11-ego marca to dla mnie i wszystkich patriotycznych Litwinów bardzo ważna data, wszelako z różnych powodów.
11.03.1990 odrodziło się trzeci raz w swoich dziejach państwo litewskie. Deklaracja Niepodległości ogłoszona przez ówczesną Radę Najwyższą (Aukśćiausioji Taryba) była skutkiem niedawnych, bo 24.02.90 odbytych wyborów, notabene pierwszych całkowicie wolnych demokratycznych, pluralistycznych, jak się wtedy modnie mówiło, parlamentarnych wyborów na wschód od Łaby od bodajże 1946 roku. Większość konstytucyjną, bo 101 na 141 miejsc zdobył w nich ruch odrodzenia narodowego „Sajudis” [litew. =ruch], którego naczelnym hasłem była niepodległość Litwy osiągana ewolucyjną drogą.
W Polsce doczekaliśmy się tego prawa półtora roku później, gdy entuzjazm wolnością gasł, a narastało zrozumiałe zmęczenie i rozczarowanie polityką Balcerowicza i Kuronia. W wyniku tego SLD dostał świetny wynik stanowiący udany przyczółek dla skoku do władzy 2 lata później. Dzięki Bolkowi i innym TW, rzecz jasna, choć i głupota byłek opozycji antykomunistycznej odegrała pewną rolę.
Jednak rola lidera emancypujących się narodów Sojuza (= Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich) była dla litewskiego narodu ciężka – najpierw sekretarz generalny KC KPZR (i prezydent ZSRR) Mihaił Sergiejewicz Gorbaczow zareagował wprowadzeniem blokady ekonomicznej wybijającej się na niepodległość zbuntowanej republice, co spowodowało m.in. brak ciepłej wody w mieszkaniach przez długie miesiące, spadek produkcji przemysłowej i znaczące pogorszenie zaopatrzenia ludności w podstawowe środki spożywcze (n.p. przez kilka miesięcy w wileńskich kawiarniach kawę słodziło się miodem! -nie było cukru).
Trochę ekonomicznie przypominało to nasz stan wojenny. Po 10 miesiącach blokady gospodarczej przyszło Litwie poznać i namiastkę wojny – zwolennicy rozwiązań siłowych w Moskwie (Janajew, Pugo) przystąpili do działań zbrojnych – wojska radzieckie podległe MObrony i MSW zaczęły zajmować strategiczne obiekty wokół i w litewskiej stolicy. Przy szturmie wieży telewizyjnej doszło do krwawych starć jednostek desantowych z broniących jej własną piersią bezbronnymi wilnianami. Nie tylko własnymi ciałami, ale i swoimi prywatnymi autami próbowali uniemożliwić dostęp czołgom do bronionego obiektu. Skończyło się zmiażdżeniem dziesiątków samochodów pod gąsienicami potężnych T-72. Wyglądać to by mogło jak show pokazujące sprawność tanków i tankistów, gdyby nie sceneria – mroźna styczniowa noc, kanonada z czołgowych armat i salwy z wielokalibrowych karabinów maszynowych – w powietrze, ale sam huk wystarczał, aby w promieniu kilkuset metrów wyleciały wszystkie szyby w oknach i ludzie byli na pół ogłuszeni. Głównym śmiercionośnym narzędziem były tej nocy 13 stycznia 1991 saperskie łopatki używane przez desantowców jako toporki do rozpędzania tłumu, choć rany postrzałowe też nie należały do rzadkości. Po straceniu w tych dramatycznych okolicznościach telewizji (podczas bezpośredniej transmisji urwanej w połowie zdania: „wyważają drzwi od studia!”), wilnianie razem z posiłkami z całej Litwy skupili się wielotysięcznym tłumem wokół gmachu parlamentu, aby nie dopuścić do zajęcia go przez okupantów i umożliwienia naprędce zebranym zdrajcom odwołanie ogłoszonej 10 miesięcy i 2 dni wcześniej Deklaracji Niepodległości. Dzięki zdecydowanej postawie narodu, który z całej kraju przybywał, aby dniami i bardzo mroźnymi nocami (do –30’C !) wielotysięcznym tłumem dyżurować i własnym ciałem ochraniać symbol odradzającej się Niepodległości –gmach nad Wilią (zwaną teraz Neris) wojska sowieckie nie zaryzykowały szturmu, który musiałby się skończyć setkami ofiar.
Jedynym państwem, które uznało niepodległość naszego jakże bliskiego historią i tradycją sąsiada była Islandia.
Rząd polski Tadeusza Mazowieckiego z szefem MSZ Skubiszewskim mimo rozpaczliwych próśb Litwinów oraz oddolnej presji społeczeństwa polskiego nie uznawał oficjalnie Republiki Litewskiej do faktycznego krachu ZSRR, tj. fiaska puczu Janajewa w sierpniu 1991, kiedy niepodzielną władzę w Moskwie objął Borys Nikołajewicz Jelcyn, który popierał prawo Litwy (i innych krajów nadbałtyckich) do samostanowienia. Litwini nie mieli nam za złe tej asekuracyjnej polityki, ale szybsze uznanie ich suwerenności ( i nie szykanowanie atrybutów nowej państwowości) pomagałoby zatrzeć niesympatyczne wrażenie po proradzieckiej, czyli prokomunistycznej (=proimperialnej ) postawie części tamtejszej polonii , która pozbawiona kierującej nią inteligencji (wyjechała do Polski w 1945, 1956 i później) dawała się łatwo manipulować komunistycznej, antylitewskiej propagandzie.
A na zakończenie obrazek z burzliwej litewskiej drogi do niepodległości i polski wkład w nią: główna dojazdowa trasa do Wilna w te krwawe mroźne styczniowe dni 1991 zajęta przez sunące potężną kawalkadą pancerne kolosy T-72 z czerwonymi gwiazdami na wieżyczkach, a między nimi slalomem pędzi żółty polski „maluch” 126p na z wielkim bagażnikiem towaru na dachu, w nim dwóch ciepło okułatanych chłopów (wiadomo jak sprawne było w „maluchu” ogrzewanie) jedzie na handel, mimo wojny i śnieżycy, wyrywać fortunie jej losy. Kolega Litwin z podziwem powiedział: „To są lianki [=Polacy] porządni sąsiedzi, tu wojna, trup się ściele gęsto, pełno Azjatów w sowieckich mundurach, mróz i śnieżyca, a im wszystko po ... jedno. Jadą nas zaopatrywać"
P.S. Wracając do teraźniejszości - od kilku dni mam odczucie, że wkrótce coś walnie, pierdyknie mocno. Może to już się stało, a do mnie, tępego choć oczytanego i osłuchanego prymitywa, dopiero teraz dochodzą fale tego.
Kilka lat temu 11 MARCA walnęła Fukushima. Kilkanaście lat temu dworce w Madrycie. Co tym razem?
W ciekawym dniu mam przypadają moje urodziny - prawie jak "Młodego Warszawiaka zapiski z urodzin" - jedna z ulubionych moich książek młodości...
"..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08
..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." "
Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności"
JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka"
"350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..."
Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...)
"Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел"
= "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura