"Przez wiele setek lat póki istnieć będzie naród polski każdy Polak będzie przyznawał, że Powstanie Warszawskiego było samobójczym szałem i będzie do niego miał synowską miłość i tkliwość. Będzie z niego dumny" Stanisław Cat-Mackiewicz, wybitny polski pisarz polityczno-historyczny
kontynuacja artykułu "Powstanie'44 - kulisy podjęcia decyzji o Godzinie W cz.1"
31.07 na porannej odprawie KG AK wobec informacji szefa wywiadu płk. Iranka-Osmeckiego (obecni ocenili jego raport jako seminaryjny wzorzec jak powinien wyglądać idealny wykład wywiadu armii przed podjęciem decyzji operacyjnej, bardzo dokładny, z precyzyjnym ustaleniem nazw, siły i kierunku przemieszczania się jednostek nieprzyjaciela), że Niemcy skutecznie powstrzymali ataki Sowietów i przeszli do natarcia oraz wniosków: „najbliższe dni nie przyniosą przełomu w sytuacji przed Warszawą”, Komendant Główny AK zapowiedział: „walka nie zostanie podjęta 1 sierpnia i najprawdopodobniej też nie 2-go sierpnia”. Wobec tego najżarliwszy zwolennik natychmiastowej walki płk. Rzepecki oznajmił teatralnie głośno: „w tych warunkach nie przyjdę na popołudniową odprawę (o 18-tej), można być pewnym, że nie zapadnie żadna decyzja, a ja nie mam czasu".
Co się więc stało, jakim cudem następnego dnia Warszawa zabrzmiała hukiem wystrzałów Godziny W ?
Tak wspomina tę odprawę o „18-tej” dnia 31 lipca 1944 szef wywiadu płk. Iranek-Osmecki:
”Poranna odprawa i opanowane zachowanie radykalnych zwolenników wybuchu walki uspokoiły mnie [ Rzepecki, Okulicki, Chruściel – przyp. Witek ]. Po południu otrzymałem kolejne informacje, tym razem pewne, że niemieckie dywizje pancerne szykują poważne kontruderzenie na przedpolu warszawskim. W takim wypadku rozpoczynanie powstania byłoby nonsensem. Postanowiłem dotrzeć do KG = Komenda Główna AK] trochę wcześniej, aby zrelacjonować sytuację przed zaplanowaną naradą o 18:00. Niestety z powodu łapanki [= zwyczajowej obławy niemieckiej na warszawskich ulicach] musiałem obejść cały kwartał domów i przeczekać. O 17:45 gdy dotarłem na Pańską (konspiracyjny lokal KG AK), nikogo oprócz gen.Bora nie zastałem. Zapytałem dlaczego jeszcze nikogo nie ma, Bór odpowiedział:
- "Monter przyniósł wiadomość, ze tanki sowieckie zajęły Okuniew, Radość i Miłosną i zrobiły wyłom w niemieckim przyczółku na Pradze. Powiedział, że jeśli nie zaczniemy teraz, możemy się spóźnić. Wydałem więc rozkaz. Byłem z Pełczyńskim i Okulickim
- Popełnił pan błąd panie generale, informacje Montera są niedokładne. Otrzymałem właśnie ostatnie meldunki - przyczółek praski nie został przełamany. Wręcz przeciwnie - Niemcy przygotowują się do rozpoczęcia przeciwnatarcia"
Bór usiadł, a raczej osunął się na krzesło. Kilkakrotnie przetarł reką czoło, poczym zapytał bezdźwięcznym głosem:
- Co mam robić? Co mi pan radzi?”
I-Osmecki.: „Czy ma pan łączniczkę, żeby odwołać rozkaz?"
Bór.: „A więc trzeba raz jeszcze odwoływać? Znowu odkładać?"
I-O.: „Tak, panie generale. Wybrał pan najgorszy moment. Trzeba przekazać odwołanie rozkazu"
Wszedł Szostak [umiarkowany zwolennik powstania - przyp. Witek]
Bór.: „Mój Boże, już szósta. Już ponad godzinę temu jak Monter stąd wyszedł. Już za późno, nie możemy nic zrobić."
Szostak: „Jak to? wydal pan rozkaz bez porozumienia z Irankiem-Osmeckim, szefem II Oddziału, ani ze mną (szef wydziału operacyjnego) ? To szaleństwo. Damy się wszyscy zmasakrować. Trzeba natychmiast odwołać ten rozkaz."
Bór : „Za późno, nie możemy juz nic poradzić"
Siedział bezsilny, wyczerpany (..)
- „Nie możemy nic więcej zrobić”.
wstał i wyszedł.
Po chwili wszedł płk.Pluta-Czachowski i oznajmił: „Przeciwnatarcie niemieckie właśnie się rozpoczęło". (K.Iranek-Osmecki „Powołanie i przeznaczenie” str.425)
Na drugi dzień, o tejże porze porze rozpoczęła się najdramatyczniejsza bitwa w historii narodu polskiego, trwająca 63 dni , której rezultaty (m.in. wymienione w
poprzedniej notce ) znamy.
Nasuwa się pytanie podstawowe – czy przyniesiona przez Montera wiadomości o „tankach sowieckich w Radości i Miłosnej" (przedmieścia Pragi) i wyłomie w niemieckiej obronie były prawdziwe? Otóż NIE. A przynajmniej nie do końca. Jakieś 2-3 zabłąkane czołgi mogły rzeczywiście znaleźć się na przedpolach Pragi, bo Armia Czerwona miała w zwyczaju i taktyce „rozpoznanie bojem” czyli ryzykowne ataki poszczególnych oddziałów aż do zatrzymania przez wroga. Ogromna ilość (produkcja ponad 15 tysięcy rocznie) uniwersalnych, znakomitych tanków T-34 i ograniczona troska o straty własne umożliwiała samotne rajdy czołgowe (z lub bez desantu na pancerzu) w głąb terytorium wroga. Natomiast o żadnym zajęciu (nawet czasowym) Miłosnej czy już w ogóle przełamaniu obrony nie mogło być mowy.
Zresztą jest jeszcze jedna hipoteza. 29.07 płk Bokszczanin po wszystkich swoich ostrzeżeniach (przypomniałem je w
cz.1 niniejszych rozważań ) powiedział na koniec :
"Musimy być bardzo ostrożni. Trzeba 2 razy sprawdzać każdą wiadomość dotyczącą Armii Czerwonej. Bolszewicy będą mogli wysyłać patrole, abyśmy sądzili, że to atak (na Warszawę). Trzeba upewniać się, że to ich główne siły, a nie tylko wabik” (Iranek-Osmecki str.421).
Janusz Bokszczanin był dowódcą plutonu w 4. pułku huzarów antysowieckiej armii gen.
Denikina i znał dobrze perfidię i brak skrupułów bolszewików.
Następna kwestia – skąd Monter pozbawiony aparatu wywiadowczego miał tą wiadomość o sowieckich tankach na Pradze ? Szef wywiadu AK płk. Iranek-Osmecki podczas Powstania dokładnie sprawdzał przez swych podkomendnych czy były jakiekolwiek meldunki o przełamaniu przedmościa niemieckiego na przedpolach Pragi - co jak meldował Monter Borowi o 17-tej 31.07.1944 i definitywnie ustalił, że żadnych takich meldunków i faktów nie było. (Iranek-Osmecki str.423)
Mogło być tak - 31 lipca po południu Monter spotkał się z
Rzepecki i ten przysiągł mu, że właśnie wraca z Pragi i na własne oczy widział tam sowieckie wojska z czołgami. Monter, mając do niego wielkie zaufanie, pod wrażeniem tych rewelacji natychmiast pobiegł do wahającego się od kilku dni Bora i tą sensacją przekonał go ostatecznie do wydania rozkazu do walki. Mimo, że wiadomość okazała się nieprawdą i miała tragiczne, fatalne skutki (może właśnie dlatego), Monter nigdy nie tłumaczył się oficjalnie od kogo ją otrzymał. Może wstyd mu było, że dał się tak podejść swojemu przyjacielowi? Bo
Rzepecki i Monter-Chruściel znali się od dawna, co najmniej od 1931 r. z
CWP w Rembertowie. Przebiegły i inteligentniejszy
Rzepecki miał na swego prostolinijnego przyjaciela przemożny wpływ. Przekonał go do szans powodzenia powstania nawet przy katastrofalnym stanie uzbrojenia, dopingując go mirażem chwały zwycięskiego dowódcy (bo Chruściel dzielnym, bojowym oficerem był, czego nie można mu umniejszać, we wrześniu’39 walczył aż do 29.IX na czele
82. syberyjskiego pułku piechoty, wywodzącego się z 1.pułku strzelców polskich, który stanowił zimą 1919/20 bohaterską tylnią straż armii
admirała Kołczaka i
walecznego generała Kappela. Tłumaczył mu optymistycznie rozwój sytuacji politycznej (bo w tym temacie dowódca warszawskiej AK „
był absolutnym ignorantem”). Warto tu zająć się osobą Jana Rzepeckiego, szefa propagandy AK ( BIP). Ciekawa, złożona postać, ideowy piłsudczyk, od 1914 w Jego legionach. Mimo to podczas kryzysu majowego 1926 zostaje wierny rządowi i osobiście dowodzi żołnierzami uniemożliwiającymi Marszałkowi przejazd przez most Poniatowskiego. Po zamachu majowym służba w
CWP i
WSW. Walczył w 1939 r. po czym przeszedł do działalności konspiracyjnej w ZWZ-AK, będąc politycznie blisko PSL, które po wojnie miało największe szanse być główną partią polityczną. We wrześniu 1945 krytykując płk.Radosława za wezwanie do ujawniania się, zakładając czy stając na czele organizacji
„Wolność i Niezawisłość”. 5.11 tegoż roku aresztowany, wydaje wszystkich swoich współpracowników i nawołuje do ujawnienia pozostałych. Skazany na 8 lat więzienia (sic! ,
amnestionowany zaraz przez prezydenta Bieruta. W tym samym roku, kilka miesięcy wcześniej niespełna 18-letnia sanitariuszka
„Inka” Danuta Śledzikówna dostaje karę śmierci za „uczestnictwo w organizacji dążącej do obalenia ustroju” i wyrok zostaje wykonany. Ince prawa łaski do życia nie udzielił ten „polski” komunista. A ideowemu legioniście podarował natychmiast wolność, zadziwiające… Zwłaszcza, że nie służył potem Rzepecki on do żadnych prac operacyjnych UB, a został zatrudniony w Akademii Szatbu Generalnego LWP. Legionista, piłsudczyk, sanacyjny oficer, szef propagandy AK w wojsku Rokossowskiego Konstantina Konstantinowicza, marszałka ZSRR i PRL zarazem. Czegoś tu nie rozumiem. Póki archiwów radzieckich nie otworzą…
To właśnie Rzepecki skłonił 27.07 Montera do podjęcia samowolnego rozkazu o pogotowiu bojowym dla warszawskiej AK, będącym nieodwracalnym stanem przed podjęciem walki. Po tym rozkazie można było albo rozpocząć niebawem powstanie, albo ewakuować tysiące zdekonspirowanych ludzi do partyzantki, co było nierealne w sytuacji miasta przyfrontowego jakim była Warszawa. „Sam pułkownik Chruściel nie był człowiekiem, który mógłby podjąć taką samodzielną i nieregulaminową decyzję. Ktoś go musiał do niej popchnąć. Codziennie spotykał się z Rzepeckim” - pisze płk Iranek-Osmecki. Rzepecki, który od 24.07 zmienił Okulickiego w funkcji czołowego „jastrzębia” prącego do wywołania jak najszybciej powstania w Warszawie. Doprowadził do tego „bajerem” z popołudnia 31 lipca, aby wybuchło ono możliwie najszybciej, czyli na drugi dzień – 1-szego sierpnia. Przedwcześnie. Aby Niemcy mieli czas sprzątnąć i we krwi unurzać AK. A po tej rzezi „wywołanej nieodpowiedzialnymi rękami faszystów z AK” „nie patrząc na własne ofiary zwycięska Armia Czerwona przyniosła by znękanemu miastu wyzwolenie i wolność.” Bo kto i co mogło by ją zatrzymać w marszu na Berlin? Jedynie rozkaz jej Głównodowodzącego – towarzysza Stalina.
W tych szachowych planach nie przewidział geniusz zła , że pozbawione jakiejkolwiek artylerii, tym bardziej przeciwlotniczej oddziały dysponujące kilku tysiącami sztuk ręcznej broni i zapasem amunicji na 2-3 dni (do rkm na 1 dzień, do pistoletów i peem-ów 2 dni) będą w stanie bronić się dłużej niż tydzień-dwa. Potwierdzały to oceny samego dowództwa AK - Płk. Monter ocenił, że posiadanymi środkami możemy działać zaczepnie 2-3 dni, po czym liczy na zdobycz i zaopatrzenie z powietrza. Uważał, że wytrwać w obronie potrafi do 14 dni” – relacja płk. Rzepeckiego. Przez sieć agenturalną sowieckie służby miały świetny wgląd w strukturę AK i te oraz inne wypowiedzi nie były dla nich tajemnicą. Oprócz tego usłużni komuniści z AL. i PPR specjalnie zaniżali swoje raporty o sile i poparciu AK
3 tygodniowa termopilska obrona Starówki, a wcześniej tygodniowe trwanie przedmieść Woli i Ochoty, były nie tylko dla Niemców, ale zwłaszcza dla Stalina przykrą niespodzianką. Mimo, że nad Starym Miastem nie pojawił się żaden sowiecki samolot, by odegnać bezkarnie punktowo bombardujące powolne
Stukasy Ju-87 powstańcy utrzymali się tam do 2 września, gdy zostały wręcz zburzone główne podstawy oporu dzielnicy - Jan Boży i Katedra św.Jana. W tym czasie pierwsza lotnicza jednostka LWP 1.BML latała od 23.08 nad przyczółkiem wareckim! Tyran po 5 tygodniach „otkazów” zgodził się, pod naciskiem prezydenta Rossvelta i opinii prasy zachodniej na udostępnienie lotnisk samolotom amerykańskim mającym pomóc Powstaniu. Na angielskie zgody nie wyrażano, nie wiem dlaczego. Nawet sam rozkazał sowieckiemu i lotnictwu LWP zrzucać pomoc Warszawie i pozwolił niektórym podległym mu oddziałom polskim, przeprawić się na lewy brzeg Wisły i wespzeć Powstańców. Choć jakimiś zrządzeniami losu operacja ta została przeprowadzona bezmyślnie i niezdarnie. Z samego założenia nie miała uratować Warszawy, a udać, że ZSRR pomaga jej ile może. A nad Wisłą mógł akurat niewiele, chociaż w tym samym czasie położono bezsensownie 130 tys. żołnierzy radzieckich (głównie zachodnioukrainskich i czechosłowackich)
na przełęczach karpackich , a niebawem rozpoczęta, źle przygotowana, m.in. na skutek braków w zaopatrzeniu i pośpiechu
Operacja Budapeszteńska kosztowała ofiarę prawie 400 tys. żołnierzy w 5-miesięcznych bojach. A pod Warszawą towarzysz Stalin zdecydował się na oszczędzanie swoich soldatów. Ze względów humanitarnych naturalnie.
W rozważaniach o genezie wybuchu Powstania Warszawskiego nie można pominąć osoby Okulickiego. Jeszcze bardziej zagadkowa postać od Rzepeckiego. Zrzucony 21 maja 1944 do Polski był wysłannikiem Naczelnego Wodza gen. Sosnkowskiego, przeciwnika powstania, jak i w ogóle walk mogących przynieść duże straty Polakom. Jako emisariusz wykonał całkowicie przeciwstawne działanie z jakim został wysłany do kraju. Zresztą zgłosił się do tej misji na ochotnika. W krótkim czasie – był silną osobowością, szalenie odważną - przekonał Komendanta Głównego AK i jego zastępcę o konieczności wywołania powstania w Warszawie. Tego efektem była decyzja gen. Bora-Komorowskiego 21.07.44 o „Burzy” w stolicy. Mimo, że była ona z działań zbrojnych wyłączona w marcu 1944, a jeszcze ok.15.07 nie zakładano żadnych, poza samoobroną, walk w Warszawie. Przekazanie prawie 1000 pistoletów maszynowych do okręgów wschodnich 9.07.44 o tym dobitnie świadczy. Na miejscu zostało ok. 600 sztuk tej podstawowej broni do walk w mieście. Z podobnie mizernym zapasem amunicji. Na 2 dni.
Gorzej (choć trudno to sobiew sytuacji wyobrazić) – zmieniono w ostatniej chwili plan powstania opracowany przez wybitnego specjalistę od walk ulicznych poprzednika na stanowisku KG AK gen. Grota-Roweckiego. Zakładał on wypchnięcie Niemców z Warszawy i umożliwienie im wydostania się z niej ( czy pamięta ktoś 1-szy odcinek amerykańskiego serialu „Korzenie” [„The Roots”], gdy młody Kunta Kinte uczył się taktyki walki z wrogim plemieniem?). Generał Rowecki słusznie przypuszczał, że konspiracyjne wojsko nie będzie miało przewagi militarnej, a przewyższać będzie garnizon niemiecki zdecydowaniem, brawurą i zaskoczeniem. Wystarczyć to może do wystraszenia nieprzyjaciela, ale na pewno nie do jego zniszczenia. Natomiast Okulicki przekonał Bora do idei okrążenia i zniszczenia sił niemieckich w Warszawie. Straszył go również perspektywą „stalingradzkich” takich jak niedawno w Mińsku zaciekłych walk ulicznych, co musiało by zadać wiele strat i cierpień ludności cywilnej i miastu. 31 lipca na porannej naradzie wygłosił bardzo ostre i długie przemówienie oskarżające dowódcę o kunktatorstwo i tchórzostwo i porównując go z tragicznie i haniebnie zapisanym w historii Polski Skrzyneckim. Inna sprawa, że u każdego innego dowódcy wyleciał by na zbity pysk, a i mógł stracić stanowisko. Tu „Bór wysłuchał go w milczeniu, ze spuszczonymi oczyma” (Jan Nowak str.374).
Natrafiłem na jeszcze jedną ciekawostkę: wg wspomnień Rzepeckiego natknął się on przypadkowo na …proszę zgadnąć kogo? Jak pamiętamy, po porannej odprawie w następstwie obszernego referatu szefa wywiadu, które wnioski (przegrupowanie sił niemieckich i ich kontratak na przedpola Warszawy) wykluczały wybuch walk w najbliższym czasie, Rzepecki powiedział głośno: „w tych warunkach nie przyjdę na popołudniową odprawę (o 18-tej), można być pewnym, ze nie zapadnie żadna decyzja, a ja nie mam czasu". Na tejże odprawie jego przyjaciel Okulicki wściekle zaatakował gen. Bora, że jest nowym Skrzyneckim, tchórzem, itd. Rzepecki na tą późniejszą odprawę nie przyszedł, ale „wkręcił” Montera w rzekome czołgi na Pradze i przełamanie niemieckiej obrony, ten poleciał natychmiast do KG AK o 16:30, tam wtedy na półtorej godziny przez naradą nie mogło być, oprócz chwiejnego Bora, przekonanego Pełczyńskiego i spiritus movens idei walki za wszelką cenę – Okulickiego. Złamany (przekonany) tą rewelacją i pośpieszany, że „zaraz może być za późno” wezwał szybko Delegata Rządu Jankowskiego, a ten dysponując sfałszowanym przez premiera Mikołajczyka pełnomocnictwem przekazanym depeszą z dn. 26.07.44, zatwierdził tą decyzję. Wcześniej na wysuwany przez innego polityka zarzut wobec planów gotującego się, że AK nie ma broni, odpowiedział, że „broń zdobędzie się na wrogu w walce”. Natychmiast zostały wydane rozkazy Monterowi i łącznikom. Gdy przyszedł Iranek-Osmecki na 15 minut przed planowaną naradą było już za późno. Już za późno. Co jak co, ale pałacowe intrygi polscy politycy i oficerowie mieli opanowane nieźle. Gorzej było już z prowadzeniem dyplomacji, militarnym organizowaniem operacji, mobilizacji i wyposażenia (uzbrojenia, łączności, itp.).
W.Michniewicz napisał: „Najkapitalniejszy dla nas w całej wojnie rozkaz został wydany w gwałtownej formie, mijając się z logiką, doświadczeniem i elementarnymi zasadami sztuki wojennej”. Ja dodałbym : i w sprzeczności ze swoimi własnymi zapewnieniami sprzed kilku godzin („walka nie zostanie podjęta 1 sierpnia i najprawdopodobniej też nie 2-go sierpnia”)oraz uzgodnieniami sztabowymi ustalonymi przez niego samego 2 dni wcześniej („Dopóki Rosjanie nie położą ognia artyleryjskiego na lewym brzegu Wisły, nie wolno nam się ruszyć”). Według ocen członków KG AK gen. Komorowski nie wytrzymał nerwowo…
W wyjaśnianiu tajemniczych zjawisk, które doprowadziły do wybuchu Powstania Warszawskiego mimo zastrzeżeń i sprzeciwów, jakie wysuwał przeciw Powstaniu Naczelny Wódz z szefem sztabu, rząd (minister ON) i Prezydent RP nie można pominąć roli gen.
Tatara. Wg ocen wielu oficerów bardzo wybitna, inteligentna postać. Od 1943 szef wydziału operacyjnego KG AK opowiadał się za nieuchronną jego zdaniem jakąś współpracą z Sowietami wobec wkroczenia ich na tereny Polski. Z tego powodu popadł w konflikt z z-cą Bora, gen. Pełczyńskim i został wysłany „mostem powietrznym” do Anglii, gdzie objął szefostwo Wydziału Krajowego Sztabu Generalnego (organizowanie pomocy dla AK). W zamian niego przybył do kraju „gotowy na wszystko” „chojrak” jak go określił sam Bór, znany ze swej szaleńczej odwagi. Okulicki. Zaczął wypełniać zupełnie inną politykę niż zalecał wysyłający go Naczelny Wódz Sosnkowski. Ciekawe kto podsunął i zaaprobował „Kobrę” jako pomoc dla AK? Za wybitnego, trzeźwo myślącego polityka-wodza, nie wolnego wszakże od dyktatorskich zachowań Kraj dostał rozpierającego energią zagończyka, bohaterskiego legionistę, kawalera Virtuti Militari za wojnę bolszewicką 1919-20 i Wrzesień’39, nieustraszonego konspiratora dwóch okupacji – niemieckiej (jako komendant łódzkiego ZWZ udał się do majora Hubala, aby ten rozwiązał swój
OW WP za co „szalony major” kazał go rozstrzelać (ten prawdziwy epizod pokazany w filmie „Hubal”) i sowieckiej – we Lwowie aresztowany i rozpracowany, przywieziony na słynną moskiewską Łubiankę, przesłuchiwany przez samego zastępcę Berii gen. NKWD
Iwana Sierowa . Nie wiadomo co powiedział czego nie wiedzieli już czeliści, jak się zachował. „Nie ma odmawiających zeznań, są tylko źli przesłuchujący”, a Okulickiemu trafił się najlepszy (dla niego najgorszy) przesłuchujący jaki pracował dla Stalina, jego istny piekielny Asassello („Ćwierć wieku później Sandor Kopacsi wspominał : ...
nadal doskonale pamiętam długie, przeszywające spojrzenie stalowoniebieskich oczu Sierowa”). Czy poczucie pomszczenia porażki pędziło go do kolejnego zadania? Czy chciał we własnym sumieniu dokonać zadośćuczynienia? Czy… nie, nie wierzę. Jan Nowak wspomina go, już jako ostatniego komendanta masy upadłościowej Armii Krajowej jako niezłomnego konspiratora, zdeterminowanego organizatora. W prawdzie umarł w tajemniczych okolicznościach w sowieckim więzieniu, nikt trupa nie widział, a ciało spalono. Podobnie potoczyły się losy wicepremiera Jankowskiego, który zatwierdzał decyzję o Powstaniu – zmarł na 2 tygodnie przed zakończeniem kary.
Powracając do Tatara – mimo negatywnego stosunku do antysowieckich działań, jego konto obciążają 2 okoliczności – nie uprzedzenie KG AK o przybyciu do Polski emisariusza Jana Nowaka, który posiadał informacje mogące spowodować zatrzymanie wybuchu Powstania oraz przeinaczenie, zmiękczenie angielskiej odmowy o lotniczą pomoc dla Warszawy, obie w ostatnich dniach przed podjęciem decyzji o Godzinie W miały olbrzymi wpływ na podejmowanie decyzji. Tatar, z poglądów endek, skłonny do współpracy z Rosją, pod jakąkolwiek jej postacią, zbliżył się politycznie do premiera Mikołajczyka, który dążył do porozumienia z Sowietami. „Walka o Warszawę miała być jego atutem w jego rozmowach ze Stalinem” (gen. M.Kukiel, wtedy minister ON), 26 lipca wyruszył Mikołajczyk do Moskwy, fałszując zgodę rządu na powstanie w depeszy nr 171 do Delegata Rządu na Kraj, odpis do KG AK. Wstrzymanie powstania nie było zgodne z zamysłem premiera z PSL. Ciekawostka – również jeden z najżarliwszych orędowników, a nawet, jak wskazałem powyżej, detonatorów Powstania – Rzepecki był blisko związany z PSL. Tatar po wojnie wrócił do PRL przywożąc ze sobą 350 kg złota i 2,5 mln U$D z
FON.
Jeszcze o jednej osobie chcę wspomnieć, tym razem nie związanej z Powstaniem’44 - Bolesław Piasecki Przed wojną lider ONR i Ruchu Narodowo-Radykalnego
Falanga , polskich faszystów i antysemitów. Opowiadał się za współpracą z nazistami w czasie okupacji, po odrzuceniu przez nich oferty zorganizował
UBK, które usiłowały walczyć z Niemcami, rozgromione, weszły w skład AK. Otóż jesienią’44 aresztowany przez NKWD i zagrożony śmiercią złożył Sowietom propozycję utworzenia organizacji, która miała rozbić od wewnątrz kościół katolicki w Polsce przy pomocy pozyskanych księży i świeckich działaczy. Plan został zaaprobowany i tak powstał „PAX” i instytucja „
księży-patriotów” (S.Korboński „Polskie Państwo Podziemne” str.113). Co ma wspólnego B.Piasecki z J.Rzepeckim i L. Okulickim ? Wszystkich przesłuchiwał ten sam
człowiek funkcjonariusz – specjalista Stalina do spraw najtrudniejszych, nie znający słowa „niepowodzenie” – Iwan Aleksandrowicz Sierow.
„Tragedia 1944 r. to przede wszystkim wielka przestroga przez nieliczeniem się z wymogami sytuacji i polityczno militarnymi realiami. To najlepszy dowód, że w polityce liczą się głównie skutki, a nie intencje, chociaż by nawet najszlachetniejsze. Są chwile w życiu narodu, kiedy bić się trzeba, ale chodzi o to, aby ta walka była starannie zaplanowana i mająca chociaż pewne szanse powodzenia. Inaczej przeradza się w niepotrzebny upust krwi najlepszej w zbiorowe samobójstwo.
Z klęsk poniesionych w Powstaniu Styczniowym i Warszawskim Polacy wyciągnęli właściwe wnioski, że w walce o wolność możemy liczyć tylko na własne siły oraz że narodowej sprawie należy służyć nie tylko z bronią w ręku w takt porywającej „Warszawianki”, ale też zwykłą codzienną pracą, co naród ożywia i pokrzepia”.
Bibliografia:
A. Borkiewicz "Powstanie Warszawskie 1944. Zarys działań natury wojskowej" ( 1-sze wydanie z 1957 r.)
K. Iranek-Osmecki "Powołanie i przeznaczenie"
J. Ciechanowski „Powstanie Warszawskie" i „Na tropach tragedii”
A. Przygoński "Polityczne i militarne aspekty PW"
i "Stalin a Powstanie Warszawskie"
N. Davies "Powstanie'44"
J. Kirchmayer "Powstanie Warszawskie"
T. Sawicki "Front wschodni a PW"
J. Rzepecki "Wspomnienia i przyczynki historyczne"
A. Starżyński "Polityczne przyczyny PW" vzazan
J. Nowak-Jeziorański "Kurier z Warszawy"
"..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08
..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." "
Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności"
JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka"
"350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..."
Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...)
"Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел"
= "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura