки полячки трагически символичны - он убит в Катыни чекистским выстрелом в затылок, как и тысячи иных жертв НКВД самых разных национальностей,
- она погибла в ходе Варшавского Восстания, в день когда «ласковый» Сталин, после 44 дней "невозможности", начал сбрасывать помощь полякам. Которая помогла Варшаве, как умершему ладан, но зато вожак (называемый так A. И. Солженициным) мог хвастаться ею спонсору - поставщику Ленд-Лиза: "ведь мы помогали, как только могли". А ещё через 4 дня (18.09.44) даже позволил в первый и последний раз приземлиться самолетам союзников, сбрасывающим помощь восставшей Варшаве, на советских аэродромах под Полтавой. (Operation Frantic)
    В боях на Чернякувском плацдарме, о которых в своих мемуарах решил замолчать и солгать один советский маршал (скорее всего не он, а кто-то другой сделал эту подлость - мемуары издались после его смерти) отличился доктор Султан Сафиев, капитан РККА, узбек из Бухары.Погиб 22.09.44, после семи дней самых жесточайших боев Варшавского Восстании как военный врач батальона АК "Парасол" на ул. Вилановской на Чернякyве. Погиб вместе с венгерским евреем Павелом Фоэрром, который в ходе Восстания уничтожил несколько немецких танков...
Оба герои сражались в этом элитом батальоне, в планах будущем парашютном отряде ВП, с 5-ого августа, когда братский элитный батальон "Зоська" освободил концлагерь на ул. Гусей с 350, в большинстве евреями с разных стран оккупированной Европы. Много из них вступило в шеренги повстанцев, особо в качестве технической поддержки.
   О словаках есть обширная литература, поэтому не хочу повторяться. Можно почитать и упоминавшиеся выше воспоминания поручика Мирослава Ирингха.
   Много венгров (и словаков, призванных в венгерскую армию) сбегало из мадьярских дивизий, стоявших вокруг Варшавы. Однако, подавляющее большинство из них уходило не в город, а к партизанам Кабацких (kabackich) лесов и в Кампинос (Kampinos). Поэтому на стороне повстанцев воевало не так уж и много венгров.
   В братской могиле на Лесной Подкове лежат погибшие 15 сентября 1944 года Карл Хуньяди (Hunyadi) (прекрасная, королевская фамилия!), Андраш Тот (Andras Toth) и Йозеф Верер (Józef Verer).
    В польской памяти, благодаря своей отваге и доблести, остались несколько французов:
капрал «Рожек» („Rożek”) (Роже Барлет - Roger Barlet), 2 августа 44 добровольно примкнувший к элитарному батальону "Zośka" и погибший при защите Старого Города 29 августа.
  15 августа на ул. Гжибовской (Grzybowskiej) (теперь здесь находится Музей Варшавского Восстания ) погиб сержант французской армии, Вермахта и, в заключение, роты AK «Гражина» ("Grażyna") Герберт Венголи (Vengoli). Во время перехода на сторону повстанцев он застрелил майора люфтваффе, командовавшего на Маршальской группой случайно собранных немецких солдат разных частей Вермахта. И тем самым не только выправил положение, складывавшееся не в пользу восставших, но и спас несколько молодых, горячих, малоопытных польских сердец.
Прекрасное воспоминание о другом французе написал поручик «Фадей» (Яцек Ролицкий - Jacek Rolicki):
    В маленьком сквере на площади Вильсонa - несколько могил. В одной из них упокоился вечным сном сержант французской армии "Роланд". Его история: 1940, линия Мажино, Вогезы, Сомма (Maginota, Wogezy, Somma), плен в Аррасе, побег. Потом облава в Париже, Как результат - Организация Тодта (Todta), 4 попытки побега, последняя – удачная. Так «Роланд» оказался у вильнюсских партизан. Вероятнее всего, в легендарном отряде поручика "Горы". С ним, накануне Восстания, он перебирается в Кампиносу (Kampinosu), а оттуда, с помощью майора "Окуня", - в столицу. И уже здесь, на повстанческой баррикаде, немецкая пуля попала во французское сердце"
    Другие французы воевали на Повислье (Powiślu) (в т.ч. "Звездочка" погиб, пытаясь обезвредить Голиафа (Goliatha), и на Мокотуве (Mokotowie) (подпоручик летчик Жан Гаспарю (Gasparue).
Голландцы: Леендерт ван дер Хейден (Leendert van der Heijden с Rotterdamu) воевал в Центре города, после поражения Восстания попал в концлагерь (почему?), из которого вернулся на Родину. В 1969 награжден Партизанским Крестом (может потому и в концлагерь (KL), поскольку попал в него не непосредственно после капитуляции Варшавского Восстания, а уже из партизанского отряда?) и Медалью участника Варшавского Восстания.
Другой голландец – Лю (Lu), муж полячки Алисии С. (Alicji S), подпольный псевдоним „Тэрри” („Terry”), остался в памяти повстанцев великолепным стрелком.
Антон Зиитс (Zietse), подпольный псевдоним "Боб", воевал в группе «Нарочь» ["Narocz"] поручика Дамажего (Damazego) и роте охраны КГ AK. За две попытки побега из лагеря Фаллингбостель 9В (Fallingbostel XI B) переведен к уголовникам в лагерь Мойльхберг (Muehlberg). Вернулся в Голландию.
    Англичанин, поручик Джон Воpд (John Ward) из Бирмингема. В 1942 г. сбежал из лагеря для военнопленных и до 1.8.44 скрывался на улице Вороньей и на Жолибоже (Żoliborz) (помним историю с английскими летчиками в пронзительном "Зелье на кратере" M. Ваньковича?). В ходе Восстания снабжал информацией британские медиа, и определял места выброски гpузов для авиации союзников. Был ранен, после капитуляции не хотел идти в плен и дождался прихода Красной Армии в отряде AK на Киeлесчижне (Kielecczyźnie).
    Ян Новак-Ежераньский (Nowak-Jeziorański) вспоминает о бельгийце, контрабандисте алмазов, который на радио "Молния" [=Błyskawica] по-французски произнес пламенную речь в честь освобождения Парижа союзниками. Несколько других бельгийцев было в партизанском отряде в Кампиноском лесу (северо-запад Варшавы)  [Kampinos].
    На стороне повстанцев воевало несколько итальянцев, которые даже на службе старались не расставаться со своими польскими девушками. Они попросту вступали в отряды с самыми хорошенькими девушками и старались воевать вместе с ними. Точно не знаю, но скорее всего, один из них – Лодовико ("Lodovico") - боец отряда Гражина» ("Grażyna"), 15 августа был ранен на улице Гжибовской (Grzybowskiej).
Австралийцем был плененный на Крите Вальтер Э. Смит. Участвовал в боях в Центре города, дальнейшая его судьба не известна.
    Чех Альбин Гуска (Albin Huska) из Остравы дезертировал из Вермахта и незадолго до Восстания доставил в Варшаву автомобиль лекарств и медицинских препаратов, после чего включился в борьбу, был дважды ранен. После войны получил Золотой Крест Заслуги с Мечами.
    В одном из отрядов воевал чернокожий повстанец: August Agbala (Agboola) O'Brown псевдоним "Али", приезжий из Африки участвовал в Варшавском Восстании и был его единственным чернокожим участником. Воевал в Центре города, в батальоне "Iwo", его командиром был капрал (= ефрейтoр) Александр Марцинчик [= Marcińczyk], пс. "Łabędź” [="Лебедь"].  http://www.fakt.pl/Murzyn-walczyl-w-Powstaniu-Warszawskim-,artykuly,90559,1.html
    Если вспоминать национальности, принимавших участие в Варшавском Восстании, нельзя забывать о британских и южно-африканских летчиках, выполнявшего специальное задания 148-го авиационного полка, которые старались перебросить из далекой Италии бесценные для Варшавы оружие и амуницию. Почти 100 из них погибло при попытках этой помощи.
   Всем им, воевавшим в рядах защитников Варшавы, независимо от их национальности, - наши благодарность и память. Светлая память!

Witek

Krysztof Baczyński /талантливший поэт военного периода Кшиштоф Бачински

 

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj15 Obserwuj notkę
Witek
O mnie Witek

  "..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08 ..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." " Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności" JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka" "350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..." Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...) "Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел" = "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Kultura