Sprawa pani Danuty Bińkowskiej z Sochaczewa, która w wyniku serii pomyłek przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości oraz pracowników dwóch dużych banków straciła oszczędności całego życia, to skandal niewyobrażalny w żadnym normalnym, cywilizowanym kraju.
Historia pani Danuty to nagromadzenie niekompetencji i niechlujstwa przedstawicieli korporacji prawniczej, arogancji osób, w wyniku których doszło do pomyłki oraz przykład na to, jak zwykły obywatel zostaje kompletnie sam w starciu z bezduszną machiną wymiaru sprawiedliwości i ucieczki od odpowiedzialności ze strony banków.
Pani Danuta straciła z dnia na dzień ok. 28 tys. zł oszczędności, zgromadzonych na dwóch lokatach w banku PKO BP oraz w banku BGŻ. Dowiedziała się o tym przypadkiem od pracownika banku, kiedy chciała podjąć pieniądze z konta na opłacenie rachunków. O tym co się właściwie stało i dlaczego zniknęły jej pieniądze, pani Danuta musiała dowiadywać się na własną rękę, ponieważ nikt nie raczył udzielić jej wyczerpujących informacji.
Po długich staraniach okazało się, że sąd w Sochaczewie zasądził płatność od dłużniczki, która również nazywała się Danuta Bińkowska i mieszkała w tym samym mieście, ale na innej ulicy. Do pełnomocnika wierzyciela, który starał się odzyskać dług, trafiła informacja z ksiąg wieczystych o osobach o takim samym imieniu i nazwisku. W przypadku jednej z nich był podany PESEL, ale adres nie zgadzał się z tym, pod którym zameldowana była dłużniczka. Mimo to, pełnomocnik wierzyciela przekazał te dane komornikowi, a komornik dokonał egzekucji w bankach.
Oczywiście pokrzywdzona nie miała o niczym zielonego pojęcia, ponieważ wszystkie zawiadomienia o wszczęciu egzekucji zostały wysyłane na adres prawdziwej dłużniczki.
Nasz pani Danuta przeszła prawdziwą gehennę, próbując ustalić, kto naprawdę odpowiada za tę pomyłkę i od kogo może domagać się zwrotu zabranych jej bezprawnie pieniędzy. Jak relacjonuje, nikt jej w tym nie próbował pomóc, wręcz przeciwnie wszyscy albo traktowali ją jak nieznośnego natręta, albo umywali ręce:
„Gdy tylko zadzwoniłam do niego [komornika-przyp. P.W.], żeby dowiedzieć się o co chodzi potraktował mnie jak jakąś natrętną dłużniczkę, był bardzo nieprzyjemny. Starałam się wyjaśnić mu, że zaszła jakaś pomyłka i że to nie o mnie chodzi, gdyż ja mieszkam pod innym adresem i że nie miałam pojęcia o całej sprawie. Powiedział mi na to żebym podała prawdziwy adres to mi wyśle zawiadomienie o egzekucji. Dopiero jak osobiście pojechałam do jego kancelarii (oddalonej od mojego miejsca zamieszkania o około 60 km) zostałam poinformowana, że doszło do pomyłki. Spisany został protokół w którym żądam zwrotu zabranych mi pieniędzy. Komornik wskazał również, że winny jest pełnomocnik wierzyciela. Wierzycielem jest spółka z o.o. w likwidacji, która wynajęła adwokata w celu wyegzekwowania kwot od 3 dłużników (jednym z dłużników jest kobieta nosząca takie samo imię i nazwisko jak ja). Następnie udałam się do kancelarii adwokata, gdzie również potraktowano mnie bardzo obcesowo. Adwokat kpiącym tonem powiedział mi, że muszę mu najpierw udowodnić, że nie jestem tą prawdziwą dłużniczką. Jak powiedziałam, że w takim razie udam się na skargę do prokuratury to zmienił ton. Zadzwonił do właściciela spółki, którą reprezentuje i powiedział , że niestety jego klient nie ma już tych pieniędzy, gdyż je oddał już do ZUS-u, jako zaległe składki. Adwokat stwierdził również, że od jego klienta my nie dostaniemy żadnych pieniędzy bo on ich już nie ma. Zasugerował również, żeby od banku spróbować odzyskać te pieniądze, gdyż jak to powiedział ,,bank fizycznie te pieniądze posiada". Żaden z nich nawet nie przeprosił za zaistniałą sytuację.”
I tu dochodzimy do wątku dwóch dużych banków, czyli PKO BP i BGŻ, w których pani Danuta zgromadziła oszczędności swojego życia.
Przedstawiciele banków umywają ręce. Twierdzą, że banki działały na zlecenie komornika, który z kolei działał na wniosek pełnomocnika wierzyciela. Pełnomocnik wierzyciela dostarczył wyciąg ksiąg wieczystych z zakreślonymi peselami dłużników. Do wykazu ksiąg wieczystych sąd rejonowy dołączył również pismo, w którym czytamy:
„Jednocześnie informujemy, iż na podstawie danych zawartych w Waszym piśmie nie można dokonać weryfikacji, czy załączone wykazy faktycznie dotyczą osób wskazanych we wniosku”.
Procedury egzekucji długu to jednak nie wstrzymało i w efekcie niewinna osoba straciła dorobek swojego życia.Pełnomocnik wierzyciela błędnie wskazuje dłużnika, pomimo zastrzeżenia sądu co do ustalenia właściwej tożsamości dłużnika. Komornik dokonuje egzekucji długu, zajmując wszystkie oszczędności pani Danuty. A dwa wielkie banki bez słowa sprzeciwu czyszczą konta.
Zgodnie z art. 50 ust. 2 Prawa Bankowego „Bank dokłada szczególnej staranności w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa przechowywanych środków pieniężnych.” W tym przypadku prawo bankowe zostało w sposób rażący złamane.
Ponadto, zgodnie z art. 889 par. 1 pkt. 1 Kodeksu Postępowania Cywilnego (KPC) Bank po otrzymaniu zajęcia zawiadamia Komornika, jeśli istnieją przeszkody w realizacji zajęcia komorniczego. Taką przeszkodą może być rozbieżność pomiędzy danymi osobowymi wynikającymi z rachunku bankowego oraz zajęcia. W takim przypadku istnieją bowiem wątpliwości co do tożsamości osoby ewentualnego dłużnika. Nic takiego nie stało się w tym przypadku.
Na miejscu prezesa PKO BP i BGŻ zrobiłbym wszystko, aby pokrzywdzony klient otrzymał jak najszybciej zwrot nienależnie zabranych pieniędzy. Zwłaszcza, że oszczędności pani Danuty (28 tys. zł) to ponad 1/5 miesięcznego wynagrodzenia prezesa PKO BP (według danych za 2011 r.). Dla wizerunku największego banku w Polsce to prawdziwa katastrofa.
Razem z posłem Maciejem Małeckim oraz panią Danutą Bińkowską zorganizowaliśmy w środę 16 stycznia konferencję prasową pod hasłem „Lepiej w skarpecie niż w BGŻ-ecie”. Chcieliśmy pokazać, że każdy z nas może się znaleźć w takiej sytuacji, jak pani Danuta.
Każdemu z nas może się to przytrafić. A jedyna reakcja urzędników państwowych i bankowców na krzywdę niewinnego człowieka to nieukrywana niechęć i ucieczka od odpowiedzialności. Okazuje się, że trzymanie pieniędzy na lokatach w największych polskich bankach może być równie ryzykowne, jak składanie swoich oszczędności w Amber Gold. Podobnie jak w przypadku gdańskiej afery, tak i w przypadku pozbawienia oszczędności życia pani Danuty zawiodły powołane do tego instytucje państwowe i pracownicy banku.
Dlatego PiS złoży niebawem projekt ustawy, który będzie zobowiązywał sądy do tego, by w wyrokach komorniczych publikować takie dane jak PESEL czy numer KRS. Przygotowaliśmy już projekt zmian Kodeksu Postępowania Cywilnego w tym zakresie. Projekt trafi do laski marszałkowskiej najpóźniej w ciągu miesiąca. Liczymy na wsparcie innych sił politycznych.
Wysłaliśmy także listy do prezesów obu banków, przedstawicieli korporacji prawniczych, Ministerstwa Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego.
Razem z posłem Małeckim pomogliśmy pani Danucie w znalezieniu prawnika, który za darmo zajął się jej sprawą. Wysocy przedstawiciele jednego z banków, kiedy dowiedzieli się o planowanej konferencji prasowej w tej sprawie, próbowali łagodzić sytuację i namawiało panią Danutę do przyjęcia ich oferty…pomocy prawnej.
Proces w takich przypadkach może trwać w Polsce kilka lat. Sprawa pani Danuty ciągnie się już od roku. Jak napisała w liście do posła Małeckiego:
„Nie mogę nocami spać przez to wszystko. Czuję, że odbija się to bardzo na moim zdrowiu. Muszę korzystać z pomocy psychologa. Czuję się podenerwowana, bezradna. Boję się tego, co będzie jutro. Nie stać mnie na adwokata, gdyż mam niewielką emeryturę, która ledwie co wystarcza mi na opłaty a ponadto mam na utrzymaniu uczącego się syna. W ostatnim czasie los nie jest dla mnie łaskawy. Jakiś czas przed tą sytuacją dowiedziałam się, że mam raka. Przeszłam już trzy operacje, a lekarz zalecił mi prowadzić teraz oszczędny tryb życia, a nie stresować się tym co będzie jutro i czy odzyskam swoje pieniądze. Niestety nikogo to nie obchodzi…”
Sprawa pani Danuty Bińkowskiej powinna być początkiem zmian w prawie, które uniemożliwią takie pomyłki. A prezesi tych dwóch banków nie powinni spać spokojnie. Nie dlatego, że to skaza na wizerunku kierowanych przez nich instytucji finansowych, ale dlatego, że dopuścili do krzywdy niewinnego człowieka i przez rok nie zrobili w tej sprawie dosłownie nic.
Z wykształcenia - prawnik. Z doświadczenia - doradca podatkowy, prawnik, urzędnik i przedsiębiorca. Z zamiłowania - publicysta, gracz komputerowy (hm... niepraktykujący) i czytelnik dobrej książki historycznej i sf. W sferze publicznej najbardziej interesują mnie odpowiedzi na trzy pytania: "kto za tym stoi", "kto za to płaci" i "kto za to beknie" - czyli - ekonomiczna analiza prawa :-)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka