Ileż znanych polskich mądrości i przysłów wyraźnie wskazuje na to, że pośpiech potrafi zgubić? Czy krótki (na tle innych państw europejskich) okres ośmiu miesięcy potrzebny na wejście w życie systemu ViaToll był na tyle ważkim argumentem przemawiającym za pośpiechem, żeby zaniedbać przezeń istotne kwestie natury nie tylko prawnej, ale również technicznej?
Przykład samobójstwa jednego z zawodowych kierowców spowodowanego naliczeniem zbyt wysokiej kary za nieopłacony przejazd polskimi autostradami może dać wyraz powszechnej frustracji społeczności branży transportowej.
Kumulujące się kary za nieopłacony przejazd sięgające nawet kilkuset tysięcy złotych, błędna sygnalizacja dotycząca dostępności środków na rachunku, naliczanie kar kierowcom za przejazd drogą, którą nigdy nie jechali – to tylko część nieprawidłowości występujących w systemie ViaToll, które spędzają polskim przewoźnikom sen z powiek.
ViaTOLL to elektroniczny system poboru opłat drogowych, który działa (mówiąc dość oględnie) w Polsce od 1 lipca 2011 roku i został zaprojektowany przez firmę Kapsch Telematic Services sp. z o.o. Obowiązuje na autostradach, drogach ekspresowych i niektórych drogach krajowych, a jego funkcjonowanie oparte jest na technologii komunikacji bezprzewodowej krótkiego zasięgu i mikrofal (DSRC). Podstawowym elementem systemu jest urządzenie wielkości telefonu komórkowego o nazwie viaBOX, które montuje się na przedniej szybie pojazdu ważącego co najmniej 3.5 tony, służące do automatycznego naliczania opłaty poprzez wyposażone w anteny bramownice zbudowane przy każdym wjeździe oraz wyjeździe z płatnej drogi – schemat pobierania opłaty za przejazd polega na tym, że w chwili gdy pojazd wyposażony w viaBOX mija bramownicę, opłata naliczana jest automatycznie. Nie bez powodu ViaBOX został porównany do telefonu komórkowego – na podobieństwo pomiędzy nimi wskazuje również zasada funkcjonowania, a dokładnie – sposób doładowywania urządzenia metodą pre-paid.
O ile jednak użytkownicy telefonów komórkowych mają świadomość ograniczonej możliwości skorzystania z płatnej usługi po wyczerpaniu środków na koncie, o tyle kierowcy i właściciele urządzeń ViaBox ową świadomość nie zawsze mieć mogą, a za nieopłacony lub niepełnie opłacony przejazd grożą im niezwykle surowe kary, ponieważ wraz z wejściem w życie systemu ViaToll doszło do zmiany Ustawy o drogach publicznych, która wprowadziła następujący system kar wymierzanych kierowcom za przejazd drogą płatną:
- 3000 zł:
* za przejazd bez uiszczenia opłaty,
* za nie włączenie urządzenia podczas przejazdu po drodze,
* za nie zjechanie z drogi objętej obowiązkiem uiszczenia opłaty elektronicznej w przypadku stwierdzenia niesprawności urządzenia ViaBox
-1500 zł:
* za przejazd bez uiszczenia opłaty w pełnej wysokości,
*za nie wprowadzenie do urządzenia prawidłowych danych o rodzaju pojazdu oraz za nie używanie urządzenia zgodnie z przeznaczeniem.
Kwestią, moim zdaniem, bezsporną jest ustalenie, że za nie włączenie viaBoxa lub przejazd płatną drogą krajową bez posiadania urządzenia, odpowiada kierowca i w tej materii egzekwowanie pełnej kary w wysokości 3000 zł jest w zupełności zasadne.
Warto jednak wiedzieć, iż wysokość opłaty za przejazd jest uzależniona nie tylko od masy pojazdu, lecz również od parametrów jego silnika – im bardziej ekologiczny silnik, tym niższa stawka za każdy przebyty drogą płatną kilometr. Wystarczy więc drobna pomyłka kierowcy podczas rejestracji w systemie, by urządzenie naliczało mu o kilka groszy mniej na każdym przejechanym kilometrze, a machina rekompensowała sobie ludzki błąd karą równą 1,5 tys. zł rejestrowaną każdorazowo, gdy niczego nieświadomy przewoźnik mijałby jedną z ustawionych, średnio co 50 kilometrów, bramownic.
Istotnym niedopatrzeniem i błędem koncepcji formalno-prawnej funkcjonowania tzw. e-myta jest fakt, że kary za błędne parametry zakodowane w urządzeniu ViaBox płaci kierowca pojazdu, nawet jeśli pomyłkę popełnił właściciel auta, a skoro każdy z użytkowników jest zobligowany do zarejestrowania się w systemie, to zamiast obciążać kierowców wysokimi karami, powinni oni być wzywani do uregulowania należności już po zakończeniu przejazdu, tym bardziej, że w przypadku, gdy w trakcie jazdy fundusze na koncie zostaną wyczerpane, kierowca nie ma jak szybko go doładować.
Uwagę należy zwrócić również na dotąd niespotykany sposób obliczania wysokości kary, którego ofiarą padłpan Tomasz Czaja - kierowca z Pomorza, któremu za nieopłacony przejazd drogami krajowymi grozi kara opiewająca na bajońską sumę ponad ćwierć miliona złotych.
W samochodzie pana Czai zawiódł system monitorujący pobór opłat - urządzenie ViaBOX, mające sygnalizować kierowcy m.in. zbliżający się koniec wpłaconych na konto funduszy, które zamiast tego błędnie informowało o pełnym stanie konta. Powyższa kwota została obliczona przez Generalny Inspektorat Transportu Drogowego poprzez pomnożenie przewidzianej kary za nieopłacony przejazd (czyli 3000 zł) przez każdą bramownicę, pod którą kierowca jechał (czyli 86), co finalnie dało wynik równy 258 tys. zł.
Pan Tomasz nie jest jedyną osobą w kraju, którą dotknęła represyjna wykładnia przepisów – pechowy rekordzista musi uiścić należność w wysokości ponad 5.3 mln zł, z kolei jeden z kierowców dopiero podczas kontroli inspekcji drogowej dowiedział się, że przez półtora roku popełnił aż 3,6 tys. naruszeń.
Skoro mowa o procesie kontroli pojazdu, warto przyjrzeć się praktykom stosowanym swego czasu przez Inspekcję Transportu Drogowego w zakresie nakładania kar na kierowców - podczas trwającej średnio godzinę kontroli drogowej dotyczącej uiszczenia opłaty elektronicznej, kierowca otrzymywał od funkcjonariuszy komplet dokumentów, na który składały się: protokół kontroli, zawiadomienie o wszczęciu postępowania administracyjnego wraz z informacją, że może składać wyjaśnienia, żądać przeprowadzenia dowodów, zapoznać się z aktami sprawy, a także zawiadomienie o zakończeniu postępowania administracyjnego oraz decyzję o nałożeniu kary pieniężnej.
Podążając tym schematem, kierowcom wytrącane z rąk były niemal wszystkie narzędzia obrony, gdyż siedząc w samochodzie przy drodze, nie mieli możliwości sprawdzenia wiarygodności zarzutu, czy choćby zalogowania się do systemu ViaToll i sprawdzenia stanu rachunku, a także skorzystania z prawa przeprowadzenia dowodu w postaci dokumentu reklamacyjnego. Ostatnią deską ratunku przewoźnika, w obliczu tak usystematyzowanego procesu, jest możliwość odmówienia podpisania protokołu i sformułowanie wniosku o przeprowadzenie postępowania administracyjnego, gdyż każdy kierowca ma prawo odwołać się od niesłusznie nałożonych kar za brak opłaty.
Efektem pozostawienia kierowcom tylko tej ścieżki administracyjnej jest ogrom skarg kierowanych pod adresem decyzji Generalnego Inspektoratu Transportu Drogowego, a złożonych do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego (ponad 550), czy wniosków o ponowne rozpatrzenie sprawy (ponad 4300), co w obliczu wydanych przez GITD decyzji (11913) stanowi znaczną część całości.
Najciekawszym wątkiem sprawy nakładania kar na kierowców, którzy nigdy nie jechali daną drogą jest fakt, żeSekretarz Stanu Zbigniew Rynasiewicz, w odpowiedzi na moją interpelację, wskazał (z upoważnienia Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej), iż podstawowym narzędziem, które powinno wykluczyć możliwość ukarania kierowcy za przejazd drogą krajową bez uiszczonej opłaty, w sytuacji, w której przejazd ten w ogóle się nie odbył, jest interpretacja, zgodnie z którą jedynie zapisy zawierające obraz, zaznaczam – OBRAZ, pojazdu powinny być podstawą do wszczynania postępowań administracyjnych w sprawie naruszeń obowiązku uiszczenia opłaty elektronicznej, podczas gdy w Polsce istnieje obecnie 649 bramownic zainstalowanych na sieci dróg objętych elektronicznym systemem poboru opłat, a zaledwie 45 z nich (co stanowi jedynie 7%) jest w stanie generować obraz pojazdu, przy czym pozostałe 604 bramownice to tzw. bramownice naliczające, które nie posiadają możliwości rejestrowania obrazu pojazdu, a co za tym idzie, generowane przez nie zapisy ewidencyjne nie powinny, zgodnie z interpretacją samego ministra, stanowić podstawy do wszczynania postępowań. Powyższe okoliczności wskazują na to,że obrazy naruszeń rejestrowane przez zdecydowaną większość urządzeń kontrolnych systemu (ponad 90%) nie powinny stanowić podstawy do wszczynania postępowań, lub, co mało prawdopodobne, niemal 12 tys. decyzji zostało wydanych na podstawie danych z zaledwie 7% bramownic.
Głos w sprawie nieprawidłowości występujących w systemie ViaToll zabrała również prof. Irena Lipowicz, Rzecznik Praw Obywatelskich, która zwróciła uwagę ministrowi transportu, że kierowcy są karani kumulatywnie za to samo wykroczenie, co jest niezgodne z konstytucją.
Jak ustosunkowują się do licznych zarzutów kierowanych pod adresem wadliwego systemu ludzie odpowiedzialni za jego poprawne funkcjonowanie?
Ministerstwo Transportu już jakiś czas temu zapowiadało zmianę przepisów – z ust rzecznika Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej mogliśmy dowiedzieć się, iż korekta niektórych ustaleń systemu jest konieczna, a prace nad zmianą polegającą na wprowadzeniu zasady o możliwości nakładania jednej kary administracyjnej na dobę, mają być prowadzone już w czerwcu bieżącego roku, a jak już zdążyłem nadmienić,Minister Transportu uznał, iż postępowania w sprawie naruszenia obowiązku uiszczenia opłaty elektronicznej powinny być wszczynane wyłącznie na podstawie danych rejestrowanych przez stacjonarne urządzenia kontrolne generujące obraz pojazdu, wskazując jednocześnie na to, iż niemożliwym jest nałożenie 12 tys. kar administracyjnych, w tak krótkim okresie, na podstawie danych zebranych przez zaledwie 45 bramownic.
Mistrzowie krawieckiego rzemiosła z Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej pieniądze z kar wymierzonych kierowcom przy pomocy sieci czujnych foto-radarów przeznaczają na doskonalenie swego kunsztu – łatanie dziur: zarówno drogowych, jak i tej nieco większej – budżetowej. Ciekawe tylko kiedy któremuś z nich przyjdzie do głowy pomysł naprawienia dziurawego systemu ViaToll, który w całej swej innowacyjności zasługuje jedynie na uwagę przez innowacyjny (czyt. prewencyjny) sposób nakładania kar na kierowców – kar „na przyszłość i wszelki wypadek” - gdyby któremuś z kierowców przyszło kiedykolwiek na myśl wielokrotne naruszenie przepisów poprzez jazdę bez dokonania opłaty.
Z wykształcenia - prawnik. Z doświadczenia - doradca podatkowy, prawnik, urzędnik i przedsiębiorca. Z zamiłowania - publicysta, gracz komputerowy (hm... niepraktykujący) i czytelnik dobrej książki historycznej i sf. W sferze publicznej najbardziej interesują mnie odpowiedzi na trzy pytania: "kto za tym stoi", "kto za to płaci" i "kto za to beknie" - czyli - ekonomiczna analiza prawa :-)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka