Witek Witek
2859
BLOG

Z Hitlerem na Stalina

Witek Witek Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 172

Ożywiona dyskusja pod tekstem Ziemkiewicza  i skromniejsza lecz bardziej merytoryczna pod moją o nim zajawką uzmysłowiła mi, że nawet światli, myślący, z wiedzą historyczną dyskutanci zapominają o dwóch podstawowych regulujących geopolityczny porządek zasadach:

  • wojnę wygrywa czyli dyktuje warunki rozejmu nie ta strona, która najmniej poniosła strat, ani ta, która ich najwięcej zadała, lecz która na koniec działań wojennych jest najsilniejsza (co często się ze sobą pokrywa, ale nie zawsze, w przypadku kolacji jest to zasada szczególnie istotna) i co za tym idzie - jest gotowa na ewentualne największe straty (własne i nieprzyjaciela), oraz

  • zwycięzca / zwycięzcy ustalają warunki pokoju nie podług zasług wojennych pomniejszych sojuszników i pokonanych, a według swoich potencjalnych korzyści.


 Dlatego nie trafiają mi do przekonania tezy, iż gdyby Polska przystąpiła do wojny jako sojusznik Hitlera i mimo tego poniósłby on klęskę totalną jak w 1945 roku,  to powojenna Polska okrojona zostałaby przez zwycięzców do rozmiarów Xięstwa Warszawskiego bez Kresów Wschodnich i Ziem Zachodnich.

Odkładając na razie na bok dywagacje, czy udział Polski po przeciwnej stronie konfliktu nie zmieniłby znanego nam z historii podziału sił i wynikłych z tego efektów, przypomnę fakty:

Stalin układał Polsce granicę i wschodnią, i zachodnią, a nawet południową (np. spór o Kotlinę Kłodzka, rozstrzygnięty przez Ojca Narodów na naszą korzyść). O ile w sprawie wschodniej granicy alianci nie mieli nic do powiedzenia ( „linia Curzona wam się nie podoba?!” ), to Anglicy (premier Attlee ) przeciwni byli przyznaniu „swojemu najstarszemu sojusznikowi” Wrocławia wraz z przylegającym obszarem kilkunastu tysięcy qkm. Jednak najważniejsze w Poczdamie było zdanie Stalina ! i polska granica stanęła na Odrze i Nysie Łużyckiej ( a nie jak chciał nasz sojusznik od 1939 roku – na Nysie Kłodzkiej leżącej kilkadziesiąt km bliżej ). Podobnie z leżącym po lewej stronie Odry Szczecinem, który według logiki powinien zostać niemiecki, a wbrew stanowisku angielskiemu przypadł nam.

Stalin wiedział co robi, bynajmniej nie czując do Polski sympatii. Przesuwając pastwo terytorialnie na zachód antagonizował je dodatkowo z Niemcami. Pogłębiało to i tak niemałą zależność od ZSRR jako gwaranta polskich granic zachodnich.

Pamiętam obawy polskich polityków czy zjednoczone Niemcy uznają granicę na Odrze i Nysie ? To był najważniejszy warunek naszej zgody na złączenie się NRD z RFN ( a raczej wchłonięcie tej pierwszej przez większą).

Nie wyobrażamy sobie innego rozwoju wypadków, bo wyobraźnia nasza jest mocno ograniczona przez przeżyty tok wypadków.

W tekście „Województwo Królewieckie” opisałem dokładnie szatański pomysł Stalina na wieczną możliwość szachowania Polski i Litwy konikiem Obwodu Kaliningradzkiego.

Następny przykład potwierdzający obie tezy - Francja po II wojnie :

Sojusznik Hitlera od lata 1940 praktycznie do wyzwolenia w 1944, jeszcze w 1942 roku bił skutecznie niedoświadczoną USArmy w Afryce północnej, a jego flotylla zatapiała okręty Royal Navy. Potem adm.Darlan skapitulował i część sił francuskich walczyła po stronie aliantów, jednak nie było ich do 1944 roku więcej niż faszystowskich obrońców Petaine’a i Hitlera. Wkład Francuzów w zwycięstwo był niewielki, porównywalny z greckim lub norweskim. A jednak decyzją Amerykanów zostali oni włączeni do czwórki wielkich mocarstw i uhonorowani strefą okupacyjną.

Potwierdzeniem, że nie ofiary swoje i straty wroga liczą się w politycznym rozrachunku jest jugosławiański (srbski) generał Mihailović, który po kilku latach bohaterskiej walki został przez Brytyjczyków zdradzony, zmuszony do ustępstw i odejścia na rzecz komunisty Józefa Broz Tito. Po wojnie skazany na śmierć przez titowski sąd. Wyrok wykonano.

Stalin miał największą na świecie armię, mógł ją dowolnie rozporządzać bez żadnych ograniczeń strat własnych lub cudzych ( obojętne wroga czy sojusznika), dlatego

wiadomo kto Cezara grał i tak rozumieć trzeba Jałtę” ( i Teheran, i Poczdam).


 

Podsumowując powyższe należy uznać za słuszną politykę ( taktykę) dowództwa AK z lat 1942-43, która ograniczała działania zbrojne do koniecznego minimum – samoobrony, odwetu i przeszkolenia. Niestety tak niezgodną z polskim charakterem, szczególnie patriotycznej młodzieży.

Była to jednak przysłowiowa musztarda po obiedzie ( umierającemu kadzidło ?), bo krótkowzroczna polityka Becka skazała nas na długotrwałe krwawienie.

Kilku blogerów przytomnie zapytało czy była jakaś alternatywa do tych tragicznych w skutkach decyzji.

Wybitny piłsudczyk, wierny wyznawca idei Marszałka Stanisław Cat Mackiewicz ( w przeciwieństwie do rządzącej w latach 1935-39 kliki pułkowników, którzy poglądy i politykę Piłsuskiego wypaczyli w sposób karykaturalny i prostacki, przykład - prześladowanie cerkwi prawosławnej) wymienia dwie:

  • pójście z Hitlerem na ZSRR

  • po wyzyskaniu pacyfikacji stosunków polsko-niemieckich dla wzmocnienia Polski i zabezpieczając się od strony ZSRR sprowokowanie ofensywy antyniemieckiej

Twierdzący, że Beck prowadził politykę Piłsudskiego niesłusznie ubliżają człowiekowi, który spoczywa w trumnie i bronić się nie może”.


 

Problemem nie do przejścia wydawały się antyniemieckie nastroje narodu, wychowanego w duchu eNDeckiej propagandy, chcącego bić się z Niemcami o wiele bardziej niż z Sowietami. A sanacja rządząca od 1930 roku coraz bardziej autorytarnie, zawężając swobody demokratyczne, więc trudno określić jakim zaufaniem się cieszyła. Na pewno coraz mniejszym. Dopiero antyniemiecka wojenna histeria doprowadziła do zjednoczenia narodu pod autorytetem Naczelnego Wodza, obiecującego, że nie tylko nie oddamy nie swojego Gdańska, ale „nawet guzika” [od munduru] (sic!).

Jak użył tego zaufania ? Do wieczora 8 września odmawiał zgody na zaczepny zwrot Armii „Poznań” gen. Kutrzeby, nigdy nie zgodził się na stworzenie dla tej jedynej szansy Wojny Obronnej 1939 większego zgrupowania bojowego składającego się dodatkowo z Armii „Pomorze” i „Prusy”, ponieważ na jego czele musiałby stanąć jego konkurent w schedzie po Marszałku i ewentualnej sławie wojennej - gen. Sosnkowski. Po wydaniu szeregu sprzecznych i tragicznych w skutkach rozkazów 17 dnia wojny uciekł do Rumunii, zostawiając armię, naród i Ojczyznę na pastwę dwóch najkrwawszych tyranów świata.

   Dziwne, bo pod Piłsudskim dowodził znakomicie pod Dyneburgiem (Daugapils) i w bitwie niemeńskiej ( decydującym starciu wojny polsko-bolszewickiej 1919-20 ) .

   Być może gdyby wykonywał dyrektywy OKW byłby wspaniałym pogromcą bolszewickich armii ! Skoro Polska w niepełnej (również przez chwiejny charakter Rydza ) mobilizacji wystawiła w 1939 1 mln żołnierzy, to spokojnie mogła wystawić i trzy razy tyle. Dla porównania wszystkie siły sojuszników Hitlera na froncie wschodnim : włoskie, węgierskie, rumuńskie, słowackie, nordyckie, hiszpańskie nie przekraczały jednorazowo pół miliona (kiepskich przeważnie) żołnierzy.

   Krytycy paktu z Hitlerem zastanawiają się jakby potraktowali nas zwycięzcy, nie biorąc pod uwagę innego rozwoju zdarzeń, gdyby Operacja „Barbarossa” zaczęłaby się rok, dwa wcześniej ? Armia Czerwona świeżo po czystkach 1937-38 (w których straciła ponad 50% stanu wyższych i średnich dowódców), genialny czołg T-34 był dopiero w fazie prototypu, to samo Katiusze i genialne samoloty Ił-2 czy Jak-1. Cała ta broń, która specjaliści uważają za niezbędną w zwycięstwie Armii Radzieckiej nad Wehrmachtem, nie była na wyposażeniu Sowietów w 1940 roku ! Jeśli wojna wkroczyłaby do ZSRR w 1939, to gdzie by dowodził genialny zwycięzca Żukow ? Jeśli na froncie zachodnim, to nie dałby łupnia Japończykom pod Chałchyn-goł! Wojna na 2 fronty, to najgorsze czego obawiał się ( i słusznie) towarzysz Stalin. A może i na 3, bo do tak dobrze „rokującego interesu” mogłaby dołączyć Turcja. Inny dowódca zwycięskiej Armii Radzieckiej Rokossowski ( późniejszy marszałek PRL-owskiego LWP i minister obrony narodowej tego marionetkowego państwa do 1956 roku) w tym decydującym o losach świata roku 1939 pluł jeszcze krwią w kazamatach NKVD, jak wielu innych komandirów Armii Czerwonej. Do zimy 1941 zdążą wydobrzeć, nabrać sił i zachęty, aby walczyć za Stalina. Do 1940 roku nie było na to szans zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Również nominalny wzrost siły bojowej, pomijając powyższe genialne innowacje, tzn.: liczba żołnierzy, czołgów, armat i samolotów zwiekszyła się w latach 1939 do 41 o 30-40 % (sic!).

Nie byłoby także pomocy Lend-lease w tym starciu, Sowieci nie mieli by milionów ton ziarna, tuszonki, tysięcy ciężarówek i radiostacji ? Jakby walczyło wojsko bez pajki, transportu, łączności...?

    Bardziej międzynarodowy skład inwazyjnych wojsk dawałby złudzenie antybolszewickiej krucjaty, więc niechybnie znękany potwornymi latami 30-tymi Jagody i Jeżowa naród rosyjski z radością i pomocą ( jak zachodni Ukraincy, Białorusini i Bałtowie) witałby wyzwolicieli, zapewne również mieszkańcy Leningradu, zdziesiątkowani po zabójstwie Kirowa w 1934. Zamęt odwrotu paraliżujący aparat represji wzmagałaby sprawna polska agentura, wspomagana dywersantami łatwo wtapiającymi się w sowiecki szary tłum dzięki doskonałej znajomości realiów, kultury, języka. Już w 1933 roku Cat-Mackiewicz pisał : „terror centralny, odpowiednio intensywnie stosowany, byłby bolszewikom o wiele więcej zaszkodził”.

 

   Obecność znaczącej liczby ( i wagi) wojsk sojuszniczych uniemożliwiłby Niemcom tak nieludzkie traktowanie milionów jeńców radzieckich, jak to miało miejsce w latach 1941-43, co również miało znaczący wpływ na morale żołnierzy radzieckich. W pierwszych miesiącach wojny poddawali się oni masowo, nie chcąc walczyć za tyrana i głodowy ustrój, dowiedziawszy się jaki czeka ich los w hitlerowskim plionie, zaczęli walczyć dosłownie do ostatniego naboju, woląc niechybną śmierć w walce od śmierci w okrutnej niewoli. Pewną rolę odegrały oczywiście zaporowe oddziały NKVD strzelające do wycofujących i poddających się jak i rozkaz nr 270, ale ich wpływ na okrążone i odcięte pozycje był niewielki. Mimo to Iwan walczył już do końca. Stanowiło to zmianę nie do przecenienia w stosunku do początków wojny i po części zaważyło na wyniku działań zbrojnych.


 

   Wiem, że taka alternatywa rozwoju wydarzeń bez obrony Westerplatte, Wizny, Warszawy, Wawra, akcji AB itp. dla wielu wyda się szokująca. Podobnie gdyby historia potoczyła się inaczej, nie do uwierzenia byłby upadek Polski (4-tej armii ówczesnego świata !) w 17 dni, niewykorzystanie przez Francuzów kampanii polskiej do jakiegokolwiek osłabienia Niemiec, potem upadek tej najdzielniejszej armii I wojny w 2 tygodnie i hańbiący pokój w Compiegne. 

   Natomiast atak Hitlera na Stalina ( lub odwrotnie) musiał nastąpić w dowolnym przetasowaniu dziejowym, oba reżimy miały tyle konkurencyjnych podobieństw, a zarazem tak przeciwstawne cele, że do starcia między nimi dojść musiało.

Szkoda, że nie rozumiał tego ówczesny minister spraw zagranicznych Polski Józef Beck.

Dziwne, że współcześni byli sternicy naszej dyplomacji (W.Bartoszewski, A. D.Rotfeld, P.X.Zalewski) w swoim apelu nawołują, aby uhonorować jednego ze sprawców największej katastrofy narodowej jakąś uliczką. Zobowiązanie dla potomnych, aby nie zabrakło ich jako patronów ?

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj172 Obserwuj notkę
Witek
O mnie Witek

  "..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08 ..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." " Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności" JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka" "350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..." Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...) "Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел" = "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (172)

Inne tematy w dziale Kultura