QCHNIA POLITYCZNA
Pół roku później
Najpierw BORowcy swoimi czoperami wyruszyli na „pielgrzymkę” smoleńską złożyć hołd tragicznie zmarłym w katastrofie Tu-154 kolegom, teraz „pielgrzymką” nazwały rodziny ofiar wyprawę w celu „dokończenia smoleńskiego lotu”. Wyruszyli w podróż na „gościnną ziemię smoleńską” nie z pobudek religijnych, ale w celu umocnienia polityki historycznej, której znaczenie uświetniły małżonki prezydentów Polski i Rosji. Sferę sacrum przeniesiono do mediów, nigdy wcześniej nieuczestniczących w pielgrzymkach. Zabrakło przedstawicieli rządu, a prezydent, zamiast przejmującego, modlitewnego śpiewu Ewy Komorowskiej (sopran), płynącego prosto z duszy, wybrał Radio Zet. Inicjatorka „pielgrzymki”, wdowa po wiceszefie MON, Stanisławie Komorowskim, już w pierwszym zdaniu popełniła nadużycie mówiąc, że „10 kwietnia w tym miejscu upadł na ziemię samolot prezydencki”.Samolot nie był prezydencki, tylko rządowy. Tę pomyłkę powtórzyły wszystkie media, włączając się ochoczo w antypisowską hucpę.
Rok wcześniej
Ewa Komorowska na pewno nie znała tajników pracy swego męża. Wszak MSZ to ministerstwo strategiczne, ale niektóre stenogramy są powszechnie znane.
Stanisław Komorowski, równo rok temu, na posiedzeniu łączonych komisji obrony narodowej i spraw zagranicznych powiedział, że Rosja może prewencyjnie użyć broni jądrowej a na ostatnich manewrach ćwiczyła ofensywę przeciw Polsce. Posiedzenie komisjidotyczyło niedawnych rosyjsko-białoruskich manewrów. Fakt podzielenia ćwiczeń na dwa, choć były to jedne manewry z punktu widzenia wojskowego, to trick rosyjski, który miał pokazać, że ich skala jest mniejsza. „Jesteśmy zaniepokojeni tym –mówił - że na taką skalę, z użyciem takiej ilości sił i komponentu lądowego, morskiego oraz powietrznego odbywały się te ćwiczenia. To pokazuje, że jest potencjalne zagrożenie z tamtej strony i, co więcej, jest ono ćwiczone”. Powoływał się na wypowiedź sekretarza obrony i bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej Patruszewa z 8 października, który poinformował, że doktryna wojenna Rosji, która przed końcem tego roku zostanie przedstawiona prezydentowi Miedwiediewowi, będzie dopuszczała prewencyjne użycie broni jądrowej i środków rażenia, nie tylko w wojnie na pełną skalę, ale także regionalnej i nawet lokalnej. Komorowski przyznał, że w trakcie manewrów ćwiczono stłumienie powstania wywołanego przez mniejszość polską na Białorusi. Fakt przeprowadzania ćwiczeń w związku z potencjalną sytuacją spowodowaną tego typu zagrożeniem jest bardzo symptomatyczny i daje wiele do myślenia. Obecny wtedy na posiedzeniu Józef Nasiadka ze Sztabu Generalnego polskiej armii potwierdził, że podczas manewrów ćwiczono desant na plażę imitującą polskie wybrzeże.
Pół roku wcześniej
Przed wylotem Prezydenta RP 10 kwietnia do Smoleńska polskie służby specjalne odnotowały wzmożony ruch rosyjskich specsłużb. Kontrwywiad w specjalnym raporcie oświadczył, że przed wizytą rozpoznano ”zagrożenie inwigilacją rosyjskich służb specjalnych”. Zagrożenie bezpieczeństwa podróży Lecha Kaczyńskiego było określane jako „średnie”, premiera - jako „niskie”. Mimo różnego poziomu bezpieczeństwa wizyty premiera i prezydenta – jak mówił minister Radosław Sikorski – zabezpieczono w ten sam sposób. Biuro Ochrony Rządu oświadczało, że ci sami funkcjonariusze, którzy zabezpieczali wizytę premiera, zabezpieczali też wizytę prezydenta. Również po stronie rosyjskiej obie wizyty miała zabezpieczać ta sama grupa funkcjonariuszy, jednakowe było zabezpieczenie logistyczne. Generał Janicki, szef BOR dodał, że 10 kwietnia na miejscu było sześciu funkcjonariuszy. -Zadania były podzielone na Katyń i Smoleńsk. To jest procedura standardowa - tłumaczył posłom. Prokuratura Wojskowa chce przesłuchać generała Janickiego, by bliżej poznać standardy BOR.
„Pielgrzymi” powrócili ze Smoleńska z przygodami. Całonocne czuwanie przeniosło się do hotelu w Witebsku, z którego wcześniej wyproszono wszystkich gości. Ot, rosyjskie standardy. Awaria samolotów uprawdopodobniła katastrofę Tu-154, putinowska propaganda dotarła też do TVP2. W oczekiwaniu na dalszy ciąg zdarzeń można było obejrzeć rosyjską wersję katastrofy pt. Syndrom katyński.
Jesteśmy narodem zbyt przewrażliwionym. Według nas nawet ściany hotelu "Łuczosa" kryją coś więcej niż tylko ból po stracie najbliższych.
„Obóz Nadzieja”
Na powierzchni kopali złota i miedzi San Jose powiewają 33 chilijskie flagi. Obok rozbity „Obóz Nadzieja”. Na ekranie monitora widać zmęczone twarze uwięzionych od dwóch miesięcy górników. Obronę swoich rodaków prezydent Chile Sebastian Pinera uczynił sprawą priorytetową. Z błagalnym apelem zwrócił się o pomoc do Ameryki. W skomplikowanej i żmudnej operacji, obok Chilijczyków, pracują specjaliści z NASA. Jeszcze tylko ostatni etap akcji ratowniczej. "Zrobimy, co w ludzkiej mocy"- zapewnił prezydent i obiecał, że "udziela się gwarancji" na uratowanie górników. Cały świat kibicując Chilijczykom wstrzymał oddech, wierząc w uratowanie górników. Nazwa obozu jest znamienna. „Obóz Nadzieja” to wielka wiara w jedność narodu w tragedii, w miłość do drugiego człowieka i pomoc w potrzebie. To przede wszystkim zaufanie do władz, ich determinacji i profesjonalizmu.
Dziesięć lat temu, w trakcie manewrów rosyjskiej floty zatonął okręt podwodny Kursk. Gdy 23 marynarzy umierało w zatopionej łodzi z powodu braku tlenu, rosyjskie służby nieprzyjęły ofiarowanej pomocy wydając komunikaty, żemarynarze mają zapas tlenu, koce i żywność i mogą spokojnie oczekiwać na ewakuację. Dowódcy floty przez dwa dni kłamali, że robią wszystko, by uratować załogę. W.Putin bronił decyzji powiadomienia opinii publicznej o awarii "Kurska" z dwudniowym opóźnieniem. Twierdził, że ten czas był flocie potrzebny, żeby dokładnie ustalić, co się stało. Zginęła cała 118-osobowa załoga. Śledztwo prokuratury wojskowej zakończyło się stwierdzeniem, że katastrofa była spowodowana "nieszczęśliwym wypadkiem". Nikt z marynarki wojennej Federacji Rosyjskiej nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Prawdę chciał ustalić adwokat Borys Kuzniecow, ale zmuszono go do emigracji. Dziś mieszka w USA, gdzie dostał azyl polityczny. Zastraszone rodziny ofiar wycofały pozwy przeciw władzom.
Na czele komisji badającej przyczyny katastrofy "Kurska" stał Władimir Putin. Prokuratorem Generalnym Federacji Rosyjskiej, nadzorującym dochodzenie w sprawie "Kurska" był Jurij Czajka.
Według ostatniego sondażu 56% Polaków uważa, że sprawa katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem jest źle wyjaśniana. Dezinformacja, niszczenie śladów i dowodów, pocięciewraku piłami, wycięcie drzew w miejscu katastrofy, nierzetelne sekcje zwłok, kradzież i niszczenie przedmiotów osobistych.
Na czele komisji badającej przyczyny katastrofy Tu-154M stoi Władimir Putin. Prokuratorem Generalnym Federacji Rosyjskiej, nadzorującym dochodzenie w sprawie Tu-154M jest Jurij Czajka.
Tekst opublikowano w nr.41 Warszawskiej Gazety
Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka