W pierwszo sierpniowy wieczór w stacji „Alekino!” przypomniano doskonałą wojenną produkcję „O jeden most za daleko”. Tym razem nie oglądałem, bo znam go niemal na pamięć – to był mój pierwszy film w kinie, byłem z ciocią Wiesią bardzo dzielny –tylko 2 razy chodziłem siusiać!
Związany jest jak najbardziej, choć tylko pośrednio, z Powstaniem Warszawskim – akcja toczy się w drugim miesiącu jego trwania tj. we wrześniu 1944, Polska Samodzielna Brygada Spadochronowa była naiwnie rozważana jako ewentualna pomoc przez Komendę Główną AK, jej dowódca gen. Sosabowski miał w Powstaniu walczącego i tam okaleczonego syna (ps. „Stasinek” pierwowzór postaci „Kolumba rocznik 20-ty” powieści Romana Bratnego). Przedstawiony jest w filmie jako jedyny rozsądny w gronie pyszałków i ignorantów planujących i kierujących operacją „Market Garden”. To sprawiedliwość, której nie doczekał ( zmarł 10 lat przed premierą ), ponieważ akurat w nim i jego żołnierzach znaleziono kozłów ofiarnych niepowodzenia największej operacji powietrzno-desantowej II ww. Zarzucono im, że niechętnie walczyli (sic!), bo mieli żal do aliantów, że nie pomogli gasnącemu właśnie Powstaniu Warszawskiemu. Oczywiście to bzdury, Polaków zrzucono gdy operacja Market-Garden była już przegrana, a ich ofiara ( 93 zabitych i 250 rannych) umożliwiła wycofanie się resztek sił brytyjskich. Reżyser Richard Attenborough pokazał generała Sosabowskiego jako przenikliwego, dzielnego i szlachetnego oficera, jakby chciał wynagrodzić mu niesprawiedliwe zniewagi i nędzny los tułacza na Wyspie.
Wracając do filmu – świetnie zrobiony, realistyczne sceny batalijne + bardzo dobry scenariusz. Jakże by się chciało zobaczyć podobny o Powstaniu Warszawskim !!! Tematów aż proszących się o sfilmowanie nie brakuje: dramatyczna obrona PWPW i szpitala dla obłąkanych Jan Boży, kilkudniowe walki o jeden kościół (Katedra Św.Jana), szturm drugiego (Św. Krzyża), przebicie do Śródmieścia kompanii „Rudy” baonu „Zośka” i tegoż oddziału do upadłego i ostatniego naboju obrona Wilanowskiej (text salonowy mogący służyć za podstawę scenariusza). Kolejne przebicie do Śródmieścia, tym razem z Czerniakowa – do celu dochodzi tylko dowódca, jego przyszła żona, sierżant LWP i kilku powstańców. Temat na wojenny romans idealny.
Jest też do nakręcenia odyseja odciętej 8-osobowej grupki „Zośkowców” na Woli, którzy przedzierają się do Puszczy Kampinoskiej, mimo możliwości pozostania tam, wybierają mglistą możliwość powrotu do oddziału, maszerują wraz z odsieczą na Żoliborz przez wojska węgierskie, tam są świadkami zaprzepaszczenia ostatniej szansy Powstania (atak na Dworzec Gdański), zgłaszają się ochotniczo do kanałów, aby dotrzeć na Starówkę, „gdzie piekło”. W końcu dołączają do baonu „Zośka”, co autor wspomnień określa jako „Najszczęśliwszy dzień w życiu”. Następnego dnia jeden z tej piątki chłopców ginie na barykadzie …Powstanie przeżywa tylko "Leszczyc" T.Sumiński i żadna z 3 dziewcząt. (Ostatnia z nich zostaje rozstrzelana już po kapitulacji. Niemieckie dotrzymywanie umów jest symboliczne. Autor po wojnie robi "stójki" na UB ).
Temat kanałowy przez Mistrza Wajdę pokazany mistrzowsko, jednak wypaczający zbawczą przeważnie rolę kanalizacji miejskiej dla oddziałów polskich (kolejny mit powstańczy do rozjaśnienia, jednak przeciwnicy kultu PW wolą się zajmować piciem alkoholu i rozwalaniem SS-manów przez niektórych żołnierzy AK, AL, NSZ i PAL).
Niektóre oddziały powstańcze przechodziły kanałami nawet 3 razy i dlatego coś z nich zostało do kapitulacji.
Zastanawiam się dlaczego polska kinematografia kręcąca kilkadziesiąt gniotów rocznie, której większości nikt nie chce oglądać, nie może przez 20 lat wolnej Polski nakręcić pełnometrażowego batalistycznego filmu o najtragiczniejszym wydarzeniu w naszej historii?Do 1989 roku usprawiedliwiała filmowców komuna, chociaż nie do końca, bo pod jej koniec Powstańcy byli już rehabilitowani i doceniani. Obowiązywał jedynie krytycyzm do ich kierownictwa, o co nietrudno nawet dzisiaj.
Od 1990 r. powstały bogate budżetowo filmy jak „Ogniem i mieczem”, „Quo vadis?”, „Pan Tadeusz”. Kiedy zobaczymy „Morro” czy „Przez Kampinos na Starówkę” ?
Zerowy bilans obecny oceniam jako hańbiący dla polskich filmowców.
Genialnym materiałem na film jest życiorys „Kuriera z Warszawy” Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Żołnierz września’39, typowo w nim niewykorzystany, dostaje się do niewoli niemieckiej (na szczęście, chociaż już po drugiej stronie Bugu), skąd ucieka. W konspiracji zostaje emisariuszem podziemia z zadaniem dostania się (nielegalnie oczywiście) do Szwecji, co własnym pomysłem wykonuje aż 2 razy. Niewiarygodnym cudem udaje mu się uniknąć zastawionych sideł Gestapo w drodze powrotnej ze Szwecji do okupowanej GG. Drugim razem wraca komfortowo mostem powietrznym – samolotem Dakota lądującym na partyzanckim lotnisku w Rzeszowskim. Zadaniem jego jest poinformowanie dowództwa AK, że Polska została oddana w strefę wpływów sowieckich i żadnej zdecydowanej pomocy od sojuszników nie otrzyma. W tej sytuacji Powstanie w Warszawie jest bez sensu. Niestety Nowak dociera do gen. Bora 30 lipca czyli po wydaniu nieodwracalnych decyzji pogotowia bojowego. 1 dzień za późno ! Bierze udział w tej beznadziejnej w jego przeświadczeniu walce.
Tak wspomina euforię Godziny W :
„Konspiracja już się skończyła. Wydaje się, że jestem przybyłym dopiero co z Londynu. Wywołuje to sensację, patrzą na mnie jak na nadprzyrodzone zjawisko. Zostaję zasypany pytaniami kiedy przyjdą Anglicy i Amerykanie, czy będzie desant w Warszawie. Kłamię jak z nut. W tym momencie i nastroju za żadne skarby świata nie zdobyłbym się na słowa prawdy.”
i
„ Oglądamy scenę, której nie zapomnę póki żyję.
Mieszkańcy pobliskich domów bez żadnego rozkazu z góry budują barykadę. Jedni kopią rów, drudzy wyrzucają przez okna co im pod rękę popadnie. Za mało jest łopat i kilofów, więc niektórzy wyrywają bruk gołymi rękoma, ale robią to w z takim niebywałym zapałem i poświęceniem, że w kilkanaście minut powstaje głęboki rów.
Wtem z dala ukazuje się niemiecki samochód pancerny!
Nasz zdobyty z wymalowaną kotwicą ‘PW’. Następuje wybuch szalonego entuzjazmu. Ludzie odrzucają kilofy i - jak na komendę – zaczynają śpiewać „Warszawiankę”. Śpiewa cała ulica od Placu Napoleona po Marszałkowską. Niskim, potężnym basem śpiewa stary Pełczyński, wychowanek Apuchtinowskiej szkoły:
Oto dzień krwi i chwały,
Oby dniem wskrzeszenia był…
Ogarnia mnie uniesienie, jakiego nie doznałem i nigdy później. Za tę jedną scenę oddałbym całe życie.
Czuję obecność tych spod Belwederu i Arsenału. Niewidoczni, są teraz z nami, wmieszani w ten radosny tłum.”
Kartka z powstańczego kalendarza:
Dokładnie 65 lat temu, 2-go sierpnia 1944 Powstańcy Warszawscy osiągnęli największe sukcesy umożliwiające prowadzenie walki przez kolejne 63 dni. Zdobyto kluczową redutę Starówki - potężny gmach PWPW, szkołę na Rybakach i więzienie na Daniłowiczowskiej.
Na Powiślu Elektrownię, w Śródmieściu Pocztę Główną i Dworzec Pocztowy, który stanowił do końca walk blokujący dostępu do dzielnicy niezdobyty bastion (tzn. zdobywany za dnia, nocą był z uporem maniaka odbijany i następnego dnia Niemcy musieli go ponownie zdobywać, by w ciemnościach nocnych utracić i tak kilkanaście, a może i kilkadziesiąt razy do 3.10).
Na Mokotowie w rozpaczliwym kontrataku ostatniej szansy o życie „przypadkiem” zdobyto obsadzoną przez SS szkołę na Woronicza, gdzie zdobyto sporo broni, amunicji i 100 pocisków najnowszego niemieckiego wynalazku przeciwpancernego tzw. Panzerschreck. Zapewniło to utrzymanie dzielnicy przez uszczuplone wojska AK. Szkoła była redutą obrony do upadku Mokotowa 27.9
Na Woli zdobyto 2 prawie nieuszkodzone czołgi ciężkie „Panter”, które po usunięciu usterek zostały włączone jako Pluton Pancerny do baonu „Zośka” zgrupowania płk.Radosława i oddały wielkie usługi podczas walk.
Na koniec moja ulubiona piosenka powstańcza -"Marsz Mokotowa".
Nauczyłem się jej w Zambrowie, gdzie mój Dziadek, Powstaniec, ukończył podchorążówkę. I tak życie zakręciło kolejną pętlę, (a tak zase život udělal mimořádnou smyčku), jak pisał Hrabal...
"..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08
..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." "
Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności"
JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka"
"350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..."
Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...)
"Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел"
= "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura